Komisja śledcza przedstawiła 25 lipca konkluzje z projektu raportu w sprawie wyborów kopertowych. Punktuje w ich nadużycia władzy PiS i jej nominatów w spółkach skarbu państwa. Obciąża PiS zwłaszcza za to, co miało jego funkcjonariuszy wyratować od odpowiedzialności: za unikanie zostawiania śladu na piśmie. “To niedopełnienie obowiązków".
Sam projekt raportu ma 400 stron. Do 16 sierpnia posłowie mogą do niego zgłaszać uwagi, a decyzje w sprawie jego przyjęcia zapadną za miesiąc, na przełomie sierpnia i września.
Teraz komisja podjęła decyzję o napisaniu zawiadomień do prokuratury o możliwości popełnienia przestępstw:
Nowa przewodnicząca komisji Magdalena Filiks z KO (na zdjęciu u góry; Dariusz Joński został europosłem) — sprawnie przeprowadziła głosowanie, nie pozwalając PiS-owi na obstrukcję. Posłowie PiS robili zaś wszystko, by obrady komisji przeciągnąć, odłożyć na później, sprowadzić jeszcze jakiegoś świadka.
OKO.press opisywało krok po kroku ustalenia komisji i sam proceder wyborów kopertowych wiosną 2020 r., w miarę jak komisja zbierała nowe dowody i odkrywała nowe fakty. Było to horrendum: urzędnicy rządu PiS wiedzieli, że pomysłu Jarosława Kaczyńskiego, by zorganizować wybory wyłącznie korespondencyjne, nie da się zrealizować, a mimo to brnęli w to, wydając pieniądze publiczne i zwalając winę na kolegów. A Kaczyński do końca nie rozumiał, co się dzieje.
Teraz, w projekcie konkluzji (które raczej się utrzymają, bo PiS jest w mniejszości i zostanie przegłosowany), komisja zamieniła te odkrycia na wskazanie, kto z przedstawicieli państwa PiS za co powinien odpowiadać. Najciekawsze jest to, że całą strategię obrony PiS, polegającą na niezostawianiu śladów na piśmie, komisja obróciła przeciw funkcjonariuszom państwa PiS. Bo jako funkcjonariusze publiczni i osoby pełniące funkcję organów administracji publicznej mieli obowiązek dokumentowania tego, co robią.
Projekt konkluzji potwierdza też, że funkcjonariusze państwa PiS działali z pełną świadomością, że do organizacji wyborów korespondencyjnych nie ma podstawy prawnej,
bo ustawa o wyborach kopertowych utknęła w Senacie i jej nie będzie aż do maja. Więc wyborów nie da się 10 maja przeprowadzić. Władza próbowała zrzucać winę za to na opozycyjny Senat, choć sama w tym czasie nie miała w Sejmie większości do odrzucenia weta Senatu – z powodu protestu grupy Jarosława Gowina, członka Zjednoczonej Prawicy.
Projekt stwierdza też, że sama idea wyborów kopertowych była skandalem: naruszała prawa wyborcze (czynne) milionów obywateli i (bierne) kandydatów — bo w pandemii kampanię wyborczą mógł prowadzić tylko urzędujący prezydent Andrzej Duda.
Łamała konstytucję, która wymaga, by wybory były równe, powszechne i tajne.
Nie mogły takie być, skoro pakiety wyborcze miały być dostarczane zwykłą przesyłką, przez firmę podległą rządowi, do skrzynek pocztowych, których nie ma przy każdym domu – i bez gwarancji, że z pakietów wyborczych nie skorzysta tylko ten domownik, który ma klucz do skrzynki. A poza tym pomysł Kaczyńskiego miał tę wadę, że w żaden sposób nie dałoby się przeprowadzić II tury wyborów w dwa tygodnie po pierwsze (trzeba by było policzyć głosy, ustalić, kto przechodzi do dogrywki, wydrukować karty wyborcze i je rozwieźć po Polsce).
