Piekło zamarzło? Nie, ale rządzących rajami podatkowymi na pewno przeszły zimne dreszcze. Rządy 7 największych gospodarek świata poparły opodatkowanie międzynarodowych korporacji minimalną stawką CIT. Wyjaśniamy, jak korporacje unikają podatków, o co chodzi w porozumieniu państw G7 i jakie są pułapki
Ministrowie finansów 7 największych gospodarek świata spotkali się 5 czerwca w Londynie i ustalili, że poprą forsowany od dawna pomysł opodatkowania międzynarodowych korporacji minimalną stawką podatku CIT.
Nad reformą globalnego systemu podatkowego rozmowy trwają już od ponad dekady w ramach wspólnych prac Unii Europejskiej, OECD i G20.
Zawarte parę dni temu porozumienie to kamień milowy w walce z nieuczciwymi praktykami korporacji.
Na początku kwietnia prezydent Stanów Zjednoczonych Joe Biden zaproponował, aby wprowadzić minimalny podatek CIT w wysokości 25 proc. Od tego czasu propozycja zmieniła się, aby uzyskać szersze poparcie. Obecnie proponuje się podatek CIT w wysokości 15 proc., a do tego zmianę prawa podatkowego.
Sekretarz skarbu Yanet Yellen
">napisała na Twitterze: „globalny minimalny podatek CIT zakończy wyścig na dno w opodatkowaniu korporacji i zapewni sprawiedliwość dla klasy średniej i pracującej w Stanach Zjednoczonych oraz na świecie”.
Z kolei kanclerz skarbu Wielkiej Brytanii Rishi Sunak, na co dzień znany ze swojego konserwatyzmu fiskalnego, podkreślił, że mowa o sejsmicznych reformach, o które rząd brytyjski starał się od dawna, a które uczynią globalny system podatkowy bardziej sprawiedliwym.
Głosy akceptacji słychać również ze strony międzynarodowych korporacji takich jak Facebook czy Google, które są otwarte na propozycje ze strony państw G7. Eksperci i aktywiści podatkowi podkreślają jednak, że oferta G7, choć przełomowa, jest niesprawiedliwa i mało ambitna.
Na razie nie znamy szczegółów ustaleń – te zostaną wypracowane w przeciągu najbliższych kilku lat. Wiemy jedynie, że propozycja G7 składa się z dwóch filarów.
Pierwszy dotyczy miejsca opodatkowania korporacji. Według nowych zasad korporacje mają być opodatkowane tam, gdzie prowadzą sprzedaż i działalność operacyjną. W obecnym systemie podatki płaci się tam, gdzie zarejestruje się odpowiednią spółkę, czyli w praktyce tam, gdzie są one najniższe.
Drugi filar to propozycja wprowadzenia minimalnego globalnego podatku CIT. Jeżeli Facebook zapłaci 3 proc. podatku od zysków w Irlandii, to Stany Zjednoczone (kraj, w którym mieści się jego siedziba) będą mogły dochodzić praw do pobrania różnicy między efektywną i minimalną stawką, czyli 12 proc. Istotne jest, aby mieć na uwadze to, że propozycja minimalnego 15 proc. podatku CIT dotyczy efektywnego podatku (czyli rzeczywiście płaconego przez spółki). W praktyce w wielu rajach podatkowych ustawowa stawka podatku CIT wynosi nawet kilkanaście proc., ale spółki płacą maksymalnie 1-2 proc. dzięki preferencyjnym stawkom i odliczeniom podatkowym.
Celem reformy podatkowej jest zmiana konstrukcji archaicznego systemu międzynarodowego opodatkowania tak, aby ukrócić zjawisko unikania płacenia podatków.
W tym miejscu warto przypomnieć, o jakich praktykach jest mowa. W 1990 roku międzynarodowe korporacje transferowały około 5 proc. swoich zysków do rajów podatkowych. W ciągu ostatnich 20 lat odsetek ten eksplodował.
Obecnie szacuje się, że między 30-40 proc. wszystkich zagranicznych zysków korporacji lokowanych jest w rajach podatkowych. To mniej więcej 2 proc. światowego PKB lub równowartość 8 proc. światowego majątku finansowego gospodarstw domowych.
Czy to dużo? Oceńcie państwo sami. Za 2 proc. światowego PKB odpowiada cała gospodarka Kanady, Rosji lub Włoch. To równowartość PKB całego regionu Afryki Subsaharyjskiej. Za taką kwotę można by z nawiązką sfinansować inicjatywę COVAX, w ramach której państwom o niskich dochodach oferuje się darmowy dostęp do szczepionek przeciwko COVID-19.
