0:000:00

0:00

Dwa i pół roku bezwzględnego więzienia oraz 50 tys. odszkodowania - to kara, jaką sąd wyznaczył byłemu wikaremu z Jemielnicy na opolszczyźnie, ks. Mariuszowi K., za molestowanie ministranta Dariusza Kołodzieja. W 2012 roku Mariusz K. obnażał się wtedy przed nim i zmusił go do masturbacji. Rozprawa odbyła się 16 maja 2019. Wyrok jest nieprawomocny.

"Cieszę się, że już mamy to za sobą. Strasznie przeżywałam, kiedy sędzia opowiadał szczegóły. Cały czas płakałam. Jestem usatysfakcjonowana wyrokiem. Zależało mi na tym, żeby ks. K. poczuł, że robił źle. Najbardziej jednak cieszę się, że skończyło się to, co przez dwa lata nie dawało Darkowi żyć spokojnie" - powiedziała OKO.press Irena Kołodziej po wyroku.

"Cieszę się, że to się skończyło" - powiedział nam Dariusz Kołodziej, choć w jego głosie nie było słychać radości, a tylko zmęczenie. - "W trakcie ogłaszania wyroku nic nie słyszałem, nawet tego, jaką karę dostał. Siedziałem i byłem jakby wyłączony z życia. Dopiero później to do mnie dotarło".

Sąd dożywotnio zakazał Mariuszowi K. zajmowania stanowisk i zawodów związanych z edukacją małoletnich.

„Z powodów zdrowotnych”

Irena matka natychmiast zgłosiła sprawę opolskiemu biskupowi Andrzejowi Czai. Ruszył wtedy proces kanoniczny, który doprowadził do zawieszenia ks. Mariusza w posłudze duszpasterskiej i ostatecznie do wydalenia go z kapłaństwa w 2016 roku. Kuria zawiadomiła jednak o sprawie prokuraturę dopiero w 2018, zmuszona nowelizacją kodeksu karnego, który nakazuje zgłaszanie takich przestępstw pod groźbą więzienia.

Według reportażu “Wyborczej”, na który powołuje się raport, rzecznik kurii ks. Joachim Kobienia oświadczył wtedy, że „wolą rodziny było”, by wcześniej nie powiadamiać prokuratury. Tymczasem Irena Kołodziej twierdzi, że to biskup Czaja namówił ją na zachowanie sprawy w tajemnicy.

W konsekwencji o przestępstwie ks. Mariusza nie dowiedział się nawet jego bezpośredni przełożony, proboszcz parafii w Jemielnicy. Po przenosinach ks. Mariusza do klasztoru “z powodów zdrowotnych” codziennie zachęcał wiernych do modlitwy za jego zdrowie.

Dariusz Kołodziej i jego matka Irena podczas konferencji w Sejmie 18 marca 2019 roku oskarżyli kurię opolską o celowe nakłanianie ich do zatajenia sprawy.

Ofiar było więcej? Prokuratura sprawdza

Podczas konferencji w Sejmie Irena Kołodziej o jeszcze poważniejsze tuszowanie sprawy oskarżyła księdza Piotra Kuca, oficjała sądu diecezji opolskiej, czyli urzędnika sprawującego władzę sędziowską w imieniu biskupa.

Ks. Kuc miał jej wyjawić, że ksiądz Mariusz oprócz Darka przyznał się jeszcze do czterech lub pięciu ofiar. Miał też też jej nakazać, by milczała o tych nazwiskach nawet przed świeckim sądem. W marcu 2019 roku OKO.press złożyło zawiadomienie do prokuratury, w którym wykazywaliśmy, że ks. Piotr Kuc, zatajając wiedzę o molestowanych ministrantach i nakłaniając do tego samego Irenę Kołodziej, mógł popełnić trzy przestępstwa:

  1. składania fałszywych zeznań (art. 233 par. 1 kk), za co grozi od 6 miesięcy do 8 lat więzienia;
  2. podżegania Ireny Kołodziej do składania fałszywych zeznań (art. 18 par. 2 w związku z art 233 par 1 kk), za co grozi taka sama kara;
  3. niezawiadomienia o dokonaniu przestępstwa przez Mariusza K. wobec małoletnich.

Prokuratura przesłuchała już Irenę Kołodziej i wskazanego przez nią chłopca, o którym miał jej powiedzieć ks. Piotr Kuc. Postępowanie jest w toku.

Udostępnij:

Daniel Flis

Dziennikarz OKO.press. Absolwent filozofii UW i Polskiej Szkoły Reportażu. Wcześniej pisał dla "Gazety Wyborczej". Był nominowany do nagród dziennikarskich.

Komentarze