Mimo wpadek Kreml nie zamierza się poddać: będzie fabrykował fake newsy tak długo, jak długo będą działać. Na zdjęciu inna spalona przez błędy akcja dezinformacyjna FSB. U rzekomych terrorystów planujących zabicie jednego z czołowych propagandystów Kremla miano w ich moskiewskim mieszkaniu znaleźć m.in. trzy telefoniczne karty SIM, zamiast tego podłożono karty gry komputerowej Sims3. Więcej o tej wpadce dalej w tekście.
Długi weekend majowy trwał w Polsce w najlepsze, kiedy 2 maja na rosyjskich kontach na Telegramie pojawiło się zdjęcie polskiego dokumentu. „Rozkaz Nr 24/P3/P7 Szefa Sztabu Generalnego WP z dnia 27 kwietnia 2022 roku; Do generała Brygady Wojska Polskiego Grzegorza Grodzkiego” – można było przeczytać w nagłówku.
Z rozkazu wynikało, że trzy jednostki Wojska Polskiego: 6 Batalion Powietrznodesantowy, 16 Batalion Powietrznodesantowy i 18 Batalion 6 Brygady Powietrznodesantowej mają zostać doprowadzone do stanu pełnej gotowości bojowej, w celu „ochrony obiektów infrastruktury krytycznej przed rosyjską agresją w Obwodzie Lwowskim i Wołyńskim na Ukrainie.”
Ukraińcy: Ten rozkaz to fake!
Rozkaz zaprezentowano na papierze opatrzonym znakiem wodnym ukraińskiego wywiadu, w komentarzach wyjaśniano, że dokument ten przedstawił publicznie właśnie Zarząd Główny Wywiadu Ukrainy. Na niektórych kanałach dopowiadano, że autentyczność dokumentu nie została potwierdzona, ale i tak go rozpowszechniano. „Wojska polskie mają zająć zachodnią Ukrainę pod przykrywką rzekomych sil pokojowych” – tak brzmiała informacja, dodawana do zdjęcia.
Na dole dokumentu widniała okrągła pieczęć „Szef Sztabu Generalnego Wojska Polskiego”, obok podpis Dowódcy Generalnego Rodzajów Sił Zbrojnych generała Jarosława Miki, dalej pieczęć i podpis radcy prawnego Zarządu Kierowania i Dowodzenia, płk. Grzegorza Wawrzynkiewicza.
„Nie wierzcie w ten rozkaz, to fake” – informowano w tym samym czasie na kanałach ukraińskich. Rzeczywiście, to była kolejna rosyjska fałszywka. Nie było takiego polskiego rozkazu, nie było też takiej informacji od ukraińskich służb.
Kremlowscy propagandziści po raz kolejny w ostatnich tygodniach sfabrykowali materiał po to, by przechylić szalę zwycięstwa w wojnie informacyjnej na swoją korzyść. Szala ta wychyla się na rosyjską stronę zawsze, gdy uda się podzielić jakieś społeczeństwo, zniechęcić kogoś do pomagania Ukrainie i Ukraińcom, doprowadzić do chaosu informacyjnego (a dalej – społecznego lub politycznego), albo zniszczyć dobre relacje między państwami.
Sfałszowany rozkaz to przykład działania w celu zniszczenia porozumienia między Polską a Ukrainą. Jest elementem znanej od 2014 roku rosyjskiej narracji, według której Rosja oraz inne państwa, w tym Polska, chcą doprowadzić do rozbioru Ukrainy. To kłamstwo, ale rosyjscy propagandziści za pomocą wielokrotnego powtarzania przekazu usiłują doprowadzić do sytuacji, gdy część odbiorców uwierzy w tą opowieść.
Aby zintensyfikować narrację, tym razem posłużyli się sfabrykowaną fałszywką. To częsty ostatnio sposób działania Rosji – sprokurować coś, co można wykorzystać przeciwko Ukrainie i jej sprzymierzeńcom. Tyle że powstające fałszywki są coraz bardziej toporne i niedbałe, a przez to łatwiejsze do rozszyfrowania jako materiały nieautentyczne.