Istnieją trzy główne sposoby, w jakie międzynarodowe korporacje unikają płacenia podatków. Warto je znać, aby rozumieć, że nie mamy do czynienia z konkurencją podatkową, a z wyjątkowo cynicznym i drapieżnym modelem biznesowym największych graczy.
Po pierwsze, spółki unikają płacenia podatków poprzez manipulacje transakcjami wewnątrz grup kapitałowych. Przykładowo, amerykański gigant technologiczny Apple eksportuje swoje produkty (np. licencje lub software) po sztucznie zaniżonych cenach do spółek zależnych w Irlandii. Zwiększa to zysk do opodatkowania w Irlandii, a zmniejsza w innych jurysdykcjach podatkowych. W branży audytowej takie procedury w elegancki sposób nazywa się polityką cen transferowych. Jednym z zadań pracowników audytu jest wyznaczanie takich cen, aby były zgodne z obowiązującym reżimem podatkowym. W 2001 roku to właśnie transakcje wewnątrz grupy kapitałowej doprowadziły do skandalu finansowego oraz bankructwa amerykańskiej spółki energetycznej Enron, która ukrywała miliardy dolarów długu w transakcjach ze spółkami powiązanymi. W całym procederze pomagał jej ówczesny gigant audytu, międzynarodowa korporacja Arthur Andersen, która po skandalu straciła zaufanie klientów i została zlikwidowana.
Drugi sposób dotyczy pożyczek w ramach grup kapitałowych. Przykładowo, Google zaciąga pożyczkę u spółki zależnej w Luksemburgu, od której płaci odsetki. Następnie płacone odsetki odlicza od podatku CIT w ramach ulgi podatkowej. Ostatecznie Google płaci niższe podatki w kraju, gdzie znajduje się jego główna siedziba. Natomiast zyski nadal pozostają w firmie - w ramach szerokiej grupy kapitałowej. Między innymi takie transakcje odpowiedzialne są za to, że współczesny świat pływa w długu. W 2019 roku dług zewnętrzny firm i osób prywatnych w Luksemburgu wyniósł 420 proc. PKB. Z pozoru taka liczba wydaje się gigantyczna, ale szacunki mówią, że nawet do 75 proc. wszystkich pożyczek między spółkami ze Stanów Zjednoczonych to sztucznie wygenerowany dług, który służy unikaniu płatności podatkowych.
Trzeci sposób na unikanie płacenia podatków to wykorzystanie aktywów niematerialnych. Stał się on szczególnie popularny w epoce dynamicznego rozwoju technologii. Na czym polega? Na przenoszeniu licencji, patentów i znaków towarowych do spółek zależnych w rajach podatkowych. Spółka matka udostępnia zlokalizowanej w raju podatkowym spółce córce własność intelektualną, a następnie spółka córka udziela warunkowych licencji innym spółkom w ramach grupy kapitałowej oraz otrzymuje z tego tytułu należności licencyjne. To dzięki relokalizacji zysków z tytułu należności licencyjnych spółki unikają opodatkowania. Warto zaznaczyć, że spółki mieszczące się w rajach podatkowych to tak naprawdę firmy fasadowe (z ang. shell company), które zatrudniają maksymalnie kilka osób, a ich cała działalność polega jedynie na optymalizacji podatkowej.
W tym miejscu pojawia się jednak pytanie – czy zyski z reformy podatkowej, zaproponowanej przez G7, zostaną rozdzielone sprawiedliwie między państwami, z uwzględnieniem krajów o niskich dochodach? A może to państwa G7 będą jej głównymi beneficjentami? W końcu to kraje o niskich dochodach tracą najwięcej na unikaniu opodatkowania (jako proc. wpływów z tytułu podatku CIT).
Szacunki wskazują, że państwa o niskich dochodach tracą około 40 miliardów dolarów rocznie, a państwa zamożne około 400 miliardów, czyli dziesięciokrotnie więcej. Ale to w państwach o niskich dochodach suma ta równa jest około 52 proc. wydatków na publiczną ochronę zdrowia, a w krajach zamożnych wyłącznie 5,8 proc.
Na problem dystrybucji zysków z reformy globalnego systemu podatkowego na łamach brytyjskiego The Guardian uwagę zwraca Alex Cobham z Tax Justice Network. Propozycja OECD i G7 faworyzuje najbogatsze kraje, stawiając głównie na wprowadzenie minimalnego podatku CIT, który miałby być naliczany korporacjom według lokalizacji ich głównej siedziby. Tax Justice Network proponuje inny system o nazwie METR (z ang. minimum effective tax rate), który miałby skupiać się na opodatkowaniu zysków w miejscu działalności operacyjnej spółek. Na systemie METR zyskać miałyby kraje takie jak Indie, Chiny, Brazylia czy Republika Południowej Afryki, a dodatkowe wpływy podatkowe mogłyby być nawet dwukrotnie wyższe niż przy obecnie proponowanych rozwiązaniach.
