Ministra kultury nagrała 4 października uspokajające przesłanie dla instytucji aplikujących o pieniądze z KPO. To transza, którą trzeba wydać i rozliczyć do końca tego roku. Ludzie się boją, że na rządowych warunkach to niewykonalne. Czy można było inaczej?
Tych pieniędzy dla instytucji kultury, które trzeba wydać do końca tego roku jest 120 mln zł. Na operatora programu, który ma ocenić wnioski rozdać pieniądze i je rozliczyć, został wyznaczony Narodowy Instytut Muzyki i Tańca (NIMiT). 80 ekspertów w błyskawicznym tempie musiało ocenić 8000 aplikacji. Nie wygląda to dobrze.
KPO dla kultury nagle stało się tematem, o którym wszyscy rozmawiają – bo prawie każdy w świecie organizacji pozarządowych zna kogoś, kto się o ten konkurs rozbił.
Wystarczy do wyszukiwarki wpisać „KPO dla kultury” a pojawiają się takie wpisy:
Itd.
“Nie jest tak źle. Narodowy Instytut Muzyki i Tańca, który jest operatorem programu, wyciąga wnioski i stara się dostosować do potrzeb wnioskodawców. Musi się lepiej komunikować i być responsywny. To także nasze oczekiwanie. Dlatego zobowiązaliśmy Instytut do bardziej progresywnych działań" – mówi OKO.press wiceministra kultury Marta Cienkowska, która za KPO dla kultury odpowiada (na zdjęciu u góry – na konferencji prasowej o wynikach pierwszej transzy 11 września).
"Zależy nam na wyjaśnianiu powtarzających się wątpliwości wnioskodawców, ale też na poprawie obsługi programu, by jak najwięcej projektów zostało zrealizowanych. Ministra Hanna Wróblewska zwróciła się więc z przesłaniem do ludzi kultury, żeby pokazać, że widzimy problem i że razem damy radę. Będziemy elastyczni i będziemy wyjaśniali wątpliwości” – dodaje.
Min. Cienkowska podkreśla, że fundusze KPO dla kultury na rok 2024 musiały być rozdysponowane w nadzwyczajnym tempie. I na wiele strategicznych ruchów nie było wystarczająco czasu.
Przedstawiciele organizacji pozarządowych mówią jednak, że pośpiechem wszystkiego się nie wytłumaczy.
Będąc w podbramkowej sytuacji, nowa władza nie zapytała, jak się prowadzi duże konkursy grantowe – a miała kogo pytać. Duże organizacje pozarządowe (takie jak Fundacja Batorego czy Fundacja Rozwoju Demokracji Lokalnej) były operatorami funduszy norweskich i szwajcarskich. To wielkie projekty. Organizacje wiedzą, jak się je prowadzi, co jest kluczowe i kiedy. Wielu błędów można by uniknąć.
“Czy rząd w ogóle rozumie, jak wielki kapitał wiedzy i umiejętności ma społeczeństwo obywatelskie?”
– pytają ludzie trzeciego sektora.
Ministra Cienkowska odpowiada: “Po pierwsze, KPO to jednak inna rzeczywistość. Wymogi, wskaźniki i procedury są bardziej rygorystyczne niż w funduszach norweskich i szwajcarskich. KPO wszyscy dopiero się uczymy. Doświadczenie Batorego czy FRDL są cenne – ale kluczowy okazał się czas.
Na etapie planowania nie dotarła do nas tak naprawdę jasna oferta współpracy i pomocy ze strony organizacji. My naprawdę działaliśmy w trybie zadaniowym”.
OKO.press: Organizacje mówią, że się z tym zgłaszały. Jeśli wtedy Wam to umknęło, to czy teraz, jeśli ofertę współpracy dostaniecie, to z niej skorzystacie?
„Na pewno” – deklaruje teraz min. Cienkowska.
„KPO to także pieniądze dla kultury w 2025 roku. Absolutnie rozumiem głosy organizacji pozarządowych. To, co się stało teraz, jest dla nas bardzo pouczające. Postaramy się usprawnić ten proces w kolejnym naborze. Mając czas na wprowadzenie zmian i dopracowanie procedur, zrobimy to we włączający sposób".
Fakt, że Ministerstwo otwarcie deklaruje, że ma problem i że wyciągnie z tego wnioski, nadal jednak nie wyjaśnia, dlaczego ani ono, ani NIMiT nie zapytały, jak prowadzić takie wielkie postępowanie grantowe.
Bo przecież wiedziały, że społeczeństwo obywatelskie zgromadziło dużą wiedzę w tym zakresie.
Min. Cienkowska przekonuje, że na debatę, narady z organizacjami pół roku temu nie było przestrzeni. Nie było czasu.
