Podczas spotkania w Puławach 12 października prezes PiS Jarosław Kaczyński oświadczył, że PiS jest „partią wolności i niepodległości” - jak „Solidarność” w czasach komunizmu. Przeciwników porównał do PZPR. Przypominamy, kto sprawował władzę w PRL, a kto był opozycją
Na spotkaniu w Puławach 12 października 2022 prezes PiS Jarosław Kaczyński wracał do wielu wątków znanych z poprzednich etapów jego objazdu po Polsce — o którym w OKO.press pisaliśmy wielokrotnie, m.in. tutaj i tutaj. Pewne wątki w wystąpieniach prezesa są stałe - także i w Puławach opowiadał obleśne żarty z osób transseksualnych, m.in. mówiąc, że nie jest wystarczająco atrakcyjny, aby podawać się za „dziewczynkę” i niedwuznacznie w ten sposób sugerując, że kwestie tożsamości płciowej to „fanaberie". Opowiadał dużo, że PiS zapewni Polkom i Polakom węgiel, atakował Unię Europejską. Wszystkie te stałe wątki już omawialiśmy.
Kaczyński wykorzystał też wpis na Twitterze naukowca z Uniwersytetu Warszawskiego, prof. Macieja Góreckiego, socjologa, żeby postraszyć działaczy PiS represjami po przejęciu władzy przez opozycję. Prof. Górecki nie jest politykiem żadnej partii opozycyjnej, ale wcześniej jego wpis wykorzystywał już także — w podobnym celu — minister edukacji i nauki Przemysław Czarnek.
Spotkanie Kaczyńskiego można zobaczyć tutaj, publikujemy je również poniżej:
Prezes Kaczyński posłużył się prostym przeciwieństwem — wolność/niewola — podkreślając, że to PiS jest „partią wolności”, w odróżnieniu od opozycji. Mówił: „Otóż my chcemy (...) tej wolności bronić, my jesteśmy partią wolności, a nasi przeciwnicy posuwają się coraz dalej”
— i odwołał się do przykładu: wypowiedzi profesora UW.
„Pewien profesor wydziału prawa Uniwersytetu Warszawskiego oświadczył niedawno, że po tym wymarzonym przez nich pokonaniu nas trzeba przy pomocy służb specjalnych i dezintegracji tej części społeczeństwa, która byłaby gotowa takie partie jak nasza popierać (bo on już z góry zakłada, że nasza zostanie w ramach demokracji zlikwidowana), otóż [trzeba] prowadzić różnego rodzaju kryminalne w istocie działania charakterystyczne dla dyktatur, w szczególności dyktatur komunistycznych (...), żeby już więcej takie zwycięstwo nie mogło nastąpić”.
Dalej Kaczyński porównał PiS do „Solidarności” z lat 80. — tej „Solidarności", która walczyła z komunistyczną dyktaturą.
„Dzisiaj mamy już stan takiego starcia, który można porównać ze starciem z 1989 roku,
no z jednej strony stoimy my, czyli »Solidarność«, partia wolności, niepodległości, a z drugiej strony stoi partia, która chce likwidować wolność, niepodległość i jednocześnie doprowadzić z czasem (...) do sytuacji, w której ogromna część społeczeństwa znalazłaby się w stanie po prostu ciężkiej opresji”.
Wreszcie wrócił do prof. Góreckiego, nie wymieniając jego nazwiska: „lepiej żeby o takich panach wiedzieć, że tacy ludzie zostają profesorami na Uniwersytecie Warszawskim, że mają czelność coś takiego mówić”.
Cała ta przemowa miała sens tylko jako sposób mobilizacji aparatu partyjnego PiS — a to aktyw partii stanowi publiczność Kaczyńskiego na spotkaniach.
Powiedzmy od razu: prezes nie miał racji, porównując PiS do „Solidarności” w 1989 roku. Wówczas „S” była siłą polityczną (bo nawet nie partią), która wyszła z podziemia, a jej działacze jeszcze niedawno siedzieli w więzieniach. PZPR był partią rządzącą – mającą w swoim ręku policję (milicję), służby specjalne i państwowe media (a innych nie było, poza garścią katolickich cenzurowanych gazet, podziemnymi publikacjami oraz zagłuszanymi przez władze stacjami radiowymi nadającymi z Zachodu).
