Rzeczniczka KE przekazała, że negocjacje z polskim rządem dotyczące ostatecznego kształtu KPO dobiegają już końca. Strona Polska musi tylko potwierdzić tzw. kamienie milowe zobowiązujące m.in. do likwidacji Izby Dyscyplinarnej. Oznacza to, że pieniądze mogą popłynąć jeszcze przed uchwaleniem ustawy prezydenta
"W ostatnich miesiącach ściśle współpracowaliśmy z Polską nad Krajowym Planem Odbudowy (...) polski plan musi zawierać zobowiązania do: likwidacji Izby Dyscyplinarnej, reformy systemu dyscyplinarnego, przywrócenia do pracy sędziów zwolnionych niezgodnie z prawem" - przekazała PAP w środę rzeczniczka Komisji Europejskiej Veerle Nuyts.
Nuyts dodała, że teraz piłka jest po stronie polskiego rządu, który musi oficjalnie potwierdzić, że zgadza się z tymi kamieniami milowymi. "Wtedy Komisja byłaby gotowa do działania".
Oznacza to, że akceptacja KPO jest właściwie formalnością i KE nie będzie czekała, aż Sejm uchwali ustawę likwidującą ID, która utknęła w komisji sejmowej.
"Negocjacje to sukces Polski" - twierdzi na łamach prorządowego portalu wpolityce.pl anonimowa osoba uczestnicząca w rozmowach w Brukseli. Tym sukcesem ma być brak zapisów w dokumencie na temat reformy Trybunału Konstytucyjnego oraz Krajowej Rady Sądownictwa
"Komisja Europejska chciała reformę cofnąć całkowicie. W sposób szeroki i mocno ingerujący proponowała swoje rozwiązania, chciała narzucić kształt polskiego wymiaru sprawiedliwości. Polska chciała ograniczyć rozmowę do orzeczeń TSUE z 14 i 15 lipca ub. roku. I dokładnie do tego doprowadziliśmy. Na końcu rozmówcy z Komisji Europejskiej zdobyli się nawet na refleksję: po co właściwie były te negocjacje, skoro i tak sprowadziły się one do wyroków, które i tak trzeba wykonać?" - relacjonuje osoba.
Tymczasem szefowa KE już 19 października 2021 podczas debaty o praworządności przedstawiła publicznie trzy warunki, które polski rząd musi spełnić, by móc korzystać z Funduszu Odbudowy. Ursula von der Leyen wymieniła wtedy:
Ten ostatni warunek od początku określano jako zreformowanie systemu dyscyplinarnego, a nie głęboką reformę. KE w nieoficjalnych przekazach dawała do zrozumienia, że choć źródłem problemów z praworządnością jest Krajowa Rada Sądownictwa, a także podległy partii rządzącej Trybunał Konstytucyjny, to kwestię naprawy tych elementów pozostawi innym mechanizmom, w tym procedurze z art. 7, czy mechanizmowi warunkowości.
Skąd zatem takie opóźnienie w negocjacjach, skoro warunki były znane od miesięcy, a Komisja ostatecznie ma się zdecydować na odblokowanie nawet bez uchwalonej ustawy? Priorytety KE zmieniły się oczywiście wraz z rosyjską inwazją na Ukrainę i rolą, jaką w tej nowej sytuacji odgrywa Polska. W marcu RMF FM, powołując się na źródła w Komisji, twierdził, że KPO zostanie zatwierdzony jeszcze w pierwszej połowie kwietnia. Oficjalne ogłoszenie decyzji miało nastąpić 9 kwietnia podczas wizyty Ursuli von der Leyen w Warszawie.
Wraz ze zbliżającym się terminem wizyty te doniesienia zaczęły być dementowane przez kolejne osoby — od polityków PiS po samą szefową Komisji. Powodem wstrzymania, jak mówi się nieoficjalnie, miały być niemożliwe do spełnienia warunki, które nagle zaczął stawiać rząd Polski. Polska już wcześniej w piśmie z 10 stycznia prosiła o wstrzymanie przez Komisję wezwań do zapłaty za brak wykonania wyroku TSUE. Wniosek ten został odrzucony. Pomimo tego, według informacji RMF, polski rząd domagał się podczas negocjacji odstąpienia od ściągania kar nałożonych przez TSUE.
Gdy okazało się, że KE nie pójdzie tak daleko i KPO nie zostanie odblokowany na początku kwietnia, Polska zablokowała podczas posiedzenia Rady do Spraw Gospodarczych i Finansowych w Luksemburgu 5 kwietnia porozumienie UE wokół propozycji OECD w sprawie minimalnej stawki podatku od osób prawnych. Swój początkowy sprzeciw wycofały Estonia, Malta, Węgry i Szwecja, jednak kwestie podatkowe wymagają jednomyślności. Krok ten postrzegano jako powiązany w prowadzonymi w tym czasie negocjacjami w sprawie KPO.
