Posłanka Joanna Scheuring-Wielgus zaalarmowana przez OKO.press powiesiła w Sejmie nekrologi Karola Modzelewskiego. Władzom Sejmu i Senatu nie przyszło do głowy, by upamiętnić senatora I kadencji, postać tak zasłużoną dla polskiej wolności. Rzecznik Sejmu tylko gorączkowo zaprzeczał, że ktoś o taki nekrolog prosił. To fake news - twierdził
Dzień przed pogrzebem prof. Modzelewskiego media społecznościowe obiegła 7 maja 2019 wiadomość, że kancelarie Sejmu i Senatu odmówiły zawieszenia nekrologu Modzelewskiego. Wyjaśnienia kancelarii (patrz dalej) miały uspokoić opinię publiczną, że żadnej odmowy nie było.
Ale nie pojawiła się wiadomość - wydawałoby się oczywista - że nekrolog będzie.
Czy to możliwe, że nawet w dniu pogrzebu Karola Modzelewskiego w polskim parlamencie nie ma nekrologu człowieka, który tyle zrobił dla polskiej wolności?
Zadzwoniliśmy sprawdzić tę informację do posłanki-aktywistki Joanny Scheuring-Wielgus, z którą OKO.press współpracowało podczas wielu akcjach protestacyjnych - okupacji Sejmu przez rodziców osób z niepełnosprawnościami, protestach obywatelskich, poszukiwań po szpitalach pobitego 21 lipca 2018 demonstranta Dawida Winiarskiego, działaniach w obronie ofiar kościelnej pedofilii (a także podczas historycznej wizyty w Watykanie, gdy papież Franciszek pocałował w rękę Marka Lisińskiego).
Joanna Scheuring-Wielgus złapała się za głowę. "Rzeczywiście nekrologów nie ma. Trzeba to zrobić". I jak powiedziała, tak zrobiła. Wydrukowała na sejmowej drukarce zdjęcie starego już prof. Modzelewskiego, daty jego życia i jedno słowo "PAMIĘTAMY".
"To hańba dla polskiego Sejmu, że takiego nekrologu nie było" - powiedziała Joanna Scheuring-Wielgus. Powiesiła sześć nekrologów. Zobacz to na filmie:
7 maja Robert Walenciak - publicysta tygodnika „Przegląd”, autor książki będącej zapisem rozmów Karola Modzelewskiego i Andrzeja Werblana o Polsce Ludowej napisał na Facebooku:
„Rzecz szokująca! W Sejmie i Senacie odmówiono zamieszczenia klepsydry informującej o dacie pogrzebu Karola Modzelewskiego”.
Niczego nie odmówiliśmy, bo nikt nas o to nie prosił - tak można streścić odpowiedź Dyrektora Centrum Informacyjnego Sejmu Andrzeja Grzegrzółki. I dodał, że jest to prowokacja - nietaktowna i niestosowna.
Walenciak twierdzi jednak, że prośba o nekrolog była i że ktoś w kancelarii odmówił. I dodaje, że "To nie jest ulotka pizzerii czy salonu masażu. Karol Modzelewski nie jest postacią anonimową. To senator I kadencji, klepsydra informująca o jego pogrzebie powieszona w Senacie to rzecz oczywista".
Modzelewski to postać symboliczna dla całej historii opozycji demokratycznej. Zapisał się również w historii parlamentaryzmu wolnej Polski. Był senatorem pierwszego Senatu wybranego w 1989 roku w wolnych wyborach.
Po II wojnie światowej Senat został zlikwidowany. Przywróciły go dopiero ustalenia Okrągłego Stołu. Inaczej niż do Sejmu (gdzie dotychczasowe władze miały zagwarantowane 65 proc. miejsc, a opozycja solidarnościowa walczyła o pozostałe 35 proc.) wybory 4 czerwca 1989 do Senatu były całkowicie wolne. I opozycja demokratyczna miażdżąco je wygrała. Spośród 100 senatorów aż 99 pochodziło z Komitetu Obywatelskiego "Solidarność". Wśród nich był Karol Modzelewski.
