0:00
0:00

0:00

Prawa autorskie: Fot. Dawid Zuchowicz / Agencja Wyborcza.plFot. Dawid Zuchowicz...

Z rządu płyną sprzeczne komunikaty.

„Premier zobowiązał mnie do przedstawienia planu, jak dojść do tej kwoty 60 tys. zł wolnej od podatku. Oczywiście taki plan panu premierowi przedstawię” – mówił 30 kwietnia w TVN24 minister finansów Andrzej Domański.

Dokładnie tego samego dnia rada ministrów przyjęła Wieloletni Plan Finansowy Państwa. To dokument, w którym rząd „przedstawia wstępną prognozę podstawowych wielkości makroekonomicznych i stanowi podstawę przygotowania projektu ustawy budżetowej na kolejny rok budżetowy”.

I w tym planie… nie ma ani słowa o dwukrotnym zwiększeniu kwoty wolnej od podatku (obecnie kwota wolna wynosi 30 tys. zł). Plan oczywiście można zmodyfikować. Ale sporo mówi to o priorytetach rządu na najbliższy czas.

Tymczasem taka zmiana byłaby bardzo kosztowna.

„Szacuje się, że podwyższenie kwoty wolnej od podatku z 30 tys. zł do 60 tys. zł mogłoby w warunkach 2024 roku spowodować zmniejszenie obciążeń podatkowych z tytułu podatku dochodowego od osób fizycznych o ok. 48 mld zł” – oceniało w styczniu Ministerstwo Finansów.

W przyszłym roku ta kwota byłaby wyższa. „Według szacunkowych obliczeń z wykorzystaniem modelu mikrosymulacyjnego na danych waloryzowanych na 2025 rok, podwyższenie kwoty wolnej od podatku z 30 tys. do 60 tys. zł rocznie spowoduje spadek dochodów sektora publicznego z PIT względem scenariusza bazowego (tj. bez zmian) o około -52,5 mld zł” – pisał w marcu wiceminister Jarosław Neneman w odpowiedzi na interpelację posła PiS Sebastiana Kalety.

To więcej niż kosztował program 500+ po rozszerzeniu na wszystkie dzieci (około 40 mld zł).

Skąd ten pomysł?

Skąd w ogóle się wziął się pomysł dalszego skokowego zwiększania kwoty wolnej od podatku?

Najpierw PiS w 2021 roku po latach omijania tematu ogłosiło, że podnosi kwotę wolną aż do 30 tys. zł. Była to część reform podatkowych Polskiego Ładu. Wyższej kwocie wolnej towarzyszyła równoważąca ją do pewnego stopnia likwidacja odliczenia od podatku dochodowego składki zdrowotnej.

Problematyczna i niejasna konstrukcja ogromnej reformy oraz jej kiepska implementacja skompromitowały Polski Ład. Zamiast przynieść PiS polityczne zyski, reforma podatkowa raczej zniechęciła neutralnych wyborców do partii Jarosława Kaczyńskiego.

Mimo to KO postanowiła odpowiedzieć na ruch PiS z kwotą wolną. Jak? Po prostu mnożąc 30 tys. razy dwa. W ten sposób otrzymaliśmy kwotę 60 tys. zł, która znalazła się w 100 konkretach na 100 pierwszych dni rządu – zbiorze postulatów, które Koalicja Obywatelska uczyniła swoim programem wyborczym.

Jeśli stały za tym jakieś poważne obliczenia i analizy, nie poznaliśmy ich. Donald Tusk wygłaszał za to w kampanii wyborczej ogólniki: „Potrzebujemy niższych podatków, praca w Polsce musi się znowu opłacać”.

Wyższa kwota, większy problem

Niestety, niższy podatek dochodowy to też nieubłaganie niższe wpływy do państwowego budżetu i budżetów samorządów. Tę lukę można uzupełnić na dwa sposoby – wyższymi innymi daninami lub zwiększeniem zadłużenia. Ten drugi scenariusz jest bardziej prawdopodobny.

W czasach, gdy musimy m.in. zwiększać wydatki na obronność i przeprowadzić kosztowną, ale konieczną transformację energetyczną, zadłużalibyśmy się po to, by pozostawić więcej pieniędzy w kieszeniach lepiej zarabiających – bo, jak wynika z analiz, właśnie tacy podatnicy najwięcej zyskują na wyższej kwocie wolnej.

W skrócie: fatalny pomysł.

Tusk jednak wyższą kwotę wolną obiecał i była to jedna z najbardziej medialnych zapowiedzi z kampanii wyborczej. Dzięki temu PiS i Konfederacja mogą dziś naciskać na obóz władzy, wskazując, że nie spełnia on swoich obietnic. Obie partie złożyły projekty ustaw w tej sprawie.

Kuźmiuk: Składamy projekt, który rozsadza system finansów publicznych

Ustawa Konfederacji przeszła pierwsze czytanie w Sejmie już w marcu (została skierowana do komisji finansów), ustawę Prawa i Sprawiedliwości prezentował w Sejmie w czwartek 9 maja Zbigniew Kuźmiuk.

„Zwracam uwagę na ten koszt, bo rzeczywiście on robi wrażenie„ – mówił poseł PiS. ”Ale przypominam jednocześnie, że pan premier Donald Tusk po wielokroć składał tę deklarację kwoty wolnej w wysokości 60 tys. zł, jak rozumiem, z pełną świadomością, że pociąga ona za sobą takie koszty dla systemu finansów publicznych. Nie może być więc teraz zaskoczenia, że nie chcemy tego popierać, bo to rozsadza system finansów publicznych. To było jasne, kiedy się te deklaracje składało. Ważna jest odpowiedzialność za słowo, i o tym przypominamy”.

