W odpowiedzi na decyzję Donalda Trumpa o zawieszeniu wejścia w życie trzeciej tury podwyższonych ceł na UE Komisja Europejska zawiesza unijne cła odwetowe – mimo że amerykańskie cła, których unijne taryfy dotyczyły, są w mocy
Dopiero co uzgodnione i ogłoszone w środę 9 kwietnia 2025 unijne cła odwetowe na USA zostają zawieszone – poinformowała Komisja Europejska.
Komisja co prawda finalizuje prace nad aktem wykonawczym, za pomocą którego cła miałyby wejść w życie, ale planuje natychmiastowe zawieszenie jego stosowania na 90 dni.
„Przyjęliśmy do wiadomości oświadczenie prezydenta Trumpa [o zawieszeniu na 90 dni wejścia w życie ceł z 9 kwietnia i pozostawieniu ich na poziomie 10 proc. – red.]. Chcemy dać szansę negocjacjom. Finalizujemy przyjęcie unijnych środków zaradczych […], jednocześnie zamierzamy wstrzymać je na 90 dni. Jeśli negocjacje nie będą satysfakcjonujące, nasze środki zaradcze wejdą w życie […]. Wszystkie opcje pozostają na stole” – napisała szefowa KE Ursula von der Leyen w mediach społecznościowych.
To dość zaskakujący krok KE, bo amerykańskie cła, na które ogłoszone wczoraj 9 kwietnia unijne taryfy miały być odpowiedzią, są w mocy.
Chodzi o 25-procentowe cła na aluminium i stal (surowiec oraz wyroby gotowe) o wartości niemal 26 miliardów euro, ogłoszone przez USA 12 marca, 10-procentowe cła ogólne, które od 5 kwietnia obejmują cały import do USA, oraz 25-procentowe cła na zagraniczne, w tym europejskie, samochody.
Właśnie ta kwestia skupiła dużą uwagę dziennikarzy z państw członkowskich, którzy podczas konferencji prasowej 10 kwietnia dopytywali, dlaczego Komisja wstrzymuje nałożenie ceł, które miały odpowiadać na amerykańskie cła, które nie uległy zawieszeniu.
Komisja tłumaczyła, że w ten sposób chce stworzyć „przestrzeń na negocjacje”.
„Robimy pauzę [we wdrażaniu ceł odwetowych – red.], bo chcemy negocjować, chcemy rozmawiać, chcemy mieć maksymalne pole manewru […] w negocjacjach z USA” – mówił Olof Gill, rzecznik Komisji Europejskiej.
Pytany o to, czy w ten sposób Komisja niepotrzebnie nie rezygnuje z presji, której wywieranie na USA jest w tej chwili potrzebne i „nagradza„ działania na forum międzynarodowym, które prowadzą do podważenia globalnego porządku, rzecznik tłumaczył, że KE jest ”pewna swojej strategii".
„Uważamy, że nasza strategia działania od początku jest właściwa, bo jest spokojna, spójna, ustrukturyzowana, cierpliwa [...]. Rozmawiamy z państwami członkowskimi, rozmawiamy z przemysłem, z naszymi partnerami w świecie. Jesteśmy przekonani, że robimy to, co należy [...]. Z jednej strony podkreślamy, że naszym zdaniem wszelkie taryfy są szkodliwe i kontrproduktywne […], a z drugiej pokazujemy, że nie damy się rozstawiać po kątach i jeśli będzie trzeba, odpowiemy na eskalację […]. Chcemy rozwiązania, które będzie korzystne dla obu stron” – podkreślił Olof Gill.
Jednocześnie pytany o to, czy Komisja Europejska wykonała już jakieś ruchy w sprawie tych negocjacji, np. umówiła jakieś spotkania czy konsultacje ze stroną amerykańską, rzecznik KE nie potrafił dać satysfakcjonującej odpowiedzi.
„W tym momencie nic mi nie wiadomo o żadnych planowanych spotkaniach, ale to się może zmienić w bardzo krótkim czasie” – powiedział.
Unijne cła odwetowe zostały dopiero co uzgodnione w środę 9 kwietnia.
Akt wykonawczy Komisji w tej sprawie zyskał niezbędne poparcie – za jego przyjęciem opowiedziały się wszystkie kraje UE, oprócz Węgier, podczas gdy wystarczyła większość kwalifikowana (55 proc. państw członkowskich reprezentujących 65 proc. ludności UE).
Na liście towarów do oclenia znalazły się soja, migdały, tytoń, drób, jajka, sok pomarańczowy, lody, żelazo, stal, aluminium, pallad. Ponadto na listę trafiły artykuły malarskie, plastikowe, wyroby kosmetyczne, maszyny i urządzenia elektryczne, oraz ciężarówki i jachty.
To towary, których wartość importu do UE w 2024 roku wyniosła 20,9 mld euro, czyli o 5 miliardów mniej niż wartość towarów objętych pierwszą rundą amerykańskich ceł. W ten sposób Komisja Europejska dała znać, że nie chce eskalacji, co Trump przyjął z zadowoleniem.
