W 2015 roku Polska zajmowała w indeksie World Press Freedom 18. miejsce, wyprzedzając Wielką Brytanię i Francję; w ubiegłym roku spadła na 62. Zamach na wolność mediów w tym kraju należy traktować jako sprawę najwyższej wagi
Timothy Garton Ash jest profesorem Studiów Europejskich na Uniwersytecie Oksfordzkim oraz starszym wykładowcą w Hoover Institution na Uniwersytecie Stanforda. Ostatnio wydał: Wolny świat: Ameryka, Europa i Zadziwiająca Przyszłość Zachodu [Free World: America, Europe & the Surprising Future of the West].
Demokracja umiera pogrążona w mroku. Nad jedną z najsłabszych demokracji Unii Europejskiej, Polskę, nadciąga noc, której forpocztą jest zamiana mediów publicznych w tubę propagandową rządzącej partii i dławienie niezależnych mediów prywatnych.
Światło prawdy nie pada już na błędy i nadużycia rządzących, bo zabrakło rzucającej je pochodni. Węgry – które nie są już demokracją – niemal utonęły w kompletnym mroku wraz ze śmiercią ostatniej dużej niezależnej stacji radiowej. W Polsce do takiej sytuacji jeszcze daleko, ale zagrożenie jest realne.
W 2015 r. kraj ten zajął w indeksie World Press Freedom 18. miejsce, wyprzedzając Wielką Brytanię i Francję; w ubiegłym roku spadł na pozycję 62 (Węgry zajęły 89).
Ci, którzy przez ostatnie dwa tygodnie ograniczyliby się do oglądania wiadomości TVP, nie mieliby pojęcia, że Polska znalazła się w grupie krajów najgorzej radzących sobie z pandemią. A tak jest: w rankingu agencji Bloomberga spadła na 50. miejsce wśród 53 największych gospodarek świata – gorzej radzą sobie tylko Brazylia, Czechy i Meksyk.
Ale wystarczy włączyć oficjalne kanały, by po krótkiej informacji o najnowszych danych na temat liczby zachorowań na COVID usłyszeć długą litanię doniesień o tym, jak z pomocą wspaniałej polskiej armii rząd przyspiesza kampanię szczepień i jak fatalnie zawiadywała zdrowiem publicznym opozycja, kiedy była u władzy. Poza tym dowiemy się, jak znakomite są stosunki polsko-amerykańskie, zwłaszcza w zakresie obronności, ile rząd wpompowuje w koleje i samorządy, jak prześladuje się na całym świecie chrześcijan i że właśnie odkryto grób kolejnych ofiar niemieckiej okupacji.
Obecna państwowa propaganda posuwa się dalej niż w ostatniej dekadzie komunistycznych rządów, ale jest sprytniejsza.
Trzeba przełączyć się na niezależny kanał TVN 24, żeby zobaczyć długie kolejki karetek czekających przed szpitalami, bo zabrakło łóżek na intensywnej terapii, i poznać relacje lekarzy o dramatycznej sytuacji w publicznej służbie zdrowia. TVN 24 nie jest bezstronny jak BBC, ale oferuje poważne dziennikarstwo, prezentujące dwa punkty widzenia. O „dwóch rzeczywistościach” dowiemy się też, zmieniając radio państwowe na prywatne i gazetę prorządową na niezależną, wspierającą opozycję.
Hiperpolaryzacja sfery publicznej jest zła sama w sobie, co widzimy w USA, teraz jednak rządzący PiS wszczął systematyczną kampanię wymierzoną w niezależne media. Metody czerpie prosto z węgierskiego podręcznika Viktora Orbána.
Niezależnym mediom odbiera się publiczne reklamy i prenumeraty. Nęka się je wszelkiego rodzaju regulacyjnymi szykanami. W państwowe radio i telewizję pompuje się miliardy publicznych pieniędzy. Próbowano wprowadzić pandemiczny podatek od dochodów z reklam, a planowana ustawa o „repolonizacji” mediów uderzy w zagranicznych właścicieli największych niezależnych nadawców.
Państwowy koncern paliwowy Orlen, któremu szefuje posłuszny nominat PiS, kupił jedną z głównych firm kolporterskich, Ruch, oraz największą sieć prasy regionalnej, Polska Press.
