0:000:00

0:00

Prawa autorskie: Tomasz Pietrzyk / Agencja GazetaTomasz Pietrzyk / Ag...

Polskę za odkrywkę na trójstyku granic pozwali Czesi, skarżąc się, że przez kopalnię wysychają im studnie. Żeby wydobywać węgiel metodą odkrywkową, trzeba osuszyć teren, a wokół tworzy się tzw. lej depresji, czyli obniżone lustro wód podziemnych.

Czesi podważają także zgodność polskich przepisów z unijnymi. Już w ubiegłym roku zwrócili się do Komisji Europejskiej o ocenę, czy wydana w marcu sześcioletnia koncesja była legalna. KE już wtedy stwierdziła, że Polska nie powinna pozwolić na dalsze wydobycie bez odpowiedniej oceny oddziaływania na środowisko i bez prawidłowo przeprowadzonych konsultacji społecznych. O tym, że KE może dołączyć do sprawy, mówiło się od początku. Były podejrzenia, że stroną będą także Niemcy, którzy również odczuwają skutki działania kopalni. Ci jednak już potwierdzili, że nie chcą się angażować w ten proces.

Potwierdził to niemiecki sekretarz stanu w ministerstwie środowiska Jochen Flasbarth. Na antenie radia MDR powiedział, że Niemcy chcą unikać skarg przeciwko sąsiadom i wolą postawić na rozmowy.

Tymczasem czeski wiceminister środowiska Vladislav Smrž zapewnił, że już wysłano do TSUE wniosek o nałożenie na Polskę kary 5 mln euro za każdy dzień niedostosowania się do decyzji Trybunału, który nakazał użycie tzw. środka tymczasowego. To oznacza, że Polska do momentu wydania wyroku powinna zawiesić działanie kopalni.

Co udział KE w całym procesie oznacza dla Polski? Według Radosława Gawlika, prezesa Stowarzyszenia EKO-UNIA i członka partii Zieloni, daje szanse nie tylko na dogadanie się z Czechami, ale też na szybsze wycofanie się z kopalnia kopania i spalania węgla.

Przeczytaj także:

Katarzyna Kojzar, OKO.press: Komisja Europejska dołączyła do procesu przed TSUE w sprawie Turowa. Co to oznacza dla sprawy?

Radosław Gawlik, prezes Stowarzyszenia EKO-UNIA: Myślę, że dzięki temu cały proces będzie bardziej obiektywny. Zakładam rzetelność Komisji Europejskiej i pilnowanie, żeby obie strony sporu przestrzegały prawa unijnego. Jestem pewien, że strona czeska – a na pewno czeskie organizacje pozarządowe – lobbowała za udziałem KE w postępowaniu.

Bo Komisja już w grudniu uznała, że Polska łamie unijne przepisy dotyczące wydawania koncesji. Przynajmniej w części argumentów poprze stronę czeską.

Przede wszystkim udział Komisji w postępowaniu daje nadzieję, że uda się wypracować rozwiązanie długofalowe. Na razie jedynym pomysłem premiera Morawieckiego jest wypłacenie Czechom 45 milionów euro i uznanie, że sprawa jest załatwiona. Czesi mogą też na to przystać, choć nie spodziewam się, że stanie się to za szybko. Ale Komisja Europejska już może się nie zgodzić. Wypłacenie odszkodowań, dopłacenie do inwestycji po czeskiej stronie i zapłacenie kar nie rozwiązuje problemu. Skutki funkcjonowania kopalni Turów i pobliskiej elektrowni są trwałe i będą narastały, im dłużej będzie tam eksploatowany węgiel.

A PGE chce tak rozbudowywać odkrywkę, że będzie sięgać aż pod czeską granicę, przy okazji niszcząc zabytkowe uzdrowisko Opolno Zdrój.

To jeszcze bardziej wpłynie na ryzyko hałasu, pylenia i przede wszystkim strat wodnych. Komisja może wymagać od polskiej strony pakietu rozwiązań zgodnych z prawem i w określonych terminach.

Czyli na przykład wycofania przepisów, które pozwalają na jednorazowe wydłużenie koncesji bez konieczności przeprowadzania oceny oddziaływania na środowisko?

Tak, na przykład. Mam też nadzieję, że dzięki udziałowi Komisji dojdzie nie tylko do porozumienia między krajami, ale do trwałych rozwiązań. Przez „trwałe rozwiązania” rozumiem plan odejścia od węgla w ciągu najbliższych 7-10 lat. Rząd musi wreszcie wziąć to na siebie, porozmawiać z ludźmi, wytłumaczyć górnikom, że warunki się zmieniły. I położyć to na stole negocjacyjnym z Czechami i Komisją, skoro weszła do gry: będziemy ograniczać negatywne skutki kopalni, ale potrzebujemy kilku lat na wyłączenie branży węglowej w Turowie, bo nie chcemy i nie możemy zostawić tych 5 tysięcy pracowników na lodzie. Wykorzystamy ten czas, żeby dzięki unijnym środkom stworzyć alternatywę dla regionu i nowe miejsca pracy. Gdyby tak postawić sprawę, bylibyśmy wiarygodni. Może też Czesi nie licytowaliby tak wysoko (domagają się, by Polska płaciła 5 mln euro za każdy dzień działania kopalni po decyzji TSURE, nakazującej natychmiastowe zatrzymanie wydobycia – od aut.), wiedząc, że mamy spore wydatki w regionie Bogatyni. A wcześniejsze zamknięcie Turowa jest w ich długofalowym interesie.

