0:000:00

0:00

Prawa autorskie: Jacek Marczewski / Agencja Wyborcza.plJacek Marczewski / A...

Do wyborów parlamentarnych został rok. Partie opozycji rozmawiają o wspólnych rządach, notowania rządzących spadają. Sondaże — np. ostatni sondaż Ipsos dla OKO.press — pokazują, że gdyby wybory odbyły się dziś, PiS nie mógłby rządzić nawet w koalicji z Konfederacją.

We wrześniu 2022 prezes PiS Jarosław Kaczyński odbył cykl spotkań z wyborcami — kontynuując przerwany w lipcu (oficjalnie z powodu wakacji, a nieoficjalnie z powodu zmęczenia prezesa i złego przyjęcia) objazd po kraju. We wrześniu Kaczyński był m.in. w Nowym Targu (3 września), w Pruszkowie (13 września) i w Siedlcach (21 września).

Co prezes miał do zaproponowania wyborcom? OKO.press obejrzało nagrania z tych spotkań. Oto nasza analiza (ponieważ Kaczyński mówił na nich to samo, będziemy cytować głównie spotkania z Pruszkowa i Siedlec. Można je w całości obejrzeć

">tutaj i tutaj.

Pakiet Kaczyńskiego

Kaczyński przedstawiał na tych spotkaniach spójną — chociaż nie zawsze zgodną z faktami — analizę sytuacji w Polsce i spójną propozycję polityczną.

Oto ona — w punktach:

  • PiS przeprowadzi Polskę przez kryzys gospodarczy przy najmniejszych kosztach dla obywateli;
  • PiS obroni suwerenność Polski przed zakusami ze strony Rosji i Niemiec;
  • PiS zagwarantuje ochronę konserwatywnego modelu rodziny.

Prezes PiS krytykował przy tym cały czas opozycję — zarzucając jej przede wszystkim utrzymywanie Polski w stanie słabości (militarnej i gospodarczej) oraz działanie na szkodę obywateli (obojętność na zarobki zwykłych ludzi).

OKO.press nie polemizuje tutaj z tezami Kaczyńskiego: streszczamy jego przekaz. W sprawach szczegółowych najwięcej miejsca poświęcił pieniądzom — a dokładniej: walce z inflacją i zarobkom — oraz ochronie konserwatywnego modelu rodziny przed „antywartościami” płynącymi z Zachodu.

Co może zaskoczyć, proporcjonalnie najwięcej jednak mówił o pieniądzach i dochodach, być może próbując odpowiedzieć na lęki Polek i Polaków. Według sondażu Ipsos dla OKO.press z września 2022 roku aż 79 proc. z nas spodziewa się poważnego kryzysu, który boleśnie odczują obywatele.

Przeczytaj także:

Trzy dylematy Kaczyńskiego

Będziemy teraz obficie cytować wystąpienia Kaczyńskiego. W Pruszkowie 13 września sprowadził główne problemy Polski do trzech — jak mówił — „dylematów”.

  1. Walka z inflacją;
  2. Wojna w Ukrainie i jej koszty;
  3. Relacje z Niemcami (i ich koszty).

Kaczyński nie ukrywał, że Polska przechodzi teraz kryzys — o który obwinił wojnę w Ukrainie. „Obok czasów spokojnych są niespokojne, obok rozwoju, który postępuje z roku na rok, są lata kryzysu (…) Mamy na granicy wojnę, mamy ogólnoświatowy kryzys ekonomiczny” — mówił.

Walka z inflacją jest naczelnym zadaniem rządu, ma ją jednak robić powoli — inaczej niż w latach 90. i 2000. Zacytujmy:

„Muszę przypomnieć, że już tylko po 1989 roku polskie społeczeństwo — trzy razy mieliśmy do czynienia z mocnym załamaniem, potężnym załamaniem gospodarczym. Po wprowadzeniu reformy Balcerowicza — oczywiście kryzys zaczął się wcześniej — ale to było potężne uderzenie (…) Społeczeństwo otrzymało potężny cios. Potem zaczęliśmy z tego powoli wychodzić. Ale później, w późnych latach 90. (…) popadliśmy w drugi poważny kryzys gospodarczy. Przy czym znów mamy to samo nazwisko, czyli Balcerowicza, który ogłosił schładzanie gospodarki, znów mieliśmy gwałtowny wzrost bezrobocia i zatrzymanie rozwoju gospodarczego (…)”.

