Nasze pokolenie ma dość kłótni. Chcemy zrozumieć teraźniejszość, ale patrząc w przyszłość – mówi Oliwia Aziz, 22-letnia kandydatka do Sejmu o kurdyjskich korzeniach. „Naród polski i kurdyjski mają wiele wspólnego”
Rozmawiamy z kandydatkami z pokolenia Z. Startują do Sejmu po raz pierwszy, robią w polityce pierwsze kroki. Czym się różnią od starszych koleżanek i kolegów, jakie mają priorytety, po co w ogóle pchają się do polityki, którą wielu ich rówieśniczek i rówieśników omija szerokim łukiem?
Poniżej wywiad z 22-letnią Oliwią Aziz, kandydatką do Sejmu z list KO w okręgu warszawskim. Aziz jest fundatorką i prezeska Fundacji #niezamłodzi, której celem jest zwiększenie partycypacji młodych w życiu społeczno-politycznym. Studiuje prawo na Uniwersytecie Warszawskim, jest absolwentką programu Europejskiej Akademii Dyplomacji i koordynatorka ds. ambasad XI edycji projektu Akcja Dyplomacja Studenckiego Koła Naukowego Spraw Zagranicznych. Dwukrotnie wyróżniona Stypendium Prezesa Rady Ministrów. Jej ojciec jest Kurdem i od tego zaczynamy naszą rozmowę.
Krzysztof Katkowski, OKO.press: Czy pani pół kurdyjskie pochodzenie ma jakieś znaczenie dla decyzji, by wejść do polityki?
Oliwia Aziz, kandydatka KO na posłankę: Na głębszym poziomie tak. Mój tata , który przyjechał do Polski 30 lat temu, powiedział mi nawet, że skoro on znalazł w Polsce ojczyznę, to dobrze byłoby, żebym zawalczyła o to, żeby Polska była lepszym krajem. Historia Polaków i Kurdów ma zresztą wiele wspólnego, długi był przecież w Polsce czas zaborów, a kurdyjski naród wciąż nie ma prawdziwej ojczyzny. Moja mama jest Polką, ja się urodziłam już tutaj. Reszta rodziny uciekli z Syrii przed wojną. Także rodzina mojej mamy ma wspaniałą kartę – prababcia Helena przeszła cały szlak bojowy z armię gen. Andersa, była żołnierką, brała udział w pokonaniu faszyzmu. To napawa mnie dumą.
Masz 22 lata, kandydujesz z warszawskiej listy Koalicji Obywatelskiej do Sejmu. Czemu w ogóle zaangażowałaś się w politykę?
Najpierw zaangażowałam się w działalność społeczną, żeby walczyć ze zjawiskiem tzw. „szklanego sufitu”, który spotyka młodych zarówno w polityce, jak i biznesie, nauce czy też pracy w korporacjach. To dlatego zorganizowałam kampanię #niezamłodzi, zapraszając przedstawicieli z różnych dziedzin – m.in. dr Tomasza Grzywę, wtedy najmłodszego doktora nauk medycznych w Polsce, Justynę Pelc – inżynierkę zajmująca się projektami kosmicznymi, aktywistę – Dominika Kuca, czy też działaczkę humanitarną Aleksandrę K. Wiśniewską – by podzielili się swoimi doświadczeniami pokazując, że nie można być „za młodym”, żeby zmieniać otaczającą nas rzeczywistość. Liczba młodych osób, którzy utożsamiali się z inicjatywą sprawiła, że zdecydowałam dalej ją rozwijać, co doprowadziło do powstania Fundacji #niezamłodzi, którą obecnie prowadzę.
Zdałam sobie jednak sprawę, że bez względu na to, ile satysfakcji daje praca w sektorze pozarządowym, na koniec dnia zawsze ma się poczucie, że i tak jesteśmy uzależnieni od decyzji polityków. Z tego powodu zaangażowałam się w działalność polityczną w ramach PO. Polityka umożliwia mi reprezentowanie pokolenia Z i odpowiadanie na wyzwania, z jakimi mierzy się młodzież poprzez wprowadzanie konkretnych rozwiązań. Wszystko wzięło się więc z własnego doświadczenia, obserwacji i potrzeb, które sygnalizowali mi młodzi.
