0:00
0:00

0:00

Prawa autorskie: Fot. Andreas SOLARO / AFPFot. Andreas SOLARO ...

Od początku napaści Rosji na Ukrainę papieź Franciszek próbował mediować między Ukrainą i Rosją, a do światowej wspólnoty wysyłał przekaz: zatrzymać rozlew krwi. Pierwszego dnia po agresji rosyjskiej udał się osobiście do Ambasady Rosyjskiej w Rzymie i interweniował, nie bacząc na to, że znajduje się na terenie włoskiego, nie watykańskiego państwa.

Szybko jednak mógł się zorientować, że jego apele pozostały głosem wołającego na puszczy, a próby mediacji spełzły na niczym. Negocjacje w Stambule, celujące w neutralność Ukrainy bez Krymu i Donbasu, zostały zerwane (marzec 2022 roku). Na bazie ustaleń ze Stambułu, a z inicjatywy Watykanu, międzynarodowa grupa pod przewodnictwem amerykańskiego ekonomisty Jeffrey’a Sachsa rozszerzyła katalog korzyści dla Ukrainy (czerwiec 2022 roku). Obejmowały one autonomię Donbasu na terytorium Ukrainy, przejściową przynależność Krymu do Rosji, po której obydwie strony na drodze dyplomatycznej uzgodnią trwałe rozwiązanie, dostęp obydwu państw do portów czarnomorskich, stopniowe znoszenie sankcji na Rosję, powstanie funduszu dla odbudowy Ukrainy przy udziale Rosji. Ta propozycja w oczywisty sposób była nie do zaakceptowania dla Ukrainy.

Silne nerwy Watykanu

Jeśli o zerwanie rozmów w Stambule oskarżały się później obydwie strony, dla Moskwy fiasko negocjacji przyśpieszył brytyjski premier Boris Johnson, który obiecał Ukrainie militarne wsparcie Zachodu dla odzyskania Krymu i Donbasu. W Kijowie z kolei winą obarczano Putina, który anektował cztery obwody w Donbasie.

Opcję Sachsa Ukraina odrzuciła, gdyż pierwszeństwo dała poufnym rozmowom USA/UE/Rosja. Choć i te posiadały delikatną naturę, gdyż toczyły się już po wydaniu dekretu prezydenta Zełeńskiego o zawieszeniu negocjacji z Rosją do momentu, kiedy Ukraina nie powróci do granic z 1991 r. Gwarantem zawieszenia walk miało być NATO, a Putin miał odstąpić od wymiany rządu w Kijowie, jednego z celów wojny. W tym czasie jednak wojska ukraińskie przeprowadziły udane odbicie utraconych rok wcześniej terytoriów. I perspektywę dyplomatycznego zakończenia wojny odsunęły w czasie.

W wrześniu 2023 r. doradca prezydenta Zełeńskiego Mychajło Podolak publicznie odrzucił pośrednictwo Watykanu. Uzasadnienie brzmiało ostro: „Papież zajmuje prorosyjskie stanowisko”. Bezpośrednia przyczyna tak jednoznacznego osądu? Udzielenie specjalnej audiencji rosyjskiej młodzieży 25 sierpnia 2023 roku i wypowiedzenie pod jej adresem ciepłych słów: „Jesteście spadkobiercami wielkiej Rosji, wielkiej Rosji świętych, królów, Piotra I i Katarzyny II, tego imperium rosyjskiego, wielkiego i oświeconego, o wielkiej kulturze i człowieczeństwie. Nigdy nie wyzbywajcie się tego dziedzictwa. Jesteście dziedzicami wielkiej matki Rosji”.

Nie pomogły późniejsze tłumaczenia, a nawet wyznanie Podolaka: „Moje słowa nie były fortunne”. Samo namawianie młodych Rosjan, by wzięli odpowiedzialność za narodowe dziedzictwo, nie różniło się jednak, przekonywał papież, od podobnych wezwań kierowanych do młodzieży innych krajów. W przypadku Rosji imperium oznaczało nie krwawe podbijanie mieczem ziem sąsiadów, a imperium kulturowe. Wydało ono literaturę i muzykę światowego formatu z Dostojewskim i rosyjskim baletem na czele.

