„Rządowy projekt komisji ds. pedofilii odnoszący się do wszystkich środowisk omija istotę problemu, czyli mechanizm popełniania i ukrywania przestępstw seksualnych przed duchownych” – mówiła w Sejmie Jolanta Banach, koordynatorka prac nad obywatelskim projektem ustawy o Komisji prawdy i zadośćuczynienia ds. pedofilii osób duchownych
Obywatelski projekt ustawy o powołaniu komisji ds. pedofilii w Kościołach i związkach wyznaniowych jest już gotowy. OKO.press pisało o tym. Do połowy sierpnia autorzy chcą dostarczyć do marszałka Sejmu co najmniej tysiąc podpisów. Umożliwi to powołanie komitetu inicjatywy ustawodawczej, którego zadaniem będzie zebranie 100 tysięcy podpisów.
W czwartek 1 sierpnia podczas posiedzenia parlamentarnego zespołu ds. przeciwdziałania mowie nienawiści i ochrony praw człowieka autorzy projektu – m.in. osoby związane z Fundacją "Nie Lękajcie Się" i Stowarzyszeniem Lepszy Gdańsk – porównywali go z projektem rządowym.
"To nie kończy naszych działań, ponieważ to są dwa różne projekty" – przekonywała Jolanta Banach, koordynatorka prac nad projektem obywatelskim. Jej zdaniem,
komisja rządowa powstaje po to, by raczej ograniczać proces wyjaśniania czynów pedofilskich w Kościele.
Przypomnimy, rządowy projekt dotyczy powołania komisji, która zajęłaby się „badaniem wszystkich przypadków pedofilii”. Powołanie takiej komisji premier Mateusz Morawiecki zapowiedział niedługo po premierze filmu dokumentalnego "Tylko nie mów nikomu" braci Sekielskich.
Rządowy projekt procedowany jest bez wymaganych konsultacji. Jak zaznaczają autorzy w uzasadnieniu – przyczyną jest chęć jak najszybszej ochrony dzieci.
Autorzy obywatelskiego projektu wyjaśniali w czwartek w Sejmie, że to, co przedstawił rząd "omija istotę problemu", czyli mechanizm popełniania i ukrywania przestępstw seksualnych przed duchownych.
Jolanta Banach oraz prof. Monika Płatek wskazywały m.in. na to, że projekt rządowy sprowadza rolę komisji jedynie do zgłoszenia danej sprawy do prokuratury. Poza tym taka komisja miałaby bardzo wąskie uprawnienia w postępowaniu wyjaśniającym – mogłaby tylko wysłuchiwać wskazane osoby.
Według projektu obywatelskiego komisja miałaby dużo większe uprawnienia, m.in. zapewnienie dostępu do dokumentów (np. kościelnych archiwów) pod określonymi sankcjami. Jej zadaniem byłoby także ustalanie nieprawidłowości i zaniechań władz kościelnych.
Autorzy obywatelskiego projektu zwracają także uwagę na groźbę upolitycznienia komisji.
"Wybór członków i władz komisji według projektu rządowego nie pozostawia wątpliwości co do jej politycznego charakteru oraz braku wymogów szczególnej wiedzy eksperckiej" – ostrzega Banach.
Przypomnijmy, wg projektu rządu komisja składać się będzie z siedmiu członków:
Banach zwraca także uwagę, że w rządowym projekcie brak jest kluczowego punktu – zadośćuczynienia dla ofiar.
Obywatelski projekt jest już gotowy. Do połowy sierpnia autorzy chcą dostarczyć do Marszałka Sejmu co najmniej tysiąc podpisów. Umożliwi to powołanie komitetu inicjatywy ustawodawczej, którego zadaniem będzie zebranie pod projektem w ciągu trzech miesięcy 100 tysięcy podpisów. Wtedy projekt trafi do Sejmu.
Do zbierania podpisów powstanie siatka wolontariuszy i koordynatorów. Autorzy projektu będą także szukać wsparcia w organizacjach pozarządowych i partiach politycznych.
"Nasz projekt nie jest związany z żadnym ugrupowaniem politycznym, więc zwrócimy się z prośbą o pomoc w zbieraniu podpisów do wszystkich partii" – mówiła w Sejmie Agada Diduszko-Zyglewska, warszawska radna, publicystka i działaczka społeczna.
