Zła prasa Rzeczpospolitej rzeczywiście zaczęła się na dobre ok. 300 lat temu. Wówczas na Zachodzie stały się popularne świeckie ideały Oświecenia i tolerancji religijnej. Tymczasem w Polsce dochodziła do głosu katolicka reakcja, która „innowiercom” odmawiała praw politycznych. Prezes PiS jak zwykle miesza skrawki prawdy z fantazjami i poczuciem krzywdy
Prezes PiS jest mistrzem insynuacji - umie zarzucać politycznym przeciwnikom czyny najgorsze w taki sposób, że nie da się go np. oskarżyć o zniesławienie. O tej technice retorycznej Kaczyńskiego pisaliśmy w OKO.press wielokrotnie (np. tutaj i tutaj). Zawsze byliśmy pod wrażeniem tego, jak sprawnie się nią posługuje.
Podczas konwencji wyborczej PiS w Sosnowcu 8 października prezes partii jednak zagalopował się nieco i powiedział więcej konkretów, którym można przyjrzeć się z bliska. Groził również polskim elitom. Te groźby nie znalazły się w oficjalnej relacji na stronie partii. Nie ma tam także nagrania wystąpienia Kaczyńskiego. Media jednak obszernie relacjonowały to, co mówił.
„Polska miała to nieszczęście i ciągle w jakiejś mierze to nieszczęście trwa, że od prawie 300 lat byliśmy przedmiotem zorganizowanej akcji dyfamacyjnej, niszczącej naszą reputację ze strony sąsiednich mocarstw” - mówił Kaczyński.
Wymienił jeden konkretny przykład: przez ostatnie kilka lat, zdaniem Kaczyńskiego, bliżej nieokreślone złe siły odbierały Polakom „prawo do powiedzenia zgodnie z prawdą, że byliśmy pierwszymi, którzy przeciwstawili się zbrojnie hitleryzmowi i walczyliśmy z nim bardzo zaciekle tu w kraju i na całym świecie, niemal na wszystkich frontach drugiej wojny światowej i przedstawić nas jako w istocie współpracowników Niemiec hitlerowskich, współpracowników Hitlera w szczególności w kontekście Holokaustu”.
Prezes uzupełnił, że w tę narrację za rządów PO-PSL „dołączali się i to bardzo intensywnie przedstawiciele polskich elit”. Przywołał film „Pokłosie” Władysława Pasikowskiego, ale mówił także o innych książkach, filmach oraz „różnego rodzaju akcjach”.
Była to - zdaniem Kaczyńskiego - działalność antypolska.
„Ale takich filmów było więcej, niektóre z nich były niestety w sensie artystycznym dobre czy nawet bardzo dobre, ale niszczyły polską reputację, niszczyły nasze wartości, niszczyły nasze bezpieczeństwo w sferze moralnej, a to też ma ogromne znaczenie dla bezpieczeństwa w ogóle, bo naród, który jest traktowany jako naród zbrodniarzy nie jest też zwykle przedmiotem empatii innych narodów” - mówił.
Logika wypowiedzi Kaczyńskiego jest więc następująca:
Ten ostatni punkt Kaczyński potraktował jako częściowo dokonany. „Nowa polska elita władzy i coraz większa część elity kulturalnej i innych elit już nie pracuje dla naszych wrogów (…) Zwycięstwo w tych wyborach oznacza, że czas tych elit się ostatecznie skończy” - mówił.
Jak bardzo często w wypowiedziach Kaczyńskiego, mamy tu do czynienia ze skomplikowaną konstrukcją - w której elementy fałszywe mieszają się z prawdziwymi (i tworzą zupełnie nieprawdziwą całość). Bardzo często rozplątanie tego wymaga dłuższego wyjaśnienia.
Posłużmy się przykładem.
„Od prawie 300 lat byliśmy przedmiotem zorganizowanej akcji dyfamacyjnej, niszczącej naszą reputację ze strony sąsiednich mocarstw” - mówił prezes.
Dlaczego akurat 300 lat? Otóż zła prasa Rzeczypospolitej na Zachodzie rzeczywiście zaczęła się na dobre mniej więcej 300 lat temu. Wówczas na Zachodzie stały się popularne świeckie ideały Oświecenia i tolerancji religijnej. Tymczasem w Rzeczypospolitej dochodziła wtedy do głosu katolicka reakcja, która „innowiercom” odmawiała praw politycznych. Był to odwrotny proces niż na Zachodzie: kiedy w Rzeczypospolitej panowała tolerancja religijna (XVI w.), we Francji i Niemczech trwały krwawe konflikty na tle religijnym. W XVIII w. sytuacja się odwróciła - to w Rzeczypospolitej protestanci ulegali prześladowaniom, które odbijały się szerokim echem na Zachodzie.
Zaczęło się to - i tu prezes ma rację - niemal dokładnie 300 lat temu.
Jak widać, prezes mówił nieprawdę w części - Polskę faktycznie oskarżali za granicą wrogowie (i tu Kaczyński ma odrobinę racji), ale też daliśmy do tych oskarżeń całkiem solidne podstawy (i tu racji nie ma).
To typowy zabieg retoryczny Kaczyńskiego.
Wyliczmy teraz piętrowe fałsze w wypowiedziach Kaczyńskiego.
Właściwie każde ze zdań w cytowanej wypowiedzi Kaczyńskiego zawiera takie intelektualne płycizny i fałsze. Sprostowanie ich wymagałoby napisania kilkudziesięciostronicowej broszury.
Istotna jest tu jednak groźba: „Zwycięstwo w tych wyborach oznacza, że czas tych elit się ostatecznie skończy” - mówił Kaczyński.
To kolejna już zapowiedź „wymiany elit”, którą planuje rząd PiS. Kaczyński wraca do tego tematu często: mówił już o nim np. podczas wystąpienia w Gdańsku w sierpniu 2014 roku. Jest w tym też zawarta pewna wizja roli elit - intelektualistów i twórców - która jest miła sercu konserwatywnego wyborcy. Ich zadaniem jest bronić wspólnoty, tłumaczyć ją z win, chwalić - a nie krytykować, bowiem krytyka jest destrukcyjna. Takie elity partia Kaczyńskiego wymieni na własne.
Dodajmy na zakończenie, aby było to jasne: twierdzenie o "300 lat współpracy elit z wrogami w dyfamowaniu Polski" jest całkowicie fałszywe. Wielu polskich twórców krytykowało swój naród - dla jego dobra - z tak wielkimi figurami, jak Prus czy Orzeszkowa na czele. Niektórzy konserwatyści, wychwalający tradycję polską i polskość, byli zaś politycznymi zdrajcami, współpracującymi z wrogami - np. Seweryn Rzewuski.
Dziennikarz OKO.press, historyk i socjolog, profesor Uniwersytetu SWPS w Warszawie.
Dziennikarz OKO.press, historyk i socjolog, profesor Uniwersytetu SWPS w Warszawie.
Komentarze