Rzecznik ministerstwa zdrowia powiedział kilka słów za dużo, następnego dnia się z nich wycofał. W tle jest jednak brak strategii komunikacyjnej, która zagraża nie tylko programowi szczepień, ale i naszemu zdrowiu publicznemu
Obserwatorzy życia politycznego lubią powtarzać, że Polska jest podzielona na dwa plemiona (przynajmniej w mediach społecznościowych), nazwijmy je w uproszczeniu „kaczystami" i „tuskistami". Na ten podział nałożył się – ale nie przebiega dokładnie po tej linii – ten na zaszczepionych i niezaszczepionych.
Poziom emocjonalnego wkładu, który trzeba włożyć w decyzję o szczepieniu czy o rezygnacji z niego, dorównuje bowiem temu, jaki dzieli skłócone szczepy PO i PiS. Nie powinno to dziwić, bo po jednej stronie mamy zaufanie do nauki i nadzieję na to, że przyniesie wreszcie koniec tragicznej dla wielu, bardzo uciążliwej dla innych pandemii. Po drugiej – brak zaufania do nauki i podskórną nadzieję, że szczepionki jednak nie zadziałają, co utwierdzałoby w decyzji o rezygnacji ze szczepienia.
Dlatego tak wielkie oburzenie strony nieszczepiącej się budzą wszelkie pomysły na „segregację" lub „przywileje" dla osób zaszczepionych – w przestrzeni publicznej padają wręcz niestosowne słowa o Żydach, gettach i Holokauście. Dotychczas jednak strona zaszczepiona mogła spać spokojnie, bo nikt nie podważał jej prawa do poczucia bezpieczeństwa i ulgi, że nie musi się stosować do wszystkich ograniczeń.
Sytuacja zmieniła się w poniedziałek 5 lipca, kiedy rzecznik ministerstwa zdrowia Wojciech Andrusiewicz powiedział w Polsat News, że „Sanepid zapobiegawczo kieruje wszystkich z kontaktu na kwarantannę, bez względu na to, czy ta osoba ma zaszczepienie dwoma dawkami, bądź jedną Johnson & Johnson. Tutaj staramy się dmuchać na zimne i służby sanitarne dmuchają na zimne, kierując wszystkich z kontaktu na kwarantannę".
Wzbudziło to oburzenie zaszczepionych, Twitter zaroił się od gniewnych wypowiedzi, które można by streścić następująco: dlaczego to my mamy płacić za kolejną falę, a nie niezaszczepieni?
https://twitter.com/synczeslawa/status/1412113015617556480?s=20
Słowa Andrusiewicza mogły się wydawać dziwne, nie tylko dlatego, że wynika z nich, iż zaszczepieni mogą zarażać. Powszechne przekonanie jest bowiem wciąż takie, iż zaszczepieni nie zarażają. Przyzwyczaiły nas do tego obowiązkowe szczepienia dzieci – powodują, że choroba albo w ogóle nie występuje na jakimś obszarze, albo pojawia się sporadycznie, bo wirus nie ma jak się rozmnażać.
Tymczasem po pierwsze, żadna szczepionka nie jest skuteczna w 100 proc. Po drugie, szczepionki przeciw COVID-19 w 3. fazie badań klinicznych analizowano pod kątem występowania zakażenia objawowego, czyli choroby.
Nie badano, czy redukują również zakażenia bezobjawowe. Organizm szybko je zwalcza – dzięki szczepionce, wcześniej przebytemu zakażeniu czy naturalnej odporności– ale nosiciel wirusa może zakażać.
Takie badania robiono później, i robi się je nadal. Wśród prawie 4 tys. pracowników ochrony zdrowia w USA transmisja zakażenia po szczepieniu zmniejszyła się o 90 proc. To dane sprzed wariantu Delta, o którym jeszcze za mało wiemy.
Rzecznik ministerstwa zdrowia kilkanaście sekund przed ogłoszeniem kwarantanny dla zaszczepionych powiedział jednak, że w Polsce wykryto do tej pory 113 przypadków wariantu Delta wirusa SARS-CoV-2. Jesteśmy w tym szczęśliwym momencie pandemii, kiedy zakażeń jest bardzo mało: średnia tygodniowa nowych wykrytych zakażeń to obecnie 85.
Z punktu widzenia społecznej dolegliwości decyzja o kwarantannie dla zaszczepionych dotyczyła więc bardzo małej grupki osób, która może zarażać innych w nikłym stopniu.