To w ogóle realne, że będziemy wydobywać węgiel w Turowie do 2044 roku, jak zakłada koncesja wydana w maju?

Nie. To jest kwestia ekonomii, za kilka lat może się okazać, że nikt nie będzie chciał do tego biznesu dopłacać. Już teraz ceny uprawnień do emisji CO2 są rekordowe, niedługo osiągną 60 euro za tonę, z perspektywą wzrostową. Jak utrzymywanie węglowego kompleksu może się opłacać? Fachowcy są zgodni: węgiel kamienny i brunatny staje się coraz mniej konkurencyjny wobec inwestycji w efektywność energetyczną i OZE. Już obecnie suwerenność budowana na narodowym węglu kosztuje. Mamy najdroższe w UE ceny hurtowe energii elektrycznej i stały wzrost cen energii rzutujący na zmniejszanie konkurencyjności gospodarki.

Ale też utrzymując odkrywkę Turów tak długo nie będziemy w stanie osiągnąć unijnych celów klimatycznych.

Zgodnie z porozumieniem paryskim mamy zmniejszyć emisje CO2 o połowę do 2030 roku.

Jeśli mamy walczyć o klimat, musimy wreszcie wykazać się jakimiś ruchami. A na razie to się nie dzieje.

Może mieszkańców tego regionu czeka powtórka z Wałbrzycha, gdzie zamknięto kopalnie 25 lat temu, na szybko, bez zapewnienia solidnych środków na transformacje, przez co region dziś potrzebuje wsparcia finansowego. Zamiast wykorzystać najbliższe 10 lat na sprawiedliwą transformację wspartą z UE, będzie się utrzymywać węgiel do ostatniej chwili, żeby w końcu obudzić się z ręką w nocniku. Ale to nieważne, bo nikt w twierdzy Turów nie chce nic zmieniać. Rozmawiamy tam na miejscu z górnikami i oni po cichu przyznają, że są świadomi końca węgla. Nie ma jednak nikogo odważnego, żadnego lidera czy liderki, którzy by to powiedzieli otwarcie: przestańmy się oszukiwać i zacznijmy planową zmianę. Już teraz, korzystając z konfliktu wokół Turowa z Czechami i Niemcami, którzy też się poskarżyli do KE.

Komisja Europejska jest też organem, który zdecyduje, jakie regiony skorzystają z Funduszu Sprawiedliwej Transformacji. Turów na razie nie ma na to szans. Jakie pieniądze mogą przejść koło nosa?

Według wstępnych wyliczeń Ministerstwa Funduszy i Polityki Regionalnej, cały Dolny Śląsk miałby dostać ok. 560 milionów euro. 300 mln poszłoby do Wałbrzycha, 260 – do głównie do Bogatyni i powiatu zgorzeleckiego, gdzie znajduje się kompleks turoszowski i oddziałuje na lokalny rynek pracy. To ponad miliard złotych, ogromne pieniądze! A oprócz tego mamy też mechanizm sprawiedliwej transformacji i dwa dodatkowe filary na preferencyjne pożyczki dla sektora publicznego i prywatnego oraz fundusz odbudowy, który również ma wesprzeć odchodzenie od węgla. Za sprawiedliwą transformacją idą nie tylko pieniądze, ale także doradztwo i szkolenia, wiedza i mobilizacja, jakiś optymizm społeczny. Na to wszystko region Bogatyni i Zgorzelca miałaby szanse, gdyby rząd i PGE nie upierali się przy utrzymaniu tej monokultury węglowej, niosącą dziś smutną perspektywę dla mieszkańców.

Czeskie organizacje mówią, że jeśli nasze rządy się dogadają, to nie będzie zwycięstwo żadnej ze stron, bo Turów dalej będzie działał i odsysał wodę. Zgadza się pan?

Czeskie organizacje mówią to, co my, w EKO-UNII i Zielonych myślimy. To nie mają być łatwe i szybkie pieniądze, a trwałe rozwiązanie. Czyli plan rządu uzgodniony ze społeczeństwem na dole i położenie go na stole jako argumentu. Mam nadzieję, że udział Komisji Europejskiej w tym pomoże.

Radosław Gawlik - ekolog, działacz partii Zieloni i prezes Stowarzyszenia EKO-UNIA, były wiceminister środowiska w rządzie Jerzego Buzka.

;

Udostępnij:

Katarzyna Kojzar

Absolwentka Uniwersytetu Jagiellońskiego i Polskiej Szkoły Reportażu. W OKO.press zajmuje się przede wszystkim tematami dotyczącymi ochrony środowiska, praw zwierząt, zmiany klimatu i energetyki.

Komentarze