Kanał Gliwicki i rzeka Kłodnica — to tu w 2022 roku zaczął się zakwit, który doprowadził do katastrofy odrzańskiej. Rok później w wodzie znów widać martwe małe ryby i bezkręgowce, na powierzchni unosi się piana, zielony śluz i nienaturalne plamy
"Dokładnie rok temu w trakcie sprzątania rzeki Kłodnicy zadzwonił telefon. Załamany wędkarz opowiedział mi, że na Kanale Gliwickim są martwe ryby. W tym roku powtórka: cała radość z akcji sprzątania zniknęła, kiedy w słuchawce usłyszałam, co się stało na Dzierżnie Dużym" - mówi Agnieszka Konowaluk-Wrotniak, prezeska Stowarzyszenia Przyrodniczo-Kulturalnego „Pod Prąd”.
Akcję sprzątania rzeki Kłodnicy - od źródła do ujścia - zaplanowano na 15 kwietnia. Podzielono ją na trzy części. Jedna grupa sprzątała jej źródło w Katowicach. Druga w Kędzierzynie, trzecia przy ujściu rzeki do Odry. W tym samym czasie ponad 100 wędkarzy ze Śląska sprzątało jezioro Dzierżno Duże. To zbiornik pod Gliwicami, na Kłodnicy, która jednocześnie jest podstawowym źródłem zasilania Kanału Gliwickiego i jednym z dopływów Odry.
"Na miejscu, niedaleko plaży, zobaczyliśmy czarną pianę z niebieskimi plamami" - relacjonuje Dariusz Lesznar, wędkarz, który zorganizował akcję przy Dzierżnie i stale monitoruje stan wód Kanału Gliwickiego i Kłodnicy. "Substancja przypominała mazut, choć oczywiście na pierwszy rzut oka trudno powiedzieć na pewno, co to było. Zanieczyszczenie było duże, plama miała długość 400 metrów. Zgłosiliśmy to do PZW, Wód Polskich i na policję. Pierwsza przyjechała policja, pobrała próbki wody i uznała, że pH jest w normie. Na dalsze badania musimy czekać" - relacjonuje.
Na początku w Dzierżnie nie było martwych ryb. Kilka godzin później można było poczuć nad zbiornikiem nieprzyjemny zapach. "Jeden kolega zauważył martwe kiełże. Między nimi cierniki, znaleźliśmy też płotkę. To były świeżo śnięte ryby, padły przez to zanieczyszczenie" - dodaje Lesznar.
Poza służbami organizatorzy akcji zawiadomili dr. hab. inż. Bogdana Wziątka z Katedry Biologii i Hodowli Ryb Uniwersytetu Warmińsko-Mazurskiego. "Sytuacja nie jest ciekawa" - mówi OKO.press. "Chciałem zobaczyć, czy w wodzie są bezkręgowce, odsunąłem kamień przy śluzie Łabędy na Kanale Gliwickim. Woda jest tak zanieczyszczona, że zabarwiła mi rękę na zielono".
Poniżej śluzy, jak dodaje, na wodzie widać brudną pianę.
"To jest powtórka z ubiegłego roku" - mówi Agnieszka Konowaluk-Wrotniak. W marcu 2022 roku na Kanale Gliwickim, który w kilku miejscach łączy się mniejszymi ciekami z Kłodnicą, wędkarze zauważyli gęstą maź. Z wód Kanału, a także Dzierżna Dużego wyłowili martwe ryby. W próbkach wody znaleziono podwyższony poziom chlorków. Woda była zasolona.
Jeszcze w maju lokalny portal 24gliwice.pl pisał: "Od ponad 2 miesięcy ciągnie się sprawa śniętych ryb w Kanale Gliwickim – pierwsze martwe okazy odkryto 17 marca. Jednak do tej pory nie wiadomo, dlaczego padły".
Niedługo później, w sierpniu 2022, Odra (do której Kanał Gliwicki wpływa w Kędzierzynie-Koźlu) zaczęła umierać. Zginęły setki tysięcy ryb - choć ich dokładnej liczby nie znamy. Śmierć ryb liczy się w łącznej wadze ich ciał. Jak wynika z raportów po katastrofie, z rzeki wyłowiono ok. 250 ton ciał martwych zwierząt.
Po tygodniach badań ustalono, że za katastrofę odpowiada zakwit złotych alg, czyli Prymnesium parvum. Nigdy wcześniej nie zaobserwowano ich w polskich rzekach. Miały dobre warunki do rozkwitu: wysoką temperaturę, zasolenie wody (wynikające ze spuszczania do Kanału i Odry ścieków z kopalni i zakładów przemysłowych) oraz niskie przepływy wody. Naukowcy i aktywiści ostrzegają od miesięcy: katastrofa się powtórzy, złote algi nadal są w wodzie, a rząd nie zrobił nic, żeby tej tragedii zapobiec.
