TYDZIEŃ, JAKIEGO NIE BYŁO. Zamieszkane przez pingwiny wyspy zostały obłożone przez administrację Trumpa cłami odwetowymi, choć nie jest do końca jasne, za jaką krzywdę jest to odwet. W Polsce koalicja rządowa świętuje okrojenie budżetu NFZ. Jak widać, świat znowu stanął na głowie
Poznajcie Wyspy Heard i McDonalda, znajdziecie je na mapie jako malutki, ledwo dostrzegalny punkt na Oceanie Indyjskim pomiędzy Madagaskarem, Australią i Antarktydą. Gdybyście chcieli wybrać się tam na wycieczkę, może nie być łatwo: jedyny dostępny sposób to dwutygodniowa podróż łodzią z zachodniego wybrzeża Australii. Być może właśnie dlatego ostatni człowiek zawitał na Wyspy około 10 lat temu. Na co dzień spokojnie żyją sobie tam foki i pingwiny (na zdjęciu u góry właśnie Wyspa Heard). To znaczy, co ja piszę, jakie spokojnie. Tak to one sobie, proszę państwa, żyły do ostatniego czwartku, kiedy to zainteresował się nimi wielki ekonomista, dyplomata i golfista Donald Trump. Prezydent Stanów Zjednoczonych rozpoczął bowiem z foczkami i pingwinami bezlitosną konfrontację.
„Tydzień, jakiego nie było” to cotygodniowy newsletter OKO.press, który jako pierwsi otrzymują posiadacze konta TWOJE OKO. By zarejestrować się za darmo i założyć konto, KLIKNIJ TUTAJ
Wyspy Heard i McDonalda zostały obłożone przez administrację Trumpa cłami odwetowymi w wysokości 10 proc., choć nie jest do końca jasne, za co jest to odwet i jaka krzywda została tutaj wyrządzona Ameryce, która, jak pamiętamy, jest znowu wielka. “Najwidoczniej nikt na świecie nie może czuć się bezpieczny” – skwitował to premier Australii Anthony Albanese i trudno nie przyznać mu racji. Nie znamy jeszcze reakcji wyspiarskiej fauny na to śmiałe posunięcie prezydenta USA, ale nie jest wykluczone, że zawrze się ona w znanej i lubianej sentencji: tu się zgina dziób pingwina.
Opisany wyżej przypadek to dobra metafora chaotycznej wojny handlowej, którą 3 kwietnia rozpoczął z całym światem (z wyłączeniem Białorusi i Rosji) Donald Trump, drastycznie podnosząc cła na towary sprowadzane do USA. To konflikt całkowicie nonsensowny, rozpoczęty na podstawie błędnych założeń i praktycznie niemożliwy do wygrania, bo na wojnach handlowych tracą wszyscy. I choć później w rozporządzeniu o cłach wyspy zamieszkane przez pingwiny wypadły, a Białoruś i Rosja wpadły, wrażenie wszechogarniającego chaosu pozostało.
Na jak bardzo absurdalnych podstawach oparta jest wojna handlowa Trumpa, niech poświadczy wypowiedź sekretarza handlu USA Howarda Lutnicka: “Unia Europejska nie chce naszego kurczaka. Nie chcą naszych homarów. Nienawidzą naszej wołowiny, bo nasza wołowina jest piękna, a ich słaba”.
Nie da się wykluczyć, że całe to zamieszanie, które już zatrzęsło giełdami i zwiększyło prawdopodobieństwo światowej recesji jeszcze w tym roku, to kolejny z typowych blefów Trumpa. Tak mogłaby sugerować wypowiedź amerykańskiego sekretarza skarbu Scotta Bessenta, który po ogłoszeniu ceł zwrócił się do świata tymi słowy: „Usiądźcie, weźcie głęboki oddech. Nie reagujcie natychmiast odwetem, ponieważ w ten sposób dojdzie do eskalacji”.
Na ten nieco naiwny apel świat zareagował analogicznie do fauny bezludnych wysp w pobliżu Antarktydy: tu się zgina…
Chiński rząd już w piątek 4 kwietnia ogłosił cła odwetowe w wysokości 34 proc., dodał 11 amerykańskich firm do tzw. listy podmiotów niegodnych zaufania i wstrzymał import drobiu od części amerykańskich producentów. Reakcja Unii Europejskiej będzie dwuetapowa: najpierw ogłoszona zostanie odpowiedź na nałożone wcześniej cła na stal i aluminium, a masową odpowiedź na cła ogłoszone przez Trumpa w czwartek poznamy do końca miesiąca.