O szczegółach projektu obywatelskiego, szansach na jego realizację i różnicach między nim a projektem rządowym rozmawiamy z Jolantą Banach.
Jolanta Banach - posłanka II, III i IV kadencji Sejmu z list SLD. W latach 1995-1997 pełnomocniczka rządu do spraw rodziny i kobiet. W latach 2001-2004 wiceminister gospodarki w rządzie Leszka Millera oraz pełnomocniczkę rządu do spraw osób niepełnosprawnych (złożyła dymisję w proteście przeciwko ograniczaniu wydatków na cele społeczne). Współzałożycielka Socjaldemokracji Polskiej. W latach 2005-2018 wicedyrektorka, a następnie dyrektorka Bursy Gdańskiej. W 2016 roku założyła Stowarzyszenie Lepszy Gdańsk.
Daniel Flis: Po przerwie wakacyjnej Sejm uchwali rządową ustawę, powołującą komisję ds. pedofilii we wszystkich grupach zawodowych. Będzie jeszcze miejsce dla drugiej, specjalizującej się w duchownych?
Jolanta Banach: Oczywiście, że nie równolegle. Można jednak założyć, że kiedy zmieni się konfiguracja polityczna w Sejmie, ustawą obywatelską można zmienić obowiązujące przepisy. To nie jest organ konstytucyjny, a więc zmiana kształtu istniejącej już komisji jest możliwa, podobnie skrócenie kadencji jej członków.
Liczymy też na to, że w trakcie prac sejmowych będą wykorzystywane wzorce, które zawarliśmy w naszym projekcie. Na przykład przez poprawki wnoszone przez posłów opozycji.
Sondowaliście poparcie dla tej ustawy wśród partii politycznych?
Pomoc w zbieraniu podpisów zadeklarował już Sojusz Lewicy Demokratycznej. Zadeklarowali się też lokalni aktywiści Wiosny i Razem. Zgłaszają się organizacje pozarządowe z różnych stron kraju, np. inicjatywa Świecka Szkoła z Gdańska, aktywiści ruchów miejskich.
Myślę, że możemy też liczyć, choć nie wiem w jakim stopniu, na polityków Koalicji Obywatelskiej. W maju Grzegorz Schetyna deklarował poparcie dla powstania niezależnej od władz komisji. Powiedzieli, że sami poczynią wysiłki na rzecz powstania aktu powołującego komisję. Nie wnieśli projektu, więc liczę na ich pomoc przy zbieraniu podpisów.
Na jakich poprawkach zależy wam najbardziej?
Na tym, żeby nie była zależna całkowicie od jednej partii rządzącej. Aby miała większe uprawnienia w postępowaniu wyjaśniającym. I koncentrowała się przede wszystkim na problemie systemowego ukrywania czynów pedofilskich i przestępstw przeciwko autonomii seksualnej oraz obyczajności w Kościele katolickim.
Bez względu na los projektu naszej ustawy, jego zadaniem jest teraz wywieranie presji na rządzących.
Rządzący przekonują, że komisja nie powinna ograniczać się do przestępstw seksualnych w Kościele. Dlaczego państwo to proponujecie, skoro np. komisje w Niemczech i Australii też badały problem we wszystkich grupach społecznych i zawodowych?
W praktyce komisje australijska i niemiecka skupiały się jednak głównie na wyjaśnianiu przestępstw seksualnych w Kościele katolickim. Ława prokuratorska w Pensylwanii z założenia zajmowała się tylko Kościołem. Albo chcemy rozwiązać ważny problem, albo próbujemy rozmyć jego istotę, jak robi to projekt rządowy.
A problemem jest systemowe ukrywanie przestępstw seksualnych w Kościele katolickim, możliwe dzięki jego daleko idącej niezależności w wymiarze prawnym i praktycznym.
Konkordat, który jest aktem niezmiernie ogólnym, nie zawiera żadnych przepisów zobowiązujących Kościół katolicki do współpracy z organami państwa w tym zakresie. Na przykład dla organów państwa niedostępne są dokumenty z postępowań kanonicznych albo akt osobowych duchownych.
