0:00
0:00

0:00

Prawa autorskie: 16.06.2025 Warszawa, MFiPR, Wspólna 2 / 4. Minister funduszy i polityki regionalnej Katarzyna Pełczynska-Nałęcz podczas konferencji prasowej dotyczącej 1,5 roku wdrażania KPO. Fot. Robert Kowalewski / Agencja Wyborcza.pl16.06.2025 Warszawa,...

Od kilku dni po sieci krążą informacje o tym, że środki z KPO poszły na jachty, sauny czy klub swingersów. Część to dezinformacja i fałszywki (np. nikt nie dostał pieniędzy z KPO, żeby przyznawać tzw. chwilówki). Jednak temat zdominował debatę publiczną, a politycy opozycji dostali kolejną pożywkę. Koalicja rządząca, osłabiona po przegranych wyborach prezydenckich, tuż po energicznym przejęciu fotela głowy państwa przez Karola Nawrockiego mierzy się z kryzysem.

„To jest komunikacyjna katastrofa” – słyszymy z zaplecza rządu.

Przeczytaj także:

Podczas wtorkowego posiedzenia rządu ze sprawy tłumaczyć się będzie szefowa resortu funduszy Katarzyna Pełczyńska-Nałęcz. Sprawa KPO nakłada się na zadawnione konflikty między Tuskiem a partią Hołowni.

Tusk: „Jeśli uznam, że ktoś zawiódł...”

PiS i Katarzyna Pełczyńska-Nałęcz – tak w poniedziałek 11 sierpnia 2025 Donald Tusk rozdzielił odpowiedzialność za to, co jest nazywane „aferą KPO”. A dokładniej: pytany przez dziennikarzy premier powiedział, że „100 proc. odpowiedzialności za ten wieloletni bałagan spada na poprzedników, którzy te środki zablokowali i dali nam bardzo mało czasu, by te środki dobrze wydać i by trafiły do polskich firm”. Czyli: 100 procent odpowiedzialności to PiS.

Jednak chwilę później wymienił też nazwisko ministry funduszy. Właśnie to ministerstwo rozdzielało środki w ramach programu dla sektora HoReCa, czyli hotelarstwa i gastronomii.

„Pani minister Pełczyńska-Nałęcz odpowiada za te działania. Jutro na rządzie pewnie długi, długi czas będzie tłumaczyła każdy z elementów tych procedur, będzie mówiła też o tym, co zrobiła jako nadzorująca ten resort” – powiedział Tusk.

„Po tej informacji będę miał już materiał wystarczający, żeby podjąć decyzje. Jeśli będzie trzeba, także decyzje personalne. Nikogo nie zamierzam straszyć, szczególnie na konferencji prasowej, ale jeśli uznam, że ktoś zawiódł tutaj, też na poziomie politycznym, to poniesie tego konsekwencje”.

Czy te słowa oznaczają, że ministra z Polski 2050 może się obawiać dymisji?

Największy winny: PiS

Temat przeznaczenia środków z jednego z programów w ramach KPO żyje od piątku 8 sierpnia rano.

Główna linia narracyjna koalicji rządzącej w tej sprawie to: „Winny jest PiS, bo opóźniał KPO. A jeśli jakieś nieprawidłowości były, to zostaną wyjaśnione. Są to jednak nieprawidłowości o niewielkiej skali”. Rzecznik rządu, Adam Szłapka, w poniedziałek wieczorem w programie „Fakty po faktach” w TVN24 powiedział, że chodzi prawdopodobnie o kilkadziesiąt przypadków.

Ze względu na opóźnienia czas na kontrole był skrócony. Nasi rozmówcy z koalicji rządzącej podkreślają, że operatorzy programu zostali wybrani jeszcze przez PiS.

