Przed debatą w Sejmie na temat projektów ustaw aborcyjnych przewodniczący KEP arcybiskup Tadeusz Wojda napisał, że Kościół katolicki „od zawsze” chronił życie od chwili poczęcia. „Arcybiskup najwyraźniej nie uważał na wykładach z historii Kościoła” – pisze historyk prof. Stempin
16 maja w Sejmie odbędzie się wysłuchanie publiczne w sprawie projektów ustaw dotyczących aborcji. By je głęboko utopić w niebycie, katolicka hierarchia już chwyciła kropidło do ręki. „Magisterium Kościoła od zawsze chroni ludzkie życie od poczęcia" – zagrzmiał nowy przewodniczący polskiego Episkopatu arcybiskup Tadeusz Wojda. Komunikat w tej sprawie opublikował 12 kwietnia – w dniu, kiedy Sejm skierował do pracy w komisji cztery projekty ustaw liberalizujących prawo aborcyjne.
Hierarcha podniesionym palcem grozi posłom i posłankom, gotowym poluzować prawo aborcyjne. Czy jednak ma rację, twierdząc, że Kościół katolicki „od zawsze” uważał moment poczęcia za początek życia człowieka?
Szczegóły łączenia się komórek męskich i żeńskich oraz ich chromosomów pozostawały zagadką biologii do 1827 roku. Wtedy Karl Ernst von Baer, niemiecki pionier embriologii z pruskiego Królewca, opisał komórkę jajową u saków. Wcześniej, bo w 1677 roku, plemniki zaobserwował pod mikroskopem holenderski naukowiec, przyrodnik i przedsiębiorca Antoni van Leeuwenhoek. Cały jednak proces powstawania embrionu długo krył swoje tajemnice.
Dlatego przez wieki Kościół katolicki przy wyznaczeniu zerowego momentu dla uformowania się embrionu w organizmie matki posiłkował się filozoficznym modelem wniknięcia duszy do płodu. Ten bowiem dopiero dzięki boskiemu tchnięciu uzyskiwał osobowy status.
Sam moment tzw. animacji precyzyjnie określił Tomasz z Akwinu. Koncepcję uszlachetnienia płodu duszą ten XIII-wieczny teolog przejął od Arystotelesa. Za mędrcem doby antyku przyjął, że dusza duszy nie jest równa. W przypadku męskiego embrionu zjawia się w 40 dniu (6 tygodniu) po zapłodnieniu, w przypadku żeńskiego ociąga się do 80 dnia (13 tygodnia).
Przy wyznaczeniu daty zagnieżdżenia się duszy w płodzie Tomasz z Akwinu posłużył się obliczeniami Augustyna z Hippony. Augustyn czas wniknięcia duszy do embrionu skorelował z czasem wznoszenia świątyni żydowskiej w Jerozolimie. Co Pismo święte określiło na 46 lat. Od strony technicznej Augustyn, jak na filozofa, wypowiedział się równie precyzyjnie: ludzkie nasienie przez pierwszych sześć dni przechodzi w krew, przez kolejnych 12 zachowuje się jak mleko, przez dalszych 9 konstytuuje się, a w ciągu finalnych 18 tworzy wszystkie części płodu.
Obu Kościół postawił na medalowym podium, wyróżniając najbardziej zaszczytnym tytułem Ojców Kościoła.
Od wykładni Tomasza z Akwinu odszedł papież Sykstus V (1585-90). Ojciec św. uznał, że jest mu wszystko jedno, czy embrion posiada duszę, czy nie. Aborcję zrównał z morderstwem. „My, którzy zostaliśmy umieszczeni przez Pana na najwyższym tronie sprawiedliwości (…) zakazujemy brutalnej potworności pod sankcją kary” – pisał w bulli „Effraenatam” (1588). Za aborcję groziła kara kościelnej ekskomuniki i kara świecka.
Sykstus, prosty syn chłopa, nie wykazywał większej wrażliwości na kognitywne konstrukcje w filozofii. Wolał twardo stąpać po (mało świętej) ziemi. Stąd do historii przeszedł jako twórca urzędu Nepos Sanctae Romanae Ecclesiae (Siostrzeńca Świętego Kościoła Rzymskiego). Od tej pory najstarszy wiekiem papieski siostrzeniec automatycznie zgarniał tę posadę. Jego głowę z urzędu ozdabiał kardynalski kapelusz.
