Preferencyjny kredyt na 2 proc. dostanie osoba do 45. roku życia. W kupionym mieszkaniu lub wybudowanym domu będzie musiała mieszkać przez 10 lat. To niektóre z warunków programu Pierwsze Mieszkanie, który ma zacząć działać w lipcu 2023 roku. Na dwa miesiące przed wyborami
"Chcemy zadbać o to, żeby mieszkanie był w stanie kupić każdy polski obywatel. Dlatego pracujemy nad programem Pierwsze Mieszkanie, które ma pomóc w zakupie pierwszego M, osobom, które jeszcze go nie mają" – zapowiada minister rozwoju i technologii Waldemar Buda.
Chociaż minister od kilku miesięcy zdradzał przy różnych okazjach szczegóły programu, wciąż nie pokazywał konkretnego projektu ustawy. W końcu 3 lutego program ujrzał światło dzienne. Jeszcze w lutym ma się nim zająć Rada Ministrów, a już 1 lipca program Pierwsze Mieszkanie ma wejść w życie.
Jednak, wbrew temu, co twierdzi minister, nie każdy obywatel i obywatelka będą mogli z jego pomocą kupić własne M. Zobaczmy kto się "załapie".
Jak opisywaliśmy wielokrotnie w OKO.press, wysokie stopy procentowe, a także rygorystyczna polityka Komisji Nadzoru Finansowego, sprawiła, że rynek kredytów hipotecznych został praktycznie zamrożony. Spadek dostępności kredytów podniósł presję na rynek najmu mieszkań, wpędzając wiele osób w lukę czynszową — nie stać ich ani na kupno własnego mieszkania, ani na płacenie czynszu po galopujących stawkach.
Jak ostatnio wyliczyła "Wyborcza", obecnie, żeby pożyczyć z banku 600 tys. zł, trzeba mieć co miesiąc na rękę ponad 12 tys. zł. Żeby pożyczyć 300 tys. zł, trzeba zarabiać blisko 8 tys. zł na rękę.
Lekarstwem na kryzys w mieszkalnictwie ma być program Pierwsze Mieszkanie. Najważniejszą częścią rządowego programu jest preferencyjny kredyt mieszkaniowy, który – dzięki rządowej dopłacie – ma mieć stałe oprocentowanie na poziomie 2 procent. Dopłata będzie przysługiwać przez 10 lat.
Jak przekonuje ministerstwo chodzi o to, żeby przez pierwszą dekadę spłaty kredytu, kredytobiorca płacił mniejszą ratę ze stabilnym oprocentowaniem.
W grudniu ministerstwo rozwoju podawało na przykładach, jak program wpłynąłby na wysokość rat.
Kto może liczyć na rządową dopłatę?
A co będzie po 10 latach, kiedy rządowa dopłata się skończy? Jak przekonuje ministerstwo, dzięki programowi wtedy "znacząco obniży się wysokość pozostającego do spłaty kredytu" w porównaniu do sytuacji, gdybyśmy z rządowego programu nie skorzystali.
Jak mówił niedawno w rozmowie z OKO.press dr Adam Czerniak, ekspert rynku mieszkaniowego, naukowiec ze Szkoły Głównej Handlowej, który analizował wstępne założenia programu, przede wszystkim chodzi o to, kto w ogóle będzie mógł otrzymać dopłatę.
Ocena zdolności kredytowej ciągle będzie należała do banku. W praktyce więc jest to program skierowany do osób lepiej zarabiających, którym bank udzielający kredytu da zielone światło.
"Jak pokazują badania, dofinansowanie kredytu faktycznie pomaga, ale tylko tym, którzy mają benefit bycia pierwszymi. Pierwsze osoby, które skorzystają z programu, faktycznie zyskują większą zdolność kredytową i mogą kupić sobie mieszkanie. Jednak już za moment rynek się dostosowuje, podnosi ceny i siła nabywcza poszukujących mieszkania staje się taka sama, jak przed wprowadzeniem programu" – mówił dr Czerniak.
Po publikacji projektu dr Czerniak przeanalizował jego szczegóły na swoim twitterowym koncie. Ekspert zwraca uwagę, że:
Eksperci zwracają też uwagę na to, jakie mieszkanie będzie można w praktyce kupić dzięki programowi. Jak pisaliśmy, maksymalna kwota kredytu do 500 lub 600 tys. złotych. Do tego dochodzi wkład własny w maksymalnej wysokości 200 tysięcy. Oznacza to, że korzystając z programu będzie można kupić mieszkanie o wartości 700-800 tysięcy złotych.
Jak zwraca uwagę dr Czerniak,
"np. w Warszawie za 800 tys. można kupić średnio 63 metry kwadratowe z rynku pierwotnego i 67 metry kwadratowe z rynku wtórnego. Będzie to wypychać nabywców na rynek wtórny i na obrzeża, więc obniży skuteczność programu w zwiększaniu podaży".
Drugą nogą przewidzianą w projekcie, która ma ulżyć starającym się o mieszkanie, będzie tzw. konto mieszkaniowe, dzięki któremu będziemy mogli zbierać np. na wkład własny.
Jak pisze resort rozwoju, każdemu oszczędzającemu zostanie naliczona, co roku, specjalna Premia Mieszkaniowa. Będzie ona równa rocznemu wskaźnikowi inflacji lub wskaźnikowi zmiany wartości ceny 1 m² powierzchni użytkowej budynku mieszkalnego.
Przykład podany przez ministerstwo: Pan Jan regularnie odkłada na koncie mieszkaniowym tysiąc złotych miesięcznie. W ciągu roku odłożył więc 12 tysięcy. Inflacja w danym roku wyniosła 9,6 proc. Naliczona premia mieszkaniowa wyniesie 624 zł. W kolejnym roku pan Jan dalej wpłacał tyle samo, więc jego kapitał to 24 tysiące. Przyjmując, że inflacja pozostanie na tym samym poziomie jego premia mieszkaniowa powiększy się o 1,78 tys. zł i wyniesie 2,4 tysiące i tak dalej.
Oprócz podobnych warunków, co w przypadku kredytu na 2 proc. – m.in. brak innych mieszkań (z pewnymi wyjątkami, np. dla rodzin z dziećmi mieszkających w mniejszych mieszkaniach) – żeby otworzyć konto, trzeba:
Dziennikarz portalu tvn24.pl. W OKO.press w latach 2018-2023, wcześniej w „Gazecie Wyborczej” i „Newsweeku”. Finalista Nagrody Radia ZET oraz Nagrody im. Dariusza Fikusa za cykl tekstów o "układzie wrocławskim". Trzykrotnie nominowany do nagrody Grand Press.
Dziennikarz portalu tvn24.pl. W OKO.press w latach 2018-2023, wcześniej w „Gazecie Wyborczej” i „Newsweeku”. Finalista Nagrody Radia ZET oraz Nagrody im. Dariusza Fikusa za cykl tekstów o "układzie wrocławskim". Trzykrotnie nominowany do nagrody Grand Press.
Komentarze