Fałszywka na wzór prawdziwego rozkazu
Jak ustalił Konkret24, polski rozkaz sfabrykowano, używając jako wzoru rozkazu gen. Rajmunda Andrzejczaka z 18 lutego. Dotyczył on „kierowania personelu do realizacji zadań, posiadającego pełny cykl szczepień przeciwko COVID-19”. Zdjęcie tego rozkazu opublikował w sieci 23 lutego Andrzej Zapałowski, przemyski radny i nauczyciel akademicki Uniwersytetu Rzeszowskiego o kontrowersyjnych politycznie poglądach.
Mamy pierwszy rozkaz w sprawie segregacji sanitarnej w Wojsku Polskim!
Co ciekawego dowiedziałem się z tego rozkazu? Mianowicie to, że Szef Sztabu Generalnego prosi dowódcę WOT aby stosował te zasady na okrętach podwodnych, w podległym lotnictwie oraz jednostkach desantowych. pic.twitter.com/q6KX8didI7— Andrzej Zapałowski (@A_Zapalowski) February 23, 2022
Ale fotografię wykorzystano zapewne bez jego wiedzy, była ogólnie dostępna. W fałszywce skopiowano nagłówek dokumentu i numer rozkazu, zmieniono jedynie datę – oraz oczywiście całą treść merytoryczną. W dolnej części zachowano pieczątki i podpisy, tyle że podpis generała Andrzejczaka opisano jako sygnaturę gen. Jarosława Miki. Profesjonalna, cyfrowa analiza pliku zdjęciowego pokazuje, że treść rozkazu została naniesiona na oryginalny plik, z którego zachowały się jedynie pieczątki i podpisy.
W tym przypadku można rozpoznać fałszerstwo także bez specjalistycznych narzędzi – wystarczy sprawdzić w internecie nazwisko gen. bryg. Grzegorza Grodzkiego, do którego adresowany był ów rozkaz. Okazuje się, że na początku kwietnia zakończył on służbę na stanowisku dowódcy 6. Brygady Powietrznodesantowej i przeszedł do rezerwy. 27 kwietnia nikt więc nie mógł kierować do niego takiego polecenia.
Fake`a rozpowszechniał rosyjski propagandzista
To jeden z prostych błędów, których Rosjanie popełniają ostatnio coraz więcej. Ich pomyłki pozwalają szybko dementować fake newsy. Niestety, dementi nie przeszkadza w ich rozprowadzaniu w sieci.
Sfabrykowany rozkaz najpierw szeroko rozchodził się na Telegramie, potem stał się newsem na rosyjskojęzycznych blogach i w rosyjskich mediach. Oczywiście prezentowano go jako autentyczny dokument.
„Wojsko Polskie jest gotowe do wysłania wojsk na Ukrainę Zachodnią, wynika z rozkazu dowódcy Sił Zbrojnych RP generała Jarosława Miki, który został ujawniony na portalach społecznościowych” – tak brzmiał główny przekaz, wielokrotnie powtórzony w Rosji w dniach 3-4 maja.
O polskim rozkazie można było przeczytać między innymi na portalach: EADaily, sm.news, news2.ru, Pravda, APN, Rambler, Donpress, Vojennoje Dzielo oraz na platformach społecznościowych i blogowych, popularnych w Rosji (VK, OK, LiveJournal). Tylko niektóre zaznaczały, że dokument nie został jeszcze potwierdzony.
Większość publikujących powoływała się na Andrieja Miedwiediewa jako na główne źródło informacji. Miedwiediew to dziennikarz państwowej rosyjskiej spółki telewizyjnej, wiceprzewodniczący Moskiewskiej Dumy Miejskiej, członek Rady Społecznej dla Miasta Moskwy, działającej przy Ministerstwie Spraw Wewnętrznych Rosji.
To on w 2021 roku zwolnił z pracy w stacji telewizyjnej Rossija1 osoby, które popierały rosyjskiego opozycjonistę Aleksieja Navalnego. A w 2020 roku zdecydował o emisji w telewizji filmu na temat II wojny światowej, z którego wynikało, że Hitler rozpoczął wojnę dzięki wsparciu innych państw, które z nim współpracowały – i tu wskazano Wielką Brytanię, Francję czy Polskę, zaś Stany Zjednoczone miały Hitlera finansować. To typowa dla rosyjskiej propagandy ostatnich lat próba rewizji historii dla bieżących, politycznych celów.
Miedwiediew rzeczywiście opublikował fałszywy rozkaz, dodając do niego własny komentarz: „Jeszcze nie umarła, ale już blisko. Jeśli Polacy wprowadzą wojska, to będzie początek końca Ukrainy. I słusznie”. Ale rosyjski dziennikarz nie ujawnił rozkazu jako pierwszy.
