"Wielokrotnie mówiono, że potrzebne jest nowe otwarcie, młodzi ludzie, nowa Platforma, nowe wyzwania. Tomasz Siemoniak jest ode mnie młodszy o 4 lata, więc jest nowym pokoleniem. Platforma się otwiera i też młodnieje" - zażartował na koniec swojego wystąpienia Grzegorz Schetyna, żegnając się z funkcją przewodniczącego PO
„Zostawiam PO, zamykam ten etap” - ogłosił w piątek 3 stycznia 2020 Grzegorz Schetyna. Sam nie będzie ponownie walczył o przywództwo w partii, wyznaczył jednak następcę: Tomasz Siemoniak stanie w szranki z pięciorgiem innych kandydatów. Pierwsza tura wyborów w Platformie odbędzie się 25 stycznia 2020.
„Po wyborach 2015 roku musieliśmy odbudować struktury Platformy. Pierwszy etap mamy za sobą. PO jest w dużo lepszym stanie niż w 2015, 2016 roku. Nadchodzi czas na nowy początek, nowy rozdział” — mówił Schetyna, pozwalając tym samym, by rozliczano go tylko za ostatnie trzy lata. Tymczasem warto pamiętać, że Schetyna był współtwórcą dawnych sukcesów Platformy Obywatelskiej - jako wieloletni sekretarz generalny i wiceprzewodniczący, prawa ręka Donalda Tuska od brudnej partyjnej roboty.
Przejął Platformę po półtora roku rządów PiS. Partia Kaczyńskiego zdążyła udowodnić swoją skuteczność i nieskuteczność opozycji. Schetyna przeczekał wzloty i upadki konkurencyjnej Nowoczesnej, co popularniejszych polityków i polityczki z innych opozycyjnych ugrupowań wyłuskał i przyciągnął (Gasiuk-Pihowicz, Nowacka). Zachowywał się jak kapitan statku, który jest pod nieustannym ostrzałem: łata żagle i dziury po kulach, ale nie próbuje szukać nowego kursu i wyrwać się spod ognia.
Na ostatnim etapie Schetyna spróbował zbudować koalicję na podobieństwo Zjednoczonej Prawicy Kaczyńskiego - duża partia w centrum (PiS/PO) i satelity (Porozumienie Gowina i Solidarna Polska Ziobry / Inicjatywa Polska Nowackiej / Nowoczesna i Zieloni). Wprowadził ją do Sejmu, ale wyborów nie wygrał.
Platformę Obywatelską, kiedy powstawała, definiowało marzenie o partii profesjonalistów-obywateli. Polskich self-made menów, ciężko pracujących przedsiębiorców, którzy jednak nie są egoistami, angażują się we wspólne obywatelskie sprawy. Inaczej niż liderzy Unii Wolności i ojcowie-założyciele III RP znają życie, wiedzą, co to trud budowania nowej Polski nie przy okrągłych stołach, ale w rodzinnych firmach. A jak wyjadą na Zachód, nie będziemy się za nich wstydzić, nie będą może fetowani jako bohaterowie historii, ale traktowani jako normalsi, sami swoi.
Pierwsze spotkania - otwarte, gromadzące tłumy - miały pokazać, że Platforma nie będzie się zamykać przed ludźmi. Inaczej niż intelektualiści, profesorowie z Unii Wolności.
Nawet jeśli pierwsi liderzy PO nie do końca uosabiali ten ideał, taki był wizerunek partii.
Grzegorz Schetyna ucieleśniał przeciwieństwo tego marzenia: politykę uprawianą z tyłu, po cichu, bez szerokich konsultacji. No i czy był politykiem do pokazywania na Zachodzie?
Nic dziwnego, że elektorat PO Schetynę odrzucał i karał nieufnością. Zrobienie ze Schetyny lidera PO było jak z wyświechtanego dowcipu o tym, że nie pokazuje się publicznie, jak się robi kiełbasę i politykę.
Schetyna próbował jednak z tym wizerunkiem walczyć. Nie tylko jego przemówienia były coraz lepsze (gdzieś na zapleczu odnalazł się w końcu dobry autor), ale i coraz lepiej wygłaszane. Może nie spełniał marzeń aspiracyjnego elektoratu PO o europejskich politykach w Polsce, ale postarał się otoczyć młodszymi politykami, a zwłaszcza polityczkami (Lubnauer, Nowacka, Tracz). Tyle że działo się to za późno i szerokiej publiczności trudno było wyczytać z tych ruchów jakiś plan. Nie mówiąc o wartościach.
Dziś największe powody do wdzięczności wobec Schetyny mają być może Lewica i Konfederacja.
