0:00
0:00

0:00

Prawa autorskie: fot. Unia Europejska, 2023fot. Unia Europejska...

Na początku zaznaczmy, że jak na razie Komisja nie przedstawiła konkretnego projektu, ma ogłosić go w drugim kwartale 2023 roku. Opublikowany na jej stronach dokument to zarys pomysłu i zaproszenie do udziału w konsultacjach publicznych. Te zakończyły się w połowie kwietnia, mogli wziąć w nich udział wszyscy obywatele UE.

"W ostatnich latach odnotowano wyraźny wzrost liczby przypadków niejawnej ingerencji w naszą demokrację ze strony państw spoza UE. Zagrożenie to dodatkowo pogłębiła rosyjska wojna napastnicza przeciwko Ukrainie" – czytamy w dokumencie.

"Pakiet zapewni środki budowania przejrzystości, aby zapobiec niejawnym ingerencjom zagranicznym. Obejmie on również konkretne środki dotyczące spraw wyborczych przed wyborami do Parlamentu Europejskiego [...] oraz wspierające przestrzeń sprzyjającą społeczeństwu obywatelskiemu" – zapewnia Komisja.

W ramach pakietu KE zamierza przyjąć jedną dyrektywę – czyli akt prawny wiążący państwa członkowskie – oraz kilka zaleceń, które nie byłyby wiążące.

Ale choć intencje wydają się dobre,

przeciwko pomysłom Komisji protestują organizacje pozarządowe z całej Europy.

"To niebezpiecznie przypomina różne pomysły, które mają niektóre autorytarne reżimy", mówi OKO.press Katarzyna Batko-Tołuć, wiceprezeska Ogólnopolskiej Federacji Organizacji Pozarządowych.

Przeczytaj także:

Dobre intencje a rzeczywistość

"Chodzi o to, by ujawnić jak Rosja lub inne niedemokratyczne siły próbują wpłynąć na politykę. To autentyczne zagrożenie natomiast wychodzi na to, że zamiast zwalczania takich wpływów może wyjść większa kontrola nad społeczeństwem obywatelskim", uważa wiceprezeska OFOP.

Planowana dyrektywa ma uspójnić standardy dotyczące przejrzystości finansowania NGO w UE. A także uspójnić ich obowiązki związane z finansowaniem z krajów spoza Unii. W opinii Komisji poprawi to funkcjonowanie jednolitego rynku, a UE dostanie lepszą ochronę przed niejawnymi ingerencjami zewnętrznymi.

Komisja chce też zasugerować państwom członkowskim szereg dobrych praktyk w formie zaleceń, uzupełniających dyrektywę. Jeden z proponowanych dokumentów dotyczyłby "bezpiecznych i odpornych procesów wyborczych". Inne zalecenie ma dotyczyć stworzenia bezpiecznego środowiska dla działalności NGO w całej Unii, zapewnienia im równego poziomu ochrony i możliwości funkcjonowania.

"W założeniu pomysł Komisji ma oczywiście pozytywny wydźwięk, nie idzie tak daleko, jak pomysły niektórych polityków. Ale nawet proponowane przez nią rozwiązania stworzą wrażenie, że finansowanie z zagranicy to fenomen negatywny", uważa Batko-Tołuć.

"Komisja nie jest częścią społeczeństwa obywatelskiego, może nie zdawać sobie sprawy, w jaki sposób te regulacje mogą zostać odwrócone. My wiemy, bo działamy w kraju, w którym odwraca się sens słów, a propaganda potrafi organizować kampanie nienawiści i przedstawiać kłamstwa jako prawdę", podkreśla.

W mediach społecznościowych OFOP zachęcała do podpisania petycji do KE przygotowanej przez organizację Civil Society Europe, zrzeszającej lokalne federacje NGO z UE. Stanowisko CSE poparły 24 organizacje z Polski, m.in. Kampania Przeciwko Homofobii i Helsińska Fundacja Praw Człowieka.

Czerpiąc z nauk Putina i Orbána

Zdaniem autorów petycji pomysł Komisji przypomina ustawy, które wprowadzono już w niektórych krajach. A które dla NGO okazały się niebezpieczne.

Przepisy ograniczające zagraniczne wpływy od 2012 roku działają np. w putinowskiej Rosji. Umożliwiły uznanie niezależnych organizacji za "niepożądane" i pozbawienie ich możliwości funkcjonowania w kraju. Z Rosji musiały zniknąć m.in. Human Rights Watch i Amnesty International, a także np. rodzima organizacja Memoriał, działająca na rzecz praw człowieka.

