Jeśli pandemia dawała kobietom lekką przewagę jeśli chodzi o wytrzymałość na wirusa, to z konsekwencjami gospodarczymi COVID-19 jest dokładnie odwrotnie. Jak pokazuje najnowszy raport Eurofound, restrykcje wprowadzane przez państwa z wielu powodów najmocniej uderzyły właśnie w kobiety.
Poza natychmiastowymi i łatwymi do zauważenia konsekwencjami, jak utrata pracy, jest też wiele aspektów mniej dostrzegalnych, które mogą mieć długoterminowe negatywne skutki dla pozycji kobiet na rynku pracy.
Jeśli chodzi o przemoc domową, państwo wciąż zawodzi. „Walka z przemocą domową jest w Polsce zrzucana na organizacje pozarządowe – niedofinansowane i pozostawione same sobie” – mówi OKO.press Magdalena Kocejko, badaczka i doktorantka w Katedrze Polityki Publicznej w Szkole Głównej Handlowej, współautorka ekspertyzy o tarczy antykryzysowej z rekomendacjami dla polityki społecznej.
Bezrobocie większe wśród kobiet
Jedną z najwidoczniejszych konsekwencji gospodarczych pandemii jest rosnące bezrobocie. Dane Eurostatu pokazują, że w UE zdecydowanie bardziej ucierpiały kobiety.
Między lutym a marcem wskaźnik bezrobocia wśród mężczyzn wzrósł z 6,2 do 6,3 proc. W przypadku kobiet – z 6,7 do 7 proc.
W Stanach Zjednoczonych dostępne są już dane za kwiecień, które jeszcze dobitniej pokazują rozwój dysproporcji. W lutym bezrobocie wśród mężczyzn wynosiło 3,3 proc., w marcu 4 proc., a w kwietniu skoczyło do 13 proc.
Kobiety w USA zaczynały z odrobinę lepszej pozycji niż mężczyźni – od 3,1 proc. bezrobocia w lutym, żeby w marcu zrównać się z nimi na poziomie 4 proc., a w kwietniu osiągnąć znacznie gorszy wynik – 15,5 proc.
Z czego wynikają te dysproporcje? Głównie z nierównomiernego rozłożenia płci w specyficznych zawodach.
Kobiety zdecydowanie częściej pracują w branżach wymagających niepożądanego dziś kontaktu, a jednocześnie rzadziej w tych uważanych za kluczowe dla funkcjonowania państwa, a zdominowanych przez mężczyzn, jak transport, ochrona (policja, straż graniczna, etc.) rolnictwo, budownictwo etc.
Wśród zawodów najbardziej zdominowanych przez kobiety są te związane z pielęgnacją (fryzjerstwo, kosmetologia, etc.), sprzątaniem, pracą biurową, zdrowiem i nauczaniem. Poza dwoma ostatnimi – to lista zawodów, które wirus drastycznie ograniczył.
Jednocześnie kilka kluczowych sfeminizowanych branż powoduje, że kobiety nie schodzą z pierwszej linii frontu.
„Często się o tym zapomina, a przecież ochrona zdrowia ma w większości pracownice. Na pierwszym froncie są też kasjerki, sprzedawczynie, a od niedawna także opiekunki otwieranych znów żłobków, przedszkolanki i nauczycielki” – mówi Kocejko.
Niewidzialna praca domowa
W czasach pandemii o wiele cięższe staje się brzemię, które kobiety dźwigają od dawna – niewidzialna praca domowa. Podział obowiązków i opieki nad dziećmi, chociaż powoli się w Europie wyrównywał, zawsze bardziej obciążał kobiety.
W 2016 Europejski Sondaż Jakości Życia (EQLS) pokazywał, że kobiety poświęcają na opiekę nad dziećmi średnio 39 godzin tygodniowo, mężczyźni – 21. Na gotowanie i prace domowe kobiety przeznaczały ok. 17 godzin tygodniowo, mężczyźni 10.
W Polsce, jak zwykle w takich wypadkach, różnica jest wyraźna. Według danych OECD, podczas gdy mężczyźni tylko 34 proc. swego czasu pracy poświęcali na niepłatną pracę w domu, w przypadku kobiet było to aż 59 proc.
Aż 77 proc. Polaków uważa przy tym, że najważniejszą rolą kobiety jest zajmowanie się domem i dziećmi. Ma to znowu spore znaczenie dla obecności kobiet na rynku pracy w sytuacjach kryzysu.
