Od środy 26 kwietnia trzynaście osób prowadzi strajk głodowy w strzeżonym ośrodku dla cudzoziemców w Lesznowoli. Wiemy już o trzech osobach, które protestują w ośrodku w Przemyślu. Dochodzą do nas także głosy o proteście w Białymstoku, gdzie głodować może sześciu mężczyzn.
Na zdjęciu — demonstracja solidarnościowa ze strajkującymi w czasie poprzedniego protestu w ośrodku Lesznowoli, 1 czerwca 2022. Fot. Agata Kubis.
Czołowym postulatem zgłoszonym przez mężczyzn z Lesznowoli jest „zaprzestanie bezzasadnego przedłużania detencji, które jest całkowicie niezrozumiałe dla osób proszących o ochronę międzynarodową”.
Rzecznik Nadwiślańskiego Oddziału Straży Granicznej poinformowała nas 26 kwietnia, że strajk w ośrodku w Lesznowoli ogłosiło siedmiu cudzoziemców, w większości znajdujących się w procedurze uchodźczej i przebywających o ośrodku od 4 do 6 miesięcy. Dziś listę postulatów podpisało 13 cudzoziemców.
Z deklaracji samych protestujących wynika, że większość z nich przebywa w ośrodku dłużej niż sześć miesięcy.
Wśród podpisujących się pod postulatami są Irakijczycy, którzy przebywają w detencji już 21 miesięcy.
Mężczyźni przekraczali granicę polsko-białoruską wczesną jesienią 2021 roku, czyli na samym początku kryzysu humanitarnego na Podlasiu. W obu przypadkach odmówiono im ochrony międzynarodowej, nie zgadzają się na dobrowolną deportację. Jeden z nich protestował przed wywiezieniem do Iraku na lotnisku – skutecznie.
Cudzoziemcy maksymalnie mogą być poddawani detencji 24 miesiące, jak twierdzą prawnicy organizacji pozarządowych, z którymi rozmawialiśmy. Po upływie 24 miesięcy i w przypadku niemożności poddania deportacji powinni zostać objęci pobytem tolerowanym i z detencji zwolnieni. Czy tak będzie w przypadku protestujących dziś Irakijczyków? Tego w tym momencie nie wiemy.
Obecnie w Lesznowoli protestuje więc:
Poniżej lista z podpisami strajkujących oraz informacjami o długości przebywania w detencji i krajem pochodzenia:
Mężczyzna przebywający w Lesznowoli, z którym rozmawialiśmy, przekazał nam, że jeden z protestujących miał dziś wydalać krew, o czym pilnie powiadomiono Rzecznika Praw Obywatelskich. Biuro RPO podjęło stosowną interwencję, alarmując.
Nasz kontakt w Lesznowoli przekazał, że protestujący, który skarżył się na stan zdrowia, prowadzi głodówkę od około sześciu dni i miał stracić na wadze nawet 16 kilogramów. Wraz z nim od kilku dni protestowało przynajmniej czterech mężczyzn. Wszyscy deklarują znaczącą utratę wagi.
Osoba, z którą rozmawialiśmy w Lesznowoli, przekazała nam, że w ostatnim czasie osadzeni spotykają się z arbitralnymi ograniczeniami swobody, jak np. zakaz wyjść na świeże powietrze.
„Do tej pory wyjście było zamknięte od 22:00 do 07:00 rano. Teraz otwierają, jak im się podoba”.
Mężczyzna relacjonował nam także, że osoby, którym mija sześć miesięcy detencji, dowiadują się na ostatnią chwilę o tym, czy zostaną zwolnieni, czy też detencja zostaje im przedłużona. Mówi także o trudnościach w kontaktach z opiekunami, czy władzami ośrodka.
W swych postulatach protestujący skarżą się też na zwracanie się do nich numerami, zamiast używania imion i nazwisk oraz na niedostateczną liczbę osób władających językiem angielskim w ośrodku. Domagają się także swobodnego dostępu do internetu, nauki języka polskiego oraz zajęć integracyjnych.
