OKO.press analizuje polityczne i prawne konsekwencje projektów wczorajszych (11 stycznia) projektów uchwał. PiS udawał w swojej, że chce kompromisu, a PSL i Kukiz’15 dały się nabrać. PO i Nowoczesna grały o całą pulę, choć wznowienie obrad 16 grudnia było prawie niemożliwe
Wczorajsze (11 stycznia) obrady Sejmu miały planowo rozpocząć się o godz. 12. Godzinę wcześniej marszałek Marek Kuchciński zwołał Konwent Seniorów, by wypracować kompromis w sprawie sporu o legalność uchwalenia ustawy budżetowej w trakcie posiedzenia 16 grudnia. PO i Nowoczesna od trzech tygodni okupowały salę posiedzeń, domagając się wznowienia obrad i ponownego głosowania nad ustawami uchwalonymi w Sali Kolumnowej. PiS zapewniał, że uchwalono je zgodnie z prawem, a 11 stycznia czas zacząć kolejne posiedzenie. W powietrzu wisiała groźba siłowego starcia. Lider PO Grzegorz Schetyna zapowiedział blokowanie mównicy sejmowej, a marszałek Kuchciński wezwał Biuro Ochrony Rządu do pomocy w ochronie Sejmu.
Negocjacje w ramach Konwentu miały kilka tur, z których ostatnia odbyła się o godz. 16. OKO.press analizuje stanowiska, które zajęły poszczególne partie, ich polityczne i prawne konsekwencje.
Pierwsza propozycja padła wczoraj ze strony PO: Grzegorz Schetyna wezwał marszałka Kuchcińskiego do przełożenia obrad Sejmu o tydzień, by w tym czasie strony sporu mogły wypracować kompromis “na spokojnie”. Władysław Kosiniak-Kamysz podbił stawkę, proponując dwa tygodnie przerwy. PiS zapowiedział, że na przerwę zgodzi się pod warunkiem, że posłowie PO i Nowoczesnej opuszczą okupowaną od 16 grudnia salę plenarną.
Dla obu stron sporu propozycje były nie do przyjęcia. Gdyby PiS zgodził się na przerwę, nie otrzymując niczego w zamian, przedłużałby niekorzystny dla niego wizerunkowo konflikt. W Sejmie wciąż protestowaliby posłowie PO i Nowoczesnej, a przed Sejmem Komitet Obrony Demokracji i jego odłamy. Gdyby PO i Nowoczesna zgodziły się na opuszczenie sali posiedzeń, naraziliby się na śmieszność: marszałek Kuchciński mógłby zamknąć salę plenarną i ignorować wszelkie propozycje opozycji.
Platforma nie zgodziła się na warunek PiS, musiała więc wycofać się z pomysłu tygodniowej przerwy w obradach. Wciąż jednak aktualny był przedstawiony rano przez PO projekt uchwały, wzywającej do wznowienia obrad z 16 grudnia.
Zgodnie z tym projektem:
Złożenie projektu podobnej uchwały ok. 16.30 zapowiedział dziennikarzom Ryszard Petru, lider Nowoczesnej. Nie zdążył go jednak spisać - chwilę później dowiedział się, że ustawę budżetową bez poprawek przegłosował już Senat. Wszelkie propozycje ponownego głosowania ustawy budżetowej w Sejmie stały się więc bezprzedmiotowe.
“Działając zgodnie z art. 82 Konstytucji RP, który stanowi o tym, że obowiązkiem obywatela polskiego jest wierność Rzeczpospolitej Polskiej oraz troska o dobro wspólne, mając na celu rozwiązanie kryzysu parlamentarnego, dbając o zachowanie spokoju społecznego Sejm RP podejmuje uchwałę o przeprowadzenie reasumpcji trzeciego czytania rządowego projektu ustawy budżetowej na 2017 r.” - miała zaproponować Nowoczesna.
Uchwała Nowoczesnej ma łagodniejszy wydźwięk. Nie wspomina o “gwałceniu” prawa i nie podważa całości obrad w Sali Kolumnowej. Reasumpcja głosowania zgodnie z regulaminem Sejmu jest możliwa jednak tylko przed zakończeniem posiedzenia. Główna teza uchwał PO i .N jest więc wspólna - 33 posiedzenie Sejmu wciąż trwa.
Gdyby Konwent Seniorów przyjął jedną z nich, PO i Nowoczesna mogłyby ogłosić sukces trzytygodniowej okupacji sali plenarnej, a PiS musiałby przyznać, że podczas obrad w Sali Kolumnowej marszałek Kuchciński dopuścił się działań nielegalnych (wersja PO) lub o wątpliwej legalności (N).
Z politycznego punktu widzenia ostra w słowach uchwała PO miała mniejsze szanse na akceptację PiS niż propozycja N.