„Kiedy trzeba wybrać, kto w rodzinie zrezygnuje z pracy na rzecz opieki nad dzieckiem albo nad osobą starszą, wybór pada zwykle na kobietę” – tłumaczy Kocejko.
Konsekwencje są już oczywiste – wypadnięcie z zawodu oznacza często trudniejszy powrót na rynek pracy, przerwę, która może posłużyć pracodawcy do oferowania niższego wynagrodzenia i załamanie ścieżki kariery. W tym samym czasie pracujący mężczyźni wzbogacają CV i awansują.
Praca i dom to stres i samotność
Dla tych kobiet, które mogą pracować zdalnie, sytuacja też nie jest prosta. Kwietniowy sondaż Eurofound pokazał, że wśród rodziców dzieci do 11. roku życia, to kobiety mają większe trudności z połączeniem pracy zdalnej z opieką. Według sondażu:
- 29 proc. kobiet i 16 proc. mężczyzn ma trudności ze skupieniem w pracy z powodu rodziny;
- 24 proc. kobiet i 13 proc. mężczyzn rodzina utrudnia poświecenie czasu pracy;
- 32 proc. kobiet i 25 proc. mężczyzn praca utrudnia poświęcenie czasu rodzinie.
Ciężar łączenia pracy zawodowej z pracą domową i opieką nad dzieckiem odbija się na stanie emocjonalnym. Badanie Eurofound porównuje emocje kobiet i mężczyzn wychowujących dzieci. Stan psychiczny kobiet wypada o wiele gorzej.
Wyniki badań widać na poniższym wykresie, na którym w trzech kategoriach (od lewej: napięcie, samotność i depresja) zestawiono kobiety i mężczyzn opiekujących się dziećmi do 11 roku życia (niebieski), starszymi dziećmi (fioletowy) oraz bez dzieci (zielony).

O ile bezdzietni mężczyźni czują się trochę samotniejsi niż kobiety, to w przypadku małych dzieci kobiety zdecydowanie częściej czują się samotne, zdołowane i spięte.
Praca emocjonalna
Powyższe dane mogą wskazywać na to, że kobiety pracujące w domu tradycyjnie dźwigają na sobie większy ciężar obowiązków – opiekę nad dziećmi i zajmowanie się domem.
Do tej niewidzialnej pracy dochodzi jeszcze jeden niezauważalny, a bardzo wyczerpujący wysiłek, jakim jest praca emocjonalna.
„W rodzinach, wśród znajomych to kobieta częściej występuje w roli osoby pocieszającej i wspierającej. W czasach pandemii i związanego z nią lęku i niepewności takie wsparcie jest kluczowe, ale bardzo obciążające emocjonalnie” – wyjaśnia Magdalena Kocejko.
Bezwzględna produktywność
Przy tych wszystkich obciążeniach i ogromie niewidzialnej pracy, wymagania się jednak nie zmniejszają. „Normy dotyczące produktywności w wielu zawodach pozostały takie same, chociaż rzeczywistość nie daje szans na ich wyrabianie” – mówi badaczka. Jednym z przykładów jest świat akademicki.
Kiedy dr Elizabeth Hannon, redaktorka naczelna brytyjskiego pisma naukowego Journal for the Philosophy of Science zauważyła dramatyczny spadek w ilości zgłaszanych przez kobiety publikacji i zaalarmowała o tym na Twitterze, wywołała lawinę komentarzy sfrustrowanych badaczek, które ledwo dają sobie radę z połączeniem kariery i opieki nad dziećmi w czasach pandemii.
“Badania musiałam odłożyć na bok. Są ważne i chcę je robić, ale nie są tak pilne jak wspieranie studentów. Moi studenci i moje dzieci muszą być priorytetami”- mówi Guardianowi dr Anneli Jeffersen, która poza pracą zajmuje się dwójką dzieci.
W tym samym czasie mężczyźni zgłaszają tyle samo publikacji, a czasem nawet więcej niż przed pandemią. „Konsekwencje obniżonej produktywności sięgają daleko poza pandemię – odbiją się na pozycji zawodowej, ocenie pracowniczej, przy planowaniu zwolnień” – wylicza Kocejko.