Wraz z urzędem nepoty, Sykstus powołał do życia „nepotyzm”, który „Encyklopedia katolicka” definiuje jako „faworyzowanie członków własnej rodziny papieża poprzez nadawanie im kościelnych godności, przywilejów, przyznawanie dochodów w państwie kościelnym lub w katolickim świecie“. Wprawdzie po stu latach (1692) urząd nepoty na papieskim dworze zlikwidowano, ale nie nepotyzm.
Ledwo tylko złożony malarią Sykstus V na zawsze zamknął oczy (1590), jego następca Grzegorz XIV przemyślenia poprzednika puścił z wiatrem. I w pierwszym roku swojego pontyfikatu (1591) powrócił do koncepcji Tomasza z Akwinu. Jeśli bulla Sykstusa V obowiązywała niepełne trzy lata, to przywrócona zasada animacji dwóch średniowiecznych ojców Kościoła przetrwała przez kolejne trzy stulecia.
Interesujące jest to, że kasację wymysłu Sykstusa V wymusiło samo życie. Penalizacja aborcji w formie ekskomuniki dopuszczała wprawdzie możliwość posypania głowy popiołem i rzucenie się nieszczęsnej matki przed kościołem na kolana. Pokuta wyznaczona przez biskupa była jednak surowa. Od ekskomuniki ratowała jedynie pielgrzymka do Rzymu. A w XVI wieku wyprawa na piechotę kosztowała całkiem sporo i narażała pielgrzyma – miał przecież przy sobie trochę zaskórniaków – na spotkanie z bandami rabusiów.
Do Rzymu droga wiodła przez zasypaną od listopada do maja śniegiem przełęcz Mont Cenis, prowadzącą z Sabaudii do Turynu. Lwia część pątników musiała zadowolić się noclegami w oberżach poza murami miast. Były z reguły zatłoczone, brudne, pełne pcheł, myszy i szczurów. Nic dziwnego, że biskupi pisali do papieża, prosząc o prawo dyspensy dla grzeszników łamiących prawo w ich diecezjach.
Mnogość tych próśb zaświadcza, że bulla Sykstusa w praktyce była niewykonalna.
Lokalni biskupi poszli po rozum do głowy i słusznie obawiali się, że nie zahamuje się praktyki powszechnej aborcji, raczej tylko przymusi się katolików do ignorowania ekskomuniki. Zresztą do jej lekceważenia przyczyniało się nadużywanie przez zwierzchników duchowych swojej władzy dla wyciągania pieniędzy od owieczek. Pewnemu biskupowi we Francji odmówiono nawet pogrzebu, dopóki spadkobiercy nie podjęli się spłacić pozostawionych przez niego długów. Nierozgrzeszone ciało biskupa musiało czekać na spłatę hipoteki, żeby dostać szansę na zbawienie.
Magisterium Kościoła od zawsze chroni ludzkie życie od momentu poczęcia.
Stworzony zgodnie z międzynarodowymi zasadami weryfikacji faktów.
Dopiero przed 150 laty papież Pius IX (1869) zweryfikował termin animacji, wejścia duszy do embrionu. I w swojej adhortacji „Apostolicae sedes” zrównał go z momentem zapłodnienia. Kluczowy okazał się nie tyle ówczesny stan wiedzy o łączeniu się komórek żeńskich z męskimi, ile dogmat o niepokalanym poczęciu Maryi przyjęty wcześniej. Wbrew pokutującemu powszechnie przekonaniu dogmat nie formułuje cudu o zajściu przez matkę Chrystusa w ciążę bez aktu seksualnego. Tylko kategorycznie ustala, że syn Maryi na świat przyszedł bez hipoteki grzechu pierworodnego.
Grzech pierworodny demokratycznie obciąża każde pojawiające się na świecie dziecko. Maryja natomiast musiała być wolna od grzesznej przypadłości. Nie mogła przez pierwszych 40 dni być schronieniem dla embrionu pozbawionego duszy.
Dlatego Pius IX zarządził, by od tej pory każdy płód duszę otrzymywał na samym stracie.
Pius IX okazał się też pierwszym papieżem, który postanowił uporządkować narosły przez niemal przez dwa tysiące lat gąszcz kościelnych norm i regulacji. W przededniu I Soboru watykańskiego (1870) rozpoczął starania o całościowe uregulowanie wszystkich kościelnych przepisów.