Co więcej, w rządowych raportach potwierdzono, że woda w Kanale Gliwickim jest mocniej zasolona niż Bałtyk. Urzędnicy podkreślali jednak, żeby tych dwóch spraw - złego stanu wód w Kanale i katastrofy odrzańskiej - nie łączyć. Dlaczego? Tego nikt nigdy nie wyjaśnił. "Kanał Gliwicki i rzeka Kłodnica są zlewniami Odry i są ze sobą w wielu miejscach połączone. Rok temu wszystko zaczęło się na Śląsku. Czy w tym roku też tak będzie?" - zastanawia się Agnieszka Konowaluk-Wrotniak.
Opowiada: "Dzień po akcji sprzątania, w niedzielę (16 kwietnia) zauważyłam pianę na Kłodnicy. Przypomniała ubite białko z jajek. Obdzwoniłam znajomych, którzy mieszkają przy różnych odcinkach rzeki. Wszyscy zobaczyli u siebie to samo".
"To jest proceder, który powtarza się co weekend" - mówi Dariusz Lesznar, który zgłosił służbom zanieczyszczenie na Dzierżnie. "Tym razem substancja była bardziej widoczna, bo nie padało ani nie wiało, woda stała. Jak jest mocny wiatr i opady, to zanieczyszczenie się rozmywa. Teraz widać było je jak na dłoni, a wędkarze, którzy łowili na Dzierżnie, powiedzieli, że substancja pojawiła się już około 6 rano. W poprzednich dniach woda miała rdzawy kolor. To czerwone zabarwienie pojawia się regularnie od ubiegłego roku. Tak wygląda codzienność na Dzierżnie i nikt sobie z tego nic nie robi" - dodaje.
Wody Polskie w Gliwicach informują w mailu do OKO.press, że w weekend nie stwierdzono niekontrolowanego zrzutu nieczystości. Po szczegóły odsyłają jednak do Wojewódzkiego Inspektoratu Ochrony Środowiska w Katowicach. Zapytaliśmy WIOŚ o wyniki badań wody z Dzierżna. Chcieliśmy się dowiedzieć, co to za substancja i skąd się w zbiorniku wzięła. Odpowiedzi do momentu publikacji tekstu nie dostaliśmy.
Nie dostał ich również Polski Związek Wędkarski. "Od WIOŚ dostaliśmy jedynie informację, że jest to substancja organiczna, a nie, jak podejrzewano na początku, ropopochodna. Dopóki nie znamy wyników badań próbek wody, nie możemy nic zrobić. Czekamy na konkrety od odpowiednich służb" - mówi w rozmowie z OKO.press Jadwiga Tomanek z Okręgu PZW w Katowicach.
WIOŚ w mediach społecznościowych również podał skrótową informację: "Czterokrotnie podczas weekendu interweniowali inspektorzy w związku ze zgłoszeniami zanieczyszczenia wód w woj.śląskim. Nie potwierdzili informacji o zanieczyszczeniu Kłodnicy i zbiornika Dzierżno substancjami ropopochodnymi, we wszystkich przypadkach pobrali do badań próby wody". Główny Inspektorat Ochrony Środowiska dodał: "Nie stwierdzono śniętych ryb. Piana mogła powstać z uwagi na prace konserwacyjne niedaleko jazu NW Łabędy".
"Na ten moment jesteśmy pewni, że w sobotę nałożyły się na siebie dwie rzeczy. Pierwsza to ruszone osady z dna rzeki, które zostały wypłukane sprzed jazu na ul. Portowej w Gliwicach. Druga rzecz to nieznana substancja, która wpłynęła tego dnia do jeziora. Wszystko to połączyło się w gęstą galaretowatą maź, pełną drobnych śmieci. Siła wody ruszyła denne osady. A denne osady na wysokości Kanału i Kłodnicy są pełne metali ciężkich. Jeśli wypłynęły na powierzchnię, mamy gotową katastrofę” – mówi Agnieszka Konowaluk-Wrotniak.
Dr hab. Bogdan Wziątek, który jest jednocześnie przewodniczącym Rady Naukowej przy PZW, uzupełnia: "Osady z dna zawierają półprodukty rozkładu materii organicznej, odtlenione i silnie niebezpieczne dla organizmów wodnych. To na przykład siarkowodór czy aminy. Oczywiście, że prace konserwacyjne na jazach muszą być wykonywane, ale nie powinno się to odbywać kosztem środowiska".
Naukowiec i aktywiści pobrali próbki wody z Kłodnicy, Dzierżna i Kanału Gliwickiego. W ciągu najbliższych dni poznamy wyniki badań.
