Mamy się bać jeszcze bardziej niż już się boimy: wojny światowej, ataku nuklearnego, głodu, niebezpiecznych uchodźców. Pod wpływem lęku mogą zmienić się nastroje Polaków, a to oddziałuje na decyzje podejmowane przez polityków, także dotyczące angażowania się w pomoc Ukrainie
Ale na tym działania rosyjskiej propagandy się nie kończą. W Polsce, ale prawdopodobnie także we wszystkich państwach zachodnich, Kreml stara się kreować swoją wizję wojny z Ukrainą za pomocą teorii spiskowych.
Monitoring sieci wskazuje, że grupy zwolenników takich teorii są obecnie najbardziej podatne na antyukraińskie narracje. Nie chodzi tylko o antyszczepionkowców.
Kremlowska propaganda dociera także do wyznawców popularnej w Stanach Zjednoczonych teorii QAnon oraz do zwolenników innych podobnych historii. Wbrew pozorom są to duże grupy społeczne – z badań wynika, że osoby wierzące w teorie spiskowe stanowią w społeczeństwach państw zachodnim od 20 do 30 procent. Ich liczba rośnie zwłaszcza w czasie sytuacji kryzysowej – jak teraz podczas wojny.
Przeciwdziałanie oddziaływaniu rosyjskich narracji antyukraińskich na wyznawców teorii spiskowych staje się dziś najpilniejszym działaniem w przeciwdziałaniu rosyjskiej wojnie informacyjnej.
Zaniechanie będzie poważnym błędem strategicznym. Może doprowadzić do powtórzenia sytuacji z czasu pandemii – państwowe władze nie będą w stanie zapanować nad negatywnym nastawieniem dużych grup obywateli i z tego powodu będą musiały zmieniać polityczne decyzje, tym razem dotyczące wsparcia Ukrainy. To poważne zagrożenie.
Lęk przed nieznaną przyszłością w czasie wojny, toczącej się w państwie graniczącym z naszym, jest adekwatny do sytuacji. Czują go dziś chyba wszyscy Polacy.
Rosyjscy propagandziści wyraźnie pracują jednak nad jego nienaturalnym spotęgowaniem. Od kilkunastu dni oddziaływanie na nasze społeczeństwo nie odbywa się za pomocą jednej narracji, która skupiałaby uwagę dużych grup społecznych, ale równocześnie byłaby łatwa do wykrycia i zdementowania.
Być może to efekt wcześniejszych reakcji na rosyjskie przekazy - w Polsce dość szybko na nie reagowano i kilkukrotnie udało się wytłumić ich siłę. Jest prawdopodobne, że z tego powodu kremlowscy propagandziści zmienili taktykę wojny informacyjnej w naszym kraju.
Dziś mamy do czynienia z bardzo zróżnicowanymi przekazami, które mają jednak wspólny cel: sianie strachu.
Najnowsza kremlowska narracja wskazuje na Polskę jako na państwo, które chce wywołać wojnę światową i eskaluje istniejący konflikt.
Do jej stworzenia wykorzystano propozycję Jarosława Kaczyńskiego zrealizowania przez NATO misji pokojowej na terenie Ukrainy, wygłoszoną przez wicepremiera podczas spotkania z prezydentem Ukrainy Wołodymyrem Zełeńskim oraz premierami: Polski, Słowenii i Czech w Kijowie.
Dziś wiadomo, że propozycja ta nie była uzgodniona z NATO ani z prezydentem Ukrainy oraz że nie będzie realizowana.
Ale natychmiast wykorzystała ją rosyjska propaganda. 19 marca Siergiej Ławrow, rosyjski minister spraw zagranicznych, nie tylko ją skrytykował, ale także zasugerował, że w tle pomysłu Kaczyńskiego stoi wizja wprowadzenia na teren zachodniej Ukrainy polskiego kontyngentu, który przejąłby kontrolę nad tymi terenami i pozostał tam na długi czas.
To jednoznaczne nawiązanie do rozprowadzanej przez Rosję od 2014 roku (czyli od momentu agresji Rosji na Krym i Donbas) narracji na temat rozbioru Ukrainy, w którym swój udział oprócz Rosji miałyby mieć: Polska, Węgry i Rumunia.
W 2014 roku pomysł taki oficjalnie zaprezentował Władimir Żyrynowski, lider Liberalno-Demokratycznej Partii Rosji, ugrupowania lojalnego wobec Kremla.
Od 2014 roku rosyjska wrzutka ukraińska co jakiś czas pojawiała się w sieci, głównie na prorosyjskich i antyukraińskich kontach – częściej, gdy temat Ukrainy stawał się głośniejszy, rzadziej, gdy państwo to akurat nie zwracało międzynarodowej uwagi. Teraz wróciła.