Nie ma przepisu, który reguluje, co zrobić, kiedy prokurator domaga się wydania dokumentów, a kuria odmawia. Niedawno wydania akt odmówił przewodniczący Episkopatu abp Stanisław Gądecki pomimo postanowienia sądowego. Prokuratura uwierzyła biskupowi, że akt nie ma w kurii.
W rządowym projekcie komisji nie jest napisane, że nie będzie zajmować się pedofilią w Kościele.
Praktyka traktowania przez rządzących instytucji z definicji niezależnych, takich jak choćby Trybunał Konstytucyjny, czyni jednak wiarygodnym nasze podejrzenie, że komisja rządowa nie będzie działała bezstronnie. Także sojusz tronu z ołtarzem każe spodziewać się, że
komisja rządowa powstaje po to, by raczej ograniczać proces wyjaśniania czynów pedofilskich w Kościele.
A państwa projekt gwarantuje niezależność komisji od partii rządzącej? Jej członków ma wybierać Sejm większością ⅗ głosów.
Komisję bez wątpliwości powinien powoływać Sejm, a gwarantem jej niezależności ma być system rekomendacji kandydatów. Mają być wybierani spośród osób zgłoszonych głównie przez samorządy zawodowe, dzięki czemu Sejm nie ma wielkiego pola manewru.
W uzasadnieniu projektu piszecie, że przygotowanie projektu poprzedziła analiza rozwiązań prawnych w innych krajach. Skąd pochodzą inspiracje?
Na przykład pomysł - ale tylko pomysł, a nie tryb - na uzgadnianie zadośćuczynienia wzięliśmy z komisji niemieckiej. Stamtąd zaczerpnęliśmy też jej charakter edukacyjny i profilaktyczny. Z australijskiej komisji zaczerpnęliśmy wyposażenie komisji w quasi-śledcze uprawnienia.
Nie udało nam się jednak implementować w prosty sposób rozwiązań z innych państw. To projekt stworzony przez naszych prawników i zdeterminowany polskim systemem prawnym.
Uprawnienia komisji musiały wpisać się w logikę polskiego systemu prawnego tak, aby nie naruszać konstytucji, czyli nie zastępować organów ścigania w postępowaniach sądowych. Dlatego komisja w postępowaniu karnym korzysta z uprawnień oskarżyciela posiłkowego, a w postępowaniu cywilnym z uprawnień przysługujących prokuratorowi.
Nie chcieliśmy sięgać po rozwiązania wątpliwe konstytucyjnie. W projekcie rządowym wpis do rejestru sprawców budzi wątpliwości prawników, bo komisja bez wyroku sądu będzie mogła skazywać człowieka na śmierć cywilną.
Wasz projekt podwyższa granicę przedawnienia karalności przestępstw pedofilskich z 30. do 50. roku życia ofiary. Dlaczego w ogóle go nie znosi?
Do ostatniej chwili zastanawialiśmy się nad wpisaniem do projektu "okienka przedawnienia", czyli nad zawieszeniem przedawnienia od chwili powstania komisji na jakiś czas, na przykład na cztery lata.
Każdy w tym czasie miałby możliwość wszczęcia postępowania przed komisją i kontynuowania go przed organami wymiaru sprawiedliwości. Taka możliwość istnieje w amerykańskim systemie prawnym.
Po konsultacji z konstytucjonalistami odrzuciliśmy ten pomysł, bo wszyscy zgodnie zakwestionowali zgodność z konstytucją takiego rozwiązania, zwłaszcza w sprawach karnych. Być może w przyszłości trzeba będzie ponownie do tej kwestii powrócić.
Konsultowaliście projekt także z przedstawicielami Kościoła?
Trudno wskazać hierarchów, którzy byliby sojusznikami powołania tego rodzaju komisji. Nie słyszałam stanowiska episkopatu nawet w sprawie rządowego projektu.
Pytałem o Kościół, bo projekt uzależnia wyznaczenie zadośćuczynienia przez komisję od zaakceptowania go przez stronę kościelną.
Na początku drogi nasz pomysł na zadośćuczynienie korzystał z bardziej twardych instrumentów, np. jednostronnego orzeczenia komisji o wysokości kwoty do zapłacenia. Tyle że bez postępowania sądowego w polskim porządku prawnym jest to wątpliwe konstytucyjnie.