Przypomnijmy: możliwość skorzystania z KPO, funduszu umożliwiającego odbudowę i rozwój gospodarki Europy po covidzie, została przywrócona Polsce praktycznie z końcem lutego. Pierwsza transza na kulturę – wspomniane 120 mln – jest do wydania i rozliczenia do końca tego roku. To trzeba zrobić w przejrzystych, rozliczalnych procedurach.
“Jest początek marca 2024 roku, ledwie trzeci miesiąc działania tego rządu, w instytucjach kultury trwa pierwsze sprzątanie po PiS, a środowisko kultury potrzebuje pieniędzy po pandemii. Regulamin i podręcznik procedur powstawały w niezwykle szybkim tempie. Wtedy mogliśmy albo przeprowadzić projekt tak, jak to zrobiliśmy, albo zaryzykować, że nie zdążymy wydać pieniędzy z KPO na kulturę w ogóle. A teraz wiemy, że pieniądze do instytucji kultury trafią” – mówi min. Cienkowska.
Jakim cudem operatorem tak poważnego przedsięwzięcia stała się mała instytucja bez doświadczenia z dzieleniem grantów w takim tempie i na taką skalę? Bo raczej było wiadomo, że wniosków będzie mnóstwo?
“NIMiT był najbardziej zaawansowany w przygotowaniach do realizacji procedury. Problem był inny: nie mieliśmy pewności, czy uda nam się osiągnąć wskaźniki, czy wnioskodawcy się zgłoszą. Zwyczajnie baliśmy się, że chętnych na pieniądze nie będzie. Że instytucje kultury i artyści nie zgłoszą się po nie, że nie rozdysponujemy pieniędzy w tak krótkim czasie. Skupiliśmy się więc na informowaniu, że KPO jest” – mówi min. Cienkowska. I przyznaje, że sukces w postaci liczby wniosków przerósł oczekiwania Ministerstwa.
Ale dlaczego NIMiT? Może był zaawansowany, ale jak widać, niewystarczająco.
"Z założeń, które dostaliśmy od poprzedniej ekipy, wynikało, że pieniądze z KPO na kulturę mają dzielić cztery instytucje. Trzy z nich nie miały żadnego doświadczenia w dzieleniu grantów. Postawiliśmy na NIMiT, bo on prowadził programy grantowe. Choć mniejsze. Zastąpienie czterech organizacji jedną pomogło ograniczyć skalę chaosu” – mówi Cienkowska.
Dodajmy, że w lutym i marcu 2024 NIMiT na tle innych instytucji był w miarę stabilny. Nie żył rozważaniami o tym, kto zostanie, a kogo nowa władza wymieni. Kierownictwo Instytutu powołał w grudniu 2023 roku na siedmioletnią kadencję ustępujący minister Gliński.
Kiedy jednak wszystko było gotowe i procedura ruszyła, okazało się, że NIMiT ma duże kłopoty z obsłużeniem 8 tys. wniosków grantowych. Procedury się przeciągały. Ostatecznie NIMiT przyznał 1503 granty i 533 stypendia. Ludzie zaczęli sprawdzać, dlaczego odpadli, choć spełniają wszystkie kryteria. W mediach społecznościowych zaczęło krążyć więcej niepokojących informacji.
Że eksperci oceniający wnioski mylą się w punktacji, ich decyzje są niezrozumiałe. A NIMiT, przyzwyczajony do swoich procedur, straszy wnioskodawców,
że jakiekolwiek odstępstwo czy przesunięcie wydatków będzie oznaczać, że pieniądze europejskie trzeba będzie zwrócić. A w kulturze na sztywno wszystkiego zaplanować się nie da.
Stąd wynikać ma obecny ruch Ministerstwa i zapowiedź min. Wróblewskiej, że problemy z KPO będą rozwiązywane razem z instytucjami kultury.
To wystąpienie trochę napięcia zdjęło. Ale fundamentalne pytania zostają.
OKO.press: Wiosną nie byliście w stanie rozbudowywać relacji ze społeczeństwem obywatelskim w sprawie KPO – skupialiście się na uruchamianiu samej procedury naboru wniosków. Wtedy mogliście uważać, że nie było innego wyjścia.
Ale czy teraz nie widzicie, że to był błąd?
Przekonanie, że władza nie słucha obywateli, mimo że oni tyle wiedzą i mogą pomóc, dotkliwie dziś w waszą ekipę uderza. „Społeczeństwo obywatelskie pomogło i w czasie wojny w Ukrainie, i w wyborach 15 października. Władza nie umie jednak nadal wykorzystać tego potencjału” – mówią aktywiści.
Min. Marta Cienkowska: To nieprawda, że nie słuchamy. Społeczeństwo obywatelskie wykonało w ciągu ostatnich lat ogromną pracę, ma widzę ekspercką i organizacyjną. Nie musi mnie pani do tego przekonywać. Przykładem niech będą też zmiany w Programach Ministra czy wypracowywanie zapisów nowych ustaw – one powstawały i powstają w dialogu ze środowiskami.
