0:000:00

0:00

Prawa autorskie: / Agencja Gazeta/ Agencja Gazeta

Kolejny w ciągu roku kryzys dyplomacji PiS w stosunkach z Izraelem uległ błyskawicznej eskalacji. Przypomnijmy, co się stało w ciągu zaledwie tygodnia:

  • podczas konferencji prasowej (12 lutego 2019) przed konferencją bliskowschodnią (13-14 lutego) sekretarz stanu USA Mike Pompeo wezwał rząd polski do przyjęcia „kompleksowego ustawodawstwa, dotyczącego restytucji mienia prywatnego” dla osób, które utraciły dobytek w czasie Zagłady;
  • w czasie tej samej konferencji Pompeo przywołał jako wzór bohaterstwa postać Franka Blaichmana, żydowskiego partyzanta, który po wojnie (w latach 1945-1946) był pracownikiem Urzędu Bezpieczeństwa;
  • drugiego dnia konferencji, w czwartek 14 lutego, premier Izraela Benjamin Netanjahu miał powiedzieć „Polacy współpracowali z Niemcami”, a później w samolocie nie chciał tej wypowiedzi zdementować;
  • 18 lutego nowy minister spraw zagranicznych Izraela, Izrael Katz, podczas występu telewizyjnego powiedział: „Nie zapomnimy i nie wybaczymy. Było wielu Polaków, którzy kolaborowali z nazistami. Icchak Szamir powiedział: »Polacy antysemityzm wyssali z mlekiem matki«”. Katz nie wycofał się z tych wypowiedzi ani za nie nie przeprosił, przeciwnie, powtórzył je następnego dnia;
  • w poniedziałek 19 lutego w wywiadzie dla „Jerusalem Post” minister ds. diaspory i oświaty Izraela Naftali Bennet mówił: „Wielu Polaków uczestniczyło w antysemityzmie i mordowaniu Żydów. Nie możemy pozwolić nikomu na rewizjonizm historyczny w imię przyszłości, to nie jest sposób na budowanie relacji. Musimy stanąć twarzą w twarz z rzeczywistością, że [Polacy] byli ofiarami, ale niemała liczba [z nich] była zaangażowana w antysemityzm”. Bennett przypomniał, że babka jego żony i dwoje rodzeństwa zostało zamordowanych przez Polaków.

Każda z tych wypowiedzi była policzkiem dla rządu PiS.

Przeczytaj także:

Kłopotliwe, niedyplomatyczne, niedopuszczalne

Część wypowiedzi polityków izraelskich była prawdziwa, choć niedyplomatyczna i kłopotliwa dla polskich gospodarzy. Większość historyków jest zgodna, że w czasie wojny wielu Polaków wydawało Żydów Niemcom, a niekiedy także ich mordowało - spory pomiędzy naukowcami dotyczą szacowanych liczb ofiar i skali zjawiska (pisaliśmy o tym obszernie wielokrotnie, m.in. w tekście o słowach Netanjahu).

Wypowiedzi Mike’a Pompeo - dopominanie się o restytucję mienia żydowskiego oraz wychwalanie b. pracownika UB żydowskiego pochodzenia - trafiały zaś w samo sedno uprzedzeń, które ma w Polsce spora część prawicowego elektoratu. Sprawa restytucji mienia nie jest prosta - zwłaszcza w sytuacji, w której majątek pozostawiony przez Żydów nie miał spadkobierców. Polska nie rozwiązała też dotąd sprawy reprywatyzacji wobec własnych obywateli, a USA w umowie z 1960 roku (jak przypomniał b. premier Leszek Miller) przyjęły na siebie wszelkie roszczenia własnych obywateli. Niezależnie jednak od tego, czy żądania mają jakiekolwiek legalne podstawy, słowa Pompeo sprawiły Morawieckiemu problem.

Słowa ministra spraw zagranicznych Izraela Katza były z kolei niedopuszczalne - twierdzenie, że wszyscy Polacy wyssali antysemityzm z mlekiem matki, jest równie krzywdzące i bezpodstawne, co np. przypisywanie wszystkim Żydom chciwości czy niechęci do gojów. Antysemityzm był i jest w Polsce problemem - co potwierdzają opisywane w grudniu 2018 roku przez OKO.press badania przeprowadzone w całej Unii Europejskiej - ale to nie znaczy, że czyjkolwiek antysemityzm jest wrodzony.

„Antypolskie”, „rasistowskie”

Jak zareagował rząd PiS, opozycja oraz polskie organizacje żydowskie?