„Rozpoczęły się kontrole Polskiej Agencji Rozwoju Przedsiębiorczości (PARP) wśród pięciu operatorów, którzy byli odpowiedzialni za selekcje beneficjentów. Szczególnie chodzi o rzeszowską agencję, ale kontrolujemy wszystkich pięcioro operatorów” – mówił w poniedziałek wiceminister funduszy Jan Szyszko. Rzeszowska Agencja Rozwoju Regionalnego (RARR), podlegająca pod Urząd Marszałkowski Województwa Podkarpackiego. Marszałkiem województwa podkarpackiego jest Władysław Ortyl — polityk PiS.

Irytację polityków koalicji budzi też krytykujący dziś rząd Waldemar Buda, minister rozwoju w gabinecie Mateusza Morawieckiego, który wsławił się wypowiedzią, że blokowanie KPO ułatwi PiS-owi wygranie wyborów.

Jednak politycy chętnie wskazują też osobę z obozu rządzącego, która przynajmniej częściowo odpowiada za komunikacyjny kryzys.

„Pełczyńska ponosi polityczną odpowiedzialność”

Słyszymy, że „trzeba było szybciej reagować na poziomie ministerstwa. A ona wyjechała na urlop!”.

Jan Szyszko, wiceminister, który na kilka dni stał się twarzą ministerstwa funduszy, potwierdza, że Pełczyńska-Nałęcz była „bardzo daleko” na planowanym od dawna urlopie. A wrócić miała w pierwszym możliwym terminie.

Jeden z ważnych polityków KO denerwuje się: „Jeśli wcześniej wiedziała i odwołała panią szefową PARP, to jaka była strategia?!”. Zarzut jest taki, że skoro ministerstwo funduszy, w tym sama Pełczyńska, było świadome nadchodzących kłopotów, mogło przygotować komunikację kryzysową, a nawet zawiadomić prokuraturę o nieprawidłowościach.

Tymczasem prokuratura warszawska podjęła działania z urzędu w piątek 8 sierpnia, a 11 sierpnia w poniedziałek minister sprawiedliwości Waldemar Żurek ogłosił, że sprawa zostanie przekazana prokuraturze europejskiej. Osobiste poinformowanie o wykryciu nieprawidłowości i samodzielne zgłoszenie sprawy odpowiednim organom pozwoliłoby ministerstwu przeprowadzić kontrolowany wybuch.

Ministerstwo broni się jednak, że ich wiedza dotyczyła sposobu działania PARP, m.in. opieszałości, a o samych nieprawidłowościach dowiedzieli się niemal wtedy, co reszta opinii publicznej. „Dwa dni przed tym, jak wybuchła afera” – słyszymy.

Dymisja szefowej PARP przypominała też znany schemat obarczania odpowiedzialnością urzędników podległych ministerstwom. Tak było choćby w przypadku Piotra Jabłońskiego, dyrektora Krajowego Centrum Przeciwdziałania Uzależnieniom, który stracił stanowisko po tym, jak w mediach wybuchła afera w związku z tzw. alkotubkami. Jest społeczne oburzenie – zatem trzeba znaleźć winnego. Katarzyna Duber-Stachurska, była szefowa PARP, podsuwa właśnie taki trop wpisem w mediach społecznościowych, w którym podkreśla, że to ministerstwo ustalało kryteria przyznania dofinansowania oraz zatwierdzało regulaminy i procedury, a nawet więcej – właściwie „nadzorowało codziennie realizację programu”.

„Ministerstwo wiedziało o łodziach – odpowiadało na pytania operatorów, czy łodzie z silnikiem spalinowym mogły być dopuszczane. Pani Minister zapewniała przedsiębiorców, że osobiście interweniowała, by poluzować pierwotne zasady, żeby środki płynęły sprawniej i szybciej” – czytamy w oświadczeniu.

Na to Jan Szyszko, wiceminister funduszy, zapiera się w wywiadach, że ministerstwo niczego nie wiedziało i nie ma żadnych dowodów w dokumentach na takie informacje przekazywane przez PARP.

„Pełczyńska jest szefem resortu i ponosi polityczną odpowiedzialność” – słyszymy w KO.