Fałszywa wojna z fake newsami
Pierwotnie zdjęcie ukazało się na Telegramowym kanale @Spletnicca (po polsku Plotkara). Ma 119 tysięcy obserwujących, a w opisie kanału można znaleźć informację, że „opowiada on o plotkach politycznych, które wymagają dodatkowej weryfikacji”.
Plotki te dotyczą najczęściej Ukrainy. We wpisie z 2 maja z godz. 19.12 tak opisano fotokopię rozkazu: „Wojsko Polskie jest gotowe do wysłania wojsk na Ukrainę Zachodnią. Do dyspozycji Głównego Zarządu Wywiadu Ukrainy był dokument z rozkazem Naczelnego Dowódcy Sił Zbrojnych RP gen. Jarosława Miki informujący o gotowości do przejęcia kontroli nad strategicznymi obiektami dwóch obwodów – Lwowa i Wołynia. W tym celu Polacy postawili w pogotowie bataliony powietrznodesantowe”.
Tego samego dnia o godz. 20.50 fałszywkę opublikował także kanał @warfakes (Wojna z fejkami). To specyficzne konto. Teoretycznie ma służyć do fact-checkingu newsów, w praktyce jest używane do rozsiewania fake newsów antyukraińskich (i atakujących państwa pomagające Ukrainie) oraz do dementowania (niekoniecznie zgodnego z prawdą) informacji niekorzystnych dla Rosji.
Czyli jest to kanał służący do dezinformacji, ale ukrywanej pod przykrywką fact-checkingu.
2 maja na @Warfakes opublikowano zdjęcie rozkazu, a pod spodem wyjaśniono, co jest kłamstwem, a co prawdą. Kłamstwem miało być stwierdzenie, że Polska nie przygotowuje się do wprowadzenia wojska na terytorium Ukrainy – o czym jeszcze w marcu mówił prezydent Andrzej Duda. A jako prawdę opisano ów nieszczęsny, sfałszowany rozkaz… Jak wynika z danych Telegramu, ten wpis dotarł do 197 tysięcy użytkowników platformy.
Wpadki FSB w filmie o planowanym zabójstwie
Zaledwie kilka dni wcześniej w rosyjskojęzycznej przestrzeni informacyjnej rekordy popularności bił inny news – o neonazistach, należących do nielegalnej faszystowskiej organizacji, którzy planowali zamordowanie rosyjskiego prezentera telewizyjnego Władimira Sołowjowa, znanego kremlowskiego propagandzisty.
Sam Władimir Putin poinformował, że rosyjska Federalna Służba Bezpieczeństwa zatrzymała neonazistów przygotowujących zamach, inspirowany przez Służbę Bezpieczeństwa Ukrainy (SBU). Ukraińskie służby natychmiast zdementowały informację, ale i tak stała się ona tematem numer jeden w rosyjskich mediach.
Agencja informacyjna RIA Novosti opublikowała film FSB z przeszukania mieszkania, w którym mieli spotykać się spiskowcy. Jeden z zatrzymanych przyznawał się na nagraniu do planowania podpaleń pojazdów, siedzib komisji wojskowych, a także planowania zabójstwa. Po dokonaniu morderstwa neonaziści mieli uciec na Ukrainę.
Pierwsze, co zwracało uwagę na opublikowanym filmie, to aż za dużo oczywistych dowodów. Spiskowcy planowali zamachy w tajemnicy, ukrywając się przez rosyjskimi służbami, tymczasem w ich mieszkaniu na wierzchu leżało: kilka sztuk broni, w tym karabin stojący obok biurka z komputerem, stos ukraińskich paszportów, torba z białą sproszkowaną substancją, mniejsze foliowe torebki z białym proszkiem (narkotyki?).
Do tego zdjęcie Hitlera przyczepione obok monitora komputera, a także naszyjnik, opaska i koszulka – każde z nich ze swastyką. Z informacji FSB wynikało, że znaleziono tam również minę lądową, osiem koktajli Mołotowa, granat i ponad 1000 sztuk amunicji. To wszystko razem wyglądało za dobrze, jak profesjonalnie przygotowana scenografia.
