Trzy lata temu uchwalono przepis, który pozwala na przedłużenie koncesji kopalniom bez oceny oddziaływania na środowisko. Powstał tylko po to, by móc wydłużyć życie węgla i nie pytać społeczeństwa o zdanie. Teraz, kiedy przygląda mu się KE, rząd się z niego wycofuje
Złoże Murcki, należące do Kopalni Węgla Kamiennego (KWK) Staszic-Wujek, miało być eksploatowane do 31 sierpnia 2020 roku. Będzie fedrowane o 23 lata dłużej. KWK Silesia miała działać do 31 sierpnia 2021. Nie zamknie się do sierpnia 2044. Takich przykładów jest znacznie więcej.
Pozwolił na to zapis wprowadzony w 2018 roku do tzw. ustawy OOŚ (o udostępnianiu informacji o środowisku i jego ochronie, udziale społeczeństwa w ochronie środowiska oraz o ocenach oddziaływania na środowisko). Według niego można jednorazowo wydłużyć koncesję dla kopalni węgla kamiennego, jeśli jest to uzasadnione „racjonalną gospodarką złożem”. Nie ma określonej liczby lat, a jedynie adnotacja, że zakres koncesji nie może zostać zwiększony. Z kolei kopalniom węgla brunatnego można jednorazowo wydłużyć koncesję o sześć lat. To wszystko bez konieczności przeprowadzenia oceny oddziaływania na środowisko i wydania decyzji środowiskowej. Czyli bez udziału społeczeństwa.
Ministerstwo Klimatu i Środowiska samo przyznaje, że to może nie być zgodne z prawem unijnym i proponuje nowelę, w której już nie znajdziemy kontrowersyjnego zapisu.
Z tym że koncesje już zostały wydane, a najdłuższa z nich wygaśnie na sześć lat przed 2050 rokiem, kiedy powinniśmy osiągnąć neutralność klimatyczną.
„Te przepisy zostały dodane nieprzypadkowo w 2018 roku” – mówi Miłosz Jakubowski, prawnik z Frank Bold, międzynarodowej fundacji prawniczej, zajmującej się ochroną środowiska. „Wtedy kończyły się koncesje dla dużych złóż na Śląsku. Było wiadomo, że próba przedłużania ich w oparciu o postępowanie środowiskowe będzie problemem, bo trzeba by było przeprowadzić ocenę oddziaływania na środowisko. A to oznacza, że w całym procesie braliby udział mieszkańcy i organizacje ekologiczne. Mogliby składać uwagi, wnioski dowodowe, a nawet odwołania i skargi od wydanych decyzji. A dopiero po uzyskaniu ostatecznej decyzji środowiskowej inwestor może się starać o wydłużenie koncesji. Istniało więc ryzyko, że albo nie uda się wydać koncesji na czas, albo w ogóle nie uda się ich wydać z powodu braku decyzji środowiskowych” – tłumaczy.
Większość kopalń węgla kamiennego, które skorzystały z furtki w prawie, miało wydane poprzednie koncesje jeszcze w latach 90. Jedynie złoże Piast, należące do Polskiej Grupy Górniczej (PGG) dostało pozwolenie na wydobycie w 2010 roku.
„W latach 90., jeszcze przed wejściem Polski do Unii Europejskiej, przepisy dotyczące oceny oddziaływania na środowisko były bardzo ograniczone. Oznacza to, że te kopalnie nigdy nie miały porządnie przeprowadzonej takiej oceny, więc tak naprawdę nie wiemy, jakie skutki środowiskowe powoduje dotychczasowe i dalsze wydobycie” – tłumaczy Jakubowski.
Gdyby furtka w prawie nie istniała, inwestorzy musieliby, ubiegając się o przedłużoną koncesję, przeprowadzić taką ocenę. Dzięki kontrowersyjnym zapisom udało im się tego uniknąć. Co więcej, o procesie koncesyjnym nie wiedzieli nawet mieszkańcy śląskich miejscowości, którzy do lat 40. będą sąsiadować z kopalniami.
