Na początku grudnia media jedne po drugich powtarzały tytuł artykułu z Dziennika.pl, w którym mogliśmy przeczytać, że 150 tys. kobiet odeszło z pracy z powodu 500+. Pisaliśmy już, że tekst w Dziennik.pl odnoszący się do 150 tys. kobiet rezygnujących z pracy był oparty o mylnie zinterpretowane dane.
W świątecznych „Faktach po faktach” w TVN24 Anita Werner, pytała komentatorów o ocenę rządowego programu 500+. Henryka Bochniarz, szefowa konfederacji Lewiatan, przyznała co prawda, że jest za wcześnie, by oceniać skutki programu, a jeśli coś wiadomo to, że program poprawił sytuację najuboższych. Jednak zaraz dodała:
[o programie 500+] Jest za mało czasu, żeby dawać argumenty „za” i „przeciw” oparte na danych. Mamy bardzo wiele sygnałów od przedsiębiorców (...) - szczególnie w branży usługowej – że tam nastąpił odpływ kobiet i mężczyzn. Były dane mówiące o 150 tys.
raczej fałsz. Dane nie wskazują na odpływ pracowników z rynku.
Wtórował jej obecny w studiu Marek Tejchman, wicenaczelny „Dziennika Gazety Prawnej”: „Od 150 do 250 tys.”.
Jak jest naprawdę?
„Nie mamy w badaniach pytania na temat 500+” – stwierdza Karolina Dawidziuk, rzeczniczka Głównego Urzędu Statystycznego. A właśnie na Badaniu Aktywności Ekonomicznej Ludności przeprowadzanym przez GUS był oparty tekst Dziennika.pl.
Nie wiemy skąd Marek Tejchman wziął liczbę 250 tys. kobiet. Być może chodziło mu o raport CenEA, który mówił o możliwości ograniczenia zatrudnienia ponad 200 tys. osób, głównie kobiet. Tylko że raport był po pierwsze symulacją, po drugie odnosił się do kilku najbliższych lat, a po trzecie sami autorzy wskazywali, że zatrudnienie może być mniejsze w razie dobrej koniunktury na rynku pracy.
Przypomnijmy, co wiemy wpływie 500+ na rynek pracy.
GUS co trzy miesiące przedstawia Kwartalną informację o rynku pracy.
Opracowanie zawiera wyniki reprezentatywnego Badania Aktywności Ekonomicznej Ludności, które w każdym kwartale obejmuje ponad 54 tys. mieszkań z całego kraju.
I właśnie na te dane powoływali się dziennikarze. Ale badanie nie zawiera pytania o 500+.
„BAEL jest najbardziej adekwatnym źródłem informacji o rynku prac” – mówi Karolina Dawidziuk, rzeczniczka GUS – W przyszłym roku ma się pojawić jedna zmienna odnosząca się do programu 500+” .
Skąd więc rewelacje na temat 150 tys. kobiet opuszczających rynek pracy? Z interpretacji GUSowskich danych, mylnej interpretacji.
Autorzy artykułu w Dziennik.pl, na który powołuje się Henryka Bochniarz, odwoływali się właśnie do informacji z BAEL, a mówiąc ściślej: do deklarowanych powodów bierności zawodowej. Bierni zawodowo to osoby, które nie pracują i nie poszukują pracy. Dziennikarze z Dziennik.pl stwierdzili, że „liczba biernych zawodowo zwiększyła się o 150 tys. osób”. Ale to nieprawda.
Biernych zawodowo kobiet między pierwszym a trzecim kwartałem nie przybyło o 150 tys., ale ubyło o 14 tys. (z 8283 tys. do 8269 tys.).
Między I a III kwartałem 2016 roku o 143 tys. wzrosła natomiast liczba osób w grupie biernych zawodowo, które jako przyczynę bierności podają „obowiązki rodzinne i związane z prowadzeniem domu” (stąd zapewne w Dzienniku.pl wzięła się liczba 150 tys., która jest zaokrągleniem 143 tys.).
Ale z podobnym wzrostem mieliśmy do czynienia również w 2015 roku: od I do III kwartału ubiegłego roku liczba biernych zawodowo, którzy podawali taki właśnie powód swojej bierności wyniosła 93 tys. A wtedy nie było jeszcze 500+. Trudno więc przypisać ten wzrost programowi 500+.
Henryka Bochniarz mówi, że dostaje sygnały od przedsiębiorców, zwłaszcza małych i średnich, że „czują odpływ kobiet z rynku”. Sytuacja ma dotykać głównie sektorów usługowych czy sektora budowlanego.
Niestety, takie informacje mają charakter jedynie anegdotyczny. Można zaryzykować stwierdzenie, że część przedsiębiorców jest uprzedzona do programów socjalnych, a więc odejścia z pracy będą interpretować jako efekt 500+. A przecież nie musi tak być.
Rynek z niskim bezrobociem – przez niektórych nazywany rynkiem pracownika – może wysysać kobiety z prac o najniższych pensjach i lokować te – jak to się nieelegancko mówi – zasoby siły roboczej w innych miejscach, po prostu tam, gdzie pracodawcy są w stanie więcej zapłacić.
Mamy jednak dane, które przeczą i takim interpretacjom.
W danych GUS za II kwartał 2016 roku, czyli już w czasie, gdy (od kwietnia) działa program 500+ powinniśmy już zobaczyć – gdyby miał być – odpływ pracowników. Tymczasem nic takiego nie miało miejsca.
W I kwartale 2016 r w „zakwaterowaniu (hotelarstwo itp. – red.) i gastronomii” pracowało 229 tys. kobiet (a to one według ekspertów jako pierwsze powinny odejść z pracy po otrzymaniu 500+), a w II kwartale… 239 tys. Znowu zatem – nie mamy do czynienia ze spadkiem, tylko z wzrostem zatrudnienia.
Podobnie jest z budownictwem, o którym wspomniała nie tylko w odniesieniu do kobiet Henryka Bochniarz: w pierwszym kwartale 1188 tys. zatrudnionych (nie znamy w sektorze, a w II 1212 tys. Wzrost zatrudnienia w budownictwie jest również widoczny rok do roku (II kwartał 2015 – 1172 tys.).
Być może odpływ siły roboczej występuje, ale jest on na tyle niewielki, że do tej pory nie widać go w danych.