O tym, jak ważna dla walki z oszustwami podatkowymi jest blokowana dziś przez Polskę reforma, pisaliśmy w OKO.press. Warto przypomnieć: reforma podatkowa uderza w wielki biznes unikający podatków, zyskują za to obywatele państw, których budżety są uszczuplane przez te oszustwa — Polska jest jednym z nich. Dla polskiego rządu nie było to najwyraźniej wystarczający argument.
Nad projektem Andrzeja Dudy, który pomyślany był właśnie jako inicjatywa mająca odblokować KPO, od ponad miesiąca pracuje sejmowa Komisja sprawiedliwości.
Projekt zakłada m.in. likwidację Izby Dyscyplinarnej SN i oddelegowanie jej sędziów do innych izb, możliwość odwołania się od wyroków Izby Dyscyplinarnej, ale tylko w niektórych sprawach dyscyplinarnych, utworzenie nowej Izby Odpowiedzialności Zawodowej, bez przywilejów Izby Dyscyplinarnej, utworzenie nowej przesłanki odpowiedzialności zawodowej – „odmowy wymiaru sprawiedliwości”. Projekt żaden sposób nie porusza kwestii nieprawidłowego ukształtowania KRS, ani powołanych w wadliwej procedurze sędziów.
Inicjatywę prezydenta od początku krytykowały środowiska zajmujące się praworządnością jako niewystarczający i pozornie wypełniający orzeczenia TSUE. Ale ciosy spadały też ze strony samego PiS-u oraz Solidarnej Polski. Do Sejmu trafiły zatem kolejne dwie konkurencyjnego ustawy. Wszystkie przeszły pierwsze czytanie 24 marca, ale Komisja sprawiedliwości rozpoczęła prace już tylko nad projektem prezydenckim oraz posłów PiS. Podczas pierwszego posiedzenia 6 kwietnia przegłosowano, że projekt Andrzeja Dudy będzie tym wiodącym, co ostatecznie potwierdzało akceptację prezydenckiej inicjatywy przez kierownictwo partii.
Wciąż dwuznaczne jest jednak stanowisko Solidarnej Polski. Ziobryści od początku ostro krytykowali projekt złożony przez Andrzeja Dudę. Europoseł PiS Patryk Jaki nazwał działanie prezydenta zdradą, stwierdził, że żałuje oddanego na niego głosu. „Polityka ustępstw i uległości wobec Unii Europejskiej, tak ogólnie odpowiem, jest drogą donikąd, bo wszędzie tam, gdzie ustępujemy (…) to widzimy tego skutki” – mówił w lutym Ziobro i sugerował, że ustępstwem, na które nie można się zgodzić, jest także likwidacja Izby Dyscyplinarnej.
Obecnie stanowisko to uległo lekkiej modyfikacji - posłowie SP wprost zgadzają się na rozwiązanie izby, ale powtarzają, że szereg przepisów ustawy prezydenta jest niezgodnych z konstytucją i orzecznictwem TK.
Solidarna Polska zdążyła złożyć już część z zapowiadanych przez siebie poprawek. Pierwszą z nich było dodanie do ustawy preambuły mówiącej o „niepodważalnym” orzecznictwie Trybunału Konstytucyjnego, które potwierdza nadrzędność konstytucji nad traktatami unijnymi. Ze strony partii Zbigniewa Ziobry jest to rodzaj trollingu, ponieważ ustawa powstała właśnie po to, żeby wykonać orzeczenia TSUE mówiące o niezgodności polskich ustaw sądowych z prawem UE.
Preambułę krytykowały nie tylko kluby opozycyjne, ale także Kancelaria Prezydenta — dyplomatycznie argumentując, że taki dodatek byłby zbędny. Kwestii tej nie poddano jeszcze pod głosowanie. Przepadła za to m.in. poprawka proponująca, by losowania sędziów do Izby Odpowiedzialności Zawodowej, mające zastąpić ID, odbywały się na posiedzeniu Krajowej Rady Sądownictwa, a nie Zgromadzeniu Ogólnym Sędziów Sądu Najwyższego.
21 kwietnia posiedzenie komisji zostało dość niespodziewanie przerwane. Marek Ast, ogłaszając decyzję o przerwie, mówił, że „toczą się jeszcze niezbędne uzgodnienia, które pchną prace do przodu”. 26 kwietnia z kolei posłowie Solidarnej Polski najpierw nie chcieli złożyć poprawek na piśmie wbrew apelom opozycji, do których przychylał się nawet Marek Ast. Gdy w końcu to zrobili, okazało się, że znów trzeba przerwać obrady, by pracownicy biura legislacyjnego mogli je odpowiednio przeanalizować. Na kolejnym posiedzeniu - 11 maja poinformowali, że szykują jeszcze dodatkową porcję poprawek.
W czasie posiedzeń ziobryści powtarzają twierdzenia, że TSUE nielegalnie miesza się w materię sądowniczą krajów członkowskich. Sebastian Kaleta nawet lekceważąco mówił o „pożyczkach z UE”, których warunkiem jest przyjęcie rzekomo bezprawnych wytycznych unijnego trybunału.
