0:00
0:00

0:00

Prawa autorskie: Fot. Jakub Wlodek / Agencja Wyborcza.plFot. Jakub Wlodek / ...

Przez ostatnie tygodnie lokalne media zachowywały się tak, jakby niezależny Łukasz Gibała już szykował się do wymiany zamków w holu prezydenckim magistratu. Kraków jednak zaskoczył. 7 kwietnia wiele wskazuje na to, że to Aleksander Miszalski z Koalicji Obywatelskiej jest bliższy fotela prezydenta drugiego największego polskiego miasta.

Miszalski, jeśli wierzyć sondażowi exit poll, dostał 39,4 proc. głosów. To wyraźna przewaga nad Gibałą, który zjednał sobie przychylność 28,4 proc. głosujących.

Namieszał Donald Tusk?

“Krakowianie są świadomymi wyborcami, głosują rozsądnie i niekoniecznie na tych kandydatów, którzy idą w promocję i marketing” – mówił świeżo po poznaniu wyników sondażu Miszalski. To strategia, którą jego macierzysta Koalicja Obywatelska obrała w Krakowie. Krakowski sztab KO przedstawiał Łukasza Gibałę jako politycznego lansera, człowieka z dużym zapałem do autopromocji, ale bez szczerego i przemyślanego pomysłu na miasto.

Przeczytaj także:

Tak też o niezależnym kandydacie na prezydenta mówił w Krakowie Donald Tusk. “Powiem jednym zdaniem. Nawet nie macie pojęcia, jak się cieszę, że pojawił się Aleksander Miszalski. Kraków nie musi być skazany na rządy kogoś, kto sprytnie inwestuje w siebie, ale o kim możemy chyba wszyscy tutaj z ręką na sercu powiedzieć, że myśli o inwestowaniu wyłącznie w siebie” – stwierdził podczas hucznej konwencji w hali sportowej na nowohuckich Suchych Stawach.

KO uderzając w Gibałę, miała utrudnione zadanie. To kandydat, którego program w dużej mierze pokrywa się z tym proponowanym przez Miszalskiego. Kandydat rządzącej w Polsce partii proponował przede wszystkim odkorkowanie miasta, duże inwestycje w komunikację miejską, postawienie na zieleń i jakość życia Krakowian. Od Gibały wyraziście odróżniał się jedynie mocnym wsparciem dla domknięcia tak zwanej trzeciej obwodnicy Krakowa i budowy przecinających tunelami tras łączących duże osiedla wewnątrz miasta.

Co obiecują kandydaci?

Poza tym pomiędzy Gibałą i Miszlaskim jest więcej podobieństw niż różnic. Obaj postulują walkę z “patodeweloperką” inwestycje w mieszkalnictwo komunalne. Będzie to potrzebne, by zbić ceny mieszkań, sięgające powyżej 15 tys. złotych za metr kwadratowy. Zarówno Miszalski, jak i Gibała chcą przestawić Kraków na zielone tory i inwestować w ekologiczne rozwiązania dla miejskiej energetyki. Nie ma też między nimi różnicy w postulatach ułatwień dla osób załatwiających urzędowe sprawy.

Na korzyść Gibały mogła przemawiać nieco większa liczba konkretów. Otoczony przez ekspertów od miasta we własnym think-tanku niezależny kandydat proponuje między innymi powstanie “minirynków” na osiedlach, urządzenie wielkich parków, oczyszczenie i przywrócenie dzikości dopływom Wisły czy włączenie w krakowski system energetyczny “wielkoskalowej” pompy ciepła i biogazowni.

Tak czy inaczej mówimy o dwóch kandydatach, których wizja miasta w zasadzie niewiele się różni. Miszalskiemu na pewno o wiele łatwiej byłoby uderzać w wyrazistych kandydatów z PiS-u. Być może – patrząc na wynik kandydata Koalicji – Tusk z Miszalskim zdołali przekonać krakowian, że mają do czynienia ze szczwanym lisem, dla którego prezydentura jest jedynie dopełnieniem osobistych ambicji.

Kraków i jego Trzaskowski

Bez wątpienia wsparcie Tuska było dla Miszalskiego turbodoładowaniem, którego na finiszu zabrakło Gibale. Krakowska konwencja samorządowa, urządzona zaledwie kilka dni przed głosowaniem w pierwszej turze, była pokazywana w największych telewizjach, a wypowiedzi Tuska komentowane w porannych rozmowach radiowych. W ten właśnie sposób krakowska kampania stała się sprawą ogólnopolską, a o Miszalskim niektórzy zaczęli mówić jako o “krakowskim Trzaskowskim”.