O ideologicznych przyczynach wszczętej przez Trumpa wojny handlowej pisze w OKO.press. Jakub Szymczak:
"Trump wyraża częsty w USA pogląd, że podatki dochodowe to zło konieczne. Oraz że to dochody z ceł zdecydowały o budowie ekonomicznej potęgi USA. Tyle że badania ekonomistów pokazują, że wcale tak nie było. W 2000 roku ekonomista Douglas A. Irwin opublikował artykuł, w którym pisze: »To, że cła zbiegły się w czasie z szybkim wzrostem pod koniec XIX wieku, nie oznacza związku przyczynowego«.
W swoich pracach Irwin i inni historycy gospodarki pokazują, że bardzo dużą rolę w ówczesnym amerykańskim wzroście gospodarczym odegrały takie czynniki jak imigracja i zwiększona wydajność pracy. Nie jest jednak wcale tak, że to pod koniec złotego według Trumpa okresu Amerykanie byli relatywnie najbogatsi w historii. (...)
Jasne jest, w jakim celu Trump i jego ekipa postanowili wywrócić stolik. Nie podobają im się skutki globalizacji. Chcą produkcji przemysłowej w USA, zamiast tańszej produkcji w Wietnamie czy na Tajwanie. Chcą, by Ameryka wróciła do wyobrażonej przez nich potęgi z końca XIX wieku. MAGA w czystej postaci. Problem w tym, że żyjemy w zupełnie innym świecie, niż 125 lat temu".
Najważniejszym wydarzeniem w Polsce było przegłosowanie w Sejmie obniżenia składki zdrowotnej dla przedsiębiorców. Zmianę poparły Koalicja Obywatelska i Trzecia Droga, przeciwko był PiS, Nowa Lewica i partia Razem, a Konfederacja wstrzymała się od głosu. Efekt wprowadzonych zmian najbardziej lapidarnie podsumowała doradczyni podatkowa Małgorzata Samborska: „przedsiębiorca z dochodem 14 tys. zł zapłaci składkę zdrowotną w 2026 roku taką samą jak pracownik z minimalnym wynagrodzeniem”.
Tym samym większości sejmowej udało się jednym głosowaniem dokonać dwóch fundamentalnych zmian:
obniżyć o ponad 5 miliardów dochody Narodowego Funduszu Zdrowia oraz wprowadzić głęboką niesprawiedliwość na rynku pracy.
Dziura w NFZ ma zostać zasypana z budżetu, co oznacza, że pracownik na etacie nie tylko zapłaci o wiele większą składkę, ale również zrzuci się na przywilej przedsiębiorców ze swoich podatków. Czyli w praktyce zatrudniony na etacie kiepsko opłacany urzędnik co miesiąc zasponsoruje finansowy bonus wysoko opłacanemu specjaliście w korporacji pracującym „na firmę” ze względów podatkowych.
„To złe rozwiązanie, które obniży obciążenia podatkowe przedsiębiorców względem pracowników etatowych i tym samym motywować będzie podejmowanie działalności gospodarczej – lub deklarowanie jej – wyłącznie z powodów związanych z tymi obciążeniami” – tak w rozmowie z OKO.press oceniał projekt zmian dr hab. Michał Myck, dyrektor Centrum Analiz Ekonomicznych CenEA. Mówiąc prościej: fala fałszywego samozatrudnienia nabierze rozpędu, bo praca na etacie coraz bardziej staje się, wybaczcie dosadny język, frajerstwem.
W OKO.press regularnie piszemy o tym, że obniżanie składki zdrowotnej jest bardzo złym, populistycznym pomysłem. Z prostych powodów: publiczny system ochrony zdrowia jest w Polsce na tle Unii Europejskiej drastycznie niedofinansowany, jeśli chodzi o nakłady w relacji do PKB, jesteśmy na szarym końcu w UE.