  • słowa Mike’a Pompeo próbował przełknąć;
  • po pierwszej wypowiedzi premiera Netaniahu wezwał ambasador Izraela Anę Aznari do MSZ i wydawał się przyjmować jej tłumaczenia, że Netaniahu mówił tylko o kolaborantach niemieckich;
  • wypowiedzi Katza premier Mateusz Morawiecki, minister spraw zagranicznych Jacek Czaputowicz oraz ambasador w Izraelu Marek Magierowski nazwali „rasistowskimi”.
View post on Twitter
  • Słowa Katza potępiła także opozycja - m.in. Grzegorz Schetyna - zwracając jednak uwagę, że PiS przyłożył się do kryzysu „niedojrzałą i nieumiejętną polityką”. Schetyna nazwał wypowiedź Katza „rasistowską i antypolską”.
  • Zaprotestował także Związek Gmin Wyznaniowych Żydowskich w RP;
  • PiS najpierw obniżył rangę delegacji na szczyt Grupy Wyszehradzkiej w Izraelu, który miał odbyć się 19 lutego - zamiast Morawieckiego miał jechać minister spraw zagranicznych Jacek Czaputowicz. Później jednak odwołano udział polskiej delegacji i w efekcie ze szczytu zrezygnowano.

Zarówno zachowanie polityków izraelskich, jak i rządu PiS jest obecnie dużo bardziej konfrontacyjne niż w czasie kryzysu sprzed roku, gdy obie strony były skłonne zażegnać spór. Co się zmieniło?

Zakładnicy nacjonalizmu

W Izraelu trwa brutalna kampania wyborcza, w której Netaniahu (ale i jego przeciwnicy) grają nastrojami nacjonalistycznymi w nie mniejszym stopniu, niż robi to PiS. 14 lutego Netanjahu zaatakował przywódca partii Yesh Atid i konkurent do stanowiska premiera, Yair Lapid: „to Polacy powinni nas przeprosić za miliony, które zginęły w Polsce w Holocauście i pomoc, którą udzielali nazistom, a tymczasem Netanjahu po raz drugi ich przeprasza” - powiedział.

Rząd PiS także znalazł się pod presją. Jak pokazują sondaże - w tym lutowy sondaż IPSOS dla OKO.press - pod bokiem na prawej stronie rośnie mu konkurencja w postaci skrajnej prawicy. Zarówno Kukiz’15, jak i KORWiN-Ruch Narodowy mają duże szanse na wejście do Sejmu. 18 lutego prezes Ruchu Narodowego Robert Winnicki zażądał od Morawieckiego, żeby odwołał szczyt w Izraelu - i Morawiecki to zrobił - oraz odwołał do Warszawy ambasadora z Izraela (co jest eskalacją dyplomatycznego konfliktu). Tego ostatniego rząd PiS jeszcze nie zrobił.

PiS jest zakładnikiem zarówno swojej „godnościowej” polityki, która konsekwentnie i wbrew faktom zaciera udział części Polaków w zagładzie. Jest też pod ostrzałem ze strony skrajnej prawicy. Ostra retoryka w konflikcie z Izraelem może też posłużyć utrzymaniu prawicowych wyborców, do których w końcu dojdą echa skandalu z publikowanymi przez „Wyborczą” nagraniami Kaczyńskiego oraz wysuwane przez jego partnera w interesach, austriackiego biznesmena Birgfellnera, zarzuty o oszustwo.

Jednak problem z tym konfliktem jest jasny:

Izrael może w każdej sytuacji liczyć na wsparcie i lojalność USA, o którego sympatię i wsparcie wojskowe Polska bezustannie zabiega. Rząd PiS skłócił się ze wszystkimi partnerami - z wyjątkiem USA. Administracja Trumpa nigdy jednak nie pozostawiła cienia wątpliwości, który sojusz - z Polską czy z Izraelem - ma dla niej strategiczne znaczenie.

W praktyce więc - jak napisała na Twitterze b. wiceminister spraw zagranicznych Katarzyna Pełczyńska - PiS naraża sojusz z USA, próbując zatrzymać przy sobie prawicowych wyborców. Woli wybrać katastrofę dyplomatyczną od utraty głosów w wyborach. Warto ten wybór zapamiętać.

View post on Twitter
;

Udostępnij:

Adam Leszczyński

Dziennikarz OKO.press, historyk i socjolog, profesor Uniwersytetu SWPS w Warszawie.

Komentarze