W dodatku nie można szybko dowiedzieć się jakim wariantem zakażona jest dana osoba – próbkę wirusa trzeba zsekwencjonować, a tym zajmują się wybrane laboratoria. Jak pisze dr Paweł Grzesiowski, ekspert ds. COVID-19 Naczelnej Izby Lekarskiej, średnio zabiera to (razem z kolejką) ponad siedem dni. I nie sekwencjonuje się wszystkich próbek, tylko wybrane.
Mamy więc osobę, która ma symptomy COVID i robi sobie test PCR. Wychodzi dodatni, pacjent się izoluje, a próbka idzie do sekwencjonowania. Kwarantanna w Polsce trwa 10 dni od kontaktu (może zostać przedłużona). Zanim więc Sanepid dowie się, że ma do czynienia z wariantem Delta, mija tydzień, podczas którego osoby zaszczepione chodzą sobie swobodnie po świecie, nie mając świadomości, że mogą zarażać. Kiedy dostają decyzję o kwarantannie, jest już w zasadzie pozamiatane.
Wariant Delta, który już dominuje m.in. w Wielkiej Brytanii i w Izraelu, jest najbardziej jak dotychczas zaraźliwym. Tak jak ostrzegali eksperci, szczepionki są wobec niego mniej skuteczne niż w przypadku dzikiego wirusa z Wuhan czy poprzedniego dominującego w naszej części świata wariantu Alfa.
Wirus mutując stara się pokonać bariery immunologiczne organizmu, a więc naturalną odporność po zaszczepieniu i tę wywołaną przez szczepionki. Dlatego tak ważne jest, by jak najwięcej osób zaszczepiło się w jak najszybszym czasie, żeby ograniczyć transmisję wirusa i jego możliwości mutowania.
Według najnowszych danych z Izraela np. szczepionka Pfizera w przypadku wariantu Delta zmniejsza ryzyko zachorowania na COVID tylko o 64 proc. Danych jest jeszcze mało, bo na razie w Izraelu mamy po kilkaset nowych zakażeń na dobę, wcześniejsze analizy z Wielkiej Brytanii mówiły o 79 proc (dla Pfizera i AstryZeneki) Na szczęście szczepionki wciąż dobrze chronią przed ciężkim przebiegiem choroby i hospitalizacją:
według danych Public Health England to aż o 96 proc. mniejsza szansa na szpital w przypadku zaszczepionych dwiema dawkami, według danych izraelskiego ministerstwa zdrowia o 93 proc.
Dlatego Wielka Brytania przygotowuje się do zniesienia 19 lipca restrykcji, mimo że codziennie przybywa już po 30 tys. nowych przypadków zakażenia. Tam jednak w pełni zaszczepione jest już ponad 48 proc. populacji.
Podsumujmy: w Wielkiej Brytanii zakażają się głównie niezaszczepieni, czyli młodsi, lepiej znoszący chorobę – bo szczepiono jak u nas od najstarszych do najmłodszych. Starsze pokolenia są już zaszczepione w pełni w bardzo wysokim odsetku, przechodzą zakażenie łagodniej, a w sondażach aż 96 proc. dorosłych deklaruje, że już się zaszczepiło, lub zamierza to zrobić. Planują więc zniesienie restrykcji, w tym – kwarantanny także dla osób zaszczepionych, która do tej pory obowiązywała.
W Polsce jest inaczej. Maksimum sondażowe deklarowanej chęci zaszczepienia to 70 proc. respondentów. Obecnie w pełni zaszczepionych jest niespełna 35 proc. osób. Niepokoi zwłaszcza niski – 61 proc. – odsetek zaszczepionych wśród osób powyżej 80. roku życia.
Seroprewalencja, czyli odsetek osób, które posiadają przeciwciała anty SARS-CoV-2 (ozdrowieńcy, zaszczepieni) może być u nas podobny jak w Wielkiej Brytanii. Grupy modelarskie szacują go na ok. 70 proc. w Polsce, na Wyspach analizy wskazują na 80 proc. wśród dorosłej populacji. Jednak poziom zaszczepionych różni się u nas znacznie i wszystko wskazuje na to, że różnica będzie rosła.
Fala wywołana wariantem Delta może mieć więc w Polsce konsekwencje o wiele poważniejsze niż na Wyspach Brytyjskich.