I na to wszystko władza zmarnowała 56 mln zł pieniędzy publicznych i przynajmniej 76 milionów formalnie prywatnych środków Poczty Polskiej i Polskiej Wytwórni Papierów Wartościowych (ta miała wydrukować pakiety wyborcze).
Wybory kopertowe zakończyłyby się katastrofą i kompromitacją Polski. W związku z tym w projekcie konkluzji bardzo surowo oceniona została Państwowa Komisja Wyborcza, która nie zareagowała na to, co się dzieje. Tłumaczyła się „apolitycznością”. Ale — mówi komisja w projekcie – „apolityczność nie polega na przyjęciu roli cichego obserwatora w takiej sytuacji”.
Projekt konkluzji punktuje też naruszenia ochrony danych osobowych — Poczta Polska bez podstawy prawnej i bez odpowiednich analiz, jak dane zabezpieczyć dostała z Ministerstwa Cyfryzacji na płytce dane 30 mln wyborców z bazy PESEL. Obracała nimi przez miesiąc.
Z projektu konkluzji wynika także, że wbrew temu, to twierdzi PiS, nie było obowiązku robienia wyborów w pandemii. Wręcz przeciwnie. Mateusz Morawiecki jako premier w sytuacji pandemicznej miał obowiązek wprowadzić stan klęski żywiołowej. Wtedy nie tylko wybory dałoby się odłożyć legalnie, ale i przedsiębiorcy dotknięci lockdownem dostaliby odszkodowania (widać tu wyraźnie ukłon większości komisji w stronę Konfederacji).
Przewodnicząca Filiks podkreśliła, że po zebraniu tych wszystkich faktów komisja ma prawny obowiązek zawiadomienia prokuratury. A zawiadomień będzie kilkanaście.
Dotychczasowy przebieg prac komisji wskazuje na to, że na wszystko będzie sporo dokumentów. Bez komisji nikt by sobie nie zawracał głowy, by to zebrać.
Podejrzenia dotyczą popełnienia przestępstw urzędniczych. I, jak zaraz zobaczymy, polegają one zdaniem komisji także na tym, że choć decyzje w sprawie wyborów kopertowych były nielegalne, to ci, którzy ich nie wykonywali, też łamali prawo. Bo te nielegalne decyzje ich obowiązywały.
W czasie wyborów kopertowych był tylko zwykłym posłem, nie pełnił funkcji rządowych. Jako poseł jest jednak funkcjonariuszem publicznym. Choć przed komisją próbował się bronić, że to nie on podjął decyzję o wyborach kopertowych, to komisja mu nie uwierzyła. Bo w czasie, gdy sprawował władzę, mówił publicznie o tym, że decyzja była jego. Poza tym brał udział w zebraniach w sprawie wyborów kopertowych – a nie uczestniczył w nich premier. Zatem widać, kto naprawdę rządził. No i to Kaczyński odwołał wybory kopertowe w maju 2020 r., zresztą na konferencji prasowej z Jarosławem Gowinem, który się mu buntował. Komisja podejrzewa, że mogło tu dojść do sprawstwa polecającego.
Jako premier mógł popełnić najwięcej przestępstw.
Morawiecki mógł więc dopuścić się i złamania prawa, i działania bez podstawy prawnej oraz niedopełnienia obowiązków, które w sumie skutkowały szkodą dla interesu publicznego, utratą środków publicznych (i prywatnych Poczty i PWPW)
Jako szef Kancelarii przygotował projekt decyzji administracyjnych dla Morawieckiego o powierzeniu organizacji wyborów Poczcie i PWPW i zapewnił premiera, że wszystko jest w porządku. W ten sposób Dworczyk przekroczył uprawnienia – wydanie takich decyzji nie leżało w kompetencji premiera. Co więcej, w przypadku Poczty decyzja nie precyzowała, co konkretnie Poczta ma zrobić, a to skutkowało dalszym zamieszaniem.
Wszystko to było działaniem na szkodę interesu publicznego i prywatnego i niedopełnienie obowiązków.
Zastępca Sasina w MAP mógł popełnić przestępstwo przekroczenia uprawnień – bo brał udział w organizowaniu wyborów przez rząd, mimo że w tym czasie mogła to robić tylko PKW. To było działanie na szkodę interesu publicznego.
