Senator Karczewski chwali się, że Pałac Saski odda Polsce godność, a w środku będzie przestrzeń na wszystko, co tylko sobie wymarzymy. Na pewno? My policzyliśmy, że pieniądze z odbudowy mogłyby zapewnić podwyżki dla urzędników i poprawić budżety niedofinansowanych instytucji
Marszałek Karczewski nie mógł się 21 lipca 2021 nachwalić w radiowej "Jedynce" pomysłu PiS na odbudowę Pałac Saskiego. Odbudowa, która budzi sprzeciw m.in. historyków sztuki, architektów i miejskich aktywistów ma się zakończyć w 2028 roku. Pałac według Karczewskiego to miejsce wyjątkowe dla wszystkich warszawiaków i wszystkich Polaków, a także dla naszej dumy narodowej. A jeżeli ktoś jest do pomysłu odbudowy nieprzekonany, to z pewnością przekona się w jej trakcie.
Cóż ma się znaleźć w pałacu i reszcie odbudowanych budynków wzdłuż ulicy Królewskiej? Będzie tam nowa siedziba Senatu i urzędu wojewódzkiego. Senator Karczewski uważa jednak, że przede wszystkim będzie to przestrzeń „otwarta, atrakcyjna i bardzo ciekawa”. Ma być „muzeum historii Polski w pigułce” – aby delegacje odwiedzające Warszawę mogły w krótkim czasie dowiedzieć się, jak budowała się polska państwowość. Ale o mini muzeum zahaczać mają także turyści. To może być zła wiadomość dla wciąż budującego się Muzeum Historii Polski na warszawskiej Cytadeli. Zyska bardzo bogatego konkurenta.
Ale to nie koniec! W pałacu znajdzie się też miejsce dla NGO-sów, miejsce dla Polonii, a także miejsca „dedykowane” Chopinowi i Marii Skłodowskiej-Curie – bo na świecie nie pamiętają, że była Polką, więc my to światu wytłumaczymy za pomocą pałacu. Z Polonią też może być problem, bo niektórzy politycy prawicy uważają, że jej liczebność to aż 20 milionów. Wszyscy mogą się w pałacu nie zmieścić.
Wypowiedź senatora Karczewskiego sugerowała, że Pałac Saski należy odbudować, żeby zmieścić w nim Polskę w pigułce, każdy możliwy atrybut polskości i dumy narodowej upakować do jego odbudowanych pomieszczeń. Sprawiała też wrażenie chaotycznej, jakby wrzucał wszystkie pomysły na wykorzystanie pałacu, jakie dotychczas usłyszał.
To emblematyczne dla planowania w stylu PiS.
Najpierw jest szumnie ogłoszone hasło, dopiero później są plany i zastanawianie się, co z tym wszystkim zrobić - tak było m.in. z odbudową przemysłu stoczniowego, samochodami elektrycznymi, Muzeum Bitwy Warszawskiej i Łukiem Triumfalnym na Wiśle.
Natomiast ludzie, którzy mają wątpliwości co do kolejnych śmiałych wizji prawicowej władzy, wnet zmieniają się w przeciwników Polski. Tak jest i w tym przypadku. No bo jak to – nie kochasz Chopina? Nie chcesz, żeby polski Senat miał piękną siedzibę w historycznym budynku? Antypolak! I Niemiec.
„Pałac Saski trzeba odbudować, a rachunek wystawić Niemcom. Ale frakcja niemiecka [w Polsce] będzie przeciw, bo to by naruszyło interesy finansowe ukochanej drugiej ojczyzny, a może nawet już i pierwszej. Nie wiem, za kogo się państwo uważacie” – mówił podczas dyskusji nad specustawą o odbudowie Pałacu Saskiego poseł PiS Marek Suski.
Tak poważnie rozmawiać o publicznych środkach się nie da. A koszt odbudowy ma być ogromny. Według ustawy, którą zajmują się właśnie posłowie, ma wynieść 2,45 mld złotych przez dziesięć lat.
Czy to na pewno najlepszy kierunek dla tak dużych środków? Czy potrzebujemy nowej siedziby dla Senatu i urzędu wojewódzkiego? I czy w ogóle inwestycja zostanie dokończona? Muzeum Bitwy Warszawskiej oficjalnie będzie miało co najmniej trzyletnie opóźnienie, o ile w ogóle powstanie.
Spójrzmy więc, nieco populistycznie, na jakie inne cele można było te pieniądze przeznaczyć. Rocznie przez 10 lat Pałac Saski ma kosztować 245 milionów złotych – jeśli nie okaże się, że potrzeba więcej. Bo tego nikt nie może zagwarantować. Przekop Mierzei Wiślanej miał kosztować 880 mln złotych, już wiemy, że będzie to blisko 2 mld.
Trzymajmy się jednak tej liczby, którą mamy.