Dodatkowo domagają się „właściwej opieki medycznej” oraz regularnych spotkań z psychologiem, gdyż – jak twierdzą – „długotrwałe przetrzymywanie w detencji wzmaga traumy i w wielu przypadkach pogłębia PTSD (czyli zespół stresu pourazowego – red.)”.
Tuż po opublikowaniu tekstu dotarła do nas informacja o trzecim strajkującym w ośrodku w Przemyślu. Mężczyzna skierował na piśmie do władz ośrodka informację, że boi się przebywać w ośrodku, ponieważ w ostatnim czasie zmarł w nim uchodźca z Syrii.
Z kolei na problemy natury psychicznej skarży się drugi z trzech mężczyzn, którzy przystąpili do protestu głodowego w ośrodku w Przemyślu. W piśmie złożonym na ręce władz ośrodka 21 kwietnia mężczyzna informuje o podjęciu głodówki oraz donosi, że cierpi na myśli samobójcze.
Domaga się także pilnej rozmowy z psychologiem.
Jesteśmy w posiadaniu pisma, które mężczyzna skierował do władz ośrodka, jak na razie nie udało nam się z nim skontaktować. Aktywiści wspierający cudzoziemców w Przemyślu przekazali nam, że mężczyzna trafił do izolatorium. Wraz z nim izolacji medycznej miał zostać poddany jeszcze jeden cudzoziemiec, który także prowadzi protest w Strzeżonym Ośrodku w Przemyślu.
Zwróciliśmy się z pytaniami do rzecznika prasowego bieszczadzkiego oddziału straży granicznej o to, w jakim stanie jest mężczyzna, który kierował pismo do władz ośrodka i czy został poddany konsultacji psychologicznej. Pytaliśmy też o innych protestujących. W odpowiedzi czytamy, że "w trosce o zdrowie cudzoziemców, decyzją lekarza, mężczyźni (protestujący – red.) zostali czasowo przeniesieni do pomieszczenia medycznego (służącego do obserwacji)".
"Tutaj w sposób ciągły monitorowany jest ich stan zdrowia. Miały również miejsce konsultacje psychologiczne” – zapewnia nas Piotr Zakielarz, który podkreśla, że „każda informacja o zagrożeniu zdrowia lub życia cudzoziemca przebywającego w ośrodku jest natychmiast weryfikowana przez służby medyczne i personel”.
Jednocześnie zostaliśmy poinformowani, że zadeklarowanie głodówki nie oznacza, że mężczyźni nie jedzą.
"Cudzoziemcy mają nieograniczoną możliwość dzielenia się między sobą produktami spożywczymi (także tymi przyniesionymi ze stołówki)” – informuje nas rzecznik i dodaje, że jeden z protestujących w ostatnim czasie otrzymał paczki z żywnością, które miał ze sobą zabrać do miejsca odosobnienia.
Dostaliśmy także odpowiedzi od rzeczniczki Podlaskiego Oddziału Straży Granicznej. Major Katarzyna Zdanowicz informuje, że w Strzeżonym Ośrodku dla Cudzoziemców na wspólne posiłki nie schodzi jeden mężczyzna. Zdanowicz podkreśla, że mężczyzna odbiera paczki żywnościowe, pije płyny, a jego badania są dobre. Z kolei według naszych informacji w ośrodku mogło strajkować nawet sześciu cudzoziemców. Na tę chwilę nie jesteśmy jednak w stanie potwierdzić tych informacji.
W Przemyślu z kolei pojawiły się klepsydry upamiętniające śmierć Mahmouda al Banawiego. 28-letni Syryjczyk zmarł w strzeżonym ośrodku w Przemyślu w połowie marca. Prok. Marta Pętkowska, Rzeczniczka Prokuratury Okręgowej w Przemyślu, poinformowała, że bezpośrednią przyczyną śmierci młodego mężczyzny była niewydolność serca skutkująca zatrzymaniem krążenia.
W tej sprawie jest jednak mnóstwo kontrowersji. Opisywali je dziennikarz i aktywista Piotr Czaban oraz dziennikarz „Gazety Wyborczej” Damian Maliszewski. Z kolei na łamach OKO.press przebieg zdarzeń w ośrodku odtwarzał Krzysztof Boczek.