Zaskakujące, że nie tylko Ławrow zinterpretował propozycję Kaczyńskiego w kontekście „rozbiorowym”. Tę samą narrację zaprezentował dzień przed wypowiedzią rosyjskiego ministra Roman Giertych, adwokat, były lider Ligi Polskich Rodzin, obecnie wspierający opozycję.
Na swoich kontach w mediach społecznościowych przedstawił teorię, którą nazwał planem Orbána. Według niej już 11 lat temu premier Węgier miał opowiadać Giertychowi o planach przebudowy Europy, opartych o „szykowaną od lat przez Putina wojnę o odbudowę ZSRR”.
Putin miał zakładać, że najlepszym rozwiązaniem byłoby oddanie zachodniej Ukrainy „pod patronat Polski, który miał być realizowany w ramach np. misji pokojowej NATO. Stąd zresztą w ramach operacji ukrywania udziału w planie Orbána Jarosław Kaczyński użył tego terminu do przedstawienia swojej niedorzecznej propozycji”.
Dalej z opowieści Giertycha wynika, że plan Orbána zakładał nie tylko protektorat Polski nad zachodnią Ukrainą, ale też protektorat Węgier nad częścią Ukrainy, nazywaną Rusią Zakarpacką.
Realizacja tego pomysłu „przez wzrost obszaru faktycznej kontroli przez państwo (miała – przyp. red.) zapewnić Kaczyńskiemu i Orbánowi i ich partiom popularność i rządy na wiele dziesięcioleci”.
Ta opowieść perfekcyjnie wpisała się w snute w 2014 roku rozważania Żyrynowskiego oraz w reakcję Ławrowa. To o tyle ważne, że „rozbiorowej narracji” używa dziś rosyjska propaganda - do sugerowania, że Polska chce wywołać wojnę światową, bo ma w tym swój interes.
A skoro tak, można tą wojną straszyć Polaków, wpajając w nich przekonanie, że jeśli konflikt rzeczywiście eskaluje, wszystkiemu winne będą polskie władze, a nie Władimir Putin.
Jak to wygląda w praktyce? Na polskich grupach na Telegramie, na prorosyjskich kontach na Facebooku czy Twitterze, na nagraniach publikowanych na YouTube, pojawiają się na przykład takie wpisy: „Krążą pogłoski, że Polska chce wysłać kontyngent wojskowy polskiej armii na zachodnią Ukrainę pod Lwowem – ze wszystkimi konsekwencjami dalszej eskalacji dla Europy”.
Albo taki: „Powtórka z Czechosłowacji 1938? (…) Do końca przyszłego miesiąca Polska wyśle swoje wojska do czterech zachodnich regionów Ukrainy! Najpierw Polacy wygłoszą szereg głośnych oświadczeń, że Rosja planuje zaatakować Polskę. Następnie, rzekomo działając z góry na rzecz powstrzymania wroga na obcej ziemi, a jednocześnie pod pretekstem pomocy braterskiemu narodowi ukraińskiemu (…) armia polska będzie próbowała przejąć kontrolę nad Obwody wołyńskie, lwowskie, rówieńskie i tarnopolskie”.
Do tekstu dołączono mapę, przedstawiającą granice Polski sprzed II wojny światowej i po niej, z wyraźnie zaznaczonymi Kresami Wschodnimi, czyli między innymi z obecną zachodnią Ukrainą, jako terytorium polskim.
Są też wpisy prezentujące rosyjską narrację wprost: „Przestańcie eskalować wojnę! Przestańcie wysyłać wojska i broń! Przestańcie używać Rosję i Ukrainę do wywołania 3 wojny światowej! Zastanówcie się czy wysyłanie pieniędzy i broni do Ukrainy to czasem nie budowanie państwa chazarskiego z kieszeni całego świata? Broń wysyła już wiele krajów za darmo, do czego to prowadzi?”
Pojawiają się także pomysły organizowania lokalnych protestów pod hasłem „Nie dla wojny” – i nie chodzi tu o sprzeciw wobec rosyjskiej agresji, lecz właśnie o szerzenie przekazu, że polskie władze dążą do wywołania III wojny światowej.
Wizja agresywnej Polski dodawana jest też do innych wojennych narracji. Na przykład takiej: wysłanie przez Polskę żołnierzy do zachodniej Ukrainy jest przygotowywane w porozumieniu z USA, aby wywołać reakcję Rosji i Białorusi, co da Stanom Zjednoczonym pretekst do użycia… broni jądrowej.
To kolejny element potęgowania strachu, ale też przekierowywania odpowiedzialności za agresję militarną z Rosji na inne państwa. Winni mogą być wszyscy – byle nie Rosja.
