Polska pod rządami PiS nabrała cech państwa katolickiego. Po wyborach środowiskom laickim i liberalnym pozostanie skupić się na najważniejszym: obronie elementarnych praw ludzkich w sferze wyznaniowo-światopoglądowej – pisze ekspert prawa wyznaniowego dr hab. Paweł Borecki z UW
"Życie publiczne przesycone jest obecnie pierwiastkami religijnymi, zaś próby przeciwstawienia się opisanym procesom wymagają autentycznej odwagi. W najlepszym przypadku skutkują niezrozumieniem, a mogą prowadzić do środowiskowego ostracyzmu, czy nawet realnych sankcji.
Niewierzący i przedstawiciele konfesji mniejszościowych (nierzymskokatolickich) mają prawo w takich warunkach czuć się stłamszonymi obywatelami drugiej kategorii" – pisze dla OKO.press dr hab. Paweł Borecki, prawnik, specjalista prawa wyznaniowego, nauczyciel akademicki Wydziału Prawa i Administracji Uniwersytetu Warszawskiego.
Borecki podsumowuje ostatnie cztery lata stosunków państwo – Kościół katolicki. Zdaniem naukowca, pod rządami Prawa i Sprawiedliwości Polska nabrała cech państwa katolickiego:
Oprócz tego miliony złotych z publicznych pieniędzy płyną na stricte katolickie działania i zasilają katolickie organizacje. "Jarosław Kaczyński wykreował się na jedynego skutecznego obrońcę praw religii i Kościoła w naszym kraju. Kościół instytucjonalny odwdzięcza się mu udzielając faktycznego poparcia kandydatom Prawa i Sprawiedliwości szczególnie na prowincji w kolejnych kampaniach wyborczych" – pisze dr hab. Paweł Borecki.
Zdaniem eksperta to właśnie Kościół katolicki będzie prawdziwym zwycięzcą wyborów 13 października. A co po wyborach?
Poniżej artykuł dr. hab. Pawła Boreckiego dla OKO.press.
Lata 2015-2019 charakteryzowały się nasileniem procesu wprowadzania elementów wyznaniowych do sfery działania państwa i w życiu publicznym. We współczesnej Polsce nie funkcjonuje ustawowa zasada państwa świeckiego, neutralnego wobec religii i przekonań. Katolicyzm w praktyce nabrał znamion religii oficjalnej. Zasada rozdziału Kościoła i państwa jest nieadekwatna do opisu stosunków wyznaniowych w naszym kraju.
Można mówić natomiast o swoistej symfonii obecnej ekipy rządzącej oraz przeważającej części hierarchii Kościoła katolickiego. W wymiarze politycznym Kościół instytucjonalny okazał się potężną i skuteczną grupą lobbingową, wręcz siłą współrządzącą.
Mniejszości wyznaniowe są natomiast bardzo często ignorowane. Wymienione procesy i zjawiska mają miejsce przy nieskoordynowanych i nie zawsze przemyślanych wystąpieniach w sprawach wyznaniowych antyklerykalnej części opinii publicznej i niektórych ugrupowań opozycyjnych.
Proces nadawania Państwu Polskiemu znamion religijnych zachodzi w warunkach obowiązywania wciąż tych samych przepisów wyznaniowych Konstytucji z 1997 roku, a tym bardziej Konkordatu z lat 1993/1998. Są to jednak przepisy konstytucyjne o dwoistym rodowodzie ideowym; zakorzenione w katolickiej nauce społecznej oraz w doktrynie liberalnej. To utrudnia ich jednoznaczną wykładnię w kierunku zagwarantowania rozdziału Kościoła i państwa. Ponadto są to niekiedy sformułowania dotychczas nie spotykane albo spotykane rzadko w przepisach wyznaniowych polskich i państw obcych. Ich interpretacji trzeba zatem dokonać niejako od podstaw.
Konstytucja i Konkordat ustanawiają tzw. przyjazny rozdział państwa i Kościoła. Te dwa podmioty mają być niezależne i autonomiczne w swoim zakresie, a ponadto mają współdziałać dla dobra człowieka i dobra wspólnego. Prawodawca nie sprecyzował jednak, szczególnie w ustawie zasadniczej, sfer owej niezależności i autonomii. Grozi ten stan ograniczeniem suwerennych uprawnień państwa pod hasłem ochrony niezależności i autonomii Kościoła.