Dlaczego z list KO? Lewica i Konfederacja też mówią w imieniu młodych. A przynajmniej tak twierdzą.
Przewodniczący Tusk to osoba, która zajmowała najwyższe stanowisko w UE. Rafał Trzaskowski z kolei przez Campus Polska Przyszłości zainicjował dialog z młodymi. To Campus w dużym stopniu wpłynął na rozpoczęcie przeze mnie działalności społecznej i politycznej na większą skalę. Uczestniczy Campusu to młodzi, których łączy jeden cel – wspólne budowanie Polski wolnej od mowy nienawiści, bezpiecznej, nowoczesnej.
Podczas spotkań wzajemnie się wspieramy i motywujemy do działania, bo jesteśmy świadomi tego, że jeśli my sami nie zawalczymy o naszą przyszłość, nikt inny tego nie zrobi.
Poza tym zawsze byłam sceptyczna wobec skrajności. W Platformie stawiamy na normalność, na pogodzenie różnych grup w naszym społeczeństwie. To partia rozmowy, dialogu, chęci budowania Polski europejskiej. Wśród osób z Koalicji Obywatelskiej czuję się też wysłuchana. Kluczem do sukcesu jest zrozumienie różnych pokoleń, światopoglądów i wypracowywanie wspólnych rozwiązań.
Mówisz, że PO jest proeuropejska. A to Platforma wystawiła Romana Giertycha ze swojej listy w świętokrzyskim. Nie jest to raczej postać szczególnie gorąco wyznająca wartości europejskie.
Dobrze odniósł się do tego Tusk. Powiedział, że jest w pełni świadomy tego, co sobą reprezentował kiedyś Giertych, natomiast to nie jest moment, żebyśmy myśleli o podziałach – ale moment, w którym powinniśmy łączyć się ponad wszystko. Ponadto Roman Giertych obiecał trzymać się dyscypliny partyjnej. Po to są przecież tworzone partie polityczne: żebyśmy mieli wspólny program i realizowali go. Im więcej osób dołączy do demokratycznej opozycji, tym większe mamy szanse na zwycięstwo w tych wyborach.
Masz jakiś polityczny wzór? Czy raczej starasz się stworzyć własny język, odpowiadający twojemu pokoleniu?
Myślę, że mamy kryzys autorytetów. Mamy wielu influencerów, przesyt informacji.
Trudno znaleźć kogoś, kto jest autentyczny w swoich działaniach.
Sądzę jednak, że jest kilka osób, które przekazują pewne uniwersalne wartości. Mam na myśli pana Mariana Turskiego, który na pewno jest dla mnie wzorem. Takimi osobami są również uczestniczki powstania warszawskiego: Pani Wanda Traczyk-Stawska oraz Pani Anna Przedpełska-Trzeciakowska.
Wiesz, w swojej działalności skupiam się na rozwoju dialogu międzypokoleniowego. Nie chodzi mi więc o żadną „dyktaturę młodych”. Trzeba skupić się na tworzeniu reprezentacji młodych poprzez budowanie mostów, a nie podziałów. Jak pisał Adam Asnyk: „nie depczcie przeszłości ołtarzy, choć sami macie doskonalsze wznieść/na nich się jeszcze święty ogień żarzy i miłość ludzka stoi tam na straży/i wy winniście im cześć”.
Często szukając autorytetów, uciekam w literaturę. Moja nauczycielka od polskiego zawsze mówiła, że literatura odzwierciedla prawdę o człowieku. Mówiła też, że jeśli wszystko zawodzi wróćcie do nauki – ona Was nigdy nie zawiedzie. Zamiast szukać wzorów, staram się więc dużo czytać, rozmawiać, doświadczać i w taki sposób kształtować swoją postawę wybierając to co jest najbliższe moim wartościom.
Czyli kategoria „dziadersa” raczej ci nie odpowiada?
Nie jest to określenie, którym się posługuję. Rozumiem, że w społeczeństwie jest dużo frustracji, co przekłada się często też na mowę nienawiści. Niestety to prawda, że młodzi ludzie nie są traktowani jako wiarygodni partnerzy. Ale nie ma co narzekać, trzeba to zmieniać – dialogiem! I nikogo nie wykluczać.