Pojawiają się także wpisy z zapowiedzią wielkiego głodu w Polsce. I choć rolnicy mają problemy z kupnem drożejących nawozów, upadł też eksport żywności z Rosji i Ukrainy, to zgodnie z prawdą można dziś stwierdzić jedynie, że żywność będzie droższa.
Ale to odległa perspektywa od wielkiego głodu. Tak właśnie działa kremlowska propaganda: potęguje emocje, które mają jakiś punkt zaczepienia w rzeczywistości. A potem wykorzystuje je dla własnych celów.
Stale aktywna jest również narracja zniechęcająca do ukraińskich uchodźców. Dziś wykorzystuje ona przede wszystkim zmanipulowane argumenty socjalno-ekonomiczne oraz prezentuje Polaków jako poszkodowanych wobec Ukraińców.
Magda Szpecht, która działa w ruchu Cyber Elfów (powstałej w Estonii grupy walczącej z rosyjską propagandą w sieci), w rozmowie z OKO.press przytaczała przykłady tego rodzaju opowieści w stylu „z życia wzięte”.
To choćby historyjka o kierowcy tankującym na stacji Orlenu, który po pokazaniu przy kasie ukraińskiego paszportu zapłacił tylko 2 zł za litr benzyny.
Albo o Polce, która przygarnęła do swego domu Ukrainkę, a ta natychmiast przespała się z jej mężem. O ojcu, który pojechał do szpitala z córką (miała skręconą nogę), a w szpitalu córka musiała czekać, bo „pierwszeństwo mają Ukraińcy”.
Takie historie, niepotwierdzane żadnymi informacjami, które umożliwiałyby ich weryfikację, mają za zadanie oddziaływać na nasze emocje i wyobraźnię. Straszyć. Zniechęcać. Budować poczucie, że tracimy własne państwo.
Niestety, rosyjscy propagandziści doskonale potrafią odwracać uwagę całych społeczeństw od podstawowego faktu – że to Rosja jest zagrożeniem, a nie uciekający przed bombardowaniami Ukraińcy, broniące Europy NATO czy Stany Zjednoczone.
Z prowadzonej przeze mnie obserwacji sieci wynika, że najbardziej podatne na rozsiewane przez Rosję fałszywe przekazy są środowiska wyznawców teorii spiskowych. W Polsce widać to przede wszystkim na kanałach i grupach, adresowanych do przeciwników szczepień oraz koronasceptyków.
Może nie od momentu wybuchu wojny, ale już kilka dni później na niektórych kontach antyszczepionkowców zaroiło się od rosyjskich przekazów. Na grupach, zrzeszających takie osoby, można znaleźć linki do nagrań z wystąpieniami Putina, Ławrowa i innych rosyjskich polityków, rosyjskie propagandowe materiały o przebiegu wojny, fake newsy uderzające w Ukrainę i Stany Zjednoczone.
To tam rozprowadzane są materiały z nowo powstałych portali i blogów, szerzących rosyjską propagandę w języku polskim.
Można tu zobaczyć również nagrania z youtubowych kanałów, które zrezygnowały z dotychczasowych przekazów (np. dotyczących medycyny alternatywnej) i sączą nienawistne treści wobec uchodźców ukraińskich lub tłumaczą, dlaczego Rosja musiała wejść na terytorium Ukrainy.
Ale problem nie leży tylko w środowiskach przeciwników szczepień. Rosyjskie przekazy są powielane także na kanałach informacyjnych, publikujących treści związane z innymi teoriami spiskowymi.
Doskonale widać to na stronie globalna.info, która jest swego rodzaju agregatorem materiałów o różnych spiskowych historiach. Obok materiałów o „ataku farmaceutycznym elit na konopie” albo „Co Pismo Święte mówi o depopulacji ludzkości” znajdziemy artykuły dotyczące wojny w Ukrainie.
24 marca zamieszczono tekst, zaczynający się od stwierdzenia: „Wpływ nazistów na współczesną politykę ukraińską jest wyraźny, namacalny i świadomie ignorowany przez jego zachodnich zwolenników.” I choć zaznaczono, że autorzy tekstu (anonimowi) nie popierają agresji rosyjskiej, to cały materiał usiłuje udowodnić fałszywą tezę propagandową Rosji – że Ukrainą rządzą naziści, kontynuatorzy III Rzeszy Hitlera.
Z kolei artykuł z 22 marca wpisuje wojnę w Ukrainie we wcześniejszą teorię spiskową o „wielkim resecie”, która głosi, że rządy przygotowują się do wprowadzenia totalitarnej kontroli nad obywatelami za pomocą chipów, szczepionek i cyfrowych aplikacji.