Poruszamy się też schemacie błędnego koła. Z jednej strony opinia publiczna deklaruje w badaniach, że ochrona zdrowia to główny problem, który powinni naprawić politycy, wciąż słusznie też narzekamy na długie kolejki u lekarzy i marną jakość usług w publicznym systemie. Z drugiej nie chcemy słyszeć o wzroście nakładów: w badaniu IBRiS dla “Rzeczpospolitej” prawie 73 proc. badanych popierało pomysł obniżenia składki dla przedsiębiorców. Co z kolei motywuje polityków, żeby publiczny system ochrony zdrowia jeszcze bardziej głodzić i outsource'ować coraz więcej usług do systemu prywatnego.
Jako społeczeństwo wyśpimy się więc dokładnie tak, jak sobie pościeliliśmy. Żebyśmy tylko później nie byli zdziwieni, kiedy się okaże, że prywatny ubezpieczyciel co prawda skutecznie i stosunkowo niskim kosztem wyleczy nam zapalenie gardła oraz zrobi podstawowe badania, ale za leczenie nowotworu już będziemy musieli zapłacić sobie sami. Jeśli będzie nas stać. A większości, uwaga, niespodzianka — stać na to nie będzie.
„Składkę zdrowotną płacimy w nadziei, że nigdy nie będziemy musieli z niej skorzystać, za to w solidarności z osobami, które miały mniej szczęścia i zapadły na ciężkie, wymagające intensywnego i kosztownego wsparcia choroby. Każdy dokłada się według możliwości, by korzystać zgodnie z potrzebami”- piszą na naszych łamach dr Michał Zabdyr-Jamróz i dr Maria Libura, eksperci z zakresu polityki zdrowotnej. Niby to prosta prawda, ale w Polsce nie potrafi się przebić.
Jak ustaliła Maria Pankowska, szefem Dolnośląskiej Służby Dróg i Kolei, która dysponuje budżetem w wysokości ponad miliarda złotych, został 26-letni działacz PSL Mateusz Masłowski. Tak się przypadkowo składa, że marszałkiem województwa, któremu podlega DSDiK, jest partyjny kolega nowego dyrektora.
Mariusz Jałoszewski jako pierwszy poinformował, że minister sprawiedliwości Adam Bodnar odwołał zastępcę rzecznika dyscyplinarnego Przemysława Radzika. W sprawie Radzika prokuratura wszczęła też dwa nowe śledztwa. Radzik odpowiada za masowe represje wobec niezależnych sędziów.
Agnieszka Jędrzejczyk pisze, że sprawy śmierci po policyjnej interwencji zostaną przejrzane, a prokuratura wróci do spraw już umorzonych. Rada Krajowa Prokuratury ma rozmawiać o wdrożeniu 25 proceduralnych postulatów Fundacji im. Igora Stachowiaka.
Anna Mierzyńska jako pierwsza wzięła pod lupę poglądy Jacka Hogi, doradcy kandydata na prezydenta Sławomira Menztena. Hoga między innymi uważa tak: "Nie mamy opcji rosyjskiej w Polsce i to jest wielka tragedia, bo to ważny ośrodek kompetencji i siły”.
Szymon Opryszek w reporterskim śledztwie opisał proceder nadużywania systemu receptomatów. Jeden z lekarzy mówi mu tak: „W ciągu trzech tygodni dyrektor i jego żona wypisali pięć tysięcy recept na leki narkotyczne. Pisali hurtowo, na mój certyfikat”.
Naczelny OKO.press, redaktor, socjolog po Instytucie Stosowanych Nauk Społecznych UW. W OKO.press od 2019 roku, pisze o polityce, sondażach, propagandzie. Wcześniej przez ponad 13 lat w "Gazecie Wyborczej" jako dziennikarz od spraw wszelakich, publicysta, redaktor, m.in. wydawca strony głównej Wyborcza.pl i zastępca szefa Działu Krajowego. Pochodzi z Sieradza, ma futbolowego hopla, kibicuje Widzewowi Łódź i Arsenalowi.
Naczelny OKO.press, redaktor, socjolog po Instytucie Stosowanych Nauk Społecznych UW. W OKO.press od 2019 roku, pisze o polityce, sondażach, propagandzie. Wcześniej przez ponad 13 lat w "Gazecie Wyborczej" jako dziennikarz od spraw wszelakich, publicysta, redaktor, m.in. wydawca strony głównej Wyborcza.pl i zastępca szefa Działu Krajowego. Pochodzi z Sieradza, ma futbolowego hopla, kibicuje Widzewowi Łódź i Arsenalowi.
Komentarze