Jeszcze bardziej stanowczo wobec listy zarzutów, które od początku trwania wojny stygmatyzowały papieża jako „prorosyjskiego”, wypowiedział się we wrześniu 2023 roku kardynał-sekretarz stanu (premier Watykanu) Pietro Parolin. „Czy papież jest prorosyjski, skoro nawołuje do zawieszenia broni? Skoro zaprasza nas do refleksji, co doprowadziło do tak dramatycznego biegu wydarzeń?”.

Parolin stanowczo zaprzeczył, że papież „zrównuje napastnika i ofiarę”. A zarazem ujawnił, że jest wielkim życzeniem Franciszka, by znaleźć się w Ukrainie.

Pustosłowie? Konfabulacja? Od takiego podejrzenia nie można z góry uwolnić Watykanu, gdzie nie każda woda jest święcona, a niektóra jest nawet mętna. I gdzie pointa niemieckiego watykanisty sprzed prawie pół wieku, Hansajakoba Stehle, zachowuje swoją aktualność: „Kościół ma silne nerwy i nie boi się grzechu”.

Przeanalizujmy więc katalog zarzutów wobec papieża.

Wielkie oburzenie wywołały jego słowa o „szczekaniu NATO pod drzwiami Moskwy”.

Tezę o sprowokowaniu Putina do napaści na Ukrainę papież uzasadnił, powołując się na jednego z przywódców państw zachodnich, który na krótko przed wybuchem wojny zdradził mu, że jest mocno zaniepokojony postawą NATO. „Zapytałem dlaczego, na co on odpowiedział: szczekają u drzwi Rosji i nie rozumieją, że Rosjanie są imperialni i nie pozwalają żadnej obcej sile zbliżać się do nich. (…) Ktoś może mi powiedzieć w tej sytuacji, że jestem za Putinem. Nie, nie jestem. Jestem natomiast przeciwny upraszczaniu złożoności problemu.”

Najwyraźniej pobrzmiewała tu krążąca także po gabinetach zachodnich rządów interpretacja neorealisty Johna J. Mearsheimera o odpowiedzialności Zachodu za eskalację napięcia z Rosją. I to ona musiała stanowić podstawę analizy rozmówcy papieża. Tylko, że jeśli nawet nie jest wyssana z palca, to stanowi zaledwie jedno ogniwo w łańcuchu przyczyn rosyjskiej napaści.

Nie przytoczył do dziś Franciszek pełnej analizy rosnącego napięcia między NATO a Rosją, które eskalowało rosyjską napaścią. Nie przywołał choćby standardowego instrumentu polityki zagranicznej politycznego gangstera z Moskwy, przemocy i siły, zastosowanego w Gruzji, wobec Krymu czy w Syrii. Nie mówiąc już o mordowaniu lekką ręką oponentów w czterech ścianach rosyjskiego domu.

Ale czy to dlatego do dziś wybrzmiewa najpoważniejszy stawiany mu zarzut: zrównania rosyjskiego napastnika i jego ukraińskiej ofiary?

Nie można pominąć wypowiedzi Franciszka na ten temat dla mediów jezuickich z czerwca 2022 roku. Papież powiedział wtedy, że bynajmniej „nie jest za Putinem” i jasno przeciwstawił okrucieństwo rosyjskich wojsk i heroizm Ukraińców. „To co widzimy, to dzikość, brutalność i okrucieństwo, z jaką ta wojna jest prowadzona przez Rosjan. (…) Rosjanie znaleźli odważny naród, który walczy o przeżycie. (…) Historia przygotowała Ukrainę do tego, by była krajem heroicznym. Widok tego heroizmu porusza nasze serca. To heroizm, który łączy się z czułością.”

