0:000:00

0:00

Prawa autorskie: Dawid Żuchowicz / Agencja GazetaDawid Żuchowicz / Ag...

Ten festiwal wypowiedzi o wątpliwej wartości rozpoczął Jarosław Kaczyński, który w wywiadzie dla Polskiej Agencji Prasowej wziął stronę ministra obrony w jego sporze z prezydentem Andrzejem Dudą. Tłumacząc się ze sporów w swoim środowisku politycznym, prezes PiS skorzystał z okazji, aby odpowiedzialnością za nie obciążyć Konstytucję RP i model nadzoru nad armią, który zawarty jest w art. 134 ustawy zasadniczej.

Konstytucyjna pozycja prezydenta wobec Sił Zbrojnych jest oczywista. Powinien on być informowany i konsultowany, gdy chodzi o ważne decyzje. (...) Napięcia są nieuniknione ze względu na fatalny kształt polskiej konstytucji.
Fałsz. Napięcia wynikają ze słabości prezydenta w PiS, nie wad konstytucji.
Polska Agencja Prasowa,31 marca 2017

W rzeczywistości konstytucja nie ma tu większych wad - jej przepisy stanowią tylko, że "Prezydent Rzeczypospolitej jest najwyższym zwierzchnikiem Sił Zbrojnych Rzeczypospolitej Polskiej", który "w czasie pokoju sprawuje zwierzchnictwo nad Siłami Zbrojnymi za pośrednictwem Ministra Obrony Narodowej" i "mianuje Szefa Sztabu Generalnego i dowódców rodzajów Sił Zbrojnych na czas określony" oraz nadaje - na wniosek szefa MON - stopnie wojskowe. Ponadto prezydent w czasie wojny powołuje, na wniosek premiera, Naczelnego Dowódcę Sił Zbrojnych. Wszystkie pozostałe kwestie delegowane są do ustaw.

Prawdziwą przyczyną konfliktu na linii Andrzej Duda - Antoni Macierewicz nie jest konstytucja, ale ignorowanie prezydenta przez silniejszego od niego w środowisku partyjnym ministra obrony.

Samotna konferencja prezydenta Dudy po spotkaniu z Macierewiczem 31 marca w Biurze Bezpieczeństwa Narodowego, podczas której prezydent zapewnił, że porządki Macierewicza w armii budzą jego "zadowolenie", została odczytana jako wizerunkowa i polityczna klęska prezydenta, który nie może zawracać Macierewiczowi głowy swoją konstytucyjną rolą zwierzchnika sił zbrojnych.

Przeczytaj także:

Prezydent, który o 20-leciu konstytucji nie wspomniał

2 kwietnia duża część polityków w mediach społecznościowych wspomniała o 20-leciu ustawy zasadniczej. Nie zorganizowano jednak żadnych oficjalnych obchodów tego zdarzenia. To nie dziwi, ponieważ rządzący z PiS notorycznie wręcz łamią zapisy konstytucji - prezydent wbrew

Prezydent, mimo iż art. 126 ust. 2 stanowi, że „Prezydent Rzeczypospolitej czuwa nad przestrzeganiem Konstytucji”, w swoich mediach społecznościowych nie wspomniał o 20-leciu uchwalenia ustawy zasadniczej. W przeciwieństwie jednak do tych polityków, którzy 2 kwietnia byli w mediach społecznościowych nieobecni, albo o rocznicach nie wspominali,

Andrzej Duda 2 kwietnia wspomniał o 12. rocznicy śmierci Jana Pawła II. Ponieważ wpis zamieszczono z oficjalnego, a nie prywatnego konta prezydenta, można to odczytać jako podwójną demonstrację - nie tylko braku przywiązania do konstytucji z 1997 roku,

ale również podważenia jej art. 25 ust. 2, który stanowi, że "władze publiczne w Rzeczypospolitej Polskiej zachowują bezstronność w sprawach przekonań religijnych (...) zapewniając swobodę ich wyrażania w życiu publicznym".

View post on Twitter

Nagła troska marszałka

20-lecie uchwalenia konstytucji to dobra okazja do zastanowienia się, co można, a co trzeba poprawić. Niestety, nie we wszystkim jest idealna.
Ręce opadają. PiS łamie konstytucję, nie będzie czego poprawiać.
Twitter,02 kwietnia 2017

Marszałek Kuchciński zapewne chciałby zmienić art. 113 ustawy zasadniczej, który stanowi, że "posiedzenia Sejmu są jawne" i nakłada na Sejm możliwość utajnienia obrad w drodze głosowania bezwzględną większością głosów w obecności co najmniej połowy ustawowej liczby posłów.

Tymczasem to Marek Kuchciński ma na swoim koncie bardzo wątpliwą z punktu widzenia tego przepisu decyzję o zakazaniu dziennikarzom wstępu do Sali Kolumnowej w czasie, gdy przeniesiono tam obrady Sejmu podczas kryzysu 16 grudnia 2016 roku.

Nie tylko z tego powodu wpis Marka Kuchcińskiego to szczyt hipokryzji. Kto jak kto, ale wezwań do dyskusji nad zmianami w konstytucji nie powinien wystosowywać polityk z partii, której politycy od półtora roku łamią zapisy konstytucji, zmieniając ustrój zwykłymi ustawami.

