0:00
0:00

0:00

W środę 4 listopada na konferencji prasowej premier Mateusz Morawiecki mówił, że po osiągnięciu średniej tygodniowej liczby 27 tys. nowych zakażeń dziennie czeka nas „narodowa kwarantanna”. Nie do końca wiadomo, na czym dokładnie będzie ona polegała, ani w jaki sposób realizować się będzie komponent narodowy. Bardzo możliwe jednak, że już niedługo się o tym przekonamy. Dziś, w czwartek, po raz pierwszy padła granica 27 tys., a dokładnie Ministerstwo Zdrowia poinformowało o potwierdzonych 27 143 nowych przypadkach zachorowania na COVID-19. Na razie średnia z ostatniego tygodnia osiągnęła prawie 21 tys., co oczywiście jest najwyższą wartością od początku epidemii.

Dokładnie premierowi chodziło o 70 nowych przypadków na 100 tys. mieszkańców (w przeliczeniu to mniej więcej 27 tys. dziennie w całej Polsce). Dziś dla całej Polski jest to 54,5. W dwóch województwach – wielkopolskim i kujawsko-pomorskim – przekroczył już 70.

Znów dużo zgonów

Wnioski sprzed dwóch dni, że wirus słabnie (w poniedziałek 19 tys., we wtorek - 15 tys.) mogą się okazać przedwczesne. A może zapowiedziane wczoraj przez premiera Morawieckiego restrykcje przyniosą poprawę? Jak zwykle w przypadku tej epidemii potrzebna jest cierpliwość – na dokładniejsze wnioski trzeba czekać.

Przeczytaj także:

Ponownie - tak jak w środę - najwięcej nowych przypadków jest ich w województwie wielkopolskim – aż 3 888. W ponad połowie województw jest ich więcej niż tysiąc.

To drugi dzień z bardzo wysoką liczbą zgonów – 367. To zaledwie o sześć mniej od wczorajszego smutnego rekordu. Tygodniowa średnia wzrasta tym samy do 242.

40 proc. pozytywnych testów

Do wyniku 27 tys. nowych przypadków przyczyniło się 67,1 tys. testów. A to oznacza, że dwa na pięć testów dawało wynik pozytywny. 40,4 proc. – to kolejny rekord.

I dowód, że nad epidemią w Polsce nie udaje się zapanować. Od jakiegoś czasu mogliśmy ponuro pocieszać się, że przynajmniej pod tym względem jest lepiej niż u Czechów. Wczorajsza czeska siedmiodniowa średnia według bazy danych Our World in Data to 32,1 proc., a od kilku dni tendencja jest spadkowa. Z naszym dzisiejszym wynikiem osiągamy średnią 32,6 proc. A to najwyższy wynik w Europie. We Włoszech i Francji, gdzie dziennie notuje się więcej nowych przypadków, odsetek ten nie przekracza 15 proc., co i tak jest niepokojące, ale znacznie mniej niż w Polsce.

Prawie 300 tys. chorych

Niepokojący jest też przyrost aktywnych przypadków. Na przełomie października i listopada był on coraz mniejszy. Od 2 listopada znów rośnie bardzo dynamicznie, a dziś to już 18 tys. więcej osób uznanych za obecnie chore na koronawirusa niż wczoraj. Jak łatwo się domyślić, to najwyższa liczba od początku epidemii.

Łącznie, za chore na COVID-19 uznaje się obecnie aż 282 tys. osób.

Spadek respiratorów

Liczba zajętych respiratorów spadła pierwszy raz od 21 września. Można było się tego w końcu spodziewać – silny wzrost liczby nowych przypadków trwa już od kilku tygodni, a w ostatnich dniach mamy bardzo wysokie liczby zgonów. Część tych, którzy umierają, to osoby, które zajmowały respiratory.

Oficjalnie, wolnych jest ponad 500 z 2 144 respiratorów. Ale lokalnie sytuacja bywa bardzo zła. Wczoraj w województwie pomorskim wolne były zaledwie dwa z 67 urządzeń. Pomoc Polsce oferują Niemcy, którzy Czechom podarowali 100 respiratorów. Polska jednak regularnie odmawia i pomocą nie jest zainteresowana.

„Non stop mamy obłożenie"

Podobnego trendu nie widać jednak w przypadku hospitalizacji. Dzisiaj osób w szpitalach ze zdiagnozowaną chorobą COVID przybyło 460. Ale procentowy przyrost – jak zwraca uwagę na Twitterze ekonomista Ignacy Morawski – zwalnia, choć wciąż jest zbyt duży. Morawski pisze też, że nie wiemy, czy to spowolnienie to efekt mniejszej liczby chorych, potrzebujących hospitalizacji czy efekt zatkanego systemu szpitalnego.

Bo chociaż MZ podaje, że w całej Polsce mamy wolnych prawie 9 tys. łóżek, to są miejsca, gdzie ich brakuje. W wywiadzie z lokalnym medium zgorzelec.naszemiasto.pl dyrektor tamtejszego szpitala mówił 4 listopada:

„Non stop mamy 100 proc. obłożenie. Liczba pacjentów waha się pomiędzy 80 a 90. Przyjmujemy nowe osoby dopiero wtedy, kiedy ktoś umrze albo zostanie wypisany. To jedyna sytuacja, w której dochodzi do rotacji. Dziennie na oddział trafia około 5-10 osób i tak jest od wielu dni. Budujemy nowy oddział, obok szpitala, który zostanie uruchomiony w drugiej połowie listopada. Tam będzie 65 miejsc i dzięki temu, na krótki czas, zwiększy się dostępność łóżek”.

Jeśli chodzi o kwarantanny, potwierdza się to, co mówił nam ekonomista dr Jakub Borowski. 23 października w wywiadzie dla OKO.press twierdził, że oficjalna liczba osób na kwarantannie nie przekroczy pół miliona. I tak rzeczywiście jest – po sporym wzroście pod koniec października, ta liczba się zatrzymała. Dziś to 430 tys. osób.

;
Na zdjęciu Jakub Szymczak
Jakub Szymczak

Dziennikarz OKO.press. Autor książki "Ja łebków nie dawałem. Procesy przed Żydowskim Sądem Społecznym" (Czarne, 2022). W OKO.press pisze o gospodarce i polityce społecznej.

Komentarze