Wszak abp. Stanisław Gądecki odmówił Prokuraturze udostępnienia akt kurii poznańskiej dotyczących duchownych podejrzanych o czyny pedofilskie. I prokuratorzy ustąpili – nie weszli na teren budynków kurialnych.
Zastrzeżenia budzi też obowiązek współdziałania państwa i Kościoła w imię tak ogólnych celów jak dobro człowieka i dobro wspólne. Szczególnie to ostatnie pojęcie rodzi wątpliwości, ponieważ wywodzi się katolickiej nauki społecznej i ma wyraźnie religijny sens.
Cele współdziałania zostały tak ogólnie sformułowane, że umożliwiają przenikanie się państwa i Kościoła w szerokim zakresie. To sprzyja wyznaniowej instrumentalizacji państwa przez Kościół, zwłaszcza sięganiu przez podmioty konfesyjne do środków publicznych. Praktycznym potwierdzeniem tych obaw jest przekazywanie pod byle pretekstem pieniędzy publicznych instytucjom związanym z o. Tadeuszem Rydzykiem.
W przepisach wyznaniowych Konstytucji można spotkać także sformułowania oryginalne jak zasadę bezstronności władz publicznych w sprawach przekonań religijnych światopoglądowych i filozoficznych (art. 25 ust. 2). Zasada ta jest jednak mniej jednoznaczna niż zasada neutralności światopoglądowej państwa, której sprzeciwił się z swoim czasie Episkopat. Bezstronność dopuszcza pewne zaangażowanie władz publicznych w sprawach wyznaniowych. Nie dotyczy przy tym całości państwa, jego instytucji, a ponadto władze publiczne mają gwarantować swobodę wyrażania przekonań religijnych, światopoglądowych i filozoficznych w życiu publicznym, czyli również państwowym.
W praktyce zasada bezstronności światopoglądowej władz publicznych nie okazała się barierą dla nadawania państwu cech wyznaniowych.
Przede wszystkim jednak we współczesnej Polsce brak jest bezstronnego pod względem światopoglądowym, niezależnego politycznie sądu konstytucyjnego, który były skłonny wydobyć z niejednoznacznych częstokroć klauzul wyznaniowych Konstytucji elementy systemu rozdziału Kościoła i państwa, służące ochronie różnorodnych wolności jednostek i grup ludzkich.
Trybunał Konstytucyjny począwszy od początku lat 90-tych okazał się wyraźnie życzliwy dla Kościoła katolickiego i religii w ogólności, legitymizując w swoim orzecznictwie kolejne etapy nadawania państwu znamion wyznaniowych.
Po 2015 roku, szczególnie pod względem symboliczno-ceremonialnym, Polska nabrała cech państwa katolickiego:
Życie publiczne przesycone jest zatem pierwiastkami religijnymi, zaś próby przeciwstawienia się opisanym procesom wymagają autentycznej odwagi. W najlepszym przypadku skutkują niezrozumieniem, a mogą prowadzić do środowiskowego ostracyzmu, czy nawet realnych sankcji.
Niewierzący i przedstawiciele konfesji mniejszościowych (nierzymskokatolickich) mają prawo w takich warunkach czuć się stłamszonymi obywatelami drugiej kategorii.
Jest tylko jedna mniejszość wyznaniowa, z którą rządzący względnie się liczą – Żydzi, a to jak, można przypuszczać, z uwagi na wpływy diaspory żydowskiej w Stanach Zjednoczonych. U podstaw polityki wyznaniowej PiS legł bowiem paradygmat katolickiego Narodu Polskiego.
W minionych czterech latach wystąpiła daleko posunięta zgodność między rządzącą ekipą Prawa i Sprawiedliwości a hierarchią katolicką w zakresie celów działań, a także metod.