"Dopiero po przeprowadzeniu badań będę mógł powiedzieć coś ze stuprocentową pewnością. Jednak woda powyżej śluzy Łabędy jest zielona, gęsta, z góry przypomina kisiel, co wskazuje na zakwit złotej algi. Jej wystarczy 5 stopni Celsjusza, żeby zacząć zakwit" - wyjaśnia prof. Wziątek. "Dostałem od lokalnych aktywistów dwa martwe karasie znalezione powyżej śluzy w Łabędach. Czerwone poparzenia na ich ciałach i zniekształcone skrzela wskazują na poparzenie toksynami algowymi" - dodaje. Jak zaznacza, z raportu Wód Polskich wynika, że na kanale od marca zakwity były już co najmniej dwa w marcu i na początku kwietnia. Ale działań konkretnych brak.
Naukowiec nagrywa filmy znad Kanału i Kłodnicy, które publikuje na Facebooku. Na jednym z nich, gdzie pokazuje zielony nalot na wodzie, mówi: "Tak, według Wód Polskich i WIOŚ wygląda stan »wszystko w porządku«".
"Śnięcia ryb z marca były puszczane mimo uszu, mimo interwencji aktywistów i posłanki Wandy Nowickiej. Później doszło do katastrofy, więc wiadomo, że jakoś trzeba było reagować. Ale teraz wracamy do punktu wyjścia, łącznie z tym, że na sejmowej komisji ds. zarządzania kryzysowego, na której rozmawialiśmy o Odrze, nie pojawił się nikt z Ministerstwa Klimatu i Środowiska, a z Ministerstwa Infrastruktury przyszła jedna osoba, zupełnie niezorientowana w temacie" - mówi prof. Wziątek. "Monitoring, który zainstalowano na Odrze i dopływach, bada skutki zakwitu, a nie jego przyczyny.
Tlen i pH to są efekty zakwitu, nie mówią nam nic o tym, co do niego doprowadziło.
Po katastrofie wprowadzono nowy parametr badań, czyli zasolenie. Ale przecież wiadomo, że woda jest zasolona, nie trzeba do tego specjalnego sprzętu. Potrzebny jest zintegrowany monitoring, połączony z biomonitoringiem i systemem informowania o zanieczyszczeniach" - komentuje.
O sprawie zanieczyszczenia Kanału Gliwickiego, Dzierżna i Kłodnicy informowała także posłanka Lewicy Anita Kucharska-Dziedzic. W mailu do OKO.press wylicza: "W styczniu miał być przedstawiony harmonogram ratowania rzeki. W lutym zwróciłam się do premiera Mateusza Morawieckiego z interpelacją o ujawnienie rządowego planu zarządzania kryzysowego na wypadek ponownej katastrofy ekologicznej na Odrze.
Pan premier nie poczuł się władny udzielenia mi odpowiedzi i moją interpelację przekierował do Ministerstwa Klimatu i Środowiska.
Po miesiącu przyszła odpowiedź, że w kompetencjach ministerstwa nie leży zarządzanie kryzysem na Odrze i moja interpelacja powinna trafić do Ministerstwa Infrastruktury. Ministerstwo Infrastruktury przygotowało specustawę, która przez chwilę krążyła w Internecie, ale oficjalnie jej nie ma".
Przeciek dotyczący specustawy opisywaliśmy szeroko w OKO.press:
"A więc tak - rząd zapowiadał plan i harmomonogram działań ratunkowych na Odrze na styczeń. Jest kwiecień. Powołano sztab kryzysowy i rzecznika prasowego sztabu. I tyle. Nie ma żadnego pomysłu, jak oczyszczać rzekę i jak ograniczać populację złotej algi" - komentuje posłanka i dodaje: "Dopóki nie ograniczymy zrzutów ścieków i solanki, te wskaźniki się nie zmniejszą, a im będzie mniej wody w rzece, tym mniejsza szansa na ich rozrzedzenie. Przepis na katastrofę gotowy, wystarczy poczekać".
Na dwa dni przed zanieczyszczeniem Dzierżna z łączącego się z Odrą zbiornika Czernica na Dolnym Śląsku wyłowiono 100 kg ciał martwych ryb. Wojewoda powołał sztab kryzysowy, a GIOŚ poinformował o wykryciu sinic nitkowatych, zielenic oraz "niewielkiej ilości" złotej algi.
Na zdjęciu: Martwe kiełże, czyli morskie i słodkowodne bezkręgowce, które stanową pożywienie dla ryb i ptaków.
Absolwentka Uniwersytetu Jagiellońskiego i Polskiej Szkoły Reportażu. W OKO.press zajmuje się przede wszystkim tematami dotyczącymi ochrony środowiska, praw zwierząt, zmiany klimatu i energetyki.
Absolwentka Uniwersytetu Jagiellońskiego i Polskiej Szkoły Reportażu. W OKO.press zajmuje się przede wszystkim tematami dotyczącymi ochrony środowiska, praw zwierząt, zmiany klimatu i energetyki.
Komentarze