To, na co rząd patrzy przede wszystkim, to hospitalizacje – czyli czy znowu trzeba będzie otwierać szpitale tymczasowe i ograniczać możliwości profilaktyki i leczenia innych schorzeń. Stąd zapewne taka nadzwyczajna ostrożność Sanepidu w przypadku wykrytych zakażeń bardzo zaraźliwym wariantem Delta.
Problem w tym, że nierozważna wypowiedź Andrusiewicza na ten temat okazała się kontrproduktywna. Rozczarowała zaszczepionych, a niezaszczepionym dała mentalne paliwo do umocnienia się w przekonaniu, że szczepić się nie warto.
Zwrócili na to uwagę również praktycy walki z COVID-19, tacy jak anestezjolog i intensywista, prof. Wojciech Szczeklik, czy popularny na Twitterze lekarz Jakub Kosikowski. Ten ostatni nazwał informację o kwarantannie dla niezaszczepionych „Narodowym Programem Zniechęcania do Szczepień".
https://twitter.com/wszczeklik/status/1412166414664863745?s=20
Najwyraźniej zdano sobie z tego sprawę również w resorcie zdrowia, bo już we wtorek 6 lipca Wojciech Andrusiewicz wycofał się ze swoich wcześniejszych słów: „Kwarantanna dla osób zaszczepionych nie jest potrzebna, nawet jeśli miały kontakt z wariantem Delta. Szczepionki, które mamy w Polsce, są w pełni skuteczne" – stwierdził. Osoby zaszczepione mające kontakt z zakażonymi będą więc objęte tylko dozorem sanitarnym.
Awantura o kwarantannę pokazuje jednak, że rządowi wciąż brakuje spójnej narracji na temat szczepień i epidemii.
Zgoda, że to niesłychanie trudne w sytuacji, gdy trzeba przekazać opinii publicznej bardzo złożoną wiedzę, która w dodatku zmienia się wraz z postępem badań i analiz oraz rozwojem pandemii.
Najpierw minister zdrowia nie zalecał maseczek, potem okazały się konieczne. Osocze miało pomagać w ciężkim COVID, okazało się, że nie pomaga. Itd.
To powoduje erozję zaufania. Kolejne groźne warianty zmniejszające skuteczność szczepionek są zaś paliwem dla antyszczepionkowej propagandy, która wykorzystuje je jako dowód, że szczepionki przynoszą więcej szkód niż korzyści.
Najsilniejszy powinien więc być przekaz, że im więcej osób się zaszczepi, tym mniejsze szanse na kolejne mutacje i kolejne groźne fale. I że dzięki szczepieniom przejdzie się zakażenie lżej.
A w momencie, gdy wariant Delta będzie w Polsce dominował, przyjdzie czas na decyzję, czy zaszczepieni powinni podlegać kwarantannie. Jeśli rzeczywiście byłaby konieczna z punktu widzenia epidemicznego, to najpierw trzeba przygotować zaszczepionych na to, że mimo iż będą przechodzić chorobę lżej, nadal będą chorować i zarażać.
Zdrowie
Wojciech Andrusiewicz
Ministerstwo Zdrowia
COVID-19
epidemia
koronawirus
szczepienia przeciw COVID-19
Miłada Jędrysik – dziennikarka, publicystka. Przez prawie 20 lat związana z „Gazetą Wyborczą". Była korespondentką podczas konfliktu na Bałkanach (Bośnia, Serbia i Kosowo) i w Iraku. Publikowała też m.in. w „Tygodniku Powszechnym", kwartalniku „Książki. Magazyn do Czytania". Była szefową bazy wiedzy w serwisie Culture.pl. Od listopada 2018 roku do marca 2020 roku pełniła funkcję redaktorki naczelnej kwartalnika „Przekrój".
Miłada Jędrysik – dziennikarka, publicystka. Przez prawie 20 lat związana z „Gazetą Wyborczą". Była korespondentką podczas konfliktu na Bałkanach (Bośnia, Serbia i Kosowo) i w Iraku. Publikowała też m.in. w „Tygodniku Powszechnym", kwartalniku „Książki. Magazyn do Czytania". Była szefową bazy wiedzy w serwisie Culture.pl. Od listopada 2018 roku do marca 2020 roku pełniła funkcję redaktorki naczelnej kwartalnika „Przekrój".
Komentarze