0:000:00

0:00

Prawa autorskie: Sławomir Kamiński / Agencja GazetaSławomir Kamiński / ...

Na początku grudnia media jedne po drugich powtarzały tytuł artykułu z Dziennika.pl, w którym mogliśmy przeczytać, że 150 tys. kobiet odeszło z pracy z powodu 500+. Pisaliśmy już, że tekst w Dziennik.pl odnoszący się do 150 tys. kobiet rezygnujących z pracy był oparty o mylnie zinterpretowane dane.

Przeczytaj także:

W świątecznych "Faktach po faktach" w TVN24 Anita Werner, pytała komentatorów o ocenę rządowego programu 500+. Henryka Bochniarz, szefowa konfederacji Lewiatan, przyznała co prawda, że jest za wcześnie, by oceniać skutki programu, a jeśli coś wiadomo to, że program poprawił sytuację najuboższych. Jednak zaraz dodała:

Wtórował jej obecny w studiu Marek Tejchman, wicenaczelny „Dziennika Gazety Prawnej”: „Od 150 do 250 tys.”.

Jak jest naprawdę?

„Nie mamy w badaniach pytania na temat 500+” – stwierdza Karolina Dawidziuk, rzeczniczka Głównego Urzędu Statystycznego. A właśnie na Badaniu Aktywności Ekonomicznej Ludności przeprowadzanym przez GUS był oparty tekst Dziennika.pl.

Nie wiemy skąd Marek Tejchman wziął liczbę 250 tys. kobiet. Być może chodziło mu o raport CenEA, który mówił o możliwości ograniczenia zatrudnienia ponad 200 tys. osób, głównie kobiet. Tylko że raport był po pierwsze symulacją, po drugie odnosił się do kilku najbliższych lat, a po trzecie sami autorzy wskazywali, że zatrudnienie może być mniejsze w razie dobrej koniunktury na rynku pracy.

Przypomnijmy, co wiemy wpływie 500+ na rynek pracy.

GUS co trzy miesiące przedstawia Kwartalną informację o rynku pracy.

Opracowanie zawiera wyniki reprezentatywnego Badania Aktywności Ekonomicznej Ludności, które w każdym kwartale obejmuje ponad 54 tys. mieszkań z całego kraju.

I właśnie na te dane powoływali się dziennikarze. Ale badanie nie zawiera pytania o 500+.

„BAEL jest najbardziej adekwatnym źródłem informacji o rynku prac” – mówi Karolina Dawidziuk, rzeczniczka GUS - W przyszłym roku ma się pojawić jedna zmienna odnosząca się do programu 500+” .

Skąd więc rewelacje na temat 150 tys. kobiet opuszczających rynek pracy? Z interpretacji GUSowskich danych, mylnej interpretacji.

Autorzy artykułu w Dziennik.pl, na który powołuje się Henryka Bochniarz, odwoływali się właśnie do informacji z BAEL, a mówiąc ściślej: do deklarowanych powodów bierności zawodowej. Bierni zawodowo to osoby, które nie pracują i nie poszukują pracy. Dziennikarze z Dziennik.pl stwierdzili, że „liczba biernych zawodowo zwiększyła się o 150 tys. osób”. Ale to nieprawda.

Biernych zawodowo kobiet między pierwszym a trzecim kwartałem nie przybyło o 150 tys., ale ubyło o 14 tys. (z 8283 tys. do 8269 tys.).

Między I a III kwartałem 2016 roku o 143 tys. wzrosła natomiast liczba osób w grupie biernych zawodowo, które jako przyczynę bierności podają „obowiązki rodzinne i związane z prowadzeniem domu” (stąd zapewne w Dzienniku.pl wzięła się liczba 150 tys., która jest zaokrągleniem 143 tys.).

Ale z podobnym wzrostem mieliśmy do czynienia również w 2015 roku: od I do III kwartału ubiegłego roku liczba biernych zawodowo, którzy podawali taki właśnie powód swojej bierności wyniosła 93 tys. A wtedy nie było jeszcze 500+. Trudno więc przypisać ten wzrost programowi 500+.

Henryka Bochniarz mówi, że dostaje sygnały od przedsiębiorców, zwłaszcza małych i średnich, że "czują odpływ kobiet z rynku". Sytuacja ma dotykać głównie sektorów usługowych czy sektora budowlanego.

Niestety, takie informacje mają charakter jedynie anegdotyczny. Można zaryzykować stwierdzenie, że część przedsiębiorców jest uprzedzona do programów socjalnych, a więc odejścia z pracy będą interpretować jako efekt 500+. A przecież nie musi tak być.

Rynek z niskim bezrobociem – przez niektórych nazywany rynkiem pracownika – może wysysać kobiety z prac o najniższych pensjach i lokować te - jak to się nieelegancko mówi - zasoby siły roboczej w innych miejscach, po prostu tam, gdzie pracodawcy są w stanie więcej zapłacić.

Mamy jednak dane, które przeczą i takim interpretacjom.

W danych GUS za II kwartał 2016 roku, czyli już w czasie, gdy (od kwietnia) działa program 500+ powinniśmy już zobaczyć - gdyby miał być - odpływ pracowników. Tymczasem nic takiego nie miało miejsca.

W I kwartale 2016 r w "zakwaterowaniu (hotelarstwo itp. - red.) i gastronomii" pracowało 229 tys. kobiet (a to one według ekspertów jako pierwsze powinny odejść z pracy po otrzymaniu 500+), a w II kwartale… 239 tys. Znowu zatem – nie mamy do czynienia ze spadkiem, tylko z wzrostem zatrudnienia.

Podobnie jest z budownictwem, o którym wspomniała nie tylko w odniesieniu do kobiet Henryka Bochniarz: w pierwszym kwartale 1188 tys. zatrudnionych (nie znamy w sektorze, a w II 1212 tys. Wzrost zatrudnienia w budownictwie jest również widoczny rok do roku (II kwartał 2015 – 1172 tys.).

Być może odpływ siły roboczej występuje, ale jest on na tyle niewielki, że do tej pory nie widać go w danych.

Udostępnij:

Kamil Fejfer

Analityk nierówności społecznych i rynku pracy związany z Fundacją Inicjatyw Społeczno-Ekonomicznych, prekariusz, autor poczytnego magazynu na portalu Facebook, który jest adresowany do tych, którym nie wyszło, czyli prawie do wszystkich. W OKO.press pisze o polityce społecznej i pracy.

Komentarze