Obie jednak w równym stopniu obciążone były poważną trudnością, na którą w ferworze sporu nikt nie zwracał uwagi. Jeśli konsekwentnie potraktować zarzut nielegalność posiedzenia w Sali Kolumnowej, trzeba by zażądać powtórzenia głosowania wszystkich dziewięciu przyjętych wtedy ustaw, a na to jest już za późno.
Jeszcze w grudniu Senat przegłosował, a prezydent Duda podpisał większość z nich. Prawo nie przewiduje “reasumpcji” podpisu. Jedyną drogą do podważenia legalności tych ustaw jest skierowanie ich do Trybunału Konstytucyjnego.
Senatorowie PO bojkotowali głosowanie m.in. nad ustawą dezubekizacyjną jako wadliwie uchwaloną, a Grzegorz Schetyna zapewniał w rozmowie z OKO.press 31 grudnia, że PO kwestionuje wszystkie przyjęte w Sali Kolumnowej ustawy. Nie wiadomo, dlaczego wczoraj ograniczył wątpliwości tylko do jednej.
Na posiedzeniu Konwentu Seniorów PiS zaproponował swoją wersję uchwały.
Uchwała zakłada, że:
“Uchwała ma uspokoić i dać możliwość wyjścia z twarzą opozycji” - powiedział później dziennikarzom wicemarszałek Ryszard Terlecki (PiS). Trudno w niej jednak doszukać się jakiegokolwiek wyjścia z klinczu, skoro - w przeciwieństwie do pozostałych projektów uchwał - nie zawiera żadnego postulatu.
To, że o posiedzeniu 16 grudnia krążą różne opinie jest truizmem tak samo, jak fakt, że Trybunał Konstytucyjny zajmuje się oceną zgodności sposobu uchwalania ustaw z Konstytucją.
Z pierwszego zdania nie wynika, że PiS przychyla się do opinii innej niż własna, a z drugiego nie wynika, że PiS skieruje ustawę budżetową do TK. Jeśli Władysław Kosiniak-Kamysz, naprawdę uwierzył, że “ta uchwała byłaby swego rodzaju wyjściem do przodu”, to po prostu dał się nabrać.
Jedyną realną konsekwencją przyjęcia takiej uchwały przez Konwent Seniorów i Sejm, byłoby potwierdzenie stanowiska PiS, według którego ustawa budżetowa została prawidłowo uchwalona. PO i Nowoczesna nie mogły się na nią zgodzić i nie zrobiły tego.
Po godz. 16 wicemarszałek Stanisław Tyszka pokazał na Twitterze propozycję uchwały Kukiz’15, bazującą na projekcie PiS.
Projekt Tyszki powtarza w większości treść uchwały PiS, ale:
Do propozycji Tyszki nie odniósł się nikt z partyjnych liderów, choć jako jedyna mogła zostać uznana za wyjście kompromisowe, choć "ze wskazaniem" na PiS.
PiS zyskiwałby zakończenie niekorzystnych dla siebie protestów i pokazał, że zależy mu na pokoju, a jego posłowie nie musieliby odwoływać tezy o legalności posiedzenia w Sali Kolumnowej. Mogliby zostać przy swoim stanowisku, ale wysłać ustawę do TK, przekonując, że robią to, by rozwiać wątpliwości opozycji.
PO i Nowoczesna zyskałyby potwierdzenie, że zgłaszane przez nich wątpliwości do ustawy budżetowej są uzasadnione, ale musiałyby przerwać protest w obronie fundamentów demokracji.
Kukiz’15 zyskałby jako (nieoczekiwany) rozjemca zwaśnionych partii.
Gdyby Trybunał Konstytucyjny był niezależny, byłoby to rozwiązanie idealne - spór o naruszenie prawa rozsądziłaby instytucja do tego powołana i byłoby to rozstrzygnięcie ostateczne.
Obecnie TK jest jednak w pełni zależny od woli prezesa PiS i na arbitra się nie nadaje.
Trybunał na rozpatrzenie wniosku prezydenta o stwierdzenie zgodności ustawy budżetowej z Konstytucją ma dwa miesiące. Gdyby przeszła propozycja Tyszki, przez ten czas opozycja nie miałaby już podstaw do protestowania. A jeśli Trybunał uznałby ustawę budżetową za zgodną z Konstytucją - a tak najprawdopodobniej by się stało - protesty już by nic nie zmieniły.
Opozycja nie miała wczoraj do wyboru żadnego wyjścia, które mogłoby zakończyć się zakwestionowaniem legalności posiedzenia z 16 grudnia. Nie było pola do prawdziwego kompromisu.
Od 2023 r. reporter Frontstory. Wcześniej w OKO.press, jeszcze wcześniej w Gazecie Wyborczej. Absolwent filozofii UW i Polskiej Szkoły Reportażu. Był nominowany do nagród dziennikarskich.
Od 2023 r. reporter Frontstory. Wcześniej w OKO.press, jeszcze wcześniej w Gazecie Wyborczej. Absolwent filozofii UW i Polskiej Szkoły Reportażu. Był nominowany do nagród dziennikarskich.
Komentarze