Modzelewski reprezentował okręg wrocławski i uzyskał jeden z najwyższych odsetków głosów (74,95 proc. głosów). Tylko siedmioro senatorów miało większe poparcie, m.in. aktor Gustaw Holoubek i Zofia Kuratowska.
Śmierć prof. Modzelewskiego spotkała się po rządowej stronie sceny politycznej z milczeniem. Nie odnieśli się do tej straty ani prezydent, ani premier, ani marszałkowie Sejmu i Senatu.
Najwyższym urzędnikiem, który zabrał głos, był minister kultury, Piotr Gliński. Zrobił to we właściwy sobie sposób. Napisał na Twitterze: "Zmarł prof. Karol Modzelewski - komunista, rewizjonista, opozycjonista, więzień PRL-u (łącznie 8 lat!), „Solidarnościowiec”, mój starszy kolega z PAN, adwersarz polityczny. Cześć Jego Pamięci!"
O śmierci prof. Modzelewskiego na swojej stronie poinformował Senat. Podczas pogrzebu Karola Modzelewskiego 8 maja wicemarszałek Senatu Bogdan Borusewicz zapowiedział, że 9 maja Senat podejmie uchwałę upamiętniającą Modzelewskiego.
„Karol Modzelewski życiorysem mógłby obdzielić kilka znakomitych osób. Urodził się w Moskwie w 1937 roku w rodzinie działaczy komunistycznych i pierwsze lata życia spędził w domu dziecka dla dzieci komunistów” - pisał o Modzelewskim w dniu Jego śmierci Adam Leszczyński w OKO.press.
„Sam Karol przeszedł bardzo szybko edukację, która z dziecka komunisty uczyniła dysydenta i jednego z głównych wrogów rządzącego PRL reżimu. W czasie Października 1956 roku jako 19-letni student obserwował z bliska przygotowania robotników fabryki FSO na Żeraniu do obrony przed sowieckimi czołgami, które miały iść wówczas na zbuntowaną Warszawę.
Z systemem zerwał w 1964 roku, kiedy wraz z Jackiem Kuroniem – również rozczarowanym komunistą – napisał „List otwarty do partii”, krytykę systemu PRL z perspektywy kogoś, kto szczerze wierzył w ideały socjalizmu. Został wyrzucony z partii, do której należał i z pracy na uniwersytecie oraz skazany na 3,5 roku więzienia. Wyszedł na kilka miesięcy przed buntem studentów w marcu 1968, po którym ponownie został skazany na 3,5 roku więzienia.
Był celem nieustannych ataków propagandy PRL. Duet „Kuroń i Modzelewski” był dla niej symbolem wroga.
W 1980 roku zaczął działać w powstającej „Solidarności”; to on zaproponował nazwę dla związku. Szybko trafił do władz "S", był także jego rzecznikiem prasowym. W czasach stanu wojennego został internowany, a później uwięziony przez komunistyczne władze”.
Gdy już zaczęła się w Polsce transformacja wrócił do roli historyka a także krytycznego wobec każdej władzy intelektualisty z sercem po lewej stronie. Już w 1993 roku w eseju "Dokąd od komunizmu" pisał, że po utworzeniu rządu Mazowieckiego "najważniejszym układem odniesienia dla ludzi tego obozu była własna formacja polityczna, a nie pracownicza baza społeczna związku".
W wywiadzie z 2013 roku gorzko podsumowywał: "Ludzie uważają dziś, że świat jest niedoskonały i nic z tym za bardzo nie da się zrobić. Zamiast wspólnie walczyć z niesprawiedliwością, raczej próbują indywidualnie się przystosowywać. Nawet lewica już nie wierzy, że można zmieniać świat. To rezultat przytłoczenia umysłów konserwatyzmem, a także konformizmem wobec neoliberalnej doktryny ekonomicznej, która udaje, że jest prawem matematycznym. Uwierzyliśmy zbiorowo w nieuchronne prawa rynku. No, jeśli są nieuchronne, to co robić? Kopać się z koniem?
W wolnej Polsce od początku gloryfikowano nierówność. Powtarzano, że rozwarstwienie jest nieodłącznym elementem rozwoju gospodarczego i że temu rozwojowi sprzyja, co jest nieprawdą.