PiS co roku dotuje media publiczne kwotą 2 mld złotych. Program 500 plus rocznie pochłania około 40 mld złotych. Budowa Pałacu Saskiego nie wpłynie bardzo źle na stan finansów publicznych. Pokazuje jednak priorytety państwa pod kierownictwem Prawa i Sprawiedliwości.
Na odbudowanie Pałacu od zera pisze się specjalną ustawę i środki znajdują się od ręki. Na mnóstwo dużo ważniejszych zadań państwa pieniędzy ciągle brakuje.
Roczne wydatki Państwowej Inspekcji Pracy wyniosły w 2020 roku 362 mln złotych. Środki z budowy Pałacu Saskiego pozwoliłyby bardzo solidnie dofinansować tę instytucję i ją wzmocnić. Inspektorzy mają wciąż niskie pensje, a ich zadaniem jest dbanie o warunki pracy milionów pracowników.
A co z tak potrzebnym w czasie epidemii sanepidem? W 2020 roku planowano wydać na inspekcję sanitarną 1,3 mld złotych. Na 2021 rok podniesiono tę kwotę znacznie, do 1,65 mld, ale z pewnością nie załatwia to wszystkich problemów, a zbyt niskie wyszczepienie społeczeństwa oznacza, że COVID-19 jeszcze trochę z nami zostanie. Dodatkowe miliony na pewno by nie zaszkodziły.
W tym roku ponownie zamrożono podwyżki w budżetówce, chociaż obiecywano urzędnikom 6 proc. 245 mln złotych co roku przez dziesięć lat pozwoliłoby zagwarantować coroczne podwyżki dla urzędników o 433 złotych. Ale podwyżek nie będzie, za to jest obietnica, że za dekadę stanie Pałac Saski.
A może – jeśli chodzi o przynoszenie ludziom radości i dumy – zainwestować w sport?
Co cztery lata Polacy domagają się medali na wielkich imprezach sportowych, a np. koszty działalności Polskiego Związku Towarzystw Wioślarskich, który przygotowuje polskich olimpijczyków w tej dyscyplinie, to w 2019 roku 18 mln złotych. Może przydałoby się wsparcie?
Pofantazjujmy dalej. Roczny budżet Legii Warszawa wynosi 109 mln złotych. Zamiast Pałacu Saskiego można by go potroić, znacznie zwiększając szanse polskiego klubu na sukces w Europie. A np. Turcy zainwestowali grube pieniądze państwowe w jeden klub, w kilka lat robiąc z niego mistrza kraju i uczestnika Ligi Mistrzów.
Ale oczywiście raczej nie chcemy brać przykładu z Turcji i byłoby to skrajnie niesprawiedliwe – dlaczego pieniądze miałby dostać jeden stołeczny klub? Problem w tym, że w tym momencie dostaje je jeden stołeczny budynek. A potrzeby w całym kraju są ogromne.
„Planowana kwota wystarczyłaby na renowację 1000 pałaców i zabytków w całej Polsce. Byłoby to wartościowsze niż budowa wielkich gmachów na Placu Piłsudskiego” – mówiła podczas debaty w komisji sejmowej posłanka Lewicy Paulina Matysiak.
„Za połowę kwoty na odbudowę Pałacu Saskiego można zachować 26 wolskich zabytków, które jeszcze stoją i są autentycznymi świadkami historii” – pisał w maju Krzysztof Strzałkowski, burmistrz warszawskiej Woli z Koalicji Obywatelskiej.
W czerwcu „Newsweek” pisał, że w fatalnym stanie jest 25 tys. obiektów z ponad 70 tys. z polskiego rejestru zabytków nieruchomych. Wiele z nich w trakcie odbudowy Pałacu Saskiego po prostu zniszczeje nieodwracalnie.
Jeżeli zależy nam na ochronie przyrody w Polsce, to chyba czas już najwyższy na utworzenie nowego parku narodowego. Ostatni – Ujście Warty – powstał 20 lat temu. Tutaj potrzeby finansowe są bardzo skromne. Tatrzański Park Narodowy ma roczny budżet w okolicach 30 mln złotych, większość parków nie dysponuje nawet takimi pieniędzmi. Pieniądze z Pałacu Saskiego pozwoliłyby na stworzenie niejednego parku. Aktywiści ekologiczni od dekad apelują o Turnicki Park Narodowy, mówi się też np. o parku Jurajskim czy Mazurskim.
Dziennikarz OKO.press. Autor książki "Ja łebków nie dawałem. Procesy przed Żydowskim Sądem Społecznym" (Czarne, 2022). W OKO.press pisze o gospodarce i polityce społecznej.
Dziennikarz OKO.press. Autor książki "Ja łebków nie dawałem. Procesy przed Żydowskim Sądem Społecznym" (Czarne, 2022). W OKO.press pisze o gospodarce i polityce społecznej.
Komentarze