Po czym Franciszek wygłosił hymn pochwalny na cześć ukraińskich kobiet, które zaopiekowały się rosyjskimi jeńcami: „To wielkie człowieczeństwo, wielka czułość, odważne kobiety. Należą do narodu, który nie boi się walczyć, narodu pracowitego i jednocześnie dumnego ze swojej ziemi”.

Przeczytaj także:

Oskarżeniom o symetryzm papieża paliwa dostarczyła ceremonia tradycyjnego nabożeństwa wielkanocnego w rzymskim Kolosseum w kwietniu 2023 r.

Wtedy młody Ukrainiec z Mariupola i Rosjanin, którego starszy brat zginał w Ukrainie, ramię w ramię modlili się za pokój. „To zrównanie agresora i ofiary, zaciemnianie rzeczywistości ludobójstwa Rosji na Ukraińcach”, oświadczył rzecznik MSZ w Kijowie Oleg Nikoljenko. I konkludował: „Pojednanie z Rosją wymaga wcześniejszego ukarania winnych, ich pokuty za zadanie cierpienia Ukraińcom i prośby o przebaczenie”.

Ceremonia powtarzała tę z poprzedniego roku (2022), kiedy tradycyjny krzyż wielkopiątkowy niosły w milczeniu młoda Ukrainka i Rosjanka, pielęgniarki, obydwie pracujące w rzymskim szpitalu, prywatnie zaprzyjaźnione ze sobą. „Dwuznaczny gest, bo nieuwzględniający agresji Rosji na Ukrainę” – krytykował papieża metropolita kijowski Swiatosław Szewczuk.

W istocie bowiem, o parytetowym traktowaniu Rosji i Ukrainy mowy być nie może. W maju 2022 r., papież spotkał się z dwiema żonami ukraińskich obrońców oblężonej stalowni Azowstal z Mariupola. 27-letnia Katarina Prokopienko, żona komendanta oddziału obrońców, która po inwazji rosyjskiej zamieszkała Krakowie, razem z Julią Fedosiuk, żoną jednego z szeregowych żołnierzy, zwróciły się do papieża z prośbą o wstawiennictwo za wszystkimi obrońcami stalowni. „Poprosiliśmy papieża jako trzecią, neutralną stronę w konflikcie” – podkreśliły.

Interwencja Watykanu otworzyła perspektywę zwolnienia przetrzymywanych Ukraińców w ramach rosyjsko-ukraińskiej wymiany jeńców. Przy pośrednictwie Watykanu i Turcji udało się uwolnić setki mężczyzn i kobiet, a w przypadku pozostałych odstąpić od procesów. Reszta jeńców przebywa w dalszym ciągu w niewoli.

Jeszcze przed kapitulacją obrońców stalowni, do papieża za pośrednictwem ukraińskiej telewizji UATV-Kanal zwróciły się matki z dziećmi oblężonego Mariupola. Ich list trafił w ręce kurialnego kardynała Michała Czernego. Sygnatariusze listu określili Franciszka jako „ostatni bastion nadziei” w mieście, które po długotrwałym, 24-godzinnym ostrzale, zostało obrócone w perzynę, a w którym ranni, pozbawieni środków medycznych, umierają w męczącej agonii.

Dowodem potwierdzającym prorosyjską postawę papieża ma być fakt, że Franciszek do tej pory nie złożył wizyty w Ukrainie.

W przeciwieństwie do liderów państw zachodnich, którzy w ten sposób wyrażali solidarność z ofiarami rosyjskiej agresji. Pytany o to papież oświadczył w maju 2022 roku, że wizytę w Kijowie musi poprzedzić jego spotkanie w Moskwie z Putinem, podczas którego chciałby nakłonić Rosję do zakończenia wojny. Co oczywiście na obecnym etapie nie jest możliwe.

Za wstrzymywaniem się papieża przed wizytą w Ukrainie mogą stać jednak inne powody. Wizyty w ukraińskiej stolicy głów państw zachodnich zabezpieczają służby natowskie, w przypadku Franciszka ich obecność przesunęłaby Watykan do obozu zachodniego, co dla watykańskiej dyplomacji może być nie do zaakceptowania.