Wpajano rodzącej się klasie średniej, że biedni i bezrobotni są sami sobie winni. Że przecież wystarczy wykazać się inicjatywą, otworzyć small business. Najbardziej mnie wściekało, gdy tego typu mądre rady wygłaszano wobec ludzi porzuconych w blokach przy dawnych pegeerach. Albo wobec zwolnionych szwaczek w Łodzi. »Weźcie sprawy w swoje ręce«.
No jasne. Tak jakby każdy mógł otworzyć firmę niezależnie od okoliczności.
Z triady wolność, równość, braterstwo ponieśliśmy na polu tych dwóch ostatnich poważną porażkę. Wyszła nam tylko wolność. Ale bez równości i braterstwa jest zagrożona i może ograniczyć się do wolności przepływu kapitału finansowego".
Pod koniec swego długiego życia doświadczył rządów populistycznej prawicy. Szczerze jej nie znosił:
"Prawo i Sprawiedliwość, która jest partią populistyczną, a także takim ruchem, któremu wiatr w żagle daje ludowa wrogość do elit, więc nic tylko nastawić te żagle na takie nastroje, a potem się próbuje rozmontować demokrację, bo demokracja przeszkadza w rządzeniu ze świadomością, że się rządzi na zawsze. Ja mówię ostro. To jest autorytaryzm".
Już w 2000 roku pisali z Jackiem Kuroniem proroczo w Krytyce Politycznej: „Alternatywą dla słabnących socjaldemokratów nie są konserwatyści czy liberałowie, ale lokujący się poza tradycyjnymi podziałami populiści i, nie miejmy złudzeń, to oni zagospodarują pole ewentualnie opuszczone przez lewicę”.
Redaktorka, publicystka. Współzałożycielka i wieloletnia wicenaczelna Krytyki Politycznej. Pracowała w „Gazecie Wyborczej”. Socjolożka, studiowała też filozofię i stosunki międzynarodowe. Uczy na Uniwersytecie SWPS. W radiu TOK FM prowadzi audycję „Jest temat!” W OKO.press pisze o mediach, polityce polskiej i zagranicznej oraz prawach kobiet.
Redaktorka, publicystka. Współzałożycielka i wieloletnia wicenaczelna Krytyki Politycznej. Pracowała w „Gazecie Wyborczej”. Socjolożka, studiowała też filozofię i stosunki międzynarodowe. Uczy na Uniwersytecie SWPS. W radiu TOK FM prowadzi audycję „Jest temat!” W OKO.press pisze o mediach, polityce polskiej i zagranicznej oraz prawach kobiet.
Założyciel i redaktor naczelny OKO.press (2016-2024), od czerwca 2024 redaktor i prezes zarządu Fundacji Ośrodek Kontroli Obywatelskiej OKO. Redaktor podziemnego „Tygodnika Mazowsze” (1982–1989), przy Okrągłym Stole sekretarz Bronisława Geremka. Współzakładał „Wyborczą”, jej wicenaczelny (1995–2010). Współtworzył akcje: „Rodzić po ludzku”, „Szkoła z klasą”, „Polska biega”. Autor książek "Psychologiczna analiza rewolucji społecznej", "Zakazane miłości. Seksualność i inne tabu" (z Martą Konarzewską); "Pociąg osobowy".
Założyciel i redaktor naczelny OKO.press (2016-2024), od czerwca 2024 redaktor i prezes zarządu Fundacji Ośrodek Kontroli Obywatelskiej OKO. Redaktor podziemnego „Tygodnika Mazowsze” (1982–1989), przy Okrągłym Stole sekretarz Bronisława Geremka. Współzakładał „Wyborczą”, jej wicenaczelny (1995–2010). Współtworzył akcje: „Rodzić po ludzku”, „Szkoła z klasą”, „Polska biega”. Autor książek "Psychologiczna analiza rewolucji społecznej", "Zakazane miłości. Seksualność i inne tabu" (z Martą Konarzewską); "Pociąg osobowy".
Komentarze