0:00
0:00

0:00

Prawa autorskie: 12.08.2025 Warszawa . Kancelaria Premiera Rady Ministrow . Al . Ujazdowskie 1 . Minister funduszy i polityki regionalnej Katarzyna Pelczynska - Nalecz (p), premier Donald Tusk (L) podczas posiedzenia rzadu . Fot . Robert Kowalewski / Agencja Wyborcza.pl12.08.2025 Warszawa ...

System wymaga zmian w skali makro

Dominika Sitnicka, OKO.press: Opinia publiczna od kilku dni żyje „aferą KPO”. Czy procedury programu HoReCa odbiegają od tego, co obserwujemy w innych programach środków unijnych?

Grzegorz Kukowka, BLSK Legal: Nie. Te konkursy wyglądały bardzo podobnie do wielu innych programów realizowanych w Polsce. Różnica była taka, że tutaj pieniądze można było dostać łatwiej niż zwykle. W ostatnich latach, żeby uzyskać dofinansowanie, trzeba było wykazać się innowacją – choćby na poziomie samej firmy. W tym przypadku wystarczyło pokazać dywersyfikację działalności, bez żadnych wymogów dotyczących innowacyjności. Spełnienie takiego warunku jest dużo prostsze.

Czyli to wykazywanie innowacyjności jest standardem przy pozyskiwaniu środków unijnych na rozkręcenie biznesu? Myślę, że wielu z nas zna przypadki przedsiębiorców, którzy uzyskiwali unijne granty w wysokości 100-200 tysięcy złotych na dosyć standardową działalność.

Czyli to wykazywanie innowacyjności jest standardem przy pozyskiwaniu środków unijnych na rozkręcenie biznesu? Myślę, że wielu z nas zna przypadki przedsiębiorców, którzy uzyskiwali unijne granty w wysokości 100-200 tysięcy złotych na dosyć standardową działalność.

To nie są jeszcze duże kwoty, więc w takich przypadkach innowacyjność nie jest wymogiem. Istniał i istnieje nadal szereg unijnych programów pomocowych, w których tej wysokości środki są przyznawane bez takich obostrzeń. Tego rodzaju pomoc publiczną przyznają przecież także urzędy pracy osobom, które po raz pierwszy zakładają działalność gospodarczą. I żeby pozyskać te pieniądze, trzeba spełnić niewiele warunków.

Wrócę do przykładów z HoReCi. Jaki właściwie mamy interes społeczny w tym, żeby przy pomocy takiego programu umożliwić przedsiębiorcom nabywanie środków trwałych, przy pomocy których będą oni sobie generowali dochód pasywny?

Kiedyś standardem było, że w takich programach wymagano stworzenia nowych miejsc pracy i utrzymania ich przez określony czas. To był wyraźny interes społeczny. Teraz mamy też programy wspierające strategiczne inwestycje – np. w odnawialną energetykę czy produkcję baterii – które odpowiadają na konkretne braki w UE. Kilka lat temu był konkurs, w którym można było uzyskać naprawdę ogromne dofinansowanie na produkcję baterii wykorzystywanych między innymi w samochodach elektrycznych. UE po prostu organizuje programy, które tworzą system zachęt dla producentów z tych segmentów, w których dziś jesteśmy uzależnieni od Chin. To sensowne. Ale rzeczywiście, w przypadku prostych dotacji dla prostych biznesów powiązanie z miejscami pracy i obowiązkiem ich utrzymania byłoby minimalnym „zwrotem” dla społeczeństwa.

;
Na zdjęciu Dominika Sitnicka
Dominika Sitnicka

Absolwentka Prawa i Filozofii Uniwersytetu Warszawskiego. Publikowała m.in. w Dwutygodniku, Res Publice Nowej i Magazynie Kulturalnym. Pisze o praworządności, polityce i mediach.

Komentarze