0:00
0:00

0:00

Prawa autorskie: Jakub Porzycki / Agencja Wyborcza.plJakub Porzycki / Age...

W poniedziałek 5 września, kiedy Jacek Kurski został odwołany, „Wiadomości” poświęciły mu nieco ponad minutę i to dopiero w końcówce programu. Nie było żadnych wylewnych podziękowań, wspominania osiągnięć, cytowania statystyk. Materiał był tak chłodny, jakby miał widzom dać znać, że nic ważnego się nie stało.

Kurski, który dotąd w „Wiadomościach” osobiście zapowiadał festiwale, mecze, gale, na koniec swej prezesury pojawia się jedynie w postaci tłita. „Potwierdzam, że w wyniku decyzji mojego środowiska politycznego, w porozumieniu ze mną przestałem być Prezesem TVP” — napisał Kurski. Te słowa już trafiły na memy. Złośliwcy pytają, czy decyzja podjęta w porozumieniu z nim była dla niego zaskoczeniem.

Po kilku minutach i po kolejnych materiałach prowadząca „Wiadomości” Edyta Lewandowska przypomniała sobie o czymś jeszcze. Zacytowała tłita rzecznika klubu PiS. Radosław Fogiel napisał, że Kurskiego czekają „nowe zadania”. I to by było na tyle.

Przypomnijmy: w poniedziałek 5 września 2022 koło południa Rada Mediów Narodowych odwołała z funkcji prezesa TVP Jacka Kurskiego i natychmiast powołała w jego miejsce Mateusza Matyszkowicza — dotąd członka zarządu. Wcześniej nie było żadnych przecieków na ten temat.

Przeczytaj także:

Decyzję o dymisji Kurskiego miał podjąć Jarosław Kaczyński i ma to związek z rozpoczynającą się kampanią wyborczą. Ale jaki związek — to już nie jest takie jasne. Nie jest też jasne, jaką rolę Kaczyński przewidział dla Kurskiego.

Czy człowiek, który rozbujał i udoskonalił rządową machinę propagandową, dostanie szansę na stworzenie czegoś równie monstrualnego? Czy po latach został odstawiony na boczny tor?

Kurski przesadził?

Kaczyński miał być ostatnio niezadowolony z TVP.

Poparcie dla PiS-u od początku rządów partii Kaczyńskiego nie było tak niskie. Opada coraz bliżej trzydziestu procent i coraz bardziej zbliża się do poparcia dla Koalicji Obywatelskiej. Chociaż powodów do niezadowolenia z rządu i partii ludzie mają aż nadto, Kaczyński od kilku dekad hołduje przekonaniu, że poparcie wyborców ma bezpośredni związek z tym, co widzą i słyszą w mediach. A wpływ na medium masowym zasięgu był gorącym politycznym marzeniem Kaczyńskiego. Kurski stworzył telewizję z marzeń Kaczyńskiego (i z koszmarów zwolenników liberalnej demokracji) — jednostronną, entuzjastycznie uległą wobec rządu i pozbawioną skrupułów wobec przeciwników politycznych.

Stworzył też telewizję na wypasie. Na wypasie jest nie tylko propaganda, ale również rozrywka. Politycy opozycji nawet swoje porażki w programie "Strefa starcia" - politycznej rzeźni - z dumą obnoszą po Twitterze, bo przegrać, gdy ma się przeciwko sobie wszystko — tendencyjne pytania, publiczność w studio, punktujących na żywo komentatorów, siedzących dwa krzesła dalej — to nie wstyd.

Jednak Kurski „przegrzał”. „Wiadomości” od lat latały obok rzeczywistości, ale ostatnio coraz częściej zaliczały odlot poza ziemską atmosferę. Jak choćby wtedy, gdy oznajmiły, że ceny warzyw i owoców spadły, a za przejściowy wzrost cen odpowiada opozycja i spekulanci.

Być może Kaczyński zrozumiał, że refren z piosenki T. Love z 1997 roku „Jest super, jest super, więc o co ci chodzi”, to raczej kiepski przepis na wyborcze zwycięstwo. I nadal wierząc w przesądzającą rolę mediów, postanowił oddać TVP komuś, kto złagodzi kurs.

Ale to nie propagandowa zawartość programów TVP miała przesądzić o dymisji Kurskiego, lecz brak personalnego balansu. W skrócie:

za dużo Ziobry, za mało Morawieckiego

Telewizja Kurskiego miała za bardzo promować Solidarną Polskę Zbigniewa Ziobry (zresztą sam Kurski nie tylko należał do partii Ziobry, ale był jej wiceprezesem w latach 2012-2014, gdy wyrzucono go z PiS-u). „Do programów publicystycznych TVP zapraszano już nawet nie tylko posłów, lecz także radnych z partii Zbigniewa Ziobry, co było potwornie źle odbierane przez PiS i samego Kaczyńskiego. Przy Nowogrodzkiej można usłyszeć, że TVP wręcz wylansowała niektórych posłów Ziobry i zabierała się już za lansowanie kolejnych” — donosi Gazeta.pl.

I nie chodzi tu o wyłącznie o zazdrość o minuty na wizji, lecz o kalkulację polityczną. Kaczyński miałby się obawiać, że obecność ziobrystów w TVP przełoży się na ich wyniki wyborcze. Już w poprzednich wyborach ziobryści, startujący z list PiS, zdobyli zaskakująco dużo mandatów i nie raz szantażowali Kaczyńskiego, zagrażając większości sejmowej.