Konstytucja według Pawła Zalewskiego

Obecne problemy [Polski] nie wynikają z konstytucji, ale ze sprzecznego z nią statutu PiS, dającego szefowi partii dyktatorską władzę w jej ramach.
Fałsz. Statut PiS nie jest niezgodny z Konstytucją RP ani jej nie uchyla.
Twitter,02 kwietnia 2017

Niezręczność z okazji rocznicy 20-lecia ustawy zasadniczej przydarzyła się również Pawłowi Zalewskiemu, byłemu posłowi i wieloletniemu eurodeputowanemu Platformy Obywatelskiej.

Twierdzenie, że statut PiS jest niezgodny z Konstytucją RP, jest nieporozumieniem, ponieważ ograniczenia, jakie Konstytucja nakłada na partie polityczne, wyliczone są w art. 13 ustawy zasadniczej, który stanowi, że "zakazane jest istnienie partii politycznych i innych organizacji odwołujących się w swoich programach do totalitarnych metod i praktyk działania nazizmu, faszyzmu i komunizmu, a także tych, których program lub działalność zakłada lub dopuszcza nienawiść rasową i narodowościową, stosowanie przemocy w celu zdobycia władzy lub wpływu na politykę państwa albo przewiduje utajnienie struktur lub członkostwa".

Prawo i Sprawiedliwość nie spełnia żadnego elementu tej definicji. Problemem nie jest statut, ale stawianie przez funkcjonariuszy państwa poleceń i lojalności wobec prezesa Jarosława Kaczyńskiego wyżej, niż obowiązków urzędników państwowych - robią tak m.in. prezydent Andrzej Duda, premier Beata Szydło i "prezes" Trybunału Konstytucyjnego, Julia Przyłębska.

Poseł Zalewski w swojej wypowiedzi popełnił ten sam błąd - mylenia stanu praktyki politycznej z wymogami ustrojowymi - który kilka tygodni temu w "Kropce nad i" przydarzył się Pawłowi Kukizowi. Lider K'15 w rozmowie z Moniką Olejnik stwierdził, że Jarosław Kaczyński jest naczelnikiem państwa i dodał, że nie jest to niezgodne z ustawą zasadniczą.

Po publikacji tekstu Paweł Zalewski opublikował na Twitterze uwagę do naszego tekstu, w której wyjaśnił, że chodziło mu o art. 8 ust. 2 ustawy o partiach politycznych ("Partie polityczne kształtują swoje struktury oraz zasady działania zgodnie z zasadami demokracji, w szczególności przez zapewnienie jawności tych struktur, powoływania organów partii w drodze wyborów i podejmowania uchwał większością głosów") w związku z art. 2 Konstytucji: ("Rzeczpospolita Polska jest demokratycznym państwem prawnym, urzeczywistniającym zasady sprawiedliwości społecznej").

Autor tekstu w odpowiedzi napisał, że choć nie jest wykluczone, że jakieś rozwiązania statutowe w PiS naruszają ustawę o partiach politycznych, to wpis dotyczył konstytucji, a wymogi konstytucji wobec partii politycznych zawarte są w art. 13 - a tego PiS nie narusza.

Czytelnikom OKO.press pozostawiamy rozsądzenie tej wymiany opinii.

Alternatywna rzeczywistość Krystyny Pawłowicz

Wszystkie rekordy pobiła jednak na Facebooku posłanka Krystyna Pawłowicz z PiS, która ogłosiła, że to nie politycy partii rządzącej, ale opozycji łamią konstytucję.

Z celem mija się wyliczanie błędów merytorycznych popełnionych przez posłankę w tym krótkim tekście - nieprawdą jest przede wszystkim to, że opozycja nie uznaje wyników demokratycznych wyborów i odmawia wybranym prawa do rządzenia.

Nie tylko opozycja natomiast odmawia rządzącym prawa do przekraczania demokratycznego mandatu i łamania prawa.

Krystyna Pawłowicz w zacietrzewieniu oskarżyła jednak przeciwników politycznych o wykonywanie swojej pracy. W jej wpisu wynika kompletne głupstwo - żeby był prawdziwy, Konstytucja RP musiałaby zabraniać opozycji rywalizować z partią rządzącą, organizować demonstracje i działać na forum międzynarodowym. W konstytucji oczywiście nic takiego nie ma, a z wymienionych przez posłankę praw przez osiem lat korzystało szeroko Prawo i Sprawiedliwość.

PiS, będąc w latach 2007-2015 partią opozycyjną, wielokrotnie w słowach odmawiało koalicji PO-PSL (najczęściej moralnego) prawa do kontynuacji rządów, organizowało demonstracje - choćby politycznie nośne miesięcznice smoleńskie - i domagało się od zagranicy interwencji w sprawach wewnętrznych; choćby w sprawie udziału służb specjalnych innych państw w wyjaśnianiu katastrofy smoleńskiej oraz domagania się w Parlamencie Europejskim wysłuchania i interwencji po, według PiS sfałszowanych, wyborach samorządowych w 2014 roku.

;

Udostępnij:

Stanisław Skarżyński

Socjolog, publicysta. Publikuje na łamach Gazety Wyborczej. Doktorant w ISNS UW.

Komentarze