Kaczyński nie docenia wpływu inflacji na portfele Polek i Polaków — jeszcze we wrześniu mówił, że zarobki rosną szybciej niż inflacja. Mimo to jest wrogiem kosztownej walki z inflacją.

„Najprostsza i najskuteczniejsza metoda walki z inflacją: schłodzić gospodarkę, zmniejszyć dochody społeczeństwa, zwiększyć bezrobocie — i wtedy inflacja dość szybko się cofa. Otóż myśmy tę metodę i to chcę podkreślić całkowicie świadomie odrzucili. [OKLASKI]

Myśmy uznali, że trzeba działać innymi metodami, bez porównania bardziej delikatnymi, które zachowają jednak ten dorobek, który uzyskaliśmy w ciągu tego długiego okresu od 1989 roku, bo jednak był w końcu jakiś postęp, ale szczególnie w ciągu ostatnich 7 lat”.

Powtarzał to na różnych spotkaniach — w tym m.in. w Siedlcach.

O tym, że wbrew twierdzeniom Kaczyńskiego realne płace spadają, pisaliśmy tutaj:

O tym, że w polityce NBP chodzi właśnie chłodzenie gospodarki, pisaliśmy tutaj:

Ochronimy obywateli, obetniemy premie

Prezes chce, aby w obliczu kryzysu wywołanego wojną obywatele mieli wrażenie, że rząd ich ochroni. Wylicza: obniżki VAT i akcyzy, mamy różnego rodzaju dopłaty, do węgla, stała cena prądu (do 2 kW rocznego zużycia), wakacje kredytowe.

„One nie są duże, ale jednak są” — mówił o tych dopłatach. „Następują liczne posunięcia, zmierzające do tego, żeby łagodzić skutki inflacji. Równocześnie chce zmniejszyć gorszące wielu wyborców zarobki działaczy PiS w spółkach skarbu państwa. „A jeżeli chodzi o zmianę o charakterze moralnym — my zabronimy ludziom, którzy kierują spółkami, brania premii”.

W tym momencie otrzymał duże oklaski.

„Czyli krótko mówiąc: my przyjęliśmy taką drogę, która wolniej może zmniejsza inflację, ale jest łagodniejsza dla społeczeństwa” — mówił Kaczyński (nie dodając, że przy okazji jest to droga lepsza dla notowań jego partii przed przyszłorocznymi wyborami).

Podkreślił, że to rozwiązanie wybrał „całkowicie świadomie”.

W Siedlcach obiecywał także, że — wbrew obawom wielu analityków — zimą węgla w Polsce nie zabraknie. Radził, żeby kupować węgiel na raty.

„Jedna prośba: nie niepokójcie się. Jeśli ktoś potrzebuje trzy tony, to niech kupi półtora, a potem kolejne półtora. Węgla do końca sezonu grzewczego, mogę to powiedzieć z całym przekonaniem, wystarczy”

— mówił.

Wojna w Ukrainie

Kaczyński nie był optymistą, jeśli chodzi o wynik wojny w Ukrainie — podkreślił, że walczy dzielnie, ale „ze zmiennym szczęściem”. Mówił również, że pomaganie Ukrainie jest w najbardziej żywotnym polskim interesie.

W tle pojawił się tu Lech Kaczyński, który zagrożenie ze strony Rosji w proroczy sposób miał przewidzieć — a także opozycja, rzekomo dążąca do rozbrojenia Polski. Przesłanie jest jasne: tylko PiS zagwarantuje Polsce bezpieczeństwo.

Kaczyński powołał się także parokrotnie na rzekomą wypowiedź kanclerza Niemiec, który miał mówić, że Niemcy chcą zdominować Europę. „Unia Europejska przechodzi też pewną ewolucję. Ta ewolucja była też przed kryzysem (…) Niektórzy określają ją tak: „Zamiast związku państw (…) państwo, państwo europejskie, i to państwo pod bardzo jasno wskazanym przywództwem, niemieckim. Kanclerz Scholz powiedział to bardzo wyraźnie. Co to by dla nas oznaczało? Że przestajemy być państwem suwerennym” — mówił.

Dodawał też później: „Godzić się na to, żeby Polska stała się częścią zdominowanego przez Niemcy państwa? Tutaj trzeba wyrazić wdzięczność kanclerzowi Scholzowi, że wyłożył karty na stół. (…) Czy w historii były takie przypadki, żeby naród zdominowany korzystał na tym. Chyba nie było takich przypadków. Chyba że chodziło o jakieś dzikie plemiona”.

Niemcy życzą nam źle, zdaniem Kaczyńskiego, i dążą do utrzymania Polski w podległości.

