"W Turcji, na Węgrzech i w Polsce maltretuje się dziennikarzy" – powiedział Martin Schulz, kandydat SPD na kanclerza Niemiec. Zagalopował się. Zwłaszcza porównując sytuację mediów tureckich do polskich
Aresztowania, wyroki skazujące na kilka lat więzienia, tajemnicze zniknięcia - tak wygląda maltretowanie dziennikarzy w Turcji. Od 1992 roku zginęło tam 25 dziennikarzy i pracowników mediów. Prawdziwe polowanie na czarownice rozpoczęło się w po nieudanym zamachu stanu w nocy z 15 na 16 lipca 2016 roku: zamknięto sto redakcji, które krytykowały rząd, 42 dziennikarzy aresztowano, a wielu innym skonfiskowano paszporty. Zdarzały się też tajemnicze "zniknięcia", np. kurdyjskiej dziennikarki Muigan Ekin. W grudniu 2016 uczestniczyła ona w proteście przeciw zamknięciu stacji telewizyjnej, w której pracowała.
Sytuacja mediów w Polsce i na Węgrzech rzeczywiście jest przedmiotem zaniepokojenia zarówno unijnych komisarzy, jak i organizacji zrzeszających dziennikarzy i pracowników mediów. W 2016 r., po analizie sytuacji w Polsce, Europejskie Stowarzyszenie Dziennikarzy uznało, że najpierw zagrożeniem dla wolności prasy w Europie były Orbanowskie Węgry, teraz dołączyła do nich Polska. Niepokój wywołała wówczas nowa ustawa medialna z 7 stycznia 2016 r., którą komisarz UE nazwał „zagrożeniem dla wspólnych europejskich wartości”.
W 2016 roku Polska spadła aż o 29 miejsc w indeksie wolności prasy i zajmuje teraz 47. miejsce na 181 państw. Dla porównania, Turcja jest w tym rankingu na 151 pozycji.
Od początku "dobrej zmiany" w mediach publicznych pracę straciło - zwolnionych lub zmuszonych do odejścia zostało - ponad dwustu dziennikarzy.
Niepokoją też zapowiedzi repolonizacji mediów. Jak powiedział na antenie radia RMF FM wicepremier i minister kultury Piotr Gliński, projekt ustawy repolonizacyjnej zostanie przedstawiony do połowy tego roku, a więc jeszcze przed wyborami samorządowymi. Wtóruje mu szef MSZ Witold Waszczykowski, który, odnosząc się do rzekomych „instrukcji” szefa Ringier Axel Springer Polska, Marka Dekana, przekazanych dziennikarzom, stwierdził, że rząd „będzie się uważnie przyglądał RASP”.
Posunięcia polskiego rządu są echem zmian na rynku medialnym, jakie na Węgrzech, od razu po wygranych wyborach, zaczęła wprowadzać partia Fidesz Wiktora Orbana. Fidesz rządzi od kwietnia 2010 r., a już w grudniu parlament przegłosował nową ustawę medialną. Przyjęcie oprotestowanej przez opozycję ustawy spowodowało masowe demonstracje Węgrów, zaś OBWE i Unia wyraziły obawy, że wprowadzone regulacje ograniczą wolność mediów.
Dziennik „Nepszabadsag” napisał dzień po głosowaniu: wolność prasy na Węgrzech przeżyła 21 lat. A krytyka i zaskarżenie ustawy do Trybunału nie opłaciły się gazecie, którą zamknięto pięć lat później, rzekomo dlatego, że przynosiła straty.
Media prywatne były w coraz trudniejszej sytuacji finansowej. To dlatego, że ogłoszenia rządowe, Narodowego Banku Węgier czy poczty przeszły do mediów przyjaznych rządowi, powodując kryzys w tych opozycyjnych. „Rynkowa rywalizacja wśród mediów jest wyraźnie zaburzona” – wynika z raportu Mertek Media Monitor z 2014 r. Podobnie wygląda sytuacja w Polsce, gdzie media liberalne próbuje się wykończyć biznesowo.
To dlatego w lutym tego roku dziennikarze z krajów Grupy Wyszehradzkiej spotkali się w Pradze, gdzie wydali wspólne oświadczenie:
"Nie chcemy w Europie Środkowej powrotu reżimów autorytarnych, głoszących hasła narodowe i uzasadniających swą politykę rzekomą obroną bezpieczeństwa narodowego. W związku z tym powołujemy Środkowoeuropejski Komitet «Wolność dla mediów», który będzie bronić niezależności mediów w naszych krajach. W społeczeństwie demokratycznym wolne, pluralistyczne i niezależne media są niezbędnym środkiem kontroli władzy. Bez nich wolność i demokracja w naszych krajach nie przetrwają”
Muszą niepokoić sytuacje, w których dziennikarze są zawieszani czy zwalniani z pracy pod wpływem nacisków politycznych. Tak było np. w przypadku Macieja Kluczki, dziennikarza poznańskiego Radia Merkury. Przeprowadzał on wywiad z europosłem PiS Ryszardem Czarneckim, któremu nie spodobały się pytania zadawane przez dziennikarza. Godzinę po rozmowie stacja zdecydowała, że Kluczka nie będzie już prowadził rozmów z politykami. Dwa tygodnie temu dziennikarz „Faktu” Łukasz Maziewski, który smsowo dopytywał ministra Waszczykowskiego o decyzje ws. ambasadora RP w Berlinie Andrzeja Przyłębskiego (prywatnie męża prezes TK Julii Przyłębskiej), dostał od szefa resortu odpowiedź: "czy mam przekazać sprawę do ABW za nękanie mnie?". Maziewski chciał się tylko dowiedzieć, czy Przyłębski, którego Waszczykowski jest przełożonym, pozostanie na stanowisku. W odpowiedzi minister postraszył go służbami.
Obecnie, jak wynika z danych Komitetu Ochrony Dziennikarzy, w tureckich więzieniach przebywa 81 dziennikarzy (na świecie 259 osób). Turcja przoduje w tym rankingu. Najczęściej powtarzający się zarzut to „działalność antypaństwowa”. To dane za 2016 r. Na celowniku władzy są głównie dziennikarze śledczy i ci pochodzenia kurdyjskiego.
Na Węgrzech 21 stycznia 2004 roku na dziesięć miesięcy więzienia skazano Andrasa Bencsika, naczelnego „Magyar Demokrata”. Jego redakcyjny kolega Laszlo Attila Bertok dostał osiem miesięcy. Obydwaj się odwołali od wyroku i kary im zawieszono.
Przy niepokojących procesach stopniowego ograniczania wolności prasy w Polsce i na Węgrzech stwierdzenie Schulza, że w obu krajach „maltretuje się” dziennikarzy, nie znajduje potwierdzenia w rzeczywistości.
Komentarze