Państwa UE zaakceptowały listę towarów importowanych z USA, na które zostaną nałożone podwyższone cła. Cła sięgną nawet 25 proc., ale ich wejście w życie jest rozciągnięte w czasie. UE uderza w sposób celowany, ale unika oskarżeń o eskalację
Państwa UE zaakceptowały przygotowaną przez Komisję Europejską listę towarów z USA, na które nałożone zostaną dodatkowe cła. Pełna lista nie została jeszcze opublikowana. Zostanie, gdy KE przyjmie akt wykonawczy w sprawie.
Część unijnych ceł odwetowych wejdzie w życie 15 kwietnia 2025, część 15 maja, a część dopiero 1 grudnia.
Cła dotyczą towarów, których import do UE w zeszłym roku wynosił 20,9 miliardów euro. To o 5 miliardów euro mniej niż wolumen towarów dotkniętych amerykańskimi cłami, które weszły w życie 12 marca.
W ten sposób UE chce uniknąć oskarżeń o eskalację wojny handlowej i uniknąć losu Chin, które weszły z USA na ścieżkę eskalacji.
„Unia Europejska uważa cła za nieuzasadnione i szkodliwe, zarówno dla gospodarek obu stron, jak i całej, światowej gospodarki. Wyraźnie dała też do zrozumienia, że preferuje znalezienie rozwiązania w drodze negocjacji (…). Cła zaczną obowiązywać 15 kwietnia (…), ale w każdym momencie mogą zostać zawieszone” – napisała Komisja Europejska w komunikacie.
Aby cła mogły wejść w życie, zgodę na to musiały wydać państwa członkowskie w ramach tzw. procedury komitetowej.
Procedura komitetowa obowiązuje w części tych obszarów działalności UE, w których pełne kompetencje należą do UE, czyli akty prawne przygotowywane są samodzielnie przez Komisję, a nie w toku negocjacji z Radą UE i Parlamentem. Takim obszarem jest właśnie unia celna.
Mimo to państwa członkowskie są konsultowane. Aby akt wykonawczy KE mógł zostać przyjęty, niezbędne jest poparcie większości kwalifikowanej, czyli co najmniej 55 proc. państw UE reprezentujących 65 proc. ludności bloku.
Poparcie dla pierwszej rundy ceł odwetowych na USA było większe. Sprzeciw zgłosiły jedynie Węgry.
“Węgry głosują dziś przeciwko propozycji Komisji Europejskiej, aby nałożyć cła odwetowe na USA. Eskalacja to nie odpowiedź. Takie środki spowodują dalsze straty dla europejskiej gospodarki i wzrost cen dla konsumentów. Jedyną drogą naprzód są negocjacje, a nie odwet” – napisał na portalu X węgierski minister spraw zagranicznych Péter Szijjártó.
Unijne cła wyniosą maksymalnie 25 proc. i będą dotyczyć zarówno produktów rolnych, spożywczych, jak i przemysłowych. Na liście, do której dotarł m.in. Reuters, Politico i Euronews, jest m.in. soja, migdały, sok pomarańczowy, drób, tytoń, lody, ale też żelazo, stal i aluminium. Ponadto na listę trafiły artykuły malarskie, plastikowe, wyroby kosmetyczne, maszyny i urządzenia elektryczne, oraz ciężarówki i jachty.
Jak wynika z analizy portalu Politico, lista produktów objętych europejskimi cłami jest zaprojektowana tak, by mocniej uderzyć w stany, w których dominują wyborcy Trumpa. Widać to szczególnie na przykładzie ceł na towary rolne. Aż 61 proc. towarów, których dotyczą unijne cła, pochodzi ze stanów, gdzie w poprzednich wyborach wygrał Donald Trump.
Najbardziej dotkliwe dla wyborców Republikanów będą cła na soję.
USA są drugim największym producentem soi na świecie. Aż 82,5 proc. amerykańskiej produkcji soi pochodzi ze stanu Luizjana, z którego pochodzi spiker amerykańskiego Senatu, Republikanin Mike Johnson – zauważa Politico.
Ale cła na soję mają być pobierane dopiero od 1 grudnia. To wyraźny gest dobrej woli UE wobec USA.
W tej grupie jedynie cła na migdały dotkną bardziej przedsiębiorców mieszkających w stanach, które głosują na Demokratów. Najwięcej producentów migdałów działa bowiem m.in. w Kalifornii.
Ta runda taryf to unijna odpowiedź na amerykańskie cła na aluminium i stal o wartości 26 miliardów euro rocznie, wprowadzonych przez administrację Donalda Trumpa 12 marca.
Opracowując unijną odpowiedź, eksperci ds. handlu z Komisji Europejskiej usiłowali wyselekcjonować towary łatwo zastępowalne, a jednocześnie takie, by uderzyć w amerykańskie sektory najmocniej uzależnione od transatlantyckiej wymiany handlowej.
Ostateczna lista była przedmiotem silnego lobbingu państw UE. Np. Francja, Irlandia i Włochy zdołały przekonać pozostałe stolice do usunięcia z listy amerykańskiej whiskey Bourbon. Było to spowodowane groźbą Trumpa, że jeśli cła dotkną eksporterów Bourbona, USA nałożą 200-procentowe cła na europejskie alkohole.
Wejście w życie europejskich ceł jest tak rozłożone w czasie, by dać jeszcze przestrzeń na negocjacje. Część taryf wejdzie w życie 15 kwietnia, część 15 maja, a część 1 grudnia.