Wejście w życie unijnych ceł odwetowych zostało rozłożone w czasie. 15 kwietnia miały wejść w życie cła na towary o wartości 3,9 mld euro, 15 maja na towary o wartości 13,5 mld euro i 1 grudnia cła na towary o wartości 3,5 mld euro. Teraz są odroczone o 90 dni, ale sekwencja nakładania pozostaje ta sama.
Ponadto, jak podkreśla Komisja, prace nad drugą rundą unijnych taryf odwetowych trwają zgodnie z wcześniejszym planem.
„Nie wstrzymujemy prac nad listą produktów, które mają zostać objęte drugą rundą unijnych taryf […]. Jednocześnie wyraźnie komunikujemy USA, że chcemy rozmawiać […], wszystkie opcje są na stole, jeśli chodzi o umowy, które możemy dogadać z USA” – powiedział rzecznik KE.
Donald Trump stawia sprawę jasno: chce, by Unia Europejska doprowadziła do wyrównania deficytu handlowego w relacjach z USA poprzez zwiększenie importu amerykańskich towarów. Zwłaszcza tych, których nie dotyczą cła.
W poniedziałek 8 kwietnia podczas półtoragodzinnego przemówienia na kolacji na rzecz kampanii wyborczej republikanów do Kongresu Donald Trump powiedział, że oczekuje, że UE będzie kupowała od USA więcej ropy, gazu i węgla. Wcześniej w podobnym tonie wypowiadał się na temat zakupów zbrojeniowych.
Ponadto, ogłaszając wstrzymanie na 90 dni wejścia w życie kolejnej amerykańskich „ceł wzajemnych”, Trump powiedział, że jest otwarty na negocjacje umów z państwami UE. Umów – w liczbie mnogiej.
Trump jasno daje więc do zrozumienia, że chce dogadywać się z indywidualnymi państwami członkowskimi, a nie z Unią Europejską jako całością.
Prawdopodobnie z tego względu, że w takiej sytuacji w oczywisty sposób pozycja państw członkowskich UE jest dużo słabsza niż całej Unii. Ale, jak podkreśla KE, nie ma takiej możliwości, bo polityka handlowa to wyłączna kompetencja UE. Państwa członkowskie nie mogą więc samodzielnie negocjować z USA żadnych umów handlowych.
Komisja Europejska konsekwentnie podkreśla, że w mocy pozostaje unijna propozycja pełnego zniesienia ceł na towary przemysłowe między UE a USA. Jeszcze dalej chcą iść niektóre państwa członkowskie. Np. przyszły kanclerz Niemiec Friedrich Merz zaproponował w środę 9 kwietnia, by uwolnić od ceł handel transatlantycki.
17 kwietnia do Waszyngtonu jedzie premierka Włoch Giorgia Meloni, która ma namawiać Trumpa na zniesienie lub obniżenie transatlantyckich ceł. Prawda jest jednak taka, że z wizytą do USA powinna pojechać szefowa Komisji Europejskiej Ursula von der Leyen, bo to ona ma mandat do prowadzenia wiążących negocjacji w sprawach handlowych. Jednak zgodnie ze swoim zwyczajem ignorowania organizacji międzynarodowych Trump nie zamierza zaprosić von der Leyen do Waszyngtonu ani pewnie nie da się zaprosić do Brukseli.
Komisja Europejska podkreśliła też, że ma jeszcze możliwość złożenia skargi do Światowej Organizacji Handlu na działania USA, ale na razie nie ma takiego planu.
Gospodarka
Świat
Donald Trump
Ursula von der Leyen
Komisja Europejska
Unia Europejska
cła
handel
USA
wojna handlowa
Dziennikarka działu politycznego OKO.press. Absolwentka studiów podyplomowych z zakresu nauk o polityce Instytutu Studiów Politycznych PAN i Collegium Civitas, oraz dziennikarstwa na Uniwersytecie Wrocławskim. Stypendystka amerykańskiego programu dla dziennikarzy Central Eastern Journalism Fellowship Program oraz laureatka nagrody im. Leopolda Ungera. Pisze o demokracji, sprawach międzynarodowych i Unii Europejskiej. Publikowała m.in. w Tygodniku Powszechnym, portalu EUobserver, Business Insiderze i Gazecie Wyborczej.
Dziennikarka działu politycznego OKO.press. Absolwentka studiów podyplomowych z zakresu nauk o polityce Instytutu Studiów Politycznych PAN i Collegium Civitas, oraz dziennikarstwa na Uniwersytecie Wrocławskim. Stypendystka amerykańskiego programu dla dziennikarzy Central Eastern Journalism Fellowship Program oraz laureatka nagrody im. Leopolda Ungera. Pisze o demokracji, sprawach międzynarodowych i Unii Europejskiej. Publikowała m.in. w Tygodniku Powszechnym, portalu EUobserver, Business Insiderze i Gazecie Wyborczej.
Komentarze