Ale zabawnie zrobiło się dopiero wtedy, gdy zaczęto analizować szczegóły. Sergiej Sumienny, niemiecki politolog (Rosjanin z pochodzenia), na Twitterze zwrócił uwagę na dedykację w książce, prezentowanej przez przeszukującego mieszkanie funkcjonariusza.
„Dziękuję za nieocenioną pomoc w ciężkich latach. Zabijaj, żeby żyć. Żyj, żeby zabijać” – brzmiał napis w cyrylicy, wykonany starannym pismem. A pod nim podpis – i to dopiero był prawdziwy hit. Ponieważ podpis brzmiał: „Неразборчивая Подпись”, czyli… „Podpis Nieczytelny” (każde ze słów wielką litera, tak jak zapisuje się imię i nazwisko).
„FSB dostało nakaz podpisania dedykacji „podpisem nieczytelnym” – i tak zrobiło!” – komentował Sumienny. Rzeczywiście, wyglądało to tak, jakby ktoś nie do końca zrozumiał otrzymaną instrukcję, dlatego zrealizował ją dosłownie.
Gra The Sims czy karty SIM?
Mocna wpadka, ale nie jedyna. W innym fragmencie filmu pokazano łóżko, na którym rozłożono zgromadzone dowody. Obok czerwonej koszulki ze swastyką i drugiej, czarnej, z napisem „Antisystem fighter”, ułożono… trzy egzemplarze popularnej gry komputerowej „The Sims 3”.
O co chodzi? Po co pokazywać, że „neonaziści” mieli jedną z najpopularniejszych na świecie gier symulacyjnych, w których gracz wciela się w postać człowieka, tworzy własną rodzinę i urządza dom? Czyżby znów chodziło o dosłowne wypełnianie instrukcji? Wydaje się prawdopodobne, że w mieszkaniu miały być znalezione trzy egzemplarze SIM – czyli trzy karty SIM, używane w telefonach komórkowych. Po raz drugi ktoś nie zrozumiał i zrealizował polecenie dosłownie.
Choć to domysły, trzeba uznać, że musiały być bliskie prawdy, skoro w późniejszej wersji materiału video (skróconego z siedmiu minut do czterech), który opublikowało FSB na swoim oficjalnym kanale na YouTube, gry Sims zostały rozmazane, aby nie można było rozpoznać przedmiotów, a fragment z książką po prostu usunięto. Ale kiedy już pozbyto się dowodów na kompromitujące wpadki, można było dalej przekonywać, że ukraińskie służby planowały morderstwa rosyjskich dziennikarzy, których mieli dokonać „neonaziści”.
***
W czasie wojny z Ukrainą wojna informacyjna stała się ważnym uzupełnieniem konwencjonalnych działań zbrojnych. Rosyjskie władze mają ogromne zapotrzebowanie na propagandowe i dezinformacyjne materiały. Presja czasu i oczekiwania przełożonych sprawiają, że ci, którzy fabrykują fake`i, popełniają błędy. Coraz częściej nie dbają o szczegóły, zrezygnowali też z pewnej finezji przekazu, która charakteryzowała przed wojną przynajmniej część rosyjskiej dezinformacji.
Obecnie mamy do czynienia z topornymi fałszywkami, w których nikt nawet nie próbuje ukryć, że powstają one wyłącznie w celu realizacji interesów Kremla, bez zwracania uwagi na detale. W czasie wojny dla władz Rosji najwyraźniej liczy się wyłącznie to, że jakaś grupa ludzi mimo niedoróbek i tak nabierze się na fałszywy przekaz.
9 maja – Dzień Wyzwolenia, defilady i te przepiękne mundury rosyjskie na ciałach zwyrodnialców (zbrodniarzy, gwałcicieli, złodziei) i patrzący się na to prezydent Putin. Człowiek, któremu zabrakło mądrości. Dlaczego mądrości? Mądry człowiek staje się wielkim, bo broni życia, a nie je odbiera albo każe odbierać. W 2015 roku próbowałem, w jakiś sposób, ostrzec prezydenta Rosji, pisząc krótki artykuł w Internecie o Juriju Gagarinie, by Putin nie stał się bandytą. Jednak on popełnił najcięższe przestępstwo i stał się zbrodniarzem.