Ale zmiana w relacjach nie dokonuje się natychmiast. Mamy przecież państwo, które przez 8 lat nie prowadziło przejrzystych konkursów i konsultacji, a pieniądze dzieliło po uważaniu. Osiem lat takich praktyk to jak cała szkoła podstawowa. Szmat czasu.
Wiemy, że to ważne. Trzeba się jeszcze tego nauczyć.
Administracja z trudem sobie przypomina, co o współpracy z obywatelami wiedziała dziewięć lat temu. Ale społeczeństwo obywatelskie umie dziś dużo więcej niż wtedy. To dlatego przekonanie, że władza nie umie skorzystać z wiedzy obywateli, narasta.
To prawda, że obywatele są dziś dużo dalej i mamy ogromny potencjał do zagospodarowania. To wielki kapitał, jaki powstał za poprzedniej władzy. Sama wywodzę się z ruchów obywatelskich i to dla mnie ogromnie ważne, by tej energii nie zmarnować. Chciałabym działanie państwa w zakresie, za jaki odpowiadam, poprawić w dwa miesiące. Ale by zmiana była systemowa, trzeba czasu.
Zmiany są, ale może za mało o nich mówimy? Przecież ustaw nie przepycha się dziś nocą w Sejmie, jego zmieniony od września regulamin wymusza merytoryczną debatę i odwoływanie się do wiedzy społeczeństwa obywatelskiego. Mamy ministra ds. społeczeństwa obywatelskiego. Uczestniczę w Radzie Działalności Pożytku Publicznego, tam się bardzo dużo rzeczy dzieje.
Prawdą jest jednak także to, że choć administracja chce rozmawiać, dopiero uczy się, jak to się robi. A partnerom społecznym łatwiej oskarżać nas o brak dialogu, niż w ten dialog wejść. I ja to rozumiem: nie ma jeszcze przekonania, że to coś da. Tym bardziej że ludzie mają doświadczenia ostatnich 8 lat, kiedy tego dialogu nie było.
Proszę popatrzeć na konsultacje założeń do projektu ustawy medialnej. Trwały trzy miesiące, a dostaliśmy 106 stanowisk. Należy się spodziewać, że zgodnie z wypracowanymi od lat mechanizmami ludzie zaczną się interesować tą sprawą, dopiero kiedy projekt ustawy dotrze do Sejmu.
To były konsultacje założeń. Będzie jeszcze etap konsultacji samego projektu ustawy na etapie rządowym.
Ale my się przyzwyczailiśmy do walki o poprawianie szczegółów na etapie prac w parlamencie. A to niedobrze, za późno. Na szczęście teraz, od września, poprawki składane w Sejmie muszą mieć porządne uzasadnienia. To skieruje uwagę na proces konsultacji na etapie rządowym, kiedy możliwość przetworzenia uwag jest większa, i wymusi współpracę.
Jeśli kluczem jest zaufanie, to władza nie może być tylko „otwarta” na współpracę. Musi o tym mówić i ułatwiać sam proces. Czyli uwzględnicie to w pracach nad kolejną transzą KPO dla kultury na 2025 rok?
Jak powiedziałam, naprawę wyciągamy z tego wnioski. Doświadczeń z ostatnich miesięcy wprowadzimy do kolejnego naboru.
Kultura
Ministerstwo Kultury i Dziedzictwa Narodowego
Hanna Wróblewska
konsultacje
KPO
Krajowy Plan Odbudowy
Marta Cienkowska
organizacje pozarządowe
Z wykształcenia historyczka. Od 1989 do 2011 r. reporterka sejmowa, a potem redaktorka w „Gazecie Wyborczej”, do grudnia 2015 r. - w administracji rządowej (w zespołach, które przygotowały nową ustawę o zbiórkach publicznych i zmieniły – na krótko – zasady konsultacji publicznych). Do lipca 2021 r. w Biurze Rzecznika Praw Obywatelskich. Laureatka Pióra Nadziei 2022, nagrody Amnesty International, i Lodołamacza 2024 (za teksty o prawach osób z niepełnosprawnościami)
Z wykształcenia historyczka. Od 1989 do 2011 r. reporterka sejmowa, a potem redaktorka w „Gazecie Wyborczej”, do grudnia 2015 r. - w administracji rządowej (w zespołach, które przygotowały nową ustawę o zbiórkach publicznych i zmieniły – na krótko – zasady konsultacji publicznych). Do lipca 2021 r. w Biurze Rzecznika Praw Obywatelskich. Laureatka Pióra Nadziei 2022, nagrody Amnesty International, i Lodołamacza 2024 (za teksty o prawach osób z niepełnosprawnościami)
Komentarze