W związku z tym przyjęliśmy jako zasadę możliwość porozumienia między stronami w procesie postępowania wyjaśniającego.
Może być tak, że zebrane przez komisję dowody w postępowaniu wyjaśniającym są niepodważalne i sądowe postępowanie cywilne przyniesie wyrok na korzyść poszkodowanego. Wówczas strona kościelna może zdecydować się na wypłacenie odszkodowania, by takiego procesu uniknąć.
Jeżeli okaże się, że pomimo stwierdzonych nieprawidłowości strona kościelna nie jest gotowa do polubownego załatwienia sprawy, wówczas komisja może za zgodą poszkodowanego żądać wszczęcia postępowania cywilnego i może w nim uczestniczyć, wzmacniając jego pozycję procesową.
Nie mam wątpliwości, że gdyby powstała taka niezależna komisja, byłaby poważnym partnerem w rozmowach z Kościołem. Może on lekceważyć żądania zadośćuczynień w obecnej sytuacji, kiedy postępowania sądowe trwają długo, a poszkodowany musi liczyć na siebie i swoje pieniądze.
Podobną drogą poszła komisja niemiecka. Oni porozumieli się z episkopatem niemieckim co do wypłat odszkodowań i zadośćuczynień.
Polski Kościół także powoli dochodzi do wniosku, że porozumienie jest nieuniknione. Jeszcze przed wizytą abp. Charlesa Scicluny, wysłannika Watykanu, Episkopat zapowiedział stworzenie funduszu, z którego ma być pokrywana jakiegoś rodzaju pomoc dla ofiar.
Idea powstawania takich komisji przymusza Kościół do myślenia o takim funduszu. To nie wynik ewolucji wewnątrzkościelnej, ale zewnętrznych nacisków.
"Rzeczpospolita" krytykowała projekt rządowy za rozrzutność, bo roczny budżet komisji ustalił na 12 mln złotych, z czego większość ma pokrywać pensje 9 członków komisji i 43-osobowego urzędu. Państwa projekt mówi o 10 milionach, ale nie mówi, jak będą wydawane.
Proporcje wydatków naszej komisji są podobne, podobnej wielkości byłby też zespół urzędników pracujących dla komisji. Tam koszty osobowe są niższe, stąd różnica. Nie podzielam opinii "Rzeczpospolitej", że to drogie przedsięwzięcie.
5-milionowe dotacje Kościół dostaje od ręki, o czym pisaliście ostatnio w OKO.press. Większe były też budżety komisji Patryka Jakiego ds. reprywatyzacji czy budżety Rzecznika Praw Obywatelskich i Rzecznika Praw Dziecka.
W uzasadnieniu wskazujemy, że część budżetu mogłaby pochodzić z Funduszu Kościelnego. Nie zawarliśmy jednak tego rozwiązania w projekcie. To temat na osobną dyskusję.
Kościół
Sądownictwo
Stanisław Gądecki
Episkopat Polski
Jolanta Banach
komisja ds. pedofilii
pedofilia
pedofilia w Kościele
Od 2023 r. reporter Frontstory. Wcześniej w OKO.press, jeszcze wcześniej w Gazecie Wyborczej. Absolwent filozofii UW i Polskiej Szkoły Reportażu. Był nominowany do nagród dziennikarskich.
Od 2023 r. reporter Frontstory. Wcześniej w OKO.press, jeszcze wcześniej w Gazecie Wyborczej. Absolwent filozofii UW i Polskiej Szkoły Reportażu. Był nominowany do nagród dziennikarskich.
Dziennikarz portalu tvn24.pl. W OKO.press w latach 2018-2023, wcześniej w „Gazecie Wyborczej” i „Newsweeku”. Finalista Nagrody Radia ZET oraz Nagrody im. Dariusza Fikusa za cykl tekstów o "układzie wrocławskim". Trzykrotnie nominowany do nagrody Grand Press.
Dziennikarz portalu tvn24.pl. W OKO.press w latach 2018-2023, wcześniej w „Gazecie Wyborczej” i „Newsweeku”. Finalista Nagrody Radia ZET oraz Nagrody im. Dariusza Fikusa za cykl tekstów o "układzie wrocławskim". Trzykrotnie nominowany do nagrody Grand Press.
Komentarze