Zdaniem autorów materiału o „wielkim resecie” realizowanym przez rząd Ukrainy ma świadczyć wprowadzona w czasie wojny specjalna karta bankowa ePidtrimka, która umożliwia Ukraińcom dotkniętym wojną szybką wypłatę uzyskanej pomocy finansowej.
„Wraz z inwazją Rosji na Ukrainę, Wielki Reset nie tylko powrócił do harmonogramu, ale już pochłonął pierwszą ofiarę. Podczas gdy zwykłym Ukraińcom wojna odebrała cały dorobek życia, rząd ukraiński po cichu przeprowadzał Wielki Reset – i mało kto to zauważył” – stwierdzono w artykule.
Sianie antyukraińskich narracji ma miejsce nie tylko w Polsce. W Stanach Zjednoczonych w ich rozpowszechnianie zaangażowały się środowiska związane ze spiskowym ruchem QAnon, promującym Donalda Trumpa jako wybawiciela ludzi ze światowego, pedofilskiego i satanistycznego spisku elit politycznych i biznesowych.
To między innymi wyznawcy QAnon brali udział w słynnym szturmie na amerykański Kapitol w styczniu 2021 roku. Dziś analiza treści na ich kanałach informacyjnych wskazuje, że wojnę w Ukrainie włączono w spiskowy świat QAnon. Najpopularniejsze tutaj rosyjskie teorie to:
Co ważne, QAnon rozlał się na cały świat i oddziałuje nie tylko na Amerykanów. Na QAnonowych grupach dużo jest antyukraińskich treści w języku niemieckim (z tymi samymi narracjami, które wymieniłam wcześniej), znalazłam także informacje o szerzeniu identycznych przekazów w języku włoskim.
Natomiast najnowsze badanie opinii publicznej z Francji wykazały, że tam oddziaływanie Rosji odbywa się – podobnie jak w Polsce – przez środowiska przeciwników szczepień.
Badanie przeprowadziła pracownia Ifop na zlecenie niezależnej fundacji Reboot. Aż 35 proc. badanych Francuzów przyznało, że wierzy w teorie spiskowe. Najwięcej ich wyznawców jest wśród zwolenników skrajnej prawicy (podobnie jak w Polsce).
Prawie jedna trzecia badanych wciąż wierzy w fałszywe informacje na temat szczepionek przeciw koronawirusowi, a część z antyszczepionkowców właśnie uwierzyła w rosyjskie narracje dotyczące wojny.
Aż 28 procent badanych Francuzów uważa, że rosyjskojęzyczni Ukraińcy popierają „rosyjską interwencję wojskową”, 10 procent jest przekonanych, że Ukraina jest rządzona przez „juntę zinfiltrowaną przez ruchy neonazistowskie”.
Rosyjska propaganda posługuje się kanałami informacyjnymi wyznawców teorii spiskowych, by przeniknąć ze swoimi wojennymi narracjami do mieszkańców państw zachodnich, popierających Ukrainę.
Jak wynika z wcześniejszych badań, osoby wierzące w spiski, skoro już uwierzyły w jedną tego rodzaju teorię, szybko uwierzą w kolejną, jeśli tylko będzie pasowała do ich oglądu rzeczywistości. Kreml wykorzystuje ten mechanizm, by podzielić zachodnie społeczeństwa.
Ma w tym praktykę: Rosja była w czasie pandemii zaangażowana w rozsiewanie teorii spiskowych dotyczących najpierw koronawirusa, a potem - szczepień przeciwko temu patogenowi.
Teraz bazując na wcześniejszych doświadczeniach atakuje Ukrainę. Tworzy kolejne i kolejne absurdalne, fałszywe teorie, po czym rozsiewa je na forach, grupach, portalach regularnie odwiedzanych przez tych, którzy wierzą w alternatywny świat.
Skuteczne ograniczanie wpływu Rosji na wyznawców teorii spiskowych jest dziś prawdopodobnie jednym z najpilniejszych działań, jakie powinny zostać podjęte, by możliwe było wygranie z Kremlem w wojnie informacyjnej. Bez tego bardzo trudno będzie utrzymać jednolitą postawę Zachodu wobec Rosji.
Im dłużej będzie trwała wojna, tym większy wpływ na zachodnie państwa będą miały treści rozchodzące się wśród osób wierzących w spiski.
Analizuje funkcjonowanie polityki w sieci. Specjalistka marketingu sektora publicznego, pracuje dla instytucji publicznych, uczelni wyższych i organizacji pozarządowych. Stała współpracowniczka OKO.press
Analizuje funkcjonowanie polityki w sieci. Specjalistka marketingu sektora publicznego, pracuje dla instytucji publicznych, uczelni wyższych i organizacji pozarządowych. Stała współpracowniczka OKO.press
Komentarze