W dodatku to najzamożniejsze kraje odpowiedzialne są za nieuczciwe praktyki unikania opodatkowania. Na terytoriach zależnych Wielkiej Brytanii znika około 1/3 zysków, które są sztucznie transferowane do rajów podatkowych.
Według Corporate Tax Haven Index trzy największe raje podatkowe to Wyspy Dziewicze, Kajmany oraz Bermudy – wszystkie będące pod kontrolą Wielkiej Brytanii. Z kolei prywatny majątek szuka kryjówki najczęściej w takich krajach jak Szwajcaria, Stany Zjednoczone czy Luksemburg – znanych z rozbudowanego do granic możliwości systemu finansowego, który specjalizuje się w drapieżnych praktykach finansowych.
Obecne międzynarodowe prawo podatkowe zostało ustanowione prawie 100 lat temu przez Ligę Narodów. Od tego czasu świat się zmienił. Badacze mówią o zjawisku napędzanej przez korporacje globalizacji (z ang. corporate led globalization), która pogłębia nierówności i prowadzi do kryzysu demokracji na świecie. Korporacje unikają opodatkowania, ponieważ w epoce globalizacji i dominacji aktywów niematerialnych jest to znacznie prostsze niż kiedyś.
Aby 100 lat temu General Motors mogło unikać podatków, musiało przenieść całą fabrykę Chevroleta do innego kraju. Dziś firmy przemysłowe nie generują tak wysokiego PKB, a na rynku dominują wielkie korporacje technologiczne, które podatków unikają przy pomocy kilku kliknięć myszką – wystarczy zarejestrować fikcyjną spółkę w odpowiedniej jurysdykcji podatkowej.
Na obecny moment kluczowe wydaje się wprowadzenie unitarnego systemu opodatkowania. Taki system traktuje wszystkie spółki należące do jednej grupy kapitałowej jako jeden żywy organizm. Dziś zagraniczne oddziały spółek traktowane są jako całkowicie osobne podmioty, które podlegają co najwyżej regulacjom związanym z transakcjami wewnątrzgrupowymi. Jakikolwiek postęp w tym zakresie będzie olbrzymim sukcesem. Jeszcze parę lat temu zmiana globalnego systemu podatkowego wydawała się niemożliwa. Takie działania wymagają międzynarodowej kooperacji i zgody co do elementarnych zasad opodatkowania.
Paradoksalnie, kryzys związany z epidemią COVID-19 może okazać się katalizatorem zmian na lepsze. Państwa potrzebują pieniędzy na ochronę zdrowia, zieloną transformację i spłatę długów z pandemii.
Francuski ekonomista Gabriel Zucman podsumował propozycje państw G7 trzema słowami: historyczna, nieadekwatna i obiecująca. Historyczna, ponieważ pierwszy raz w historii państwa uzgodniły, że wprowadzą minimalną stawkę podatku CIT. Nieadekwatna, bo 15 proc. to znacząco za mało. I obiecująca, gdyż nic nie stoi na przeszkodzie, aby proponowany podatek wzrósł do 25 proc. w przyszłości.
Sprawa jest rozwojowa i warto ją śledzić, ponieważ zależy od niej wiele – sprawiedliwość podatkowa decyduje o tym, kto płaci podatki, a kto nie musi.
W interesie 99 proc. z nas jest, aby to najsilniejsi gracze płacili najwyższe podatki, bo w innym wypadku obciążeni nimi będą wszyscy inni.
W takim ujęciu propozycje G7 powinny spotkać się z szerokim poparciem społecznym. Propozycja zostanie jednak rozstrzygnięta dopiero na najbliższym szczycie G20 w Wenecji, gdzie obecne będą również państwa, które na rajach podatkowych zyskują.
Ekonomista i socjolog. Współpracuje z ośrodkiem analitycznym SpotData i Fundacją Instrat. Wcześniej pracował w Instytucie Badań Strukturalnych. Zajmuje się głównie nierównościami, polityką publiczną i rynkiem pracy
Ekonomista i socjolog. Współpracuje z ośrodkiem analitycznym SpotData i Fundacją Instrat. Wcześniej pracował w Instytucie Badań Strukturalnych. Zajmuje się głównie nierównościami, polityką publiczną i rynkiem pracy
Komentarze