Nie dość uwagi miał za to Kurski poświęcać Mateuszowi Morawieckiemu lub wręcz przedstawiać premiera i jego ludzi (Paweł Borys) w negatywnym świetle. „TVP czasami wycinała premiera i to do zera. A przecież nie może być tak, że jakaś konferencja szefa naszego rządu jest w Polsacie, a nie ma jej w TVP” — powiedział Gazecie.pl polityk PiS.

Kurski miał się też narazić grupie PiS-owskich intelektualistów skupionych wokół wicepremiera Piotra Glińskiego — twierdzi „Gazeta Wyborcza”.

Jeden z polityków PiS powiedział „Wyborczej”: Kurski „stracił czujność i myślę, że to go zgubiło. Grupa jego przeciwników była coraz silniejsza, Kurski od dawna musiał się cały czas bronić”.

A zatem Kurski miałby polecieć, żeby nie psuć PiS-owi kampanii wyborczej. TVP ma pokazywać tych ludzi i taką rzeczywistość, jakiej chce Kaczyński. A Kurski poczuł się zbyt silny, dał się ponieść własnym sympatiom i antypatiom lub próbował sam rozdawać karty i budować sobie zaplecze polityczne, i za to zapłacił. To jedna interpretacja.

Szef kampanii? Minister? Wicepremier?

Inna interpretacja jest taka, że Kurski ma właśnie kampanię wyborczą PiS-u tworzyć. Pracował wcześniej przy kampaniach PiS-u. Najbardziej pamiętna była ta z 2005 roku, kiedy Kurski należał do sztabu Lecha Kaczyńskiego. To wtedy w autoryzowanym wywiadzie dla „Angory” powiedział, że dziadek Donalda Tuska służył w Wermachcie. Wyleciał za to ze sztabu, a potem z PiS-u. Po latach jednak to jego jest na górze — Tusk jako agent niemieckich rządów to nie tylko stały obrazek w „Wiadomościach”, ale też stały element wypowiedzi polityków obecnego PiS-u, w tym Morawieckiego i Kaczyńskiego.

Niezaprzeczalna pomysłowość Kurskiego, zdolność do organizowania imprez z przytupem połączona z brakiem skrupułów mogłaby się PiS-owi przydać.

Gdyby nie to, że Kurski ma mieć własne ambicje polityczne: chce startować do Sejmu.

Kurski miałby też walczyć o stanowisko w rządzie. Zmiany w rządzie są pewne, a w najbliższych tygodniach będziemy oglądać doroczny program rozrywkowy pt. rekonstrukcja rządu. Z medialnych przecieków wiadomo, że stanowisko ma stracić Waldemar Buda (minister rozwoju, odpowiedzialny m.in. za negocjacje w sprawie KPO). To on miałby ponieść konsekwencje porażki rządu Morawieckiego w sprawie pieniędzy z Funduszu Odbudowy. Z ministerialnym fotelem ma się pożegnać Adam Niedzielski odpowiedzialny za resort zdrowia. Spekulacje dotyczą też dymisji ministra ds. europejskich Konrada Szymańskiego.

Kurski miałby jednak ostrzyć sobie zęby na zupełnie inne stanowisk: ministra kultury i wicepremiera. Dziś zajmuje je Piotr Gliński. Gliński wykonuje dla PiS niezwykle ważną robotę — buduje przyszłe zaplecze. Rozdaje pieniądze mniejszym i większym organizacjom, tworzy instytuty i muzea — wszędzie tam w gorszych czasach działacze PiS znajdą sobie przytulisko, a jednocześnie to tam będą się wykuwały kadry i idee przyszłej prawicy.

Ziobryści (z którymi sympatyzuje Kurski) są z Glińskim skonfliktowani. Najbardziej było to widać na początku 2021 roku, gdy Ziobro przyłożył rękę do tego, że Gliński musiał się stawić nocą na sejmowej mównicy. A później zaatakował go w wywiadzie dla „Sieci”, zarzucając wicepremierowi, że finansuje „kolejne artystyczne i historyczne prowokacje lewicy”.

Ponieważ jednak to Gliński miał się dołożyć do dymisji Kurskiego, trudno się spodziewać, że miałby żegnać się ze stanowiskiem. Sam Gliński skomentował odejście Kurskiego w Radiu Wnet: „Na pewno będzie osobą przydatną w dalszej walce o dobro Polski”.

Jest jeszcze inna opcja: zmarginalizowanie Kurskiego. Kaczyński już wcześniej zatrzymywał jego polityczną karierę i być teraz też tak będzie. A „polityczny bulterier” na jakiś czas zejdzie z pierwszego planu.

;
Na zdjęciu Agata Szczęśniak
Agata Szczęśniak

Redaktorka, publicystka. Współzałożycielka i wieloletnia wicenaczelna Krytyki Politycznej. Pracowała w „Gazecie Wyborczej”. Socjolożka, studiowała też filozofię i stosunki międzynarodowe. Uczy na Uniwersytecie SWPS. W radiu TOK FM prowadzi audycję „Jest temat!” W OKO.press pisze o mediach, polityce polskiej i zagranicznej oraz prawach kobiet.

Komentarze