„My szybko doganiamy Zachód. Zaczynaliśmy w 1991 roku od skromnych 27 proc. PKB Niemiec na głowę. Dzisiaj mamy 66, może nawet w tym roku będzie więcej. Jeżeli chodzi o całą Unię Europejską, to byłoby 77 proc. To już przekroczenie pierwszej granicy bliskości: 75 i 90 proc. My chcemy iść tą drogą. Jeśli państwo sądzą, że nasi sąsiedzi za tym tęsknią, to się bardzo państwo mylą. Nie tęsknią. Naprawdę nie tęsknią”.

Dane podawane przez Kaczyńskiego dotyczą siły nabywczej — co sam podkreślił — i są z grubsza prawidłowe. Na czym niemieckie zniewolenie polega — nie powiedział.

O obronie suwerenności, co ciekawe, prezes mówił w wymiarze finansowym. Tylko kraj suwerenny — przekonywał — może dogonić Unię. „Musimy obronić naszą suwerenność, to jest nasza godność, ale także nasz interes”. Na czym obrona ma polegać — poza zmianami w sądownictwie — również nie powiedział.

„Będą państwa podmiotowe, pewnie głównie Niemcy, ale takie państwa jak Polska suwerenność stracą. Przestaniemy być obywatelami. Jeśli jakieś państwo ma decydentów, którzy są z zewnątrz i podejmują decyzję bez zgody danego państwa” — dodawał w Siedlcach. Był to punkt wyjścia do ataku na opozycję, którą oskarżał realizowanie niemieckich i rosyjskich interesów.

Obleśne dowcipy o osobach trans

Kaczyński o wartościach konserwatywnych mówił na końcu i znacznie mniej niż o pieniądzach — do których na różne sposoby nawiązywał w czasie spotkania. Zachód, przekonywał w Pruszkowie, jest źródłem demoralizacji.

„Suwerenność ma wymiar kulturowy. (…) Nam narzuca się nowy typ antykultury. Odrzucenie tego, co było fundamentem rozwoju naszej cywilizacji. Z konstytucyjną rodziną, jedna kobieta, jeden mężczyzna i dzieci [OKLASKI]”

Dowcipkował także na temat osób transpłciowych, chociaż nie szczuł już na nie w taki sposób, jak na wiosnę.

„Ochrona zdrowego rozsądku. Ja patrzę na salę i kogo widzę — obywateli, ludzi. Ale jest też pewna różnica: część jest kobietami, część jest mężczyznami. [ŚMIECH, OKLASKI]. Ale jak państwo wiecie, są tacy, którzy mówią, że każdy z państwa, ja także, może powiedzieć: „nie, ja od dzisiaj [ŚMIECH]”. I my, proszę państwa, będziemy także bronić tego zdrowego rozsądku. Bo ja jeszcze przypomnę — bo ja zawsze w obecności lekarza, pan wojewoda jest lekarzem — że już w chromosomach to jest (…). Pan doktor potwierdza. Chcemy tego bronić, żeby było normalnie, żeby jedno pokolenie zastępowało drugie i tak dalej i tak dalej. Żeby nasz naród, Europa, ludzkość trwała. (…) A żeby trwała, to ten model musi być utrzymany. Bo inaczej wszystko się zawali”.

Czego było mało?

Kaczyński mniej mówił o reparacjach wobec Niemiec (np. w Pruszkowie pojawiły się dopiero w pytaniach). Dowcipkował też — w tym na swój temat, kpiąc parokrotnie ze swojego wizerunku w opozycyjnych mediach. „Przyszli [państwo] z ciekawości, żeby zobaczyć potwora” — żartował, zwracając się do publiczności. „Wiecie państwo, jak w 1968 roku nazywano pałkę milicyjną? Używano wtedy określenia gumowe przedłużenie konstytucji” — opowiadał w Siedlcach, przypominając bardzo stary dowcip z PRL (który odnosił się do zupełnie innych realiów: chodziło w nim o to, że wolności, które teoretycznie gwarantowała konstytucja PRL, pozostawały na papierze).

„I to by było w zasadzie tyle” — zakończył prezentację swojego przesłania w Pruszkowie. PiS więc obiecuje wyborcom przede wszystkim pieniądze, bezpieczeństwo i ochronę przed obyczajowymi zmianami. Czy to wystarczy, żeby wygrać wybory po raz trzeci?

Udostępnij:

Adam Leszczyński

Dziennikarz OKO.press, historyk i socjolog, profesor Uniwersytetu SWPS w Warszawie.

Komentarze