Nie wierzę, że społeczeństwo można oprzeć tylko na dialogu. Nie przy takiej polaryzacji, pewnie też nie w obecnym systemie.
Jestem tutaj bardziej optymistyczna – i nie chodzi mi też „tylko” o dialog będący podstawą do wzajemnego zrozumienia, jest to bardziej złożone. Wierzę, że to będzie po prostu długi proces. Będzie on zależał od kilku czynników. Przede wszystkim – od mediów. To czwarta władza, której przekaz bardzo źle obecnie wpływa na społeczeństwo. Opozycja może zmienić narrację na bardziej spokojną, merytoryczną i otwartą na drugiego człowieka.
Polityka nie musi być przecież kojarzona pejoratywnie – polityka to ludzie. To jak będzie wyglądać, zależy od tego, kogo wybierzemy na swoich reprezentantów. Nasze pokolenie ma dość kłótni. Chcemy uczyć się historii, zrozumieć teraźniejszość, ale zawsze patrząc w przyszłość.
Jak to zrobić?
Nie dziwię się młodym, że nie chcą mieć nic wspólnego z polityką. Wierzę jednak w edukację obywatelską, opartą na tłumaczeniu, jak działają partie polityczne i o tym, jak dużo aspektów naszego życia kształtuje polityka. A także o tym, jak ważna jest praworządność, obecnie w Polsce nieprzestrzegana. Potrzebujemy czegoś na wyższym poziomie niż lekcje WOSu, które nie spełniają swojej roli.
Jakie są teraz wyzwania przed młodymi w polityce?
Widzę tutaj dwa pytania. Po pierwsze chodzi o tych, którzy już weszli w politykę. Tutaj, z pewnością, największym wyzwaniem jest odpowiedni dialog ze starszymi pokoleniami i pokazanie im, że jesteśmy kompetentni. Trzeba też przekonać ich do problemów, które nas dotyczą: klimatu, mediów, nowych technologii, zdrowia psychicznego. To te tematy nas dotyczą. Trzeba mieć też „grubą skórę” w obliczu krytyki, która, niestety, rzadko kiedy jest konstruktywna. To ciężkie, jak jesteś młody i gotowy do pracy na rzecz wspólnego dobra, a mimo wszystko wiele osób konsekwentnie próbuje zgasić Twój zapał.
A ci, którzy jeszcze nie angażują się w politykę – naprawdę warto to zrobić. Polityka nie tylko daje poczucie sprawczości, ale jest też nas w stanie wiele nauczyć. Zawsze powtarzam, że jeśli nie podobają Ci się obecne rozwiązania, to choć i to zmień! Można, na przykład, zapisać się do sztabu wyborczego jednego z kandydatów. Obserwuje się wtedy, jak działa polityka od środka – a jednocześnie nie wystawia się tzw. „na pierwszy ogień”. Inną kwestią jest angażowanie się w trzeci sektor, gdzie również realizuje się wiele inicjatyw. To właśnie często, okazja do „zahaczenia się” o politykę, bo jest ona przecież formą działalności społecznej. Możliwości jest więc wiele, najważniejszy krok to podjęcie decyzji i gotowość do działania.
A czym się twoje podejście może różnić od tego, co przedstawiają ludzie obecni w polityce od lat 80. XX wieku?
Pokolenie Z dorastało w kraju, który już był częścią UE. Wychowaliśmy się na takich wartościach jak wolność, równość, solidarność. Tylko, że wolność nie jest dana raz na zawsze, co pokazała agresja Rosji na Ukrainę. I my jesteśmy gotowi, żeby tę wolność pielęgnować i stać na straży demokracji. Mamy też świeże spojrzenie, dużo energii i wiary w lepsze jutro. Jesteśmy gotowi, by wziąć odpowiedzialność za naszą przyszłość i doskonale rozumiemy, że tylko wspólnie jesteśmy w stanie sprostać wyzwaniom takim jak zmiany klimatyczne. Postrzegamy nasz świat nie tylko przez pryzmat jednostki, ale też całej społeczności. Ponadto, z uwagi na nasze doświadczenie w zakresie nowych technologii potrafimy również korzystać z narzędzi, które umożliwiają wprowadzanie innowacyjnych rozwiązań. Potrzebujemy tylko, aby nam zaufać i dać szansę.