Jednocześnie UE pracuje nad kolejną rundą ceł, które mają być odpowiedzią na drugą rundę amerykańskich taryf. Chodzi m.in. o amerykańskie cła na europejskie samochody, lekarstwa czy obuwie i odzież, które weszły w życie minutę po północy 9 kwietnia. Tu wartość produktów objętych cłami odwetowymi będzie zapewne większa, bo ta runda amerykańskich taryf także dotyczy europejskiej produkcji o większej wartości.
W sumie, jak wynika z danych Komisji Europejskiej przytoczonych przez komisarza ds. handlu Maroša Šefčoviča podczas posiedzenia Rady ds. Handlu w poniedziałek 7 kwietnia, amerykańskie cła dotyczą towarów o wartości około 380 mld euro, czyli 70 proc. unijnego eksportu do USA.
Oznacza to, że europejskie firmy zapłacą dodatkowo około 80 miliardów rocznie dodatkowego podatku. Jedenaście razy więcej niż obeecnie.
Wartość ceł od europejskiego eksportu, które pobierały USA przed obecnymi podwyżkami, wynosiła 7 miliardów euro.
Komisja Europejska wciąż podkreśla, że na stole jest zaproponowane już w lutym rozwiązanie: równolegle zniesienie wszystkich ceł na produkty przemysłowe, które obowiązują we wspólnym handlu. Ale ekipa Trumpa do tej pory uznawała tę propozycję za niewystarczającą.
W poniedziałek 8 kwietnia podczas półtoragodzinnego przemówienia na kolacji na rzecz kampanii wyborczej republikanów do Kongresu Donald Trump mówił, że oczekuje, że UE będzie kupowała od USA więcej ropy, gazu i węgla, by wyrównać deficyt handlowy. USA chcą np., by eksport gazu LNG podwoił się do 2030 roku. Wcześniej amerykański prezydent w podobnym tonie wypowiadał się na temat zakupów zbrojeniowych. Tu też chce, by Europa więcej wydawała na amerykańskim rynku.
Wygląda więc na to, że Donald Trump wykorzystuje cła jako próbę wywarcia nacisku na swoich partnerów handlowych, by ci skierowali na amerykańskie rynki większy strumień pieniędzy. Na razie tym strumieniem mają być środki z poboru ceł.
Amerykański prezydent podczas wtorkowej kolacji mówił też, jak to nałożenie ceł było „świetnym pomysłem”, bo dzięki temu do skarbu państwa codziennie wpływają ponoć 2 mld dolarów. Poza tym przywódcy już 70 państw mieli dzwonić do niego, desperacko zabiegając o obniżenie taryf.
„Mówię wam, te kraje dzwonią do nas, by całować mnie po tyłku. Zrobiliby wszystko, by zawrzeć umowę. »Proszę, proszę pana, zawrzyjmy umowę. Zrobię wszystko. Zrobię wszystko, proszę pana«" – opowiadał Trump.
Prób negocjacji z Donaldem Trumpem chce obecnie podjąć się premierka Włoch Giorgia Meloni. Meloni ma spotkać się z Trumpem 17 kwietnia. Jak donoszą włoskie media, jej kancelaria usiłuje wypracować umowę z USA, dzięki której Trump miałby zrezygnować całkowicie lub wyraźnie zmniejszyć cła nałożone na UE. Żadne szczegóły tej umowy nie są jednak znane.
Plan wizyty Meloni w Waszyngtonie ostro skrytykowała jednak Francja, która obawia się, że to próba rozbicia jedności UE i gra do własnej bramki. Ostrzegał przed tym w środę 9 kwietnia francuski minister przemysłu Marc Ferracci.
„Potrzebujemy jedności, bo Europa jest silna, jeśli jest zjednoczona. Jeśli zaczniemy prowadzić [z USA – red.] rozmowy dwustronne stracimy to momentum, które daje nam jedność” – powiedział w rozmowie z telewizją FranceInfo.
Gospodarka
Świat
Giorgia Meloni
Donald Trump
Ursula von der Leyen
Unia Europejska
cła
handel
USA
wojna handlowa
Dziennikarka działu politycznego OKO.press. Absolwentka studiów podyplomowych z zakresu nauk o polityce Instytutu Studiów Politycznych PAN i Collegium Civitas, oraz dziennikarstwa na Uniwersytecie Wrocławskim. Stypendystka amerykańskiego programu dla dziennikarzy Central Eastern Journalism Fellowship Program oraz laureatka nagrody im. Leopolda Ungera. Pisze o demokracji, sprawach międzynarodowych i Unii Europejskiej. Publikowała m.in. w Tygodniku Powszechnym, portalu EUobserver, Business Insiderze i Gazecie Wyborczej.
Dziennikarka działu politycznego OKO.press. Absolwentka studiów podyplomowych z zakresu nauk o polityce Instytutu Studiów Politycznych PAN i Collegium Civitas, oraz dziennikarstwa na Uniwersytecie Wrocławskim. Stypendystka amerykańskiego programu dla dziennikarzy Central Eastern Journalism Fellowship Program oraz laureatka nagrody im. Leopolda Ungera. Pisze o demokracji, sprawach międzynarodowych i Unii Europejskiej. Publikowała m.in. w Tygodniku Powszechnym, portalu EUobserver, Business Insiderze i Gazecie Wyborczej.
Komentarze