W petycji o zwolnienie padają zarzuty o "stosowanie nazistowskiej retoryki" i popieranie eugeniki. Wszystkiemu winne są "przewidywane finansowe skutki projektów ustaw", o których pisały specjalistki. Kaja Godek uważa takie wyliczenia za skandal, choć tego właśnie wymagają przepisy
Projekt “Zatrzymaj aborcję” zawisł w niebycie. Po pierwszym czytaniu w Sejmie, które odbyło się 10 stycznia, skierowano go do dalszych prac w Komisji Polityki Społecznej i Rodziny. W marcu 2018, po apelach Episkopatu, projekt pozytywnie oceniła komisja sprawiedliwości i praw człowieka pod wodzą posła-prokuratora Stanisława Piotrowicza. Odbyło się to w skandalicznych okolicznościach i doprowadziło do kolejnego Czarnego Protestu 23 marca.
Nie wiadomo, co dalej z projektem - nie ma go w planach obrad komisji na najbliższe kilka miesięcy. Środowiska anti-choice (fanatyczni "obrońcy życia") uważają, że projekt jest nie na rękę władzom PiS, która widzi społeczny opór przeciwko proponowanym zmianom i boi się zaognienia konfliktu.
Biuro Analiz Sejmowych opublikowało 18 kwietnia negatywną opinię o projekcie. Specjalistki ds. oceny skutków regulacji i ds. społecznych, które przygotowały dokument, wskazały, że nowelizacja obecnej ustawy o planowaniu rodziny nie cieszy się wcale dużym poparciem społecznym, za to doprowadzić może do
skutków, których wnioskodawcy nie przewidzieli: powiększenia podziemia aborcyjnego, prowadzenia uporczywej terapii na dzieciach z wadami letalnymi oraz zaognienia debaty publicznej.
Opinia Biura Analiz Sejmowych rozwścieczyła aktywistów anti-choice.
Fundacja Życie i Rodzina Kai Godek od 8 maja zbiera podpisy pod petycją domagającą się zwolnienia dr Izabeli Bień oraz Justyny Osieckiej-Chojnackiej, które przygotowały analizę. W treści petycji zarzucają specjalistkom kłamstwa oraz "stosowanie nazistowskiej retoryki". Zdaniem Godek skandalem jest przedstawienie "zakazu zabijania osób niepełnosprawnych jako niekorzystnego dla finansów publicznych i rodzącego daleko idące negatywne skutki społeczne". O co chodzi?
Zgodnie z art. 34 pkt. 2 Regulaminu Sejmu każdemu projektowi ustawy musi towarzyszyć uzasadnienie, w którym oprócz wskazania celu i potrzeby ustawy, należy także określić jej przewidywane skutki społeczne, gospodarcze, finansowe i prawne. A jeżeli ustawa pociąga za sobą obciążenie budżetu państwa lub jednostek samorządu terytorialnego, należy również określić źródła finansowania.
W uzasadnieniu projektu "Zatrzymaj aborcję" czytamy, że nie pociąga on za sobą żadnego obciążenia dla budżetu. W kwestii oceny skutków społecznych i prawnych ogranicza się do stwierdzenia, że dzięki nowelizacji "zasady współżycia społecznego zostaną oparte na bardziej humanitarnych i sprawiedliwych podstawach" oraz "zapewniona zostanie skuteczniejsza ochrona życia".
Ekspertki nie używają argumentów z gatunku "pro-choice", nie skupiają się na prawach kobiet. Pozytywnie odniosły się do kwestii "lepszej ochrony realizacji prawa do życia oraz kształtowania pozytywnych postaw społecznych promujących równouprawnienie osób ciężko chorych i niepełnosprawnych".
Ale zwróciły uwagę na to, co projekt Kai Godek przemilczał: konsekwencje ustawy.
Zdaniem ekspertek uniemożliwienie wykonywania aborcji płodów z wadami letalnymi oraz ciężkimi upośledzeniami będzie wymagało
zwiększonych nakładów na prowadzenie ciąż trudnych oraz opiekę neonatologiczną noworodków z ciężkimi wadami, a także pociągnie za sobą koszty specjalistycznej opieki i edukacji większej liczby dzieci niepełnosprawnych.
Sposób, w jaki opinię tę przedstawia Kaja Godek jest manipulacją - sugeruje, że BAS zaleca utrzymanie kompromisu aborcyjnego, żeby zaoszczędzić na opiece paliatywnej śmiertelnie chorych dzieci, czy na opiece socjalnej dzieci z niepełnosprawnościami.
Tymczasem BAS dokonuje jedynie analizy skutków, którą pominęli wnioskodawcy, choć byli do tego zobowiązani. Nieuwzględnienie ich w uzasadnieniu jest zdaniem ekspertek "przejawem pryncypialnego podejścia do ochrony życia".
Zdaniem dr Izabeli Bień oraz Justyny Osieckiej-Chojnackiej proponowane zmiany uregulowań powinny przewidywać "kompleksowe działanie w kierunku ochrony życia", które opierałoby się na:
"usprawnieniu systemu opieki zdrowotnej, w tym paliatywnej, a także dołożenia wszelkich starań, aby należycie realizowane było wsparcie dla rodzin dzieci niepełnosprawnych, zgodnie z obowiązującymi przepisami (w tym w ramach programu »Za życiem«)".
Znamienne jest milczenie środowisk anti-choice w sprawie trwającego od 18 kwietnia protestu rodziców osób niepełnosprawnych. Kaja Godek, która sama wychowuje chore dziecko, nie zabrała głosu w tej sprawie - nie wiemy nawet, czy popiera postulaty osób protestujących.
Wiemy jedynie, że nie pobiera świadczenia pielęgnacyjnego, ponieważ od grudnia 2015 roku zasiada w radzie nadzorczej Warszawskich Zakładów Mechanicznych, będącej spółką skarbu państwa. Dzięki temu, jak sama twierdzi, nie musi być "obciążeniem dla podatników".
Pozostałe 1000 osób rocznie, które dokonuje aborcji ze względów medycznych, może nie mieć tyle szczęścia.
Absolwentka Prawa i Filozofii Uniwersytetu Warszawskiego. Publikowała m.in. w Dwutygodniku, Res Publice Nowej i Magazynie Kulturalnym. Pisze o praworządności, polityce i mediach.
Absolwentka Prawa i Filozofii Uniwersytetu Warszawskiego. Publikowała m.in. w Dwutygodniku, Res Publice Nowej i Magazynie Kulturalnym. Pisze o praworządności, polityce i mediach.
Komentarze