Gdyby więc ktoś miał ponieść odpowiedzialność, to właśnie on – mówią nam politycy partii Szymona Hołowni.

Od koalicyjnych kolegów Pełczyńskiej-Nałęcz – zarówno z KO, jak i z Lewicy – słyszymy, że błędem była publikacja mapki z przyznanymi dotacjami, którą w piątek klikała cała Polska. „Polska 2050 zawsze musi być świętsza od papieża i tę mapę opublikowali” – słyszymy od koalicjantów. „Pełczyńska chciała się na tym zbudować, a mapka wybuchła jej w twarz”.

Rozmówcy z Polski 2050 odpowiadają, że transparentność to atut tego rządu.

O pozycji Katarzyny Pełczyńskiej-Nałęcz szerzej mówiłyśmy w jednym z niedawnych wydań „Programu politycznego”:

„Pełczyńska-Nałęcz to nie Wieczorek”

Dotąd tylko raz w historii obecnej koalicji zdarzyło się, że minister został zdymisjonowany poza planową rekonstrukcją. Chodzi o Dariusza Wieczorka – ministra nauki i szkolnictwa wyższego reprezentującego Nową Lewicę.

Koalicją rządzi prosta matematyka: 157 plus 32 plus 21 równa się 210. To mniej niż 231. Bez głosów Polski 2050 (30 osób w klubie parlamentarnym) Donald Tusk nie ma sejmowej większości.

„To jest taka sama sytuacja jak z rekonstrukcją rządu: gdyby to od Tuska zależało, to by inaczej wyglądało” – śmieje się rozmówca z zaplecza rządu. Chodzi o to, że wpływ Tuska jest ograniczony liczbą głosów, jakie mają jego koalicjanci.

Dymisja Wieczorka była uzgodniona z Włodzimierzem Czarzastym. Po pierwsze cała sekwencja afer mniejszego lub większego kalibru ciągnęła się za byłym ministrem nauki. Po drugie konflikt z naukowcami wokół instytutu IDEAS trafił do opinii publicznej w wersji: „Rząd nie chce rozwijać sztucznej inteligencji, a więc jest to antyrozwojowy rząd”. Lewica miała poczucie, że jej minister szkodzi całemu rządowi.

Pełczyńska-Nałęcz też nie ma zupełnie czystego konta. W kwietniu Wirtualna Polska ujawniła umowę, która umożliwia ministerstwu funduszy płacenie za promocję niektórych postów w prywatnych mediach społecznościowych ministry. Sprawa nie miała jednak negatywnego odbioru porównywalnego z odwołaniem działaczki związkowej przez Wieczorka.

Należy też pamiętać, że Pełczyńska-Nałęcz to twarz Polski 2050, najbardziej doświadczona i zdeterminowana polityczka ugrupowania. „Jeśli ktoś ma wizję, to ona. Poza tym jest państwowcem. Jest niezależna i niesterowalna” – mówiła nam niedawno osoba z otoczenia Szymona Hołowni.

„Jak Tusk miałby przekonać Hołownię, żeby zdymisjonować Pełczyńską?” – słyszymy. „To się rozejdzie po kościach”.

Jeden z naszych rozmówców spekuluje, że gdyby chodziło o ministrę Martę Cienkowską, to ta prawdopodobnie zostałaby zdymisjonowana. Jednak pozycja Pełczyńskiej jest nieporównywalnie wyższa. I Hołownia by się o nią bił, gdyby była taka potrzeba.

Zresztą, jeszcze jako wiceministra Cienkowska też była krytykowana za opóźnienia w rozdysponowaniu środków z KPO – bo ona odpowiadała za jego część w sektorze kultury.

Nie jest wykluczone, że kolejny kryzys komunikacyjny jest już na horyzoncie, bo wyniki kolejnych dotacji z KPO w kulturze mamy poznać za dwa tygodnie.