W pierwszych miesiącach wojny papież liczył na pośrednictwo głowy rosyjskiej cerkwi, patriarchy Cyryla, w wynegocjowaniu pokoju.

Wskazywano przy tym, że Watykan kurczowo trzyma się wizji dialogu z Cerkwią rosyjską. Dialog ten istotnie w początkowym okresie pontyfikatu Franciszka nabrał rumieńców. W 2016 roku doszło do historycznego, pierwszego spotkania liderów obydwu kościołów na Kubie, niemal tysiąc lat po wielkiej schizmie (1054). Ale przynajmniej od lata 2022 roku kanał ten papież porzucił, gdy okazało się, że Cyryl idzie na pasku Putina, jest akolitą jego nacjonalizmu i imperializmu.

W rozmowie z Cyrylem, kiedy patriarcha wydeklamował powody prowadzenia wojny, Franciszek skontrował: „Nie jesteśmy kapłanami państwowymi, jesteśmy pasterzami dla ludzi”. Planowane na 14 czerwca 2022 roku spotkanie w Jerozolimie odłożono najpierw na wrzesień. W końcu do niego nie doszło. Franciszek złożył do grobu wizję zbliżenia z Cerkwią.

Właśnie ten aspekt dla wielu politologów przesądza o „rosyjskiej” postawie papieża. W rzeczywistości wizja dialogu z Cerkwią rosyjską ma długą historię. Próby politycznego zbliżenia z Rosją Watykan podejmował po rewolucji październikowej. Papież Pius XI (1922-39), owładnięty ideą rekatolizacji Rosji, wysyłał do ogarniętego głodem kraju pomoc humanitarną. I spekulował, że charytatywne wsparcie utoruje drogę polityczno-religijnemu dialogowi.

Przedstawiciel Piusa XI na konferencję europejską o bezpieczeństwie w Genewie (1922), monsignore Giuseppe Pizzardo, przepijał nawet w tej intencji burderszaft z wysłannikiem Lenina, szefem bolszewickiego MSZ-u ministrem Gieorgijem Cziczerinem.

Wbrew pozorom, Franciszek nie jest politycznym papieżem.

Nie został uformowany przez dyplomatyczną służbę Watykanu, jak papieże XX wieku: Pius XI, Pius XII, Paweł VI czy Jan Paweł II, a nawet Benedykt XVI. Nie ucieleśnia więc ducha watykańskiej dyplomacji. A to ona kontynuuje upolitycznioną wizję Kościoła.

Franciszek natomiast w swoim pacyfizmie powrócił do idei założyciela religii i zerwał z trwającą od czasów rzymskiego cesarza Konstantyna Wielkiego (IV wiek) praktyką głowy Kościoła, błogosławiącej wojnom. Wykute po Konstantynie przez św. Augustyna w V wieku pojęcia „obrony koniecznej” i „wojny sprawiedliwej”, nie znajdują potwierdzenia w Nowym Testamencie. Nie sposób nawet wskazać żadnego tekstu w ewangeliach, który jednoznacznie usprawiedliwia dopuszczalną obronę. Postulaty Chrystusa zawarte w Kazaniu na Górze żądają bezwarunkowej rezygnacji z odwetu i przemocy. Rozumiano je przez pierwszych 300 lat chrześcijaństwa dosłownie.

Uderzenie w policzek wymagało nadstawienia drugiego, kradzież tuniki wymagała oddania jeszcze płaszcza.

Dopiero za Konstantyna spośród chrześcijańskich pacyfistów wyłonili się kapelani polowi. Z chwilą, kiedy cesarz Konstantyn uczynił chrześcijaństwo religią imperium rzymskiego, teologowie i biskupi przystosowali się do nowego kursu. Z dnia na dzień błogosławili wojska cesarskie. Od tej pory prowadzenie wojen przy pomocy Boga, który zastąpił bogów pogańskich, stało się zwyczajem praktykowanym do naszych czasów.