Nieco łagodniejszą wersję kontroli nad NGO wprowadził w 2017 roku na Węgrzech Viktor Orbán. W myśl jego ustawy organizacje, które dostawały zagraniczne wsparcie powyżej pewnego pułapu, musiały zarejestrować się w bazie podmiotów "finansowanych z zagranicy". Następnie były drobiazgowo kontrolowane. W 2020 roku Trybunał Sprawiedliwości UE uznał ustawę Orbána za niezgodną z prawem UE.

Kontrowersje – również sprzeciw KE – wzbudziła również ustawa, którą rząd Binjamina Netanjahu wprowadził w Izraelu w 2016 roku. Prawo to nakazuje organizacjom otrzymującym pieniądze z zagranicy informowanie o tym we wszelkich "działaniach zewnętrznych". Wprowadzono je pod pretekstem "zwiększenia przejrzystości".

Pomysły tego typu pojawiały się już w Polsce pod rządami Zjednoczonej Prawicy.

W 2017 roku Ruch Narodowy domagał się wręcz zakazu zagranicznego finansowania NGO. W marcu 2022 roku swoją propozycję, ochrzczoną Lex Woś (od nazwiska wiceministra sprawiedliwości) złożyli politycy Solidarnej Polski. Rzekomo wymierzona była w rosyjską dezinformację.

"Pomysł Solidarnej Polski wprowadza pełną kontrolę i obowiązki sprawozdawcze, piętnuje takie finansowanie. Projekt długo leżał odłogiem, nie miał nawet nadanego numeru druku. Wg mnie chodzi w nim o to, żeby o tym dyskutować i rosnąć politycznie na temacie. Rząd nie chce mieć kolejnego problemu z KE, a taka ustawa zaraz pojechałaby do TSUE. Trybunał już przesądził, że takie rozwiązania są niezgodne z unijnym prawem, gdy deliberował o ustawie Orbána", uważa Katarzyna Batko-Tołuć.

Czy to w ogóle konieczne?

Teraz jednak Komisja Europejska może sama wypromować rozwiązania, które do tej pory zwalczała.

"Efekt będzie taki, że tego typu regulacje zostaną w Europie uznane za pożądane. Orbán czy Ziobro będą opowiadać, że Unia przyznała im rację i że trzeba coś z tym zagranicznym finansowaniem zrobić. Dyrektywy unijne wyznaczają standard minimum. Obawiam się, że państwa członkowskie będą mogły je rozwinąć według uznania. To byłby prezent podarowany putinistom i orbanistom", wskazuje Batko-Tołuć.

Zdaniem wiceprezeski OFOP każde administracyjne ograniczenie uderza w kwintesencję istnienia organizacji pozarządowych, które powinny być niezależne od władzy.

"Mnóstwo organizacji oczywiście nie pozyskuje pieniędzy z zagranicy, ich działalność nie zostanie ograniczona. Ale akurat te organizacje, które władze kontrolują, często są finansowane z zagranicznych źródeł. Organizacje chcą, by Komisja Europejska wspólnie z nimi przyjrzała się wpływowi proponowanych pomysłów na prawa i wolności organizacji obywatelskich", zaznacza Batko-Tołuć.

"Chodzi o demokrację, która gwarantuje nam swobodę. Wszelkie ingerencje powinny być uzasadnione i proporcjonalne. A nie mam pojęcia, jak ta proporcjonalność i uzasadnienie ma się do pomysłu KE. Pytanie jest, czy to jest w ogóle konieczne? Przecież widać, gdy dana organizacja sieje propagandę, działa przeciwko pokojowi, stawia na dzielenie społeczeństw. Pytanie o finansowanie jest tutaj wtórne", dodaje.

Zapytaliśmy KE o to, w jaki sposób odnosi się do zastrzeżeń zgłaszanych przez organizacje pozarządowe. Czekamy na odpowiedzi.

;

Udostępnij:

Maria Pankowska

Dziennikarka, absolwentka ILS UW oraz College of Europe. W OKO.press od 2018 roku, od jesieni 2021 w dziale śledczym. Wcześniej pracowała w Polskim Instytucie Dyplomacji, w Komisji Europejskiej w Brukseli, a także na Uniwersytecie ONZ w Tokio.

Komentarze