Świecki system prawa jest niejednokrotnie inspirowany normami religijnymi. Prawo kanoniczne coraz szerzej wkracza w obręb prawa państwowego. Granica między oboma porządkami normatywnymi, które powinny być rozdzielone i niezależne, staje się iluzoryczna:
Działania organów państwa są inspirowane doktryną katolicką w jej nadwiślańskiej stylizacji. Nic tak nie jednoczy, jak wspólny wróg. Okazał się nim w ostatnim czasie ruch LGBT. Przeciwko mniejszościom seksualnym wystąpił zarówno Prezes PiS Jarosław Kaczyński, jak i prominentni duchowni katoliccy na czele z arcybiskupem krakowskim Markiem Jędraszewskim.
Państwo hojnie wspiera bezpośrednio i pośrednio instytucje kościelne i duchowieństwo. Jak szacuje tygodnik „Przegląd” (nr 40 z 2019), rocznie z tego tytułu na rzecz Kościoła i kleru może płynąć strumień nawet 16 mld zł. Tylko pensje katechetów kosztują rocznie państwo 1,2 mld zł. Na same instytucje i przedsięwzięcia związane z o. T. Rydzykiem przekazano już ponad 214 mln. zł.
Nie zmniejszyło się wyraźnie grono kapelanów w instytucjach publicznych. Są oni obecni nie tylko – co zrozumiałe – w szpitalach, zakładach karnych, czy domach opieki, ale również w policji, w administracji skarbowej, Straży Granicznej, w Straży Pożarnej itd. Zanika tym samym instytucjonalny rozdział Kościoła i państwa.
W tej swoistej symfonii władz – świeckiej i duchownej – jest tylko jeden wyraźny defekt: PiS, a w istocie Jarosław Kaczyński, nie zdecydował się na penalizację tzw. aborcji eugenicznej, pomimo presji fundamentalistycznej części Kościoła. Mimo tego
Jarosław Kaczyński wykreował się na jedynego skutecznego obrońcę praw religii i Kościoła w naszym kraju. Kościół instytucjonalny odwdzięcza się mu udzielając faktycznego poparcia kandydatom Prawa i Sprawiedliwości szczególnie na prowincji w kolejnych kampaniach wyborczych.
Rzecz znamienna, dotychczas Kościół instytucjonalny aliansu z władzą nie przypłacił wyraźną delegitymizacją społeczną.
W przypadku sukcesu wyborczego ugrupowań obecnej opozycji nie należy spodziewać się zapoczątkowania przezeń procesu resekularyzacji państwa i życia publicznego. Nawet w wystąpieniach Lewicy akcenty antyklerykalne uległy wyciszeniu, nie mówiąc już o innych komitetach wyborczych. Obawa przed konfliktem z potężną strukturą religijną, pozostającą w sojuszu politycznym z PiS, może wręcz sprzyjać kolejnym koncesjom na rzecz Kościoła. To on okaże się prawdziwym wygranym wyborów.
13 października prawdopodobnie zwycięży PiS. Wiele zależy od tego czy prawica zdobędzie większość konstytucyjną. W przypadku podjęcia prac nad zmianą Konstytucji:
Powyższe przypuszczenia uzasadnia zwłaszcza lektura projektu Konstytucji autorstwa PiS z pierwszej dekady XXI wieku.
Być może w warstwie symbolicznej w godle państwowym orzeł otrzyma koronę z krzyżem. Młodzież szkolna zostanie pozbawiona możliwości dokonywania wyboru negatywnego w dziedzinie edukacji religijno-etycznej. Będzie mogła uczęszczać albo na religię albo na etykę. Katecheci bez żadnych przeszkód będą mogli zostać wychowawcami klas, zaś do obowiązków szkolnych młodzieży katolickiej włączone zostaną praktyki religijne.
Z czasem w ankietach urzędowych pojawi się pytanie o wyznanie, oczywiście z możliwością wstawienia stygmatyzującej „kreski”. Dyskretnie ale konsekwentnie nasilać się będzie presja, aby jedynie praktycznie dopuszczalnym do otwartej, publicznej manifestacji światopoglądem był światopogląd katolicki.
Inne konfesje i światopoglądy realnie rzecz biorąc będą mogły być kultywowane w pomieszczeniach zamkniętych, tzn. w murach nielicznych świątyń, w zaciszu domów i mieszkań prywatnych. Środowiskom laickim i liberalnym pozostanie skupić się na najważniejszym – obronie elementarnych praw ludzkich w sferze wyznaniowo-światopoglądowej.
(śródtytuły pochodzą od redakcji)
Komentarze