Dziś to PiS jest partią rządzącą — która ma w swoim ręku policję, służby specjalne oraz państwowe media (tzw. narodowe). Jeśli już więc stosować historyczne takie historyczne analogie, które są specjalnością prezesa Kaczyńskiego, to bardziej pasuje porównanie PiS do PZPR w 1989 roku, a nie do „Solidarności”.
Dzisiaj mamy już stan takiego starcia, który można porównać ze starciem z 1989 roku, no z jednej strony stoimy my, czyli "Solidarność", partia wolności, niepodległości, a z drugiej strony stoi partia, która chce likwidować wolność, niepodległość
Prezesowi Prawa i Sprawiedliwości chodziło najprawdopodobniej o wpis prof. Macieja Góreckiego na Twitterze z 7 października 2022 roku. Prof. Górecki to socjolog polityki zatrudniony na Wydziale Psychologii Uniwersytetu Warszawskiego (a nie prawa, jak błędnie powiedział Kaczyński).
Kaczyński nie korzysta z Twittera, a więc ktoś mu musiał o tym opowiedzieć. Być może zrobił to minister edukacji i nauki Przemysław Czarnek, który sam komentował wpis Góreckiego:
OKO.press zapytało prof. Góreckiego, co miał na myśli.
„Zakładam, że chodzi o mnie, ponieważ prawie dokładnie mnie zacytował, chociaż powiedział błędnie, że pracuję na Wydziale Prawa Uniwersytetu Warszawskiego (a nie Psychologii). Prezes powiedział, że proponuję dezintegrować elektorat — nie dość, że tak nie napisałem, to uważam, że to niemożliwe. Raczej mam na myśli, że tego typu tego ruchy społeczno-polityczne czy partie powinny być wyjęte po prostu spod prawa w sensie normalnego udziału w życiu politycznym”
— mówi OKO.press prof. Górecki.
Dodaje: „Odniosłem się do moich przemyśleń na podstawie badań transmisji kulturowej pewnych wzorców. W XIV w., w czasach epidemii czarnej śmierci w Niemczech, w szeregu miejscowości oskarżano Żydów o przeniesienie zarazy i dochodziło do licznych pogromów. W znanej pracy sprzed 10 lat zbadano korelację pomiędzy pogromami i poparciem dla partii Hitlera 550 lat później, w XX w. W tych samych rejonach geograficznych, w których dochodziło do pogromów, było bardzo bardzo duże poparcie wyborcze za NSDAP. Podatność na teorie spiskowe — np. skłonność do ulegania teoriom spiskowym na temat Żydów — znakomicie się reprodukuje”.
Prof. Górecki zaprzecza, że chodziło mu o jakiekolwiek „totalitarne” pomysły. Powtórzył jednak, że PiS uważa za zagrożenie dla demokracji. Zacytujmy:
„Uważam, że jeśli stosować terminologię amerykańskiego historyka Timothy’ego Snydera, PiS spełnia definicję partii faszystowskiej. Według niego faszyzm to tyrania oparta o postprawdy, w oparach absurdu, oparta na jakimś wielkim kłamstwie. Do tego mamy elektorat podatny na teorie spiskowe. Uważam, że partia, która obsługuje takie skłonności powinna być wykluczona poza domenę tego, co nazwiemy normalnymi partiami politycznymi. Tak się robi w Niemczech w stosunku do partii neonazistowskich. Jeżeli w Niemczech nazizm się nie odrodził w poważnej formie, to też ciężka praca państwa niemieckiego.
To samo zaproponowałem — żeby jak już będą powstawać kolejne partie o takim profilu, który obsługuje teorie spiskowe, to powinno się je wykluczyć i raczej dążyć do ich dezintegracji.
Teorie spiskowe są zabójcze dla demokracji, o czym przekonaliśmy się podczas szturmu zwolenników Donalda Trumpa na Kapitol w styczniu 2021 roku, kiedy to doszło niemal do upadku, a co najmniej zachwiania, ugruntowanych instytucji amerykańskiej demokracji.
Myślę, że wobec PiS to już za późno na takie działania, raczej delegalizacja byłaby konieczna, właśnie na tej podstawie, że właściwie mamy wszystkie przesłanki, aby ją uznać za partię faszystowską, z elementami kultu przemocy włącznie”.
Dziennikarz OKO.press, historyk i socjolog, profesor Uniwersytetu SWPS w Warszawie.
Dziennikarz OKO.press, historyk i socjolog, profesor Uniwersytetu SWPS w Warszawie.
Komentarze