Kiedy zatrzasnął drzwi przed SLD Włodzimierza Czarzastego, otworzył drogę do zjednoczenia Sojuszu, Wiosny i Razem. A z zarzuconego przez PO przekazu kierowanego do przedsiębiorców skorzystała koalicja Bosaka, Winnickiego i Korwina.
„Jeśli Małgorzata Kidawa-Błońska zechce, żebym rozdawał ulotki w Bogatyni, w Ustrzykach Dolnych bądź w Świnoujściu, rzucam moją kampanię i pracuję dla niej” - zadeklarował Tomasz Siemoniak.
Nowy przewodniczący lub nowa przewodnicząca Platformy ma przed sobą dwa wyzwania: na krótki i na długi dystans.
Długoterminowo musi zbudować od nowa partię - może kogoś się pozbyć, może kogoś awansować. Wyzwaniem będzie przystosowanie PO do nowej rzeczywistości - w skali Polski i świata.
Zdaje się, że obywatele coraz mniej potrzebują partii, bo sami organizują się doraźnie wokół różnych celów. I miewają sukcesy, czasem spektakularne (czarny protest). A jednocześnie to nie te obywatelskie grupy wygrywają wybory, tylko partie, a zasadnicze zmiany może zastopować lub przyklepać prezydent.
„Polityka w Polsce jest w dużym kryzysie. Partii nikt nie lubi, posłów nikt nie lubi, tymczasem partie polityczne są esencją demokracji, to od nich wszystko zależy, to one muszą być ośrodkami idei, pomysłów, ośrodkami, które przyciągają ludzi” - mówił 3 stycznia Tomasz Siemoniak, co świadczy o tym, że widzi problem, ale niezupełnie go rozumie. Tak, partie nie są lubiane. Nie, nie wszystko od nich zależy.
Krótkoterminowo jednak najważniejszym zadaniem nowego szefa PO będzie wygranie wyborów prezydenckich. Zarówno wygrana, jak i przegrana zdefiniuje jego kadencję.
Czy zmiana przewodniczącego pomoże Małgorzacie Kidawie-Błońskiej w walce o prezydenturę? Kluczowe będzie to, jak Platforma poprowadzi jej kampanię. Chaos towarzyszący przejmowaniu sterów przez nowego przewodniczącego może być jak piasek sypany w tryby kampanii prezydenckiej, zwłaszcza gdyby towarzyszyły temu głośne odejścia z partii. Tyle tylko, że PO ma za sobą dwie kampanie, które były chaosem mimo niezmienionego przywództwa. O błędach kampanii PO pisaliśmy m.in. w tekstach Anny Mierzyńskiej, Piotra Pacewicza oraz Agaty Szczęśniak i Michała Danielewskiego.
Kobieta-kandydatka i przewodniczący/a z młodszego pokolenia może odpowiedzieć na tak oczekiwaną przez elektorat PO zmianę.
"Wielokrotnie mówiono, że potrzebne jest nowe otwarcie, młodzi ludzie, nowa Platforma, nowe wyzwania. Tomasz Siemoniak jest ode mnie młodszy o 4 lata, więc jest nowym pokoleniem. Platforma się otwiera i też młodnieje" - zażartował na koniec swojego wystąpienia Grzegorz Schetyna. Ta ironia wybrzmiała dość ciężko, by nie powiedzieć posępnie. Raczej jak pogrożenie palcem młodszym pretendentom i ostrzeżenie, że Schetyna wcale tak daleko nie odchodzi.
Troje pretendujących do funkcji szefa PO to czterdziestokilkulatkowie, trzech pozostałych ma 53, 59 i 63 lata. Pół na pół.
Anegdotycznie można przypomnieć, że kiedy Donald Tusk w 2001 roku walczył o przewodniczenie Unii Wolności z Bronisławem Geremkiem, miał 44 lata. Przegrał, odszedł i założył PO.
Kandydatura Siemoniaka zamknęła stawkę pretendentów do schedy po Tusku i Schetynie. Wszyscy byli ministrami w rządach PO.
Redaktorka, publicystka. Współzałożycielka i wieloletnia wicenaczelna Krytyki Politycznej. Pracowała w „Gazecie Wyborczej”. Socjolożka, studiowała też filozofię i stosunki międzynarodowe. Uczy na Uniwersytecie SWPS. W radiu TOK FM prowadzi audycję „Jest temat!” W OKO.press pisze o mediach, polityce polskiej i zagranicznej oraz prawach kobiet.
Redaktorka, publicystka. Współzałożycielka i wieloletnia wicenaczelna Krytyki Politycznej. Pracowała w „Gazecie Wyborczej”. Socjolożka, studiowała też filozofię i stosunki międzynarodowe. Uczy na Uniwersytecie SWPS. W radiu TOK FM prowadzi audycję „Jest temat!” W OKO.press pisze o mediach, polityce polskiej i zagranicznej oraz prawach kobiet.
Komentarze