W środę 4 maja podczas konferencji prasowej Zbigniew Ziobro zapewniał, że SP jest gotowa do kompromisu. Podkreślał, że obecne ustawa o SN jest projektem prezydenta:
"Uprzedzaliśmy, że ta ustawa może rodzić problemy, ale w imię kompromisu politycznego ją poparliśmy. Teraz bronimy obowiązujących przepisów, bo nowy projekt prezydenta jest gorszy niż obecna ustawa".
Przepisem z ustawy, na który ziobryści absolutnie nie chcą się zgodzić jest "test niezawisłości i bezstronności". SP twierdzi, że doprowadzi on do przewlekłości postępowań i obstrukcji w sądach, a także, że jest rodzajem przyzwolenia na podważanie statusu sędziowskiego, choć projekt prezydenta wyklucza możliwość przeprowadzenia takiego testu tylko ze względu na okoliczności powołania sędziego.
Choć z deklaracji płynących z KPRP wynika też, że Andrzej Duda nie zamierza wycofać się z tych przepisów, ziobryści proponują konkurencyjny "test apolityczności", który pozwalałby stronom wnioskować o wyłączenie sędziego ze względu na prowadzoną przez niego działalność publiczną. Jak wyjaśniał to Piotr Sak - przepisy takie miałyby "zweryfikować pozorantów w togach".
Solidarna Polska przedstawiła tę poprawkę na Komisji 11 maja. Odbyła się wokół niej burzliwa dyskusja. Poprawka przepadła podobnie jak wszystkie inne zgłaszane tego dnia przez SP.
W środę 11 maja rzecznik rządu Piotr Müller przyznawał w rozmowie z dziennikarzami, że prace nad ustawą "mogą się przedłużać", a "decydować będą niuanse". Deklarował, że możliwe do zaakceptowania są niektóre poprawki, ale "one muszą być robione z głową, czyli w taki sposób, żeby realizowały pierwotne założenia projektu pana prezydenta". Niedwuznacznie sugerował także, że w grę wchodzi porozumienie się w sprawie ustawy z opozycją.
W wywiadzie dla prorządowego tygodnika "Sieci" Ryszard Terlecki straszył Solidarną Polskę przedterminowymi wyborami:
"Klub Prawa i Sprawiedliwości jest bardzo zmęczony podjazdową wojną wewnętrzną. Chodzi tu zarówno o relacje z Solidarną Polską, jak i z drobnymi grupami postgowinowskimi. Coraz częściej słyszę opinie posłów: »Nie ma innego wyjścia, trzeba iść na wybory«. Mówią tak, bo to nie jest tylko problem większości sejmowej, ale i tego, co się dzieje na dole".
Terlecki mówi, że "koalicjanci próbują się rozpychać ponad miarę", że powtarzają się opinie w PiS, że "tych ludzi nie można wziąć na swoje listy".
"W PiS zwycięża przekonanie, że trzeba „odstrzelić” tych, którzy są nielojalni, którzy psują, szkodzą, podkładają nogi i rozpychają się"
- relacjonuje delikatnie.
Pojawiają się doniesienia, że relacje z Solidarną Polską mają być jednym z tematów poruszanych podczas posiedzenia kierownictwa PiS w środę 11 maja po południu, a potem tego samego dnia wieczorem podczas wyjazdowego posiedzenia klubu.
Politycy PiS wciąż powtarzają, że w przypadku braku porozumienia z Solidarną Polską są gotowi pracować nad ustawą razem z klubami opozycyjnymi. Jako przykład wskazują głosowanie nad Funduszem Odbudowy.
Ugrupowaniem, które najbardziej wprost deklarowało gotowość do uchwalenia projekty Dudy, nie domagając się bardzo głębokich zmian, jest Koalicja Polska - PSL. Ludowcy stawiają jednak warunki, z których trzy najważniejsze to:
Podczas prac w Komisji PSL zdążył już głosić poprawkę mówiącą o wymogach stażowych wobec sędziów w Izbie Odpowiedzialności Zawodowej. Przepadła w głosowaniu. Pomimo tego wiceprzewodniczący komisji Krzysztof Paszyk krytykuje Solidarną Polską, oskarża partię o obstrukcję i deklaruje, że PSL gotowe jest pomóc w przegłosowaniu ustawy mającej odblokować środki UE.
Kolejne posiedzenie odbędzie się 12 maja.
Absolwentka Prawa i Filozofii Uniwersytetu Warszawskiego. Publikowała m.in. w Dwutygodniku, Res Publice Nowej i Magazynie Kulturalnym. Pisze o praworządności, polityce i mediach.
Absolwentka Prawa i Filozofii Uniwersytetu Warszawskiego. Publikowała m.in. w Dwutygodniku, Res Publice Nowej i Magazynie Kulturalnym. Pisze o praworządności, polityce i mediach.
Komentarze