W średniowieczu Kościół poszedł jeszcze krok dalej. Do pojęcia „wojny sprawiedliwej” wprowadził pojęcie „świętej wojny”. Zezwoliło ono na agresję pod hasłem obrony interesów Kościoła. Nikt tego trafniej nie ujął, niż w 1095 roku papież Urban II, kiedy we francuskim Clermont wezwał do krucjat: „Mówię wprawdzie ja, ale ten który rozkazuje, jest Chrystus. Tak, Bóg tego chce!”.

„Wojna za Chrystusa”, jak zapewniał z kolei wielki święty Kościoła Bernard z Clairvaux, jest zawsze sprawiedliwa. Wybijanie i eksterminacja pogan pozwala „bojownikowi Chrystusa umrzeć w pokoju. A śmierć na polu walki przysparza mu chwały”.

W średniowieczu doszło do sojuszu tronu i ołtarza.

Ten alians z wszelkimi reżimami, nawet najbardziej zbrodniczymi, przetrwał do XX wieku. Modelowym jego przykładem był stosunek Watykanu w XX wieku do reżimów generała Franco w Hiszpanii, Mussoliniego we Włoszech i Hitlera w III Rzeszy. Watykan przywiązywał większą wagę do interesów własnych i interesów swoich wiernych, ignorując prawa człowieka i wartości demokratyczne. To dlatego papieże spotykali się z dyktatorami.

Efektem flirtu Watykanu z faszystami był Traktat Laterański z Mussolinim (1929) i konkordat z Hitlerem (1934). „Nazizm jest szatańskim upiorem, butnym odstępstwem od Jezusa Chrystusa, zaprzeczeniem Jego nauki i dzieła odkupienia, kultem przemocy, bałwochwalstwem wobec rasy i krwi, klęską ludzkiej godności i wolności” – orzekł Pius XII (1939-45) na spotkaniu z kardynałami 2 czerwca 1945 roku. Te słowa padły jednak dopiero w momencie, kiedy Hitler od ponad miesiąca już nie żył, stworzona przez niego tysiącletnia Rzesza runęła wraz z nim pod gruzami Berlina, a krematoryjne kominy w Auschwitz już nie działały.

Swoje milczenie wobec zbrodni Holocaustu Pius XII tłumaczył koniecznością zapobieżenia jeszcze gorszemu scenariuszowi. W swojej rachubie wykluł, że publiczne potępienie ludobójstwa Żydów rozwścieczy Hitlera i nakręci jedynie zbrodniczą spiralę na jeszcze większą skalę. Aspirując do arbitrażu światowego między skonfliktowanymi stronami w II wojnie światowej, a zaprawiony w sztuce polityki, pozostał Pius XII wierny naturze powściągliwego dyplomaty. I to także wtedy, kiedy Hitler podbijał jeden kraj za drugim, a od konferencji w Wannsee z 20 stycznia 1942 roku krematoria zaczęły pracować pełną parą.

W kolektywnej pamięci przyniosło to Piusowi XII określenie „papieża Hitlera”.

W tym kontekście radykalny pacyfizm papieża Franciszka i powrót do ewangelicznych korzeni chrześcijańskiego pacyfizmu zrywa z tradycją silnie upolitycznionych pontyfikatów. Czyli stoi w absolutnej kontrze do rządów Piusa XI, Piusa XII i Jana Pawła II. Z tą jednak konsekwencją, że odpolityczniony Franciszek, także wojnę Putina przeciwko Ukrainie ujmuje w niepolitycznej logice. Porusza się w porządku odrębnym od naszego, z centralną, geopolityczną kalkulacją, gdzie porażka Ukrainy rozjuszy tylko imperialny apetyt Putina. Co w naszych, stricte politycznych rachubach, budzi konfuzję i postrzeganie głowy Kościoła jako „papieża Putina”.

Co napędza podstawę ewangelicznego pacyfizmu Franciszka?