Najbardziej krytyczne tytuły bombardowane są procesami sądowymi. „Gazeta Wyborcza” otrzymała ponad 60 pozwów, w tym osobiście od ministra sprawiedliwości. Jak wielokrotnie stwierdzały europejskie organy prawne, niezależność polskich sądów została naruszona w stopniu niepozwalającym liczyć na uczciwy proces.
To stara węgierska metoda – taktyka salami. Coraz łatwiej odcinać każdy kolejny kawałek.
Ogromną rolę mają tu do odegrania Stany Zjednoczone. Rząd PiS i prezydent Andrzej Duda przywiązują dużą wagę do relacji z Waszyngtonem. Jednak poparli zdecydowanie Donalda Trumpa, który latem ubiegłego roku zrewanżował się Dudzie w jego kampanii wyborczej. Administracja Joego Bidena nie jest im nic winna, a jej program mocno akcentuje demokrację i prawa człowieka. Waszyngton powinien stanąć w obronie TVN, którego właścicielem jest amerykańska korporacja Discovery, ale także wysunąć niezależne media na pierwszą linię frontu obrony polskiej demokracji.
Po brexicie Wielka Brytania straciła dla Warszawy na znaczeniu, ale wraz z innymi liberalnymi demokracjami, m.in. Kanadą i Australią, może kierować uwagę na te kwestie. Niemcy odgrywają pierwszoplanową rolę, a niemiecko-szwajcarska grupa Ringier Axel Springer jest właścicielem jednej z najważniejszych polskich platform internetowych, Onetu, tabloidu „Fakt” i tygodnika „Newsweek Polska”.
Polski rząd próbuje straszyć Berlin, przypominając raz po raz o nazistowskiej przeszłości, ale nauka z tej przeszłości płynąca nie jest taka, że Niemcy winny być szczególnie powściągliwe – przeciwnie, właśnie z powodu swej koszmarnej przeszłości muszą jako pierwsze upominać się o wolność i prawa człowieka w Polsce.
Najważniejsza jest Unia Europejska, która stwarza jednak najwięcej problemów. Jednym z najsmutniejszych odkryć ostatnich lat jest to, że UE, poświęcająca tyle czasu rozmowom o demokracji, jest żałośnie nieskuteczna, gdy trzeba bronić demokracji we własnych krajach członkowskich.
Obecnie chce przekazać im znacznie więcej miliardów euro – zarówno w ramach postcovidowego funduszu naprawczego (prawie 60 mld euro dla Polski do końca 2023 r.), jak i nowego siedmioletniego budżetu Unii (Polska dostanie z niego ponad 100 mld).
Ogromne sumy, obwarowane minimalnymi warunkami, trafią wprost do rąk populistyczno-nacjonalistycznych rządów w Warszawie i Budapeszcie. Większość wielkich inwestycji, o których trąbi rządowa TVP, finansowana jest z unijnych pieniędzy. Minimum w tej sytuacji to dobitne stwierdzenie UE, że reguły jednolitego rynku surowo zabraniają dyskryminacji zagranicznych właścicieli mediów. UE powinna – zgodnie z sugestią opozycyjnych prezydentów Warszawy i Budapesztu – rozdzielić znaczną część nowych funduszy za pośrednictwem samorządów. Powinna też stworzyć duży unijny fundusz z przeznaczeniem na obronę wolności mediów w całej Europie.
W ubiegłym tygodniu kierownictwo PiS rozpoczęło rozmowy z premierem Węgier Viktorem Orbánem i byłym włoskim wicepremierem Matteo Salvinim o utworzeniu nowego, populistyczno-nacjonalistycznego ugrupowania w UE. Ale tu chodzi już o demokrację nie w Polsce, tylko w całej Europie.
tłum. Sergiusz Kowalski
Brytyjski historyk, profesor na Uniwersytecie Oksfordzkim, wykłada też na Uniwersytecie Stanforda. Europejczyk. Świadek i uczestnik przemian demokratycznych w Europie Środkowej i Wschodniej. Ostatnio po polsku ukazało się wznowione wydanie jego "Wiosny obywateli".
Brytyjski historyk, profesor na Uniwersytecie Oksfordzkim, wykłada też na Uniwersytecie Stanforda. Europejczyk. Świadek i uczestnik przemian demokratycznych w Europie Środkowej i Wschodniej. Ostatnio po polsku ukazało się wznowione wydanie jego "Wiosny obywateli".
Komentarze