Jak pisał Boczek, mężczyzna do SOC Przemyśl trafił ok. 11 marca br. Spędził w nim 7 dni.
„Na początku był zdrów. Nic mu nie było” – twierdzi jeden z rozmówców Boczka. Ale to trwało krótko. Jakieś 3 dni przed feralnym 17 marca zaczął się czuć źle. „Krzyczał z bólu, prosił o pomoc, że potrzeba mu lekarstw. Kaszlał. Nikt z personelu tego nie traktował poważnie” – mówił dziennikarzowi OKO.press jeden ze świadków.
Jak relacjonuje Boczek, 16 marca wieczorem Mahmoud był już w fatalnym stanie. Niektórzy twierdzą, że miał atak. Jeden ze świadków opowiedział OKO.press, że leżał na podłodze i 30-40 minut prosił o pomoc. Kilka osób twierdzi, że skarżył się na serce.
„Straż graniczna groziła, że jeśli będą dalej wzywać karetkę, to zostaną pobici” – twierdzą dwie osoby.
Wszyscy rozmówcy Boczka podkreślają, że mimo wielokrotnych próśb i błagań nie udzielono Mahmoudowi pomocy.
Aktywiści, którzy wspierają cudzoziemców w Przemyślu, obawiają się, że także obecnie protestującym, a zwłaszcza mężczyźnie, który skarży się na myśli samobójcze – również nie zostanie w porę udzielona pomoc.
Obecne protesty są kolejną już odsłoną strajków, które przetaczają się przez polskie ośrodki strzeżone niemal od początku kryzysu humanitarnego na polsko-białoruskiej granicy. Pierwsze miały miejsce w niesławnym i nieistniejącym już ośrodku w Wędrzynie. Kolejne wybuchały w Lesznowoli, Krośnie Odrzańskim, Przemyślu, Białymstoku. Podstawowym postulatem, który przewija się podczas wszystkich protestów, jest żądanie zaprzestania przedłużania detencji.
Większość cudzoziemców, z którymi rozmawialiśmy w ośrodkach zamkniętych, skarżyło się na przedłużanie detencji z automatu, najczęściej co trzy miesiące. Znajduje to potwierdzenie w danych zgromadzonych przez przedstawicieli trzeciego sektora, które widzieliśmy – większość wniosków straży granicznej o przedłużanie detencji jest przez polskie sądy rozpatrywana pozytywnie.
Aktywiści oraz pracownicy organizacji pozarządowych wskazują z kolei, że większość osób kierowanych do ośrodków zamkniętych nie powinna do nich w ogóle trafić. Polskie prawo zabrania bowiem umieszczania w detencji osób, w przypadku których zachodzi podejrzenie, że mogły paść ofiarą przemocy lub tortur. W szeregu raportów oraz publikacji prasowych dowiedziono, że przemoc na granicy polsko-białoruskiej jest stosowana niemal systemowo przez służby Łukaszenki. Przemocą określa się także stosowany przez polskie służby push-back, czyli wywiezienie zatrzymanych na granicę, co również stosowane jest systemowo.
Ale nawet jeśli nie stosować tak szerokiej definicji doświadczenia przemocy, to znamy wiele przypadków osób, które zgłaszały, że padały ofiarą przemocy lub tortur w krajach pochodzenia. Zgłaszali to zarówno Irakijczycy, którym Polska sukcesywnie odmawia prawa do ochrony międzynarodowej, jak i Syryjczycy, którzy z powodzeniem procedurę azylową przechodzą. Niezależnie jednak od pochodzenia, jak i prawdopodobieństwa uzyskania azylu o zwolnienie z detencji z uwagi na doświadczenie przemocy jest niezwykle trudno.
A każdy dzień detencji osoby, która była poddawana przemocy, torturom lub cierpi na syndrom stresu pourazowego – czyli PTSD może pogarszać jej stan i skutkować zagrożeniem dla zdrowia, a nawet życia.
Komentarze