Na razie Miszalskiemu daleko do formatu Trzaskowskiego. Do tej pory nie błyszczał w ogólnopolskich mediach, nie był kojarzony jako czołowy poseł swojej formacji. O wiele mocniej dał się poznać mieszkańcom i mieszkankom Krakowa, jako aktywny lider lokalnych struktur PO jeden z najbardziej znanych krakowskich radnych. To on był twarzą krakowskiej Platformy, firmując swoją twarzą działanie tej partii w mieście.

Poparcie urzędującego premiera mogło też utwierdzić część wahających się wyborców w przekonaniu, że to Miszalski, a nie Gibała, dowiezie. Być może kandydat wspierany przez Tuska będzie miał łatwiejsze dojście do pieniędzy z Warszawy, których Kraków będzie potrzebował. Miasto ma poważne problemy finansowe, a prezydent Majchrowski zostawia je z 6,5 mld złotych długu. Jednocześnie przed Krakowem stoją duże wyzwania – jak na przykład budowa metra, popierana przez obu kandydatów, którzy przeszli do drugiej tury. Możliwe, że wyborcy i wyborczynie postawili na kandydata, który przez względy w Warszawie będzie mógł pozyskać finansowanie dla tak potężnej inwestycji.

„Plan minimum”

„Nie będę udawał: wynik I tury nie jest dla mnie satysfakcjonujący” – mówił Łukasz Gibała po uzyskaniu wyników exit poll. Niezależny kandydat, który na swoje listy wciągnął miejskich aktywistów, od początku kampanii był wymieniany jako lider wyścigu po fotel prezydencki. Nawet sondaże zlecone przez Koalicję Obywatelską pokazywały, że I turę wygra Gibała – choć różnica między nim a Aleksandrem Miszalskim miała wynosić zaledwie 3 punkty procentowe.

„Zrealizowaliśmy plan minimum. Teraz czas na plan maksimum i wygranie bitwy o Kraków” – powiedział Gibała podczas swojego krótkiego wieczoru wyborczego w Browarze Lubicz w centrum miasta. „Przed nami decydująca faza walki o Kraków. To jest bitwa absolutnie ważna dla mieszkańców, dla naszego miasta” – dodawał.

Gibała próbował również przeanalizować, skąd tak słaby wynik. Przede wszystkim – zauważył – część wyborców, którzy mieli na niego zagłosować, zostało w domach. Mogli być przekonani o zwycięstwie, na które wskazywały sondaże.

Kto chciał zaszkodzić Gibale?

Kandydat na prezydenta podkreślał również, że słaby wynik może być rezultatem negatywnej kampanii skierowanej przeciwko niemu.

„Ta nielegalna kampania, sfinansowana przez dewelopera, dała swój efekt i część głosów się przerzuciła na Aleksandra Miszalskiego w ostatnim czasie” – diagnozował Gibała. Chodzi o plakaty, jakie pojawiły się w całym mieście, nieoznaczone przez żaden komitet wyborczy, ale uderzające w Gibałę. Widać na nich nagłówki udające te z pierwszych stron gazet, alarmujące o zadłużeniu firmy Gibały. Pod spodem napis: „Chcesz spłacać jego długi?”.

W mieście kolportowana była również bezpłatna gazeta, której treści uderzały w Gibałę. Na pierwszej stronie znalazło się zdjęcie Gibały z podpisem: „Ten człowiek nie może zostać prezydentem Krakowa!!!”. W środku nagłówki: „Kraków zagrożony”, „Dziwne interesy Gibałów” i „Uwikłany, zadłużony, zależny!”. Kandydat na prezydenta ujawnił, że za negatywną kampanią ma stać jeden z deweloperów.

„Prowadzona od kilku tygodni anonimowa, negatywna kampania wymierzona w moją kandydaturę przybrała ostatnio formę informacji na należących do miasta wiatach przystanków komunikacji miejskiej. W tym przypadku zleceniodawca nie mógł się ukryć – jak poprzednio – za portalami do zautomatyzowanego kupowania reklam i jego tożsamość wyszła na jaw. Jak wynika z informacji oficjalnie przekazanych przez AMS S.A. nielegalną kampanię na wiatach przystankowych w Krakowie zleciła firma NCT Service, związana z Tomaszem Nalepą. Jej właściciel posiada całą siatkę spółek deweloperskich, zarejestrowanych w Poznaniu i Warszawie” – napisał Gibała w mediach społecznościowych. W oświadczeniu, jakie wysłał do mediów, tłumaczył również, że Nalepa ma mieć powiązania z odchodzącym prezydentem Jackiem Majchrowskim i firmą, która miała w Krakowie wdrażać rozwiązania tzw. smart city.

Kraków czekają trudne dwa tygodnie

W piątek, 5 kwietnia 2024, Gibała przegrał wytoczoną w trybie wyborczym sprawę dotyczącą rozpowszechniania nieprawdziwych informacji przez dewelopera.

