Anna Plaszczyk z Fundacji Viva! w walkę z transportem konnym do Morskiego Oka w Tatrzańskim Parku Narodowym (TPN) zaangażowała się sześć lat temu. To właśnie od tej sprawy zaczęła się jej przygoda z aktywizmem prozwierzęcym, która ostatecznie skłoniła ją do zarzucenia pracy dziennikarskiej.
Właśnie kończy 400-stronicowy raport – pierwsze tak kompleksowe ujęcie sytuacji koni z Morskiego Oka, które obejmuje historię transportu, literaturę naukową, wszystkie ekspertyzy na temat pracy koni i kronikę wypadków na trasie.
„Rozmowy z Tatrzańskim Parkiem Narodowym utknęły wiele lat temu w martwym punkcie i mam wrażenie, że to się nie zmieni. Park zarabia na tym transporcie około miliona zł rocznie z licencji wydawanych wozakom na transport konny do Morskiego Oka. To znaczna część budżetu parku” – mówi OKO.press aktywistka.
„Ponadto TPN w ostatnich latach zainwestował wiele w budowanie pozytywnego wizerunku transportu konnego oraz walkę z organizacjami społecznymi, które chcą jego likwidacji i teraz trudno im przyznać, że jednak się mylili. Więc brną w pudrowanie problemu kosztem cierpienia koni, których los wydaje się być dla urzędników powołanych do ochrony przyrody mało istotny, w odróżnieniu od kozic czy niedźwiedzi żyjących w Tatrach” – dodaje.
Jak mówi, przez lata wokół transportu konnego do Morskiego Oka narosło wiele mitów. W tekście dla OKO.press rozprawia się z tym najpopularniejszymi:
Mit 1: Regulamin przewozów konnych TPN chroni zwierzęta
Prawda jest taka, że regulamin przewozów dopuszcza do przeciążania koni ładunkiem w sposób oczywisty nieodpowiadającym ich sile. A to, zgodnie z ustawą o ochronie zwierząt, kwalifikuje się jako przestępstwo znęcania się nad zwierzętami.
Regulamin mówi, że jednorazowo koń może ciągnąć wóz z 12 pasażerami oraz piątką dzieci do czwartego roku życia, przy nieograniczonej ilości bagaży. Co prawda, norma ta powstała w oparciu o wyliczenia hipologa z tytułem profesora. Ale obliczenia zostały oparte o pomiar sił działających na konie wykonany z tzw. zwanym grubym błędem metody i błędne dane, dotyczące na przykład znacznie zaniżonej wagi wozów.
Biegły sądowy przyznał rację Fundacji Viva! co do pomyłek w obliczeniach hipologa. Z poprawnych wyliczeń wynika natomiast, że konie na tej trasie ciągną o co najmniej tonę za dużo w stosunku do swoich możliwości. Czyli – pracują w przeciążeniu, a to jest niezgodne z przepisami ustawy o ochronie zwierząt.
Dodatkowo regulamin dopuszcza do pracy konie 4-letnie, czyli zbyt młode, u których nie zakończył się proces kostnienia, a dla których praca w ogromnych przeciążeniach kończy się nieodwracalnymi zmianami w układzie ruchu.
Tatrzański Park Narodowy zna treść tej opinii, a mimo to nie zrobił nic, by zapobiec cierpieniu zwierząt.
Mit 2: Jeśli zlikwidujemy transport konny do Morskiego Oka, to te konie trafią do rzeźni
W rzeczywistości konie już teraz na emeryturę trafiają do rzeźni, a na negatywny wpływ wykonywanej przez nie pracy na ich zdrowie wskazują częste wymiany zwierząt.
W 2014 roku konie wycofywane z trasy do Morskiego Oka pracowały na niej średnio 19,9 miesiąca. W 2012 te, które trafiały do rzeźni, pracowały tam średnio zaledwie 11 miesięcy.