Problemy finansowe
Choć konsekwencje pandemii pogorszyły sytuację finansową zarówno mężczyzn, jak i kobiet, to kobiety z dziećmi (32 proc.) częściej niż mężczyźni z dziećmi (29 proc.) deklarują, że trudno im powiązać koniec z końcem.
Kobiety rzadziej mają oszczędności, które dają poczucie finansowego bezpieczeństwa. Poniżej na wykresie podzielonym ze względu na płeć i posiadanie dzieci lub nie, na zielono oznaczono odpowiedź „żadnych oszczędności”, na niebiesko „oszczędności na 12 miesięcy i więcej”.
Kobiety z dziećmi o wiele częściej deklarowały brak oszczędności (42 proc.) niż mężczyźni z dziećmi (32 proc.), podobnie wygląda różnica w przypadku nieposiadania dzieci (27 proc. do 20 proc.).

Eskalacja przemocy
O tym, że izolacja, niepewność i napięcia związane z pandemią przeradzają się w przemoc domową, informuje wiele źródeł. Fundacja Centrum Praw Kobiet pisała w liście do premiera, że poziom agresji wzrasta nie tylko w rodzinach, które już wcześniej borykały się z przemocą, ale pojawia się też tam, gdzie wcześniej takiego problemu nie było.
Fundacja Dajemy Dzieciom Siłę alarmowała o pogarszającej się sytuacji dzieci. Liczba zgłoszonych spraw i koniecznych interwencji po rozmowie przez Telefon Zaufania wzrosła od lutego do marca dwukrotnie – była najwyższa od 11 lat.
W wywiadzie dla OKO.press Natalia Broniarczyk relacjonowała przejmujące telefony i potajemne aborcje dokonywane przez kobiety nocą, w ukryciu przed przemocowym partnerem.
„Państwo nigdy nie działało w sprawie przemocy sprawnie. Chociaż WHO i ONZ podkreślają jak ważny to problem w czasach pandemii, jego rozwiązywanie jest w Polsce zrzucane na pozarządowe organizacje kobiece, które są niedofinansowane i pozostawione same sobie. Rząd w tej sprawie milczy” – mówi Kocejko.
Różnicowanie ludzi pod kątem płci w takich badaniach jest bardzo seksistowskie. Dlaczego nikt nie analizuje takich rzeczy pod kątem koloru włosów obywateli albo ich wzrostu?
Żebyś miał zagadkę prawilny szowinistyczny obszczymurze.
Może dlatego, że połowa społeczeństwa nie jest dyskryminowana dlatego, że, weźmy, ma włosy jasne, a nie ciemne? Polecam też przestudiowanie definicji seksizmu, bo chyba nie w pełni rozumiesz to pojęcie.
Może nie dostrzegamy problemu przez brak odpowiednich badań? Proponuję jednak lepszy podział, w którym dyskryminacja musi istnieć od zarania dziejów – ładni vs brzydcy.
Taka dyskryminacja jest dawno dostrzeżona i zbadana (rekrutacja,, zarobki, negocjacje, więziennictwo, polityka). Wiadomo, że:
– ładniejszy kandydat łatwiej dostanie pracę, nawet, jeżeli nie chodzi o pracę z klientami
– ładniejsi kandydaci dostają wyższe pensje w tej samej pracy
– ładniejsi kandydaci łatwiej uzyskują cele negocjacyjne
– oskarżony ładniejszy od ofiary dostanie niższy wyrok niż oskarżony brzydszy od ofiary za to samo przestępstwo
– ładniejsi poszkodowani łatwiej uzyskują pomoc przy takim samym przebiegu wypadku
– ładniejszy kandydat w wyborach ma większe szanse przy innych czynnikach niezmienionych.
Wynika to z efektu aureoli (ładnym osobom automatycznie przypisujemy inne zalety i chętniej udzielamy im pomocy).
Wreszcie ktoś wie, czym jest efekt aureoli i jak działa.
Treść artykułu okazała się za trudna dla przeciętnego prawackiego trolla.
Mężczyźni po prostu nie umieją zajmować się dziećmi, i to jest biologiczny fakt. Wie to każda kobieta, która musiała zostawić swoje małe dziecko z mężem na godzinę i natychmiast miała od niego zylion telefonów. Bo jaśnie pan ojciec nie umie nawet dziecku zmienić majtek.