Co jest nie tak z komunikacją

Odblokowanie środków z KPO było jedną z najważniejszych obietnic wyborczych partii rządzącej koalicji i również jedną z nielicznych, których udało się dotrzymać w studniowym terminie. W tym momencie koalicja walczy o to, by program kojarzył się z dziesiątkami miliardów na rozwój infrastruktury, a nie miliardem na branżę hotelarsko-gastronomiczną. Zadanie nie jest łatwe, bo omawiane w mediach społecznościowych i tradycyjnych przypadki dotacji przemawiają do masowej wyobraźni i są najzwyczajniej w świecie memogenne.

Rząd przypomina, że pomysł o wciągnięciu branży HoReCa był pomysłem Mateusza Morawieckiego, z którym lata temu nikt nie dyskutował, bo wszyscy zdawali sobie sprawę z tego, jak pandemia uderzyła w ten rynek. Przypomina także, że warunkiem przyznania dotacji była dywersyfikacja działalności, zatem przedsiębiorcy nie mogli inwestować w sprzęty, które przydałyby im się w rozwijaniu ich dotychczasowej oferty.

Co z tego, skoro solarium w pizzerii brzmi śmiesznie, a do tego widnieje na mapce udostępnionej przez ministerstwo, chociaż umowa została rozwiązana miesiące temu?

Niewykluczone, że zakup jachtów, kolejnego z symboli „afery KPO”, zostanie uznany podczas kontroli za całkowicie zgodny ze wszystkimi procedurami oraz założeniami programu. A jednak jachty są towarem luksusowym, przywodzą na myśl słynne „ośmiorniczki”. Ten sam schemat dotyczyć będzie dotacji przyznanych firmom prowadzonym przez rodziny polityków. Media znalazły kilka takich przypadków. Pozytywne przejście przez nie ponownej kontroli dla części obserwatorów będzie tylko potwierdzeniem istnienia politycznego układu.

Rząd nie zaprzecza też, że dochodziło do nieprawidłowości. O „funduszowym cwaniactwie” i „marnotrawieniu naszych wspólnych pieniędzy” pisał w końcu sam wiceminister Szyszko.

Ale w koalicji słychać rozgoryczenie, że mówi się o „aferze KPO”, jakby politycy celowo zorganizowali proceder defraudacji środków. A oburzenie ich zdaniem powinno iść na firmy-krzaki, które nadużywają systemu.

„Mało miejsca poświęca się tym januszom biznesu” – słyszymy.

W ostatnich dniach politycy K15 starają się uparcie przypominać, że HoReCa to tylko ok. 1 proc. całego KPO. KPRM wypuściła w sieci serie grafik, w których wylicza się: 7,9 mld przeznaczonych będzie na opiekę zdrowotną wysokospecjalistyczną, 9,6 mld na modernizację kolei, kupionych będzie 351 tysięcy laptopów dla nauczycieli. Ale na Twitterze (X) największy zasięg – aż 2,7 mln – zrobiła grafika, na której KPRM chwali się, że z pieniędzy KPO wybudowano już... 19,4 km obwodnic.

W rządzie słyszymy jednak: „Najgorsze za nami. Ta sprawa jest jeszcze do wygrania. Jest szansa na stworzenie pozytywnej opowieści o KPO”.

;
Na zdjęciu Agata Szczęśniak
Agata Szczęśniak

Dziennikarka polityczna OKO.press. Współzałożycielka i wieloletnia wicenaczelna Krytyki Politycznej. Pracowała w „Gazecie Wyborczej”. Socjolożka, studiowała też filozofię i stosunki międzynarodowe. W radiu TOK FM prowadzi audycję „Jest temat!“, a w OKO.press podcast „Program Polityczny”.

Na zdjęciu Dominika Sitnicka
Dominika Sitnicka

Absolwentka Prawa i Filozofii Uniwersytetu Warszawskiego. Publikowała m.in. w Dwutygodniku, Res Publice Nowej i Magazynie Kulturalnym. Pisze o praworządności, polityce i mediach.

Komentarze