„Od lat przyjęta jest wykładnia, że stronami w postępowaniu dotyczącym koncesji na wydobywanie węgla kamiennego nie są właściciele nieruchomości położonych nad eksploatowanym złożem. Założenie jest takie, że wydobycie odbywa się pod ziemią, w obrębie złoża, które jest przedmiotem tak zwanej własności górniczej Skarbu Państwa, a więc nie wchodzi w zakres własności nieruchomości gruntowej. Mówiąc prościej - jeśli ktoś ma działkę, pod którą znajduje się złoże węgla, to ten węgiel nie należy do właściciela działki. Nawet jeśli kopalnia fedruje pod czyimś domem, to według przyjętej wykładni nie narusza własności tej osoby, przez co taka osoba nie jest traktowana jako strona w postępowaniu. My jako Frank Bold to kwestionujemy, bo przecież wydobycie węgla prowadzone pod ziemią bardzo oddziałuje na tereny położone na jej powierzchni” – wyjaśnia prawnik.
Jak wydłużyły się poszczególne koncesje? Wyliczyli to eksperci Franka Bolda.
Aż 14 koncesji na wydobywanie węgla kamiennego zostało przedłużonych na podstawie przepisu wprowadzonego w 2018 roku.
Dwie z nich należą do kopalni Jastrzębskiej Spółki Węglowej – KWK Budryk i KWK Knurów-Szczygłowice. Pierwsza z nich miała zakończyć działanie w grudniu 2019, druga – 15 kwietnia 2020. Obie będą działać o 24 lata dłużej.
Dziewięciu złożom należącym do Polskiej Grupy Górniczej koncesje kończyły się w 2020 roku. Halemba II, podlegająca pod KWK Ruda, miała fedrować do 9 października 2021, a wspomniany już Piast do końca 2030 roku. Po przedłużeniu pozwoleń złoża Wujek i Pokój będą eksploatowane do 2035 roku, Piast do 2040, Sośnica do 2042, Murcki, Staszic i Ziemowit do 2043. Halemba, Halemba II, Zabrze-Bielszowice oraz Ziemowit – aż do 2044 roku.
Ostatnią kopalnią, która skorzystała z furtki prawnej, była PG Silesia w Czechowicach-Dziedzicach. Według nowej koncesji będzie działać do 31 sierpnia 2044 roku, ale jej przyszłość już kilkukrotnie wisiała na włosku. W 2007 roku państwowa Kompania Węglowa uznała, że kopalnia się nie opłaca i zapowiedziała jej likwidację. Zakład uratowali sami górnicy, którzy na własną rękę znaleźli inwestora – czeskie przedsiębiorstwo EPH. Ten jednak w ubiegłym roku poinformował, że coraz trudniejsza sytuacja w branży i pandemia koronawirusa mocno uderzyły w przychody kopalni i jest w stanie zapewnić ciągłość jej działania do końca 2021.
„Ta kopalnia wpisała się w historię Czechowic-Dziedzic. Jestem wstrząśnięty. Zamknięcie kopalni postawiłoby miasto w bardzo trudnej sytuacji. W normalnych warunkach zatrudnione tam osoby szybko znalazłyby nową pracę, ale nie w warunkach kryzysu” – mówił „Wyborczej” burmistrz Czechowic-Dziedzic Marian Błachut.
Na początku roku udało się ją jednak sprzedać. Nowym właścicielem stała się katowicka firma Bumech, która ma zainwestować w kopalnię nawet 19 mln zł.
Silesia jest największą prywatną kopalnią w Polsce, z czym wiąże się jeszcze jeden haczyk – nie została objęta tzw. umową społeczną z górnikami. Umowa dotyczy jedynie państwowych zakładów. To oznacza, że pracownicy PG Silesia nie będą mogli liczyć na rządową pomoc w przekwalifikowywaniu się i szukaniu nowego zatrudnienia. „Dla górniczej »Solidarności« szczególnie bolesnym jest fakt, że w wynegocjowanej umowie zabrakło miejsca dla kopalni Silesia - tam pracują obywatele polscy, kopalnia jest położona w Polsce i ma polskiego właściciela. Mamy nadzieję, że rząd się zreflektuje. Silesia bezwzględnie powinna zostać ujęta w ostatecznej treści umowy. Takie jest moje zdanie" – powiedział w maju Bogusław Hutek, przewodniczący Krajowej Sekcji Górnictwa Węgla Kamiennego NSZZ "Solidarność", cytowany przez portal nettg.pl.
Zapis w ustawie OOŚ o wydłużeniu koncesji dla złóż węgla brunatnego jednorazowo na sześć lat bez konieczności przeprowadzania oceny oddziaływania na środowisko został wykorzystany tylko raz: w ubiegłym roku.