Z analizy danych Polskiego Związku Hodowców Koni (PZHK) wynika, że od stycznia 2012 do połowy czerwca 2013 roku do rzeźni trafiły 44 konie pracujące w tym miejscu – w tym zwierzęta cztero- i pięcioletnie, czasami po zaledwie kilku miesiącach pracy na trasie. W tym okresie trzy konie umarły, w tym dwa w sierpniu, czyli w szczycie sezonu.
To oznacza, że w okresie 18 miesięcy straciło życie 20 proc. zwierząt pracujących na drodze do Morskiego Oka, czyli co piąty koń.
Średni czas pracy koni zabitych w rzeźni wynosił 10,8 miesiąca. W 2014 roku średni czas pracy zwierząt wycofywanych z trasy skrócił się z 28 miesięcy w 2013 roku do zaledwie 19,9 miesiąca.
Bardziej aktualnych danych nie posiadamy, ponieważ PZHK i TPN od lat skutecznie uniemożliwiają Fundacji Viva! dostęp do tych informacji.
Statystycznie wszystkie zwierzęta są wymieniane co pięć lat. Te, które do pracy się już nie nadają, są sprzedawane. Na trasę trafiają kolejne zwierzęta, zwykle zbyt młode, z nieukształtowanym w pełni układem ruchu, co skutkuje jego szybkim wyniszczaniem. I tak spirala cierpienia się nakręca.
Warto podkreślić, że Fundacja Viva! już wiele lat temu zadeklarowała, że po likwidacji tego transportu przyjmie pod opiekę wszystkie konie, które w wyniku tej decyzji miałyby trafić do rzeźni, i zapewni im opiekę do ich naturalnej śmierci.
Mit 3: Konie są co roku badane, a badania nie wykazują przeciążeń
Od wielu lat raz do roku przed sezonem konie z Morskiego Oka są badane przez powołaną do tego celu komisję. W jej skład wchodzą: lekarz weterynarii opłacany przez furmanów, lekarz weterynarii reprezentujący Fundację Viva!, hipolog z TPN i – od dwóch lat – również lekarz weterynarii wskazany przez park narodowy.
Należy tu jednak podkreślić, że badania te określają stan zdrowia koni tylko i wyłącznie w dniu badania. W dodatku badania te nie są w naszej opinii wykonywane zgodnie ze sztuką. Monitorujemy je wnikliwie i co roku stwierdzamy szereg nieprawidłowości.
Schorzenia układu ruchu są „badane” u zwierząt zaprzężonych do wozów, co uniemożliwia rzetelną ocenę kulawizn. Lekarz weterynarii reprezentująca Vivę! od lat zwraca na to uwagę parku, ale TPN nigdy nie dopuścił do rzetelnego ortopedycznego badania zwierząt.
Przykładowo podczas badań w 2019 roku lekarz weterynarii reprezentujący TPN i odpowiedzialny w komisji za badania ortopedyczne koni dopuścił do pracy zwierzę, u którego lekarz weterynarii reprezentująca Fundację Viva! i odpowiedzialna za badanie spoczynkowe wykryła zaawansowaną chorobę zwyrodnieniową układu ruchu.
Poza tym zwierzęta są badane w większości po pokonaniu trasy z niepełnym wozem – a często nawet z pustym – co nie odzwierciedla warunków, w jakich konie pracują na trasie każdego dnia.
W dniu badań furmani uspokajają tempo jazdy – zamiast pokonywać trasę w około 45 minut, przejazd trwa wówczas od jednej do nawet półtorej godziny. To znacząco wpływa na wyniki i nie pozwala ocenić wpływu codziennej pracy na organizm koni.
Wielokrotnie samo badanie wysiłkowe (i – co za tym idzie – również spoczynkowe) było znacznie opóźniane. Powinno je się przeprowadzić maksymalnie do pięciu minut po pokonaniu trasy przez konie, ale zdarzało się, że było wykonywane nawet po około 30 minutach, co uniemożliwia uznanie wyników badań za wiarygodne.
Jednak nawet przy takim systemie badań lekarz weterynarii Bożena Latocha, reprezentująca Fundację Viva! w komisji, wielokrotnie zwracała uwagę na to, że wyniki krążeniowo-oddechowe zwierząt wskazują na pracę w przeciążeniu.
Warto podkreślić, że tylko lekarz Vivy! co roku porównuje wyniki wysiłkowe i spoczynkowe badania i kompleksowo raportuje kwestie liczby osób na wozie czy czasu pokonania trasy.
Wielokrotnie wskazywaliśmy parkowi, jako organizatorowi badań, nieprawidłowości w ich przebiegu, ale uwagi fundacji nigdy nie zostały uwzględnione.
Mit 4: Tatrzański Park Narodowy kontroluje transport konny i nie wykrywa nieprawidłowości
Kontrole prowadzone przez TPN w większości przypadków dotyczą nieposprzątanych odchodów koni z trasy czy zanieczyszczonych miejsc postoju wozów.
Z zebranych przez nas informacji wynika, że jeśli Straż Parku wykrywa nieprawidłowości dotyczące łamania przepisów ustawy o ochronie zwierząt, to nie kieruje do prokuratury zawiadomień o podejrzeniu popełnienia przestępstwa znęcania się nad końmi.
Najlepszym przykładem są tu dwa przypadki z zimy 2016 roku. Raporty z kontroli wykonywanych w tamtym czasie przez Straż trafiły do akt postępowania prokuratorskiego. Po analizie akt biegła sądowa lekarz weterynarii uznała, że w przypadku konia zmuszanego do pracy z pękniętym kopytem oraz zwierząt zmuszonych do trzykrotnego pokonania trasy bez odpoczynku, w tym kłusem na odcinkach objętych zakazem kłusowania, doszło do rażącego złamania przepisów ustawy.
Fundacja Viva! zawnioskowała o wszczęcie odrębnego postępowania w tej sprawie, co zakończyło się skierowaniem do sądu aktu oskarżenia. W obu przypadkach Sąd Rejonowy w Zakopanem uznał, ze doszło do znęcania się nad zwierzętami.
Wyrok nie jest prawomocny, a posiedzenie apelacyjne odbędzie się 20 października 2020 r.
Udaje się zmieniać świadomość turystów
O mitach narosłych wokół transportu konnego w TPN mogłabym pisać jeszcze długo. Ale chyba najważniejsze jest to, że Polki i Polacy coraz rzadziej dają im wiarę i domagają się likwidacji tej archaicznej „rozrywki”. Co więcej – fiakrzy każdego roku skarżą się, że coraz mniej osób chce korzystać z transportu konnego.
Zawsze mi się wydawało, że łatwiej jest egzekwować istniejące przepisy, niż zmieniać świadomość społeczną. W tym przypadku okazało się, że jest odwrotnie.
W ciągu ostatnich kilku lat udało nam się skutecznie dotrzeć do turystów i przekonać ich, że nie powinno się płacić za cierpienie zwierząt dla własnej wygody.
Oponenci twierdzą, że furmani dbają o swoje konie nie rozumiejąc, że nie chodzi tu o zapewnienie zwierzętom dostępu do pokarmu czy wody, ale o przeciążenia, których gołym okiem przecież nie widać.
Gdyby debile podążający nad MOKO ( nie napiszę idący, bo oni NIE IDĄ !!!) ruszyli by osobiście swoje dupska na tę bardzo prostą trasę ( 10 km po płaskim! bez żadnego wspinu ) , to ten cały żenujący proceder by nie istniał. Nie bywam nad MOKIEM od wielu lat, bo wiem, że moja obecność tam i reakcja na tych kretynów wiozących swoje odwłoki skończyłaby się potokiem bluzgów w ich stronę.
Czy osoby odpowiedzialne za Morskie Oko, są w stanie dostarczyć wyniki badań, w tym ortopedycznych, wraz z kliszami RTG, wynikami USG stawów, USG serca oraz zapisem EKG – z tygodnia sprzed wysłania konia na rzeź? Skąd bierze się czas równo 11 miesięcy, kiedy konie są ubijane?
Skąd wiedzą z jakiego powodu te konie poszły na rzeź? Robią czarny PR, odstraszają turystów to i konie niepotrzebne i poszły nerzeź. Viva ma na rękach krew tych koni i jeszcze dorabia tutaj jakąś filozofię na tematy o których niema pojecia. Jak by mieli jakiekolwiek pojęcie o fizjologi koni to by takicj bzdur nie pisali. Koniowi nie szkodzi praca tylko bezczynność, koń który pracuje bedzie zdrowy i długowieczny, jak posatwiwsz go w stajni skończy się bardzo szybko, taka natura tych zwierząt. Ale skąd noga o tym wierdzieć kretyni wychowani w bloku na ursynowie.
Skąd wiedzą z jakiego powodu konie poszły na rzeź? Skąd wiedzą że konie pracują ponad miarę? Przecież żaden się nie poskarżył. To samo u obrońców hodowli norek: jeszcze żadna się nie poskarżyła na warunki panujące na fermach.
Ja nie wychowalem sie w bloku a potrafilem sie nauczyc szacunku do zwierzat. Takiemu znafcu jak panu bym nawet szczura nie dal do opieki.
" Koniowi nie szkodzi praca tylko bezczynność"- Dziwnie ze konie bez pracy zyja wspaniale, zdrowo i bardzo dlugo? Moze pan profesor to wyjasni?
Gdzie żeś czł0owieku sie uchował jak taikie rzeczy trzeba Ci tłumaczyć? Tego nawet w podstawówce uczą że ruch to zdrowie. Nawet ludzie nie pracujący fizycznie muszą zapewnić sobie jakiś wysiłek celem utrzymania sprawności serca, metabolizmu i mięśni inaczej sa skazani na choroby serca, otyłość, itd
Nie jestem specjalistą od koni ale potrzeba ruchu to jest podstawa którą nawet laik powinien znać. Gdy byłem małym chłopakiem mój dziadek miał kilka koni w naszym gospodarstwie, nawet zimą koniecznie wszystkie musiały być zaprzęgane do sań i dostać porcje wysiłku, inaczej było by po nich.
https://konieimy.pl/kon-jaki-jest,ac154/potrzeba-ruchu-a-zapotrzebowanie-na-ruch,13
Mylisz durniu ruch z ciągnięciem ogromnej masy leniwych chamów.
Co za biedne konie na wolnosci. Jak one potrafily miliony lat przetrwac bez Jarczewskich?
Chyba mylisz tu człowieku dwa pojęcia tzn. ruch i ciężki wysiłek fizyczny.
Przejdź sobie chłopie ze 30-40km w wygodnych butach po miękkim podłożu, a następnego dnia załóż 30kg plecak i pokonaj ten sam dystans, po betonie, w tym samym czasie.
Do utrzymania wydolność organizmu potrzebny jest ruch, a nie wysiłek na granicy możliwości.
Dlaczego zawodowi sportowcy, zwłaszcza wytrzymałościowcy odchodzą na sportową emeryturę w wieku 30-35 lat. Bo to co oni robią to nie ruch tylko graniczny wysiłek.
Tak samo jest z tymi końmi.
Jestem głęboko przeświadczony, że na warszawskim Ursynowie wyrośli mądrzy ludzie, którzy zwierząt małych i dużych nie traktują przedmiotowo. Zamiast obrażać osoby szanujące zwierzęta, walczące o ich ochronę przed cierpieniem, zaprzęgnijcie się do tych dorożek zamiast koni. Może wam rozumu przybędzie.
Dziękuję za artykuł, mam nadzieję, że w końcu uda się zaprzestać tego okrucieństwa!
Okrucieństwem jest postawić konia w stajni i nie zapewnić mu ruchu i wysiłku. Stosowne służby powinny się zająć tymi wszystkimi fundacjami rzekomych obrońców zwierząt które trzymają konie w boxach nie zapewniając im ruchu i wysiłku fizycznego. To jest prawdziwa zbrodnia na tych zwierzętach a nie jak koń ciągnie wóz do czego jest przaystosowany i czego potrzebuje.
Edukacja i jeszcze raz edukacja, tego brakuje, jak widac ludzie nie mają pojęcia o podstawach bilogii zoologii.
A czy widział Pan kiedykolwiek te zwierzęta w trakcie ich "pracy"?
Do: Marek Jarczewski
Człowiek przystosował konie do ciągnięcia wozu. Na wolności biegają swobodnie i taki ruch jest im potrzebny.
Widzę, że słoma Panu butów wystaje i nie znajduje Pan racjonalnych argumentów.
Koniowi jest potrzebny ruch, który może sobie sam zapewnić na wybiegu, bez "pomocy" człowieka w postaci zaprzęgania go do wozów itp.
Koń nie jest przystosowany do ciągnięcia wozu, tylko człowiek go sobie "przystosował". I koń NIE MA POTRZEBY ciągnięcia wozu, tylko człowiek.
A w artykule nie ma mowy o pozostawieniu konia w stajni na resztę jego życia, tylko o tym jak są okrutnie wykorzystywane przez człowieka i zmuszane do ciężkiej pracy ponad ich możliwości.
Przestań wypaczać i dorabiać fakty i odwracać kota ogonem.
Oto przykład "kompetencji" waszych fundacji.
https://www.facebook.com/photo?fbid=2081246472008590&set=gm.3037612616343942
Mleka od gnojówki nie odróżniacie a chcecie pouczać jak się zwierzętami zajmować. Banda skretyniałych idiotów.
Zes sie za duzo obornika nawachal?
Głupi baranie, ja bym ciebie zaprzągł do rikszy i kazał wozić turystów do tego Morskiego Oka. I to tych najgrubszych.
Ty nawet nie jesteś wynajętym trolem. Nikt, nawet PiS nie zapłaciłby za takie bzdury. Jesteś po prostu idiotą.
Kolejne barbarzyństwo!
Powinien być krajowy zakaz tego typu praktyk!
Tacy sa jeszcze dumni z tego. Nie mam nic przeciwko zabijaniu zwierzat dla jedzenia. Sam lubie mieso. A jak widze gnebienie przez tych bochaterow to nie wiem co oni oprocz siana maja pomiedzy uszami. Dosyc razy widzialem jak potrafili koty i psy calkowicie bez sensu zatloc. Widzialem jak kury w wlasnym gnoju w klatkach hodowali i duzo gorsze zeczy. Akurat rolnicy zyjacy na codzien z zwierzetami powinni to rozumiec czy nie? Czysta patologia.
Przeciez inni potrafia i dobze z tego zyja.
Ghandi powiedzial:"Na swiecie jest dosyc zasobow by spelnic kazdemu mazenia ale zamalo by uspokoic chciwosc."
Przecież to matecznik PiS, JP2 i innych, polskich swietych. Zapite bydlęta, zwane góralami i chlew, zwany Zakopanem. Góralski mit, stworzony przez alkoholików Młodej Polski. Skansen w rodzaju górnictwa.
Goralenvolk mają trzy miłości, którym hołdują. Gorzałka, dudki i łojciec święty. Nic innego nie ma dla nich znaczenia.
Komentarz został usunięty ponieważ nie spełniał standardów społeczności.
Jak duszy nie mają? Modlą się, Kościół (naszą matkę) bronią bardziej niż niepodległości i głosuje na \"łaskawą zmianę\" (PIS i ONR). Wg twoich standardów są prawdziwymi patriotami, więc nie obrażaj.
Podobno TPN robił testy meleksów na trasie do MO i te testy wyszły bardzo korzystnie. Dlaczego zatem nie zezwolono na systematyczną wymianę zaprzęgu na meleks?
Komentarz został usunięty ponieważ nie spełniał standardów społeczności.