Zachęcam do przeczytania artykułu – Prawdziwa śmierć Jurija Gagarina – https://justpaste.it/prawdziwa-smierc-jurija-gagarina
Tak przy okazji podpisów na fałszywym rozkazie: dlaczego niektórzy swój podpis traktują, jak abstrakcyjne dzieło sztuki? Mnie uczono, by podpis był czytelny, ale zawierał jakąś charakterystyczną cechę, by można łatwo potwierdzić/zaprzeczyć jego autentyczność. Podpis gen. Andrzejczaka (z oryginału), to jakiś wygibas, który równie dobrze może być wygibasem dowolnej innej osoby. 😉
"Mnie uczono, by podpis był czytelny, ale zawierał jakąś charakterystyczną cechę, by można łatwo potwierdzić/zaprzeczyć jego autentyczność" – nie bardzo rozumiem. Skoro podpis ma być czytelny, to po co mu charakterystyczna cecha? Chyba chciałeś napisać "by podpis był nieczytelny"? A swoją drogą, bez przesady. Biegły specjalista od analizy pisma odróżni każdy oryginalny wygibas od falsyfikatu. Poza tym, ja jakoś nie przypominam sobie, by ktokolwiek uczył mnie sztuki podpisu. Ciekawe rzeczy można za to zobaczyć w moim akademickim indeksie, który mam na pamiątkę do dziś. Jeden z wykładowców podpisywał się trzema prostymi kreskami układającymi się w odwrócony do góry nogami trapez bez krótszej podstawy (albo takie niedokończone kowadło). Asystentka prowadząca ćwiczenia z matematyki stawiała z kolei swoje inicjały pociągnięte jednym ruchem ręki, bez odrywania długopisu od papieru – tyle że jej literki miały idealny kształt niczym w zeszycie kaligrafii z 2. klasy podstawówki. Podrobić oba te podpisy to była bułka z masłem – nawet je ćwiczyliśmy dla zabawy, choć nikt tego nie wykorzystywał. Ale nie zamierzam się tutaj nad moimi nauczycielami po latach wytrząsać – każdy ma taki podpis, jaki sobie wyrobił i po latach jest to odruch.
"Kremlowscy propagandziści po raz kolejny w ostatnich tygodniach sfabrykowali materiał po to, by przechylić szalę zwycięstwa w wojnie informacyjnej na swoją korzyść. Szala ta wychyla się na rosyjską stronę zawsze, gdy uda się podzielić jakieś społeczeństwo, zniechęcić kogoś do pomagania Ukrainie i Ukraińcom, doprowadzić do chaosu informacyjnego (a dalej – społecznego lub politycznego), albo zniszczyć dobre relacje między państwami."
No to wychodzi na to, że PiS współpracuje z Kremlem, a nie dla Polski.
Och, jak ta pani Anna Mierzyńska może rozkochać! Taka jest z niej fachowa analityczka wszystkiego! Już ustaliła: Ruskie specjalisty takie durne są, że że kartę SIM mylą z grą SIMS ! Że dowodów u spiskowców za dużo znaleziono, więc to na pewno kolejne ruskie durnie zrobiły wpadkę! i jak głupio dedykację w książce ruskie durnie zrobiły! Każdy przedszkolak i pani Anna wie: wszystko robota durniów, a durnie wiadomo, ruskie!
Co ukraińska władza zdementuje albo przeciwnie, to z automatu prawda. Pani Mierzyńska to wie!
Byłoby to śmieszne żałośnie, te zabawy pani Anny na koszt czytelnika, gdyby ten koszt nie skutkował nienawiścią, zaślepieniem i wojną.
Pani Anna napisze jak to jest, że głupi Rusek robi tak, że nie jest tak jak ma być u pani Anny i reszty jej pokrewnych postaci. Ale nie napisze, bo nic innego niż pisze nie potrafi.
Pani Anna napisze o papieżu Franciszku: czemu on jest agent Kremla i gada, że NATO szczekało u granic Rosji. Pani Anna jest analityczka, wie i napisze. Ale nic nie napisze innego niż to samo. Inaczej nie potrafi. I bardzo nie chce.