Co powoduje, że papież jednoznacznie nie potępia agresora, odgrzewając podejrzenia o kierowanie się polityczną kalkulacją?

Najczęściej w tym miejscu pojawia się argument, wskazujący na jego pochodzenie. Jako Argentyńczyk reprezentuje wrażliwość społecznych dołów. A te w Ameryce Południowej kierowały ostrze sprzeciwu przeciwko wyzyskowi w klasy posiadające. Politycznym sojusznikiem posiadaczy były USA. A przeciwwagę w latach zimnej wojny stanowił Związek Radziecki.

I tak koło się zamyka. Ale tylko pozornie. O ile bowiem Związek Radziecki solidaryzował się z biednymi krajami Ameryki Południowej przeciwko wykorzystywaniu ich przez amerykański kapitalizm, o tyle obecna Rosja nie reprezentuje interesów zglobalizowanego Południa. Dlatego nie sposób wyjaśnić politycznej „słabości” papieża do Rosji jego pochodzeniem.

Solidarny ze wszystkimi biedakami, nieszczęśnikami i wykluczonymi na dole piramidy społecznej, Franciszek ucieleśnia przyjazną wobec nich antropologię człowieka. Stąd blisko mu do wykluczonych z Kościoła: homoseksualistów czy rozwodników. Jeśli Kościół papież traktuje nie jako instytucję otwierającą drogę do raju, a raczej jako szpital polowy, to swoim wzrokiem ogrania każdego grzesznika, w tym Rosjanina.

Konserwatywni teolodzy moralni, z gotowymi szablonami do ferowania winy, niejednokrotnie załamywali ręce, bo dla papieża Franciszka piekło jest puste. Sprężyną napędową ewangelicznego pacyfizmu Franciszka jest więc przyjazna dla wszystkich wykluczonych na tej ziemi antropologia człowieka, wolna od wskazywania palcem na mordercę. Tak radykalny, apolityczny pacyfizm kłóci się jednak z naszym porządkiem, opartym o geopolitykę.

Stawia także pytanie o sam sens chrześcijaństwa.

W wezwaniu do „odwagi wywieszenia białej flagi?” nie chodzi o kapitulację Ukrainy, a odwagę do negocjacji. Ukraina płaci horrendalną cenę za wojnę. Wobec braku amunicji i sił, grozi jej wykrwawienie się. W tym kontekście wypowiedź Franciszka przywołuje perspektywę zawieszenia broni, która dziś całkowicie zniknęła z horyzontu. A rzeczywistość w samej Ukrainie jest wielowymiarowa. „Zapraszamy papieża do Ukrainy, niech przyjedzie i zobaczy matki, które płaczą nad trumnami zabitych synów, niech spojrzy w oczy dzieciom, które przez Rosję nie zobaczą ojców” – mówiły polskim dziennikarzom zapłakane mieszkanki Lwowa, które przyszły na pogrzeby kolejnych ofiar wojny.

Polityczny imperatyw walki za wszelką cenę – aż do militarnego zwycięstwa Ukrainy lub uzyskania znaczących korzyści na polu bitwy z pomocą Zachodu – przysłania relewantną dla papieża perspektywę żołnierzy ukraińskich. Ich oburzenie, kiedy wyczerpani wracają z frontu na krótki urlop do domu, bierze się z obserwacji życia w ukraińskich miastach. Sale koncertowe i studia fitness pękają w szwach od uchylających się od służby frontowej mężczyzn. Tymczasem do papieża docierają wezwania żon i matek frontowych żołnierzy do czasowego ograniczenia ich aktywności bojowej przez wprowadzenie zasady rotacji. Dla Franciszka wezwania matek i żon to głos tych, którzy są na dole społecznej drabiny. I których nikt nie słucha.

;
Na zdjęciu Arkadiusz Andrzej Stempin
Arkadiusz Andrzej Stempin

Historyk, politolog i watykanista, prof. na Uczelni Korczaka w Warszawie i Uniwersytecie we Freiburgu.

Komentarze