Na co byś stawiała w Sejmie jako posłanka?
W swojej kampanii zwracam uwagę na trzy filary państwa: ekonomię, edukację i demokrację. Jeśli chodzi o ekonomię, skupiłabym się na wsparciu młodych przedsiębiorców – jednym z wyzwań, przed którymi stoją, jest w końcu adultyzm, czyli dyskryminacja ze względu na wiek. To w ogóle szerszy problem. Żyjemy w czasach kryzysu demograficznego. Dlaczego młodzi z mojego pokolenia nie chcą zakładać rodzin? Bo nawet jeśli zdecydują się na studia wyższe i tak nie będą mieć zagwarantowanej pracy czy też wynagrodzenia proporcjonalnego do szalejącej inflacji. Pomoc młodym na rynku pracy tutaj jest kluczowa.
Chodzi też o mieszkania – mam na myśli chociażby projekt KO dotyczący 600 zł dopłaty na wynajem mieszkania dla młodych czy też postulat kredytów zero procent…
Ten sam, który bardziej niż ludziom pomaga deweloperom?
Jest to sytuacja win-win. Korzystają i młodzi, i deweloperzy. A o to chodzi w polityce, żeby wypracowywać rozwiązania optymalne dla wszystkich grup.
A co proponujesz w obszarach edukacji i demokracji?
Edukacja musi rozwinąć się o edukację obywatelską, klimatyczną, psychologiczną, medialną i technologiczną, ponieważ to właśnie będzie przygotowywało młodych na wyzwania przyszłości. Zamiast uczenia się schematów, rozwijajmy kreatywność, umiejętność analitycznego myślenia. Spójrz na przykład na Chat GPT. Zamiast go demonizować, nauczmy się go używać! To zresztą nie wszystko. Powinniśmy być też wyposażani w narzędzia pozwalające odróżniać prawdę od fake newsów, czy też edukowani o cyberbezpieczeństwie.
Dodatkowym obciążeniem są też prace domowe, które powinny być nieobowiązkowe. Młodzież nie ma czasu na rozwijanie swoich pasji, zainteresowań, nie wspominając już o odpoczynku. Czas odejść od metody scholastycznej i wprowadzić więcej praktyki. Młodzi uczą się podręczników na pamięć, a... nie wiedzą, jak przyszyć sobie guzik do marynarki, czy przyrządzić zdrowy posiłek. Popatrzmy na system nauczania w szkołach skandynawskich. Ponadto, musimy stawiać na współpracę, a nie na rywalizację. Nie można promować tylko indywidualnego sukcesu, bo gubimy przy tym kształcenie poczucia solidarności i odpowiedzialności za grupę.
Po trzecie, demokracja. Na pierwszy plan wysuwa się kwestia praworządności. Konstytucja jest w Polsce łamana, stosunki z UE są napięte. Rządy prawa to zaś gwarant naszego bezpieczeństwa. Prawo to ostoja, która umożliwia wyciąganie odpowiedzialności i stawianie do odpowiedzialności. To nasz najlepszy bezpiecznik. Trzeba skończyć z używaniem prawa do załatwiania partyjnych interesów.
Krzysztof Katkowski (ur. 2001) – socjolog, tłumacz, dziennikarz, poeta. Absolwent Universitat Pompeu Fabra w Barcelonie i Uniwersytetu Warszawskiego. Współpracuje z OKO.press, „Kulturą Liberalną”, „Dziennikiem Gazeta Prawna” i „Semanario Brecha”. Jego teksty publikowały m.in. „la diaria”, „Gazeta Wyborcza”, „The Guardian” „Jacobin”, , „Kapitàl noviny”, „Polityka”, „El Salto” czy CTXT.es.
Krzysztof Katkowski (ur. 2001) – socjolog, tłumacz, dziennikarz, poeta. Absolwent Universitat Pompeu Fabra w Barcelonie i Uniwersytetu Warszawskiego. Współpracuje z OKO.press, „Kulturą Liberalną”, „Dziennikiem Gazeta Prawna” i „Semanario Brecha”. Jego teksty publikowały m.in. „la diaria”, „Gazeta Wyborcza”, „The Guardian” „Jacobin”, , „Kapitàl noviny”, „Polityka”, „El Salto” czy CTXT.es.
Komentarze