Dlaczego zaraz durnie? Po prostu nadgorliwcy, którzy chcieli koniecznie przypodobać się władzy i przegięli. No i ja osobiście nie uwierzę za Chiny Ludowe w rzekomych nazistowskich konspiratorów, którzy w swojej kryjówce mają magazyn gadżetów mogących zdradzić ich intencje. Tak jak nie uwierzę, że w czasie wojny konspiratorzy spod znaku ZWZ czy później AK, albo harcerze Szarych Szeregów mieli w swoich mieszkaniach ściany obwieszone portretami Piłsudskiego, zdjęciami ojców w mundurach Legionów, a w biblioteczkach stosy literatury patriotycznej i płyty z "Rotą", "Warszawianką", Mazurkiem Dąbrowskiego czy nawet z "Pierwszą brygadą". Takie pamiątki chowało się głęboko (albo wywoziło do dalszej rodziny na wieś) na okoliczność ewentualnej wpadki, zwłaszcza jeśli działało się czynnie w ruchu oporu. Bo każdy konspirator, niezależnie od flagi, będzie działał według tej samej logiki. Dlatego też "znaleziska" w kryjówce "terrorystów" to faktycznie prowokacja szyta bardzo gruba nicią.
"Nadgorliwcy" zapewniające takie skutki jak się zdaje mniemanej badaczce Annie Mierzyńskiej, to durnie. Nawet więcej.
Porównanie jakie robisz do Szarych Szeregów czy AK w czasie okupacji niemieckiej czasów II wojny jest z innej rzeczywistości. Zupełnie inne cechy. To oczywiste i aż dziwi, że w ogóle nawiązujesz do czegoś tak innego. Porównanie miałoby jakiś śladowy sens – śladowy! – gdybyś to zamknął w okresie wrzesień-październik 1939. Zaskoczenie wojną, zagubienie i brak czasu na sensowną reakcję. AK i Szare Szeregi to historia bardzo znacznie późniejsza i w całkiem innych warunkach: nieustannej okupacji dookoła i żadnych perspektyw na wyzwolenie w czasie jaki da się zasadnie opisać.
Na Ukrainie jest całkowicie inaczej. Faszystowski pułk Azow, wraz ze swoją partią i licznymi przedsięwzięciami, nabity ideologią i obficie zaopatrzony w broń, siedzi w Mariupolu i innych miejscach od lat, a zakłady Azowstal są jego główną siedzibą, świetnie im znaną, włącznie ze wszystkimi podziemiami.
najlepsze znaki rozpoznawcze jakie sami noszą są niezmywalne. teraz dla nich bardzo niestety. Tatuaże z ich faszystowskim znakiem wojennym, swastyki, gęby Hitlera, hasła i inne jednoznaczne emblematy wydziarane na ciałach, świadczą przeciw nim. Żadni "nadgorliwcy" z Kremla im tego nie podrzucili. SS-manów poznawano po tatuażu na ramieniu, ich się poznaje na tej samej zasadzie.
Badaczka Mierzyńska tak sprawę bada, żeby jej nie zbadać. Jest w tym co najmniej nadgorliwa, a przede wszystkim, bardzo nierzetelna.
Przypomnę tu jeszcze raz publikowane parę lat temu w necie zdjęcie patriarchy Cyryla, podpisującego jakiś dokument przy zabytkowym stole lakierowanym na wysoki połysk. Na zdjęciu widać jego lewą rękę oraz jej odbicie w blacie – a na tym odbiciu widać luksusowy zegarek na ręce Cyryla. Tyle że na ręce zegarka nie ma 😛 – ot, po prostu nie chciano kłuć w oczy owieczek przepychem Cerkwi i jej pasterza… Ale "specjaliści" od Photoshopa zwyczajnie spartolili robotę. Propagandziści z lat 30. i 40., którzy prostymi środkami skutecznie wyretuszowali najpierw całego Jeżowa ze słynnego zdjęcia nad Kanałem Moskwy, a potem dwa zegarki z ręki krasnoarmiejca zatykającego czerwony sztandar na Bramie Brandenburskiej (tę drugą korektę zrobiono w ciągu jednej nocy), dziś zapewne przewracają się w grobach widząc taką fuszerkę w wydaniu putinowskiej Rosji.
Taką sama fałszywką jest zdjecie sztandaru na Iwo dzima i zdiecie marynarza całujacego dziewczyne na zakonczenie wojny.Wszystkie te zdjecia robili żydowscy fotografowie,po odpowiednich przygotowaniach.
Pierwszy w historii zamach dokonany przez usunięcie drabinki z basenu.
Pierwszorzędnie pomyślane
Czyja robota jest fałszywa zaraza i lipne szczepionki?
No,Ukraińcy też nie są lepsi!
Ich propaganda dorównuje rosyjskiej!