„Sąd uznał, że pytanie zawarte na plakacie (”Chcesz spłacać jego długi?„ – red.) odnosi się do przyszłości, a więc nie dotyczy sfery faktów, lecz ocen. W trybie wyborczym sąd dokonuje weryfikacji zgodności z prawdą faktów” – wyjaśniał reprezentujący w tej sprawie Gibałę mecenas Tomasz Wróbel. Możliwe, że kandydat na prezydenta odwoła się od tego wyroku.

Łukasz Gibała ma przed sobą trudne i intensywne dwa tygodnie. Podczas wieczoru wyborczego wypowiadał się o przyszłości ostrożnie, ale z optymizmem. „Niewykluczone, że Aleksander Miszalski i Platforma Obywatelska osiągnęli już maksimum w tych wyborach. Sądzę, że w drugiej turze mamy szanse pół na pół. Druga tura to wielka niewiadoma” – powiedział.

„Hostelowy baron”

Czym może próbować przekonać nieprzekonanych?

Przede wszystkim swoją niezależnością. Gibała był co prawda posłem – za pierwszym razem wchodząc do Sejmu z list PO, a za drugim współpracując z Januszem Palikotem. W wyborach na prezydenta Krakowa, w których staruje już po raz trzeci, jest jednak kandydatem niezależnym, otoczonym miejskimi aktywistami.

„Byłem szefem krakowskiej Platformy. To było grubo ponad 10 lat temu. Od 10 lat mam tylko jednego szefa – mieszkańców Krakowa. Działam na rzecz Krakowa, jestem niezależny” – podkreślał w przedwyborczej rozmowie z Radiem Kraków. „Natomiast wtedy rzeczywiście byłem posłem bardzo niepokornym. Pewnie pan redaktor pamięta, wiele razy głosowałem przeciwko dyscyplinie partyjnej (...) W końcu rzuciłem Platformę Obywatelską ostatecznie. Natomiast ja się w ogóle dziwię, że Tusk przyjechał do Krakowa aż tak mocno wspierać swojego kolegę partyjnego, że mówi krakowianom, pomimo że sam jest mieszkańcem Warszawy i gdańszczaninem, na kogo mają głosować. Przecież nie zna tych problemów Krakowa” – mówił, odnosząc się do wizyty Tuska w krakowskiej Nowej Hucie na kilka dni przed wyborami.

Gibała będzie zapewne podkreślał również swoją niechęć do deweloperów. Betonowanie i szczelne zabudowywanie miasta to jeden z największych problemów Krakowie, jaki zostawia po sobie ekipa Jacka Majchrowskiego. Łukasz Gibała zapowiada zupełną zmianę tej przychylnej deweloperom polityki i będzie próbował przekonać wyborców, że Miszalski planuje kontynuację „dzieła” Majchrowskiego„. Po poznaniu wyników exit poll Gibała nazwał swojego kontrkandydata ”hostelowym baronem", odnosząc się do turystycznego biznesu, w jaki inwestował Aleksander Miszalski. Taka narracja ma pokazać, że Miszalski odda miasto deweloperom i turystom – a Gibała miałby wreszcie oddać je krakowianom.

Kraków w rękach wyborców PiS?

Kto obejmie najważniejszy fotel przy krakowskim placu Wszystkich Świętych? Najwięcej będzie zależeć od tego, jak zachowają się wyborcy innych kandydatów. Trudno sobie wyobrazić, by wyborcy kandydata Prawa i Sprawiedliwości Łukasza Kmity zagłosowali na Miszalskiego. Ci z nich, którzy zdecydują się oddać głos na Gibałę, będą pewnie robić to z zaciśniętymi zębami i bez przekonania. W końcu mowa o polityku, który na swoje listy do Rady Miasta wciągnął lokalny aktyw partii Razem.

Dlatego z równą uwagą trzeba spoglądać na ruchy Andrzeja Kuliga. To dotychczasowy wiceprezydent, bliski Majchrowskiemu, który Gibały z wzajemnością nie znosi. Można sobie wyobrazić, że za obietnicę stanowisk dla Kuliga i ważnych urzędników magistratu mógłby wprost i mocnym głosem poprzeć Miszalskiego.

Przed Krakowem dwa tygodnie niepewności, a przed Gibałą i Miszalskim mnóstwo pracy. Przede wszystkim muszą przekonać wyborców, że rzeczywiście czymś się od siebie różnią.

;

Udostępnij:

Katarzyna Kojzar

Absolwentka Uniwersytetu Jagiellońskiego i Polskiej Szkoły Reportażu. W OKO.press zajmuje się przede wszystkim tematami dotyczącymi ochrony środowiska, praw zwierząt, zmiany klimatu i energetyki.

Marcel Wandas

Reporter, autor tekstów dotyczących klimatu i gospodarki. Absolwent UMCS w Lublinie, wcześniej pracował między innymi w Radiu Eska i Radiu Kraków, publikował też w Magazynie WP.pl i na Wyborcza.pl.

Komentarze