Drugi zastępca Sasina mógł popełnić przestępstwo przekroczenia uprawnień, bo zatwierdził wzór pakietów wyborczych dla PWPW bez podstawy prawnej.
Zatem w sumie mógł popełnić przestępstwo działania na szkodę interesu prywatnego i publicznego oraz nie dopełnić obowiązków.
Wydawali środki swoich firm na podstawie decyzji premiera, choć dla nich nie miała ona klauzuli natychmiastowej wykonalności (tak by było, gdyby odpowiedni ministrowie przedstawili im umowy, a oni by ich nie podpisali). W efekcie mogli dopuścić się przestępstwa spowodowania szkody znacznych rozmiarów (art 296 Kodeksu karnego)
Mogła złamać Regulamin Sejmu. Ustawa o wyborach kopertowych została w Sejmie przyjęta w mniej niż trzy godziny od przedstawienia projektu. Tymczasem zmiana dotyczyła ustawy o randze kodeksu – tu: Kodeksu wyborczego. A takich nie wolności rozpatrywać wcześniej niż w 14 dni po dostarczeniu projektu. Projekt nie był konsultowany, nie było do niego opinii, nie trafił też w ogóle do komisji sejmowych. „Marszałek ma pewne możliwości zmiany procedury, ale to nie oznacza całkowitej dowolności”.
Mógł przekroczyć uprawnienia i złamać ustawę o ochronie danych osobowych przekazując Poczcie Polskiej dane 30 mln wyborców z bazy PESEL
Mógł złamać RODO, które zobowiązuje go do monitorowania i egzekwowania przepisów o ochronie danych osobowych. Prezes Nowak na wieść o tym, że ogromne ilości danych osobowych obywateli krążą po Polsce bez podstawy, nie zrobił nic, a to można zakwalifikować jako działanie na szkodę interesu publicznego.
Na razie komisja pisze zawiadomienia. To potrwa, bo są to pisma prawnicze. Potem prokuratura musi się sprawa zająć. Jeśli będzie chciała zrobić coś więcej niż działać „w sprawie”, w wielu przypadkach będzie musiała wnieść o uchylenie immunitetów.
Wszystko to będzie trwało bardzo długo, i kiedy zapadną rozstrzygnięcia, nie będziemy już pamiętali, o co chodziło. Ale — z drugiej strony — wszyscy namierzeni przez komisję funkcjonariusze państwa PiS przez cały ten czas będą mieli kłopoty na karku. A to może zadziałać odstraszająco na tych, którzy chcieliby się pobawić państwem tak, jak robił to PiS.
Afery
Jarosław Kaczyński
Mateusz Morawiecki
Jacek Sasin
Artur Soboń
Marek Zagórski
dane osobowe
Jan Nowak
komisja ds. wyborów kopertowych
wybory kopertowe
Z wykształcenia historyczka. Od 1989 do 2011 r. reporterka sejmowa, a potem redaktorka w „Gazecie Wyborczej”, do grudnia 2015 r. - w administracji rządowej (w zespołach, które przygotowały nową ustawę o zbiórkach publicznych i zmieniły – na krótko – zasady konsultacji publicznych). Do lipca 2021 r. w Biurze Rzecznika Praw Obywatelskich. Laureatka Pióra Nadziei 2022, nagrody Amnesty International, i Lodołamacza 2024 (za teksty o prawach osób z niepełnosprawnościami)
Z wykształcenia historyczka. Od 1989 do 2011 r. reporterka sejmowa, a potem redaktorka w „Gazecie Wyborczej”, do grudnia 2015 r. - w administracji rządowej (w zespołach, które przygotowały nową ustawę o zbiórkach publicznych i zmieniły – na krótko – zasady konsultacji publicznych). Do lipca 2021 r. w Biurze Rzecznika Praw Obywatelskich. Laureatka Pióra Nadziei 2022, nagrody Amnesty International, i Lodołamacza 2024 (za teksty o prawach osób z niepełnosprawnościami)
Komentarze