Minister klimatu Michał Kurtyka wydłużył pozwolenie odkrywce Turów, leżącej na styku polskiej, niemieckiej i czeskiej granicy. Koncesja kończyła się w kwietniu 2020 roku, a konsultacje transgraniczne trwały dłużej niż się spodziewano. Do tego doszedł wyraźny sprzeciw organizacji ekologicznych i Czechów, którzy oskarżają odkrywkę o odsysanie wody z ich strony, doprowadzając do wysychania studni. 13 tysięcy osób podpisało się pod petycją do Parlamentu Europejskiego, sprzeciwiając się dalszemu wydobyciu w Turowie. Było ryzyko, że PGE nie zdąży uzyskać nowego pozwolenia przed wygaśnięciem starego. Dlatego z pomocą przyszedł resort klimatu.
„Dla interesu jednej spółki i kopalni ryzykuje dobre dotąd stosunki z sąsiadami w czasach, w których solidarność jest szczególnie potrzebna. Świadczy to albo o błędnej i niczym nieuzasadnionej kalkulacji politycznej, albo całkowitym braku świadomości długoterminowych konsekwencji tej decyzji” – komentował wtedy Paweł Pomian, aktywista Fundacji EKO-UNIA.
Minister Kurtyka, pozwalając na dalsze wydobycie, dał czas PGE na uzyskanie decyzji środowiskowej. To się w końcu udało i – pomimo skargi na Turów złożonej przez Czechów do TSUE – koncesję wydłużono jeszcze raz, do 2044 roku.
Ale właśnie to sześcioletnie pozwolenie spowodowało, że sprawa trafiła do organów UE. Najpierw do Komisji Europejskiej, która w grudniu 2020 stwierdziła, że polskie prawo jest niezgodne z unijnym. Potwierdził to Trybunał Sprawiedliwości. W oficjalnym oświadczeniu TSUE czytamy, że „przyjmując przepis pozwalający na przedłużenie do sześciu lat obowiązywania koncesji na wydobywanie węgla brunatnego bez przeprowadzenia oceny oddziaływania na środowisko, państwo to naruszyło dyrektywę w sprawie oceny skutków wywieranych przez niektóre przedsięwzięcia publiczne i prywatne na środowisko”.
W maju 2021 roku w życie weszła nowelizacja ustawy OOŚ wprowadzająca większy udział społeczeństwa w postępowaniach koncesyjnych. Nie usunięto jednak zapisu dotyczącego jednorazowego wydłużenia koncesji.
Teraz – po skardze Czechów na Turów i kontroli KE – również i ten przepis ma zostać wykreślony.
„Obecnie brak ratio legis, aby w obrocie prawnym funkcjonowały przepisy pozwalające na jednokrotne wydłużanie terminu obowiązywania koncesji na wydobywanie kopalin bez uzyskania decyzji o środowiskowych uwarunkowaniach” – czytamy w uzasadnieniu noweli. Usunięcie zapisów „ma także na celu wyeliminowanie wątpliwości dotyczących ich potencjalnej niezgodności” z prawem unijnym. Nowe przepisy mają obejmować nawet te postępowania koncesyjne, które są w toku.
„To jest przyznanie się do tego, że przepisy powstały wyłącznie po to, by wydłużyć koncesje tym kopalniom, które tego chciały. Teraz ta furtka jest już niepotrzebna, więc można ją usunąć. Zaskakujące, że rząd sam przyznaje, że są wątpliwości dotyczące zgodności przepisów z prawem unijnym” – mówi Miłosz Jakubowski.
Projekt nowelizacji 4 czerwca trafił do Sejmu. Skierowano go do pierwszego czytania w Komisji Ochrony Środowiska, Zasobów Naturalnych i Leśnictwa.
Absolwentka Uniwersytetu Jagiellońskiego i Polskiej Szkoły Reportażu. W OKO.press zajmuje się przede wszystkim tematami dotyczącymi ochrony środowiska, praw zwierząt, zmiany klimatu i energetyki.
Absolwentka Uniwersytetu Jagiellońskiego i Polskiej Szkoły Reportażu. W OKO.press zajmuje się przede wszystkim tematami dotyczącymi ochrony środowiska, praw zwierząt, zmiany klimatu i energetyki.
Komentarze