0:00
0:00

0:00

Prawa autorskie: Alexandros MichailidisAlexandros Michailid...

„To nie jest gigantyczna kwota. W stosunku do miliardów, a jeden miliard to jest tysiąc milionów” – powiedział poseł PiS Marek Suski „Gazecie Wyborczej”. W ten optymistyczny sposób prominentny polityk obozu władzy wypowiedział się o karach nałożonych na Polskę przez TSUE.

Przypomnijmy. 27 października 2021 wiceprezes Trybunału Sprawiedliwości UE zarządziła okresową karę dzienną 1 miliona euro za działanie w Polsce niespełniającego europejskich standardów systemu dyscyplinarnego wobec sędziów, zaostrzonego jeszcze przez PiS ustawą kagańcową, która weszła w życie 14 lutego 2020 roku.

Kara nalicza się od dnia dostarczenia polskiemu rządowi postanowienia o karze aż do dnia, kiedy:

  • Polska wykona postanowienie wiceprezes TSUE z 14 lipca o środkach tymczasowych, wydane na kanwie rozpatrywanej sprawy (Polska nie wypełniła tego postanowienia, a godzinę po jego wydaniu Trybunał Konstytucyjny Julii Przyłębskiej orzekł, że takie postanowienia TSUE w Polsce nie obowiązują).
  • albo do dnia wydania przez TSUE wyroku w sprawie C-204/21 .

Dodatkowo od września wisi nad nami jeszcze jedna kara. 20 września TSUE wydało decyzję o karze w wysokości 500 tys. euro za każdy dzień, w którym Polska kontynuuje wydobycie w kopalni w Turowie na trójstyku granic polskiej, czeskiej i niemieckiej. Czesi oskarżają polską odkrywkę o osuszanie terenu i lokalne problemy z dostępem do wody.

W lutym 2021 po nieudanych negocjacjach Czesi pozwali Polskę do TSUE, apelując jednocześnie o zatrzymacie wydobycia do końca procesu. Polska nie była zainteresowana ugodami, więc od ponad miesiąca nalicza się nam kara, której Polska nie chce płacić.

I tutaj możemy wrócić do Marka Suskiego. Przyznajmy najpierw posłowi PiS rację. Gdy mówi, że „jeden miliard to jest tysiąc milionów”, nie można mu odmówić podstawowej wiedzy matematycznej. Gdy natomiast mówi, że kary od TSUE to nie jest gigantyczna kwota, wkraczamy już w sferę ocen. Spróbujmy osadzić je w kontekście.

522 mln zł do końca roku

Rzeczywiście, w kontekście całego budżetu państwa kara do zapłacenia w pierwszej chwili może się wydawać błaha, bo wydatki budżetu w 2021 roku mają wynieść 523 mld złotych. Ale kara nalicza się codziennie. Sprawdźmy, jaka to kwota, jeżeli żadnego z wyżej opisanych orzeczeń nie wykonamy do końca roku.

Kara w sprawie Turowa nalicza się od 20 września, kara za Izbę Dyscyplinarną – od 27 października. Kara naliczana jest w euro. Kurs jest płynny, ale dla ułatwienia obliczeń przyjmijmy niski kurs w wysokości 4,5 złotego.

Nawet przy tak niskim kursie daje nam to 522 mln złotych do końca roku. Czyli prawie dokładnie jeden promil wydatków budżetu państwa w 2021.

Promil nie brzmi przerażająco – i w ten sposób zmylić nas próbuje Marek Suski. Czy jednak można nazwać pół miliarda złotych niewielką kwotą? Niekoniecznie.

To na przykład:

  • 1,3 proc. rocznej wartości programu 500 plus;
  • dzień dochodów państwa z VAT;
  • trzy dni dochodów państwa z PIT;
  • budowa 450 żłobków „Gucio”;
  • 146 proc. rocznego budżetu Państwowej Inspekcji Pracy;
  • 85 zł podwyżki dla każdego nauczyciela;
  • wartość prawie dwóch Robertów Lewandowskich.

400 zł podwyżki dla nauczycieli

Pamiętajmy jednak, że to kary tylko za część roku. Co, jeśli rząd PiS zamierza opierać się dłużej? Kwota do zapłacenia za cały rok to już 2,4 mld złotych. Wówczas te wartości będą wyglądać następująco:

  • 6 proc. rocznej wartości programu 500 plus;
  • pięć dni dochodów państwa z VAT;
  • 14 dni dochodów państwa z PIT;
  • budowa ponad dwóch tysięcy żłobków „Gucio”;
  • budżet Państwowej Inspekcji Pracy na 7 lat;
  • 400 złotych podwyżki dla każdego nauczyciela;
  • dziewięciu Robertów Lewandowskich.

Czy Marek Suski łatwo pożegnałby się z takimi pieniędzmi? Z pewnością nie.

Sprawa robi się jeszcze bardziej skomplikowana, jeśli włączymy w to pieniądze z KPO. Istnieje bowiem niebezpieczeństwo, że w wypadku niewykonania wyroków TSUE, Komisja Europejska nie zaakceptuje polskiego Krajowego Planu Odbudowy.

1 października Karol Karski z PiS mówił: „Sadzę, że nie będziemy musieli nawet do końca października czekać, aż te środki wpłyną do Polski”. Już niedługo przekonamy się, że Karski się mylił. Pytanie brzmi, jak bardzo.

„Chcemy umieścić w tym planie wyraźne zobowiązanie dot. likwidacji Izby Dyscyplinarnej, zakończenia lub reformy reżimu dyscyplinarnego i rozpoczęcia procesu przywracania sędziów” – mówiła 28 października szefowa Komisji Europejskiej Ursula von der Leyen. I dodawała „Mam nadzieję, że dojdziemy do porozumienia z Polską, ale reforma jest warunkiem koniecznym”.

PiS zapowiada, że ustawa o formalnej likwidacji Izby Dyscyplinarnej być może znajdzie się w porządku najbliższego posiedzenia Sejmu. Nie wiemy jednak do tej pory, jak obóz władzy chce zreorganizować system dyscyplinarny i jakie inne rozwiązania będzie chciał przeforsować pod pretekstem dostosowania się do wyroku TSUE. Od tego zależą zaś reakcje KE.

Ile pieniędzy możemy stracić, jeśli zmian jednak nie będzie lub Komisja Europejska uzna je za niewystarczające? Sam Mateusz Morawiecki wskazywał, że KPO to około 20 mld złotych rocznie dla Polski. Gdy dodamy tę kwotę do rachunku kar, wówczas robi się poważnie. Cały rok płacenia kar i zatrzymanie KPO dawałoby 22,4 mld zł. A więc, już skrótowo, równowartość ponad połowy rocznej wartości programu 500 plus, trzeciej części rocznych dochodów z PIT.

To też nie jest gigantyczna kwota?

;
Na zdjęciu Jakub Szymczak
Jakub Szymczak

Dziennikarz OKO.press. Autor książki "Ja łebków nie dawałem. Procesy przed Żydowskim Sądem Społecznym" (Czarne, 2022). W OKO.press pisze o gospodarce i polityce społecznej.

Komentarze