Na samym soborze przeforsował jeszcze ważniejszy dogmat – o papieskiej nieomylności w kwestiach wiary i obyczajów. Przepychał go z furią, budzącą podejrzenie o szaleństwo. Tak przynajmniej skonstatował August Bernhard Hasler, szwajcarski ksiądz z watykańskiego ministerstwa Rady Jedności Chrześcijan, który od lat 60. XX wieku przez kolejnych 9 lat studiował akta w watykańskich archiwach.
Niechętnych przyjęciu dogmatu braci biskupów w porywie złości Jego Świątobliwość dopadał od tyłu, targał ich za ramiona, jak choćby 48-letniego patriarchę melchickiego Józefa. Niewiele lepiej obszedł się z własnym prefektem Tajnego Archiwum ojcem Augustem Theinerem. Kiedy zakonnik wyciągnął z zakurzonych półek akta z porządkiem obrad soboru trydenckiego z XVI wieku (1545-63) i porównał go z restrykcyjnym porządkiem obrad zbliżającego się soboru, papież się wściekł. Wezwał naczelnego archiwistę, przydusił rękami, by uklęknął, i wrzasnął, że go zwalnia. Zabrał mu zaraz klucz od pomieszczeń archiwum, ale ponieważ obawiał się, że Theiner posiada duplikat, kazał pośpiesznie zamurować przejście z mieszkania zakonnika do archiwum.
Na szczęście, Theiner uszedł żywy ze spotkania. Co, jak ustalił Hasler, nie każdemu rozmówcy się udało. Kardynał Vinzenco Santucci i kardynał Girolamo d'Andrea, szambelan papieski i mistrz ceremonii Traversari, nie przeżyli audiencji. Zmarli na zawały serca.
Generalnie teza Haslera brzmi: Pius IX wywierał na soborze kolosalną presję na biskupów, by zaaprobowali dogmat o nieomylności papieskiej. Dla wielu ojców soborowych zgromadzenie wywołało traumę. „Nie wrócę na posiedzenia“ – zapisał francuski biskup Dupanloup w pamiętniku. „Przemocowość, impertynencja, hipokryzja i próżność zmuszają, by się z Rzymu oddalić”. Arcybiskup Ginoulhiac z Lyonu wzdychał: „Papież nas pożera”. A biskup Domenec von Pittsburgh gorzko przyznawał: „Musimy jeść to, co wcześniej zwymiotowaliśmy”.
Z kolei biskup Lecourtier z Montpellier, nim wyjechał z Rzymu, dokumenty soborowe wrzucił do Tybru. Osobowość Głowy Kościoła: jego mistycyzm, despotyczne napady furii na przemian z fazami stuporu, wskazują – konkluduje Hasler – że papież był epileptykiem, a podczas soboru był silnie niezrównoważony emocjonalnie. I w takim stanie ogłosił dogmat o niepokalanym poczęciu, implikujący stanowisko Kościoła wobec aborcji.
Może dlatego dopiero jego następca, Pius X, powołał w 1904 roku komisję złożoną z 16 kardynałów, która zakasała rękawy i usiadła nad kodyfikacją kościelnego prawa. W błyskawicznym tempie dla wolno mielących kościelnych młynów, bo zaledwie po 11 latach, wydała Kodeks prawa kanonicznego. Dzieło z 1917 roku i jego unowocześniona edycja z 1983 roku penalizuje aborcję.
Cezurą dla stanowiska Kościoła katolickiego pozostaje jednak data 1869.
Jak widać, przewodniczący polskiego Episkopatu najwyraźniej nie uważał na wykładach z historii Kościoła w seminarium. Chyba że dla arcybiskupa Wojdy rok 1869 oznacza „od zawsze”.
Na zdjęciu: wizerunek Tomasza z Akwinu – panel z XV-wiecznego ołtarza autorstwa Carla Crivellego z kościoła w miejscowości Ascoli Piceno, Włochy.
„NIEDZIELA CIĘ ZASKOCZY” to cykl OKO.press na najspokojniejszy dzień tygodnia. Chcemy zaoferować naszym Czytelniczkom i Czytelnikom „pożywienie dla myśli” – analizy, wywiady, reportaże i multimedia, które pokazują znane tematy z innej strony, wytrącają nasze myślenie z utartych ścieżek, niepokoją, zaskakują właśnie.
Historyk, politolog i watykanista, prof. na Uczelni Korczaka w Warszawie i Uniwersytecie we Freiburgu.
Historyk, politolog i watykanista, prof. na Uczelni Korczaka w Warszawie i Uniwersytecie we Freiburgu.
Komentarze