Kuźmiuk mówi tutaj otwarcie, że propozycja „rozsadza system finansów publicznych”. I jednocześnie firmuje ustawę swoim nazwiskiem.

Daje to też automatycznie pretekst dla KO, by ustawę odrzucić – jeśli sam sprawozdawca mówi, że ustawa jest niebezpieczna dla finansów publicznych, to po co ją popierać?

W swoim przemówieniu Kuźmiuk mówił prawie wyłącznie o Koalicji Obywatelskiej, o „oszustwie wyborczym”, by zdobyć władzę. I do znudzenia przypominał realizację obietnicy programu 500 plus.

Dlaczego więc PiS chce wyższej kwoty wolnej? Bo nie chce, żeby Polacy byli oszukiwani. Taka jest główna motywacja projektu, który kosztuje ponad 50 mld zł.

Poseł Urbaniak nie na temat

Kolejny przedstawiciel autorów projektu, poseł PiS Henryk Kowalczyk, również mówił o zobowiązaniach Koalicji Obywatelskiej.

W odpowiedzi Jarosław Urbaniak, przedstawiając stanowisko Koalicji Obywatelskiej, mówił o sędzim Szmydcie, który uciekł na Białoruś i pytał posłów PiS, kto tłumaczył projekt ustawy z rosyjskiego.

Mówił też: „Pojawiają się takie zarzuty, że ten projekt rozsadzi system finansów publicznych. Nie rozsadzi. I w tym właśnie tkwi problem. System finansów publicznych został już rozsadzony. Przez was!”.

Na dowód pokazał streszczenie raportu „Stan Polskich Finansów Publicznych 2016-2023. Biała Księga”. Dokument przygotowało Ministerstwo Finansów pod nowym kierownictwem. Na jego podstawie poseł mówił:

Jeszcze niedawno mówiliśmy o tym, że ponad 40 proc. wydatków finansów publicznych jest poza kontrolą parlamentu i poza kontrolą społeczną. Z tego raportu wiemy, że […]. to 80 proc. Tak wyglądało zarządzanie pieniędzmi publicznymi przez PiS.

Debata w Sejmie,09 maja 2024

Sprawdziliśmy

W tych 80 proc. mamy także budżety samorządów, ZUS czy NFZ. Brak kontroli nie dotyczy tych wydatków.

„80 proc. poza wszelką kontrolą” – uzupełniał Urbaniak

To bardzo mylące sformułowanie, a Urbaniak cytuje raport niedokładnie. Sugestia posła jest jasna: PiS wyprowadziło zdecydowaną większość środków publicznych poza budżet państwowy, by wydawać je po swojemu, bez kontroli. Tak sformułowana teza jest jednak nieprawdziwa.

Wykres grozy

W streszczeniu raportu, na które powołuje się poseł, mamy sformułowanie:

„Szacuje się, że około 80 proc. łącznych wydatków instytucji rządowych i samorządowych realizowane jest poza budżetem państwa”.

W samym streszczeniu ominięto dokładniejszą informację o rozkładzie tych wydatków. Pod krótkim wyjaśnieniem mamy natomiast wykres:

Źródło: „Stan Polskich Finansów Publicznych 2016-2023. Biała Księga”

Wynika z niego, że największym podmiotem, który realizuje wydatki poza budżetem państwa, są jednostki samorządu terytorialnego. Inne wymienione tam podmioty to Narodowy Fundusz Zdrowia i fundusze Zakładu Ubezpieczeń Społecznych. Ich budżety również znajdują się poza budżetem państwa, ale nie ma w tym nic zaskakującego – tak to skonstruowano dekady temu.

Jeśli uwzględnimy wszystkie te podmioty, otrzymamy robiącą wrażenie liczbę 80 proc. „wydatków poza budżetem państwa". Jest ona poprawna, ale z pewnością nie mówi tego, co sugeruje poseł Urbaniak.

Okręgi przedstawiające Fundusz Przeciwdziałania COVID czy Fundusz Banku Gospodarstwa Krajowego – główne fundusze, wobec których zgłaszane są problemy z wyprowadzaniem wydatków poza budżet – są na diagramie znacznie mniejsze.

Długą historię problematycznych wydatków funduszy pozabudżetowych opisywaliśmy m.in. w tym tekście.

Absurdalna debata

Podsumujmy. Podczas debaty mieliśmy posła PiS, który przedstawiał projekt swojej partii i tłumaczył, że rozsadzi on system finansów publicznych. Następnie poseł KO odbił piłeczkę i przekonywał, że ta obawa nie jest zasadna, bo system już został rozsadzony. Na dowód przytoczył dane, które – według życzliwej interpretacji – po prostu źle zrozumiał.

Jeśli podniesienie kwoty wolnej do 60 tys. zł. przez całą kadencję będzie grzęznąć w podobnie absurdalnych debatach, być może nie będzie to najgorszy możliwy finał tej nieszczęsnej obietnicy.

;
Wyłączną odpowiedzialność za wszelkie treści wspierane przez Europejski Fundusz Mediów i Informacji (European Media and Information Fund, EMIF) ponoszą autorzy/autorki i nie muszą one odzwierciedlać stanowiska EMIF i partnerów funduszu, Fundacji Calouste Gulbenkian i Europejskiego Instytutu Uniwersyteckiego (European University Institute).

Udostępnij:

Jakub Szymczak

Dziennikarz OKO.press. Autor książki "