I jakoś kobiety same z własnej woli idą co roku na pielęgniarstwo, pedagogikę, pracę socjalną. Nikt im nie broni studiować budownictwa albo iść do szkoły podchorążych. Z jakiegoś tajemniczego powodu kobiety nie chcą.
Moja żona zabiłaby cię śmiechem.
Bo faceci to kaleki społeczne.
Zmiana pieluchy nie bo wymiotuja,
Widok krew to zjazd i trzeba takiego czcić.
Gotować nie bo "ni umi"
Sprzątać po co przecież jeszcze widać kolor podłogi.
Wygłaszasz wyświechtane formułki, które nie mają za wiele wspólnego z faktami.
Jeśli mężczyzna nie umie zająć się dzieckiem, to nie jest biologiczny fakt. To jest społeczny fakt (nieco złośliwie, ale niestety dosyć trafnie podsumowany przez olę olę – ba, zauważony przez Ciebie, ale "z jakiegoś tajemniczego powodu" przypisany biologii, a nie byciu tak wychowanym przez rodzinę). Jedyny "biologiczny fakt" to taki, że mężczyzna raczej nie wytworzy mleka, ale w obecnych czasach nakarmienie niemowlęcia nie jest przeszkodą nie do pokonania.
Jeśli zawód jest zdominowany przez mężczyzn, to nic w tym dziwnego, że kobiety nie bardzo się do niego garną – nie jest to przyjazne środowisko i nie są w nim mile widziane. Wystarczy popytać kobiety, które zajmują się budownictwem, remontami, pracują w kopalni, na platformie wiertniczej, itd. Wojsko to również temat-rzeka. Żadna też tajemnica, że większość słabo opłacanych, a przy tym istotnych zawodów jest zdominowana przez kobiety. Ciekawostka do rozważenia: kiedyś nauczanie było zajęciem bardziej prestiżowym i lepiej płatnym. Jak myślisz, czy wtedy również był to zawód zdominowany przez kobiety? A może świetnie płatne dziś programowanie? Na początku programowanie było uważane za czynność prostą i mało prestiżową – i był to zawód w zasadzie stuprocentowo "żeński". Z czasem do tego zawodu przyszły pieniądze i prestiż, a wtedy kobiety zostały z niego wypchnięte przez mężczyzn. Czy uważasz, że wynikało to z tego, że nie chciało im się walczyć o swoje? A może jednak świat i społeczeństwo są bardziej skomplikowane i rządzą nimi bardziej skomplikowane mechanizmy niż "jakiś tajemniczy powód"? Może, na ten przykład, lepsza słabo opłacana, ale w miarę pewna praca niż żadna, zwłaszcza gdy dzieci wołają jeść?
Ach, i jeszcze: można mieć chęć pójść na studia, ale zostać skutecznie zniechęconą do zawodu przez otoczenie, czy to przed studiami, czy podczas, czy już po nich.
To, że nauczanie i pielęgniarstwo jest zdominowane przez kobiety, to chyba dobrze. Czy lepiej, żeby np. do nauczania w przedszkolach i pracy na pediatrii garnęli się pedofile? Wiem, że pedofili nie ma dużo, ale są to w ogromnej większości mężczyźni i chyba lepiej, żeby nie ułatwiać takim osobnikom dostępu do dzieci?
I gdzie widziałaś kobietę na platformie wiertniczej? Co do budownictwa – skoro kobieta może podnieść tylko 40% tego, co mężczyzna (odpowiednio 20 i 50 kg) – to nic dziwnego, że kobieta kariery w budownictwie ani w innych podobnych zawodach nie zrobi. To też jest biologiczny fakt. I nic dziwnego, że mężczyźni są niechętni kobietom w ciężkich zawodach, skoro muszą za nie nadrabiać normy pracy i uważać, żeby koleżanka nie zrobiła sobie krzywdy.
A pracodawca też woli do danej pracy fizycznej zatrudnić 2 mężczyzn niż 3 kobiety. Bo nawet jeżeli mężczyźnie płaci 3000, a kobiecie 2500, to w danym przypadku wydaje 6000 zatrudniając mężczyzn i 7500 zatrudniając kobiety. Zatem wybór wydaje się logiczny. Poza tym jest wiele prac do których kobiet zatrudniać nie wolno (tzw. prace wzbronione). Takich prac wcale nie ma tak mało.
I trudno, żeby ktoś zatrudniał kobietę np. w rafinerii, skoro zgodnie z prawem nie będzie mógł jej zlecić 50% koniecznych prac.
Wiem, że w czasach pokoju pojawiają się żołnierki (\"żołnierki\"?), ale jakoś nie wyobrażam sobie np. żony pana Hołowni – z całym do niej szacunkiem – w prawdziwej akcji bojowej, a tym bardziej w obozie jenieckim…Poza tym wyobrażasz sobie panią Hołownię na miejscu porucznika Johnsona? \"Ależ, panie generale, tam są dzieci\"…A działo się to w pewien mroźny zimowy wieczór.
I tyle w temacie.
A co do dzieci wołających jeść – dlaczego to kobieta ma swoją karierę podporządkować dzieciom, skoro podobno kobieta i mężczyzna tak samo mogą zająć się dziećmi?
Agnieszko, napisałaś farmazony, myląc przyczyny ze skutkami. Twoja powierzchowna ocena ma ziobrową wartość merytoryczną.
Czyżby występowanie pedofilii wśród mężczyzn było skutkiem preferowania kobiet w zawodzie nauczyciela ? Chyba raczej odwrotnie.
Czy niższa siła fizyczna kobiet jest przyczyną czy skutkiem nieprzydatności kobiet do prac fizycznych?
Czy to dyskryminacja kobiet jest przyczyną istnienia tzw. prac wzbronionych? Nie. Tą przyczyną jest biologia (mniejsza siła fizyczna, mniejsza odporność na trucizny itd., a to wynika z biologii). A dyskryminacja jest skutkiem (biologia – niemożność wykonywania pewnych prac – mniejsza przydatność jako pracownik – tzw. \"dyskryminacja\").
I to właśnie niższa siła fizyczna kobiet, większa podatność kobiet na szkodliwe czynniki środowiskowe, zachodzenie w ciążę, mniejsza obiektywnie skłonność kobiet do agresji są faktycznymi przyczynami, dla których w zawodzie żołnierza, policjanta, strażaka, pracownika rafinerii, budowlańca itd. kobieta ma bardzo małe szanse na karierę. Ja wiem, że lewacy chcą żeby całą biologię wyrzucić do kosza – ale żadne genderyzmy nie zmienią tego, że kobieta ma 10 kg mięśni, a mężczyzna 40 kg; mężczyzna ma 6 j erytrocytów a kobieta 4,5; męskie hormony zwiększają agresję, a żeńskie zmniejszają. Już Łysenko chciał wyrzucić biologię do kosza – i nawet na roślinach mu się nie udało.
Dodam, że Żydzi w kibucach próbowali zamienić mężczyzn i kobiety rolami – mężczyźni mieli opiekować się dziećmi, a kobiety pracować zarobkowo. Nie wyszło. W drugim pokoleniu i kobiety i mężczyźni powrócili do naturalnych ról. A zatem tezy feministek zostały negatywnie zweryfikowane eksperymentalnie.
I na koniec argument niepodważalny:
Kobieta i mężczyzna idą do pracy. Zostawiają z babcią 2 letnie dziecko. Kto pierwszy zadzwoni do babci zapytać, co z dzieckiem?
Dyskryminacja kobiet była i jest. Aktualnie pracuję chwilowo (bo dłużej niż miesiąc nie wytrzymam) w firmie, w której mężczyźni za tą samą pracę zarabiają o 600 zł więcej od nas na dzień dobry. Obowiązkowa dezynfekcja pomieszczeń sanitarnych ze względu na wirusa i w grafiku same kobiety. Lord nie może się przemęczać. Co młodszy to jeszcze miły i uczynny, przynajmniej pomaga kobietom w pracy. Niestety stare lordy, brzuchy wyrosły, tyłki w fotele wbite…oni tylko szantażują, że się zwolnią. Jestem załamana tym co się dzieje w tym kraju. Może kiedyś byłam młodsza, głupsza i tego nie widziałam, albo było lepiej.
Natomiast znam facetów, którzy sprawnie zdejmują pieluszki i to jest bardzo słodki widok. Kaleki społeczne też znam, ale to stare zaśniedziałe dziady, którym przy każdej seksistowskiej uwadze nie omieszkam przypimnieć, że czas kupić kwaterę na cmentarzu ty dziadu obleśny 🙂
Jaka branża?
Drukarnia, prywaciarz 😉
Komentarz został usunięty ponieważ nie spełniał standardów społeczności.