W sierpniu wnioskodawcom kazano czekać do jesieni. Jesień minęła, a KPO dla kultury wciąż nie działa tak, jak powinno. Po ponownej ocenie setki wniosków znów oceniono na zero punktów. Sprawa trafi do sądu, gdzie może stworzyć precedens w polskim prawie administracyjnym
O sprawie KPO dla kultury głośno było kilka miesięcy temu, gdy bez mała 80 proc. wniosków otrzymało negatywne oceny, a odpowiedzialny za koordynację projektu Narodowy Instytut Muzyki i Tańca zdaniem wnioskodawców nie był w stanie zapanować nad powstałym chaosem.
Jedynym rozwiązaniem dla starających się o granty i stypendia artystów było złożenie odwołania. Jednak ze względu na ustanowione w regulaminach terminy wiązało się to z koniecznością czekania na wyniki nawet do późnej jesieni.
Tak było w sierpniu. Obecnie mamy grudzień. Jesień dobiegła końca. Problemy z KPO również? Nic bardziej mylnego.
14 listopada 2025 na stronie internetowej KPO dla kultury pojawiła się lista rankingowa wniosków stypendialnych po ponownej ocenie. Na 734 złożone wnioski 126 zostało zakwalifikowanych do dofinansowania.
1 grudnia opublikowano natomiast listę rankingową powstałą po ponownej ocenie wniosków grantowych. W tym przypadku dofinansowanie udało się zdobyć jedynie 137 na 1521 złożonych projektów.
Co z pozostałymi przedsięwzięciami? Znów zostały ocenione na 0 punktów. Wszystkie. Bez wyjątków.
Podobna sytuacja miała miejsce po publikacji sierpniowych wyników. Duża część wnioskodawców była wtedy przekonana, że winę za taki stan rzeczy ponosił generator wniosków – Witkac. Podejrzewano, że – wbrew zapewnieniom NIMiT-u – popełniał on błędy, nie zapisując części danych w formularzach i tym samym nie przepuszczając wniosków do kolejnych etapów oceniania.
Jak przypomina w odpowiedzi na zadane przez OKO.press pytania Urszula Prussak, Koordynatorka Działu Komunikacji KPO, wszystkie wnioski złożone w ramach II naboru zostały poddane ocenie zgodnie z kryteriami z Załączników nr 1 do obu Regulaminów.
Wartość punktowa „0” na liście rankingowej oznaczała stwierdzenie błędu w zakresie kryteriów formalnych lub horyzontalnych. Wnioski zawierające takie błędy nie były poddawane ocenie szczegółowej. Jeśli składający się z pięciu ekspertów Komitet Odwoławczy potwierdzał wystąpienie błędu formalnego lub horyzontalnego, wniosek nie mógł otrzymać dofinansowania.
Ekspertka podkreśla: „Po pierwszej ocenie 19 proc. wniosków grantowych otrzymało dofinansowanie, a po ocenie odwoławczej 9 proc. złożonych. W stypendiach po pierwszej ocenie 23 proc. otrzymało dofinansowanie, zaś po ocenie odwoławczej 17 proc. Te liczby mówią między innymi o tym, że nie było wiele błędów po stronie ekspertów oceniających wnioski w pierwszej ocenie”.
Tymczasem zdaniem artystów wiele wskazuje na to, że problem od samego początku tkwił zupełnie gdzie indziej.
Część wnioskodawców twierdzi, że całemu zamieszaniu winny jest regulamin.
Piotr Krzyżanowski, artysta, którego wniosek o stypendium mimo odwołania nie uzyskał finansowania, uważa, że ustanowiony w regulaminie KPO dla kultury wymóg jednomyślności komisji w ocenie formalnej i horyzontalnej wniosków, przy jednocześnie niejednoznacznych i ocennych przesłankach zgodności horyzontalnej oraz anonimowości członków komisji prowadził do dowolności w odrzucaniu wniosków.
Takie działanie miało naruszać art. 14 Iza ust. 1 ustawy o zasadach prowadzenia polityki rozwoju, który ustanawia zasadę rzetelności, bezstronności i przejrzystości w ocenie wniosków o dofinansowanie.
O ile kwestia oceny formalnej wydawać się dość prosta (choć nadal wiązała się z tym, że eksperci od rzeźby czy baletu zobowiązani byli wykazywać się umiejętnościami prawniczo-administracyjnymi i sprawdzać, czy wszystkie podpisy są we właściwych miejscach, a załączniki, aby na pewno nie zaginęły po drodze), o tyle schody zaczynają się przy ocenie horyzontalnej.
Zgodnie z Załącznikiem nr 1 do obowiązującego w KPO dla kultury regulaminu, zakres oceny dotyczył bowiem takich aspektów jak zgodność wydatków z wymogami racjonalności, równości szans kobiet i mężczyzn czy długotrwałego wpływu na odporność gospodarki polskiej.
Co za tym idzie, były to kryteria niejednoznaczne i – jak twierdzą artyści – z dużym prawdopodobieństwem narażone na niejednolite oceny poszczególnych członkiń i członków komisji. W związku z tym na zero punktów oceniano wnioski, w których – na przykład – według dwojga ekspertów wszystkie kryteria horyzontalne zostały spełnione nienagannie, a zdaniem ostatniego członka komisji jedno z kryteriów nie zostało spełnione.
Doprowadziło to do sytuacji, w której dofinansowania otrzymały projekty obiektywnie słabe; z niskimi ocenami. Wyłącznie ze względu na to, że akurat w ich przypadku jednomyślność komisji została zachowana.
Piotr Krzyżanowski zauważa, że problemem jest także anonimowość oceniających poszczególne wnioski komisji. Twierdzi, że w związku z regulaminowym zapisem punktu 6.17 regulaminu złożenie wobec członka komisji wniosku o jego wyłączenie od oceny konkretnego wniosku czy weryfikacja bezstronności członków danej komisji są w praktyce niemożliwe.
Artysta tłumaczy, że w takiej sytuacji udowodnienie ewentualnego nadmiernego negowania konkretnych wniosków staje się podwójnie trudne dla wnioskodawców. Krzyżanowski dodaje, że w związku z tym część osób planuje domagać się ujawnienia listy ekspertów każdego wniosku na każdym etapie jego rozpatrywania.
Co więcej – jeśli dochodziło do sytuacji, w których wybrany ekspert oceniał dany wniosek jako niespełniający kryteriów formalnych, powodując tym samym jego odrzucenie, podczas gdy dwoje pozostałych nie zgłaszało pod tym kątem zastrzeżeń, oznaczałoby to, że dwoje z trzech ekspertów było tak naprawdę niekompetentnych. Nie powinni oni zatem uczestniczyć w procesie odwoławczym. Tak się jednak nie dzieje.
Eksperci niepotrafiący trafnie sprawdzić wniosków pod względem formalnym nadal je oceniają.
Regulamin KPO dla kultury podkreśla, że w przypadku odwołań skład komisji oceniającej dany wniosek powinien być inny niż podczas oceny pierwotnej. Anonimowość ekspertów uniemożliwia jednak wnioskodawcom sprawdzenie, czy nie doszło pod tym względem do ewentualnych naruszeń, i tym samym sformułowanie takiego zarzutu w skardze do Wojewódzkiego Sądu Administracyjnego.
Urszula Prussak zapewnia, że wybór przedsięwzięć w ramach obu naborów KPO dla kultury był przejrzysty i bezstronny, a zasady programu – publicznie dostępne. Dodaje, że przed drugim naborem przeprowadzono dodatkowe konsultacje środowiskowe z potencjalnymi wnioskodawcami, a regulaminy zostały opublikowane po wprowadzeniu możliwych do uwzględnienia postulatów uczestników konsultacji.
Dane członków i członkiń komitetów – co w odpowiedzi na pytania OKO.press podkreśliło również Ministerstwo Kultury i Dziedzictwa Narodowego – także są dostępne. Ich składy były dobierane według wytycznych ustalonych wspólnie z Komisją Europejską.
Kryteria II naboru – takie jak potwierdzenie braku podwójnego finansowania czy spójność wniosku z załącznikami – zostały z kolei opracowane i przekazane przez Ministerstwo Funduszy i Polityki Regionalnej. Ze względu na zero-jedynkowy charakter kryteriów formalnych i horyzontalnych uznanie, że wniosek je spełnia, wiązało się z koniecznością jednomyślności komisji.
Informacje o tym, które komitety oceniały konkretne wnioski, pozostają jednak ukryte. Ekspertka dodaje, że NIMiT podjął decyzję o ich nieujawnianiu, mając na uwadze specyfikę procesu oceniania.
W pierwszym naborze, gdy wnioskodawcy nie otrzymywali uzasadnień odrzucenia wniosku z przyczyn formalnych, odwołania od decyzji komisji były pisane metodą prób i błędów. Piotr Krzyżanowski złożył wtedy skargę do Wojewódzkiego Sądu Administracyjnego.
Sąd zauważył, że dokumenty przekazywane wcześniej artyście – zarówno informacja o negatywnej pierwszej ocenie wniosku, jak i zaskarżona informacja o odrzuceniu wniosku – nie zawierały podpisów osoby wskazanej jako podpisująca je – pełniącego obowiązki dyrektora NIMiT-u Lecha Dzierżanowskiego. Co więcej – Dzierżanowski nie powinien brać udziału w ponownej ocenie wniosku. Takie działanie zostało określone przez sąd jako naruszające prawo.
Sędzia podkreślił także, że wskazanie przyczyn odrzucenia wniosku nie może sprowadzać się do komunikatu „NIE”, gdyż w takiej sytuacji nie można przyjąć, że procedura wyboru przedsięwzięć objętych finansowaniem została przeprowadzona w sposób przejrzysty i rzetelny.
Krzyżanowski wygrał. Sąd przyznał mu rację. W Kartach Ocen zaczęto zamieszczać wtedy konkretne powody odrzucenia wniosków z przyczyn formalnych.
Problem w tym, że w wielu przypadkach negatywna ocena formalna wniosku nie miała podstaw w regulaminie. Sam Krzyżanowski w II naborze otrzymał uzasadnienie, zgodnie z którym jeden z dostarczonych przez niego dokumentów powinien być nie starszy niż trzy miesiące. Gdy zgłosił organizatorom KPO niezgodność tego wymogu z regulaminem, przyznano mu rację. Wniosek jednak i tak odrzucono.
Zdaniem artysty takie przypadki – bo jest ich więcej – prowadzą do błędnego koła, w którym wnioskodawcy mogą składać kolejne skargi, po których WSA nakaże ponowne oceny wniosków, w których kolejne komisje znajdą następne błędy formalne. I tak bez końca.
Na zapisach regulaminu problemy się jednak nie kończą. W działającej na Facebooku grupie, której celem początkowo była wzajemna pomoc, wymiana doświadczeń i informacji wśród artystów ubiegających się o środki z KPO dla kultury, a która obecnie zrzesza osoby poszkodowane w sprawie, nie sposób przebrnąć przez wszystkie wątki obrazujące napotykane przez wnioskodawców trudności.
To tu osoby, które nie otrzymały środków, próbują wspólnie zrozumieć, gdzie (i czy w ogóle) popełniły błędy, a te, którym udało się otrzymać granty lub stypendia, niejednokrotnie opisują kolejne problemy – od utrudnionego kontaktu z opiekunami aż po brak przelewów na kontach. To drugie dotyczy również osób, które wnioskowały o wypłatę stypendium w formie jednorazowej. Część z nich przez kwartał nie otrzymała przysługujących im środków.
Jak tłumaczy Kinga Kiełczyńska, jedna z obecnych na grupie wnioskodawczyń, na etapie aplikowania o stypendia w ramach KPO dla kultury nie pojawiały się żadne ostrzeżenia o tym, że w przypadku pozytywnego rozpatrzenia wniosków zaistnieje konieczność opłacenia przedsięwzięć z własnych środków, które dopiero po fakcie zostaną zwrócone. To z kolei powodowało duży stres u wnioskodawców.
Dodaje: „Artyści to nie domy produkcyjne. Nie są w stanie zaliczkować projektów z góry. Część osób związanych z KPO twierdziła, że w takich sytuacjach zawsze dostaje się pieniądze po zrealizowaniu projektu. W rzeczywistości jest zupełnie inaczej. To nie jest moje pierwsze stypendium. Nigdy wcześniej nie spotkałam się z sytuacją, w której środki byłyby przekazywane dopiero po fakcie”.
Urszula Prussak przyznaje, że NIMiT obserwuje w ostatnich tygodniach trudności o charakterze komunikacyjno-administracyjnym. Twierdzi, że złożyły się na nie różne czynniki: „Liczba napływających wniosków o płatność jest bardzo duża, co w praktyce uniemożliwia równoczesną weryfikację wszystkich dokumentów”.
Przypomina, że poszczególne wnioski mogą zostać przekazane do płatności dopiero po obustronnym podpisaniu umowy oraz dokładnej analizie kompletności i poprawności weksla.
Ekspertka tłumaczy: „Zauważamy istotną i niepokojącą liczbę błędów w samych wnioskach o płatność, w oświadczeniach podatkowych czy wekslach, co znacząco wydłuża czas ich obsługi. Opóźnienia wynikają także z ograniczeń technicznych – proces wypłat realizuje firma zewnętrzna, która operuje określoną liczbą transz w miesiącu”.
Prussak zapewnia, że mimo trudności NIMiT stara się kierować jak największą liczbę poprawnych i kompletnych wniosków do realizacji w możliwie najkrótszym terminie. Podkreśla: „Zidentyfikowaliśmy już kluczowe przyczyny opóźnień i przeorganizowaliśmy pracę zespołów, aby proces przebiegał sprawniej i na bieżąco. Na obecnym etapie komunikacja z opiekunami umów rzeczywiście może być utrudniona, ponieważ specjaliści są w dużej mierze zaangażowani w szczegółową weryfikację dokumentów – a to właśnie ich poprawność stanowi podstawę do uruchamiania wypłat”.
Wskazuje, że dla wszystkich beneficjentów dostępna jest infolinia oraz skrzynka mailowa KPO, by przekazywać artystom wyczerpujące i szybkie odpowiedzi.
Podobne stanowisko przedstawia Ministerstwo Kultury i Dziedzictwa Narodowego, które w odpowiedzi na pytania OKO.press podkreśliło, że podejmuje przewidziane prawem działania w zakresie nadzoru realizacji KPO dla kultury. Jak twierdzi Piotr Jędrzejowski z ministerialnego Centrum Informacyjnego: „Po drugim naborze w roku 2025 do resortu wpłynęły pojedyncze głosy sygnalizujące jakiekolwiek trudności administracyjne”.
W kontrze do zapewnień NIMiT-u stoją jednak relacje wnioskodawców, według których działania administracyjne związane z KPO są dalekie od ideału. Prośby o pilne dosłanie dokumentów, które kilka miesięcy wcześniej zostały dostarczone, nieprzekazanie kart ocen koniecznych do złożenia odwołania; realizacja projektów bez podpisanych umów.
A co robi w tym czasie NIMiT?
Aktywność wnioskodawców – zarówno tych, których przedsięwzięcia nie otrzymały dofinansowania, jak i tych, którzy zdobyli środki w ramach KPO dla kultury, nie umknęła osobom odpowiedzialnym za koordynację programu.
Na początku listopada Piotr Krzyżanowski otrzymał list od p.o. dyrektora NIMiT Piotra Dzierżanowskiego. Zaprzeczył w nim, jakoby doszło do incydentów fałszowania Kart Oceny Merytorycznej. Stwierdził, że działania artysty mogą nosić znamiona zniesławienia. Dodał, że NIMiT rozważa podjęcie kroków prawnych w związku z komentarzami zamieszczonymi przez Krzyżanowskiego na Facebooku. Miały one dotyczyć zarzutu fałszowania kart, na dowód czego NIMiT zrobił print screeny.
Karty Ocen artysty zniknęły natomiast – przynajmniej w wersji widocznej dla wnioskodawcy – z systemu Witkac.
Na początku grudnia Kinga Kiełczyńska, również jedna z wnioskodawczyń, poinformowała, że wybiera się na spotkanie w Departamencie Narodowych Instytucji Kultury w ministerstwie. Chciała zwrócić uwagę na problem opóźniania wypłat stypendiów i grantów z KPO i poprosić o interwencję. Umówiła je po uprzednim kontakcie zarówno z księgowością KPO, jak i opiekunem. Prosiła o wypłatę stypendium do końca listopada – a więc trzy miesiące po ogłoszeniu wyników.
Prośba nie była bezpodstawna – artystka była zobowiązana do opłacenia kursu, który już trwał. Księgowa odpowiedzialna za wypłaty poinformowała, że przelew wyjdzie w połowie grudnia. Nie była to jednak żadna gwarancja – szczególnie po poprzednich doświadczeniach, kiedy to dopiero po dwóch tygodniach, mimo zapewnień o tym, że braków w systemie nie ma, artystce udało się uzyskać wgląd w umowę.
Właśnie dlatego zdecydowała się na interwencję w ministerstwie kultury. Spotkanie nie doszło do skutku. Powód? Upublicznienie informacji o nim na grupie.
Artyści nie poprzestają na słowach. W związku z podejrzeniem, że regulamin KPO dla kultury od samego początku naruszał obowiązujące przepisy, część wnioskodawców starających się o stypendia zdecydowała się zaskarżyć zasady programu do Wojewódzkiego Sądu Administracyjnego.
Chcą wnieść o uchylenie całości regulaminu wraz z załącznikami. Oprócz tego oczekują zasądzenia na rzecz skarżących kosztów postępowania, dopuszczenia i przeprowadzenia dowodu oraz przeprowadzenia rozprawy.
Takie działanie może być precedensem na skalę kraju.
O ile bowiem samo postanowienie WSA wskazujące na niezgodność regulaminu z prawem nie prowadzi do żadnych większych konsekwencji, o tyle na jego podstawie poszczególni wnioskodawcy będą mogli indywidualnie ubiegać się o odszkodowania.
Jak dodaje Piotr Krzyżanowski, inicjator skarg, chodzi przede wszystkim o pokazanie, że w przypadku KPO dla kultury przekroczono granice, które do tej pory wydawały się nieprzekraczalne. Dodaje: „Chodzi o swoistego rodzaju bunt społeczny. Oddolne działanie artystów, które pokaże władzy, że nie można nami manipulować i trzeba mieć świadomość, że to właśnie tkanka artystyczna tworzy ten naród. Czy to się politykom podoba, czy nie”.
Absolwentka położnictwa, logopedka, pedagożka. Na co dzień marketing managerka OKO.press. Poza pracą propaguje położnictwo, w którym każda osoba ma prawo zakończyć swoją ciążę wtedy, kiedy chce i tak, jak chce.
Absolwentka położnictwa, logopedka, pedagożka. Na co dzień marketing managerka OKO.press. Poza pracą propaguje położnictwo, w którym każda osoba ma prawo zakończyć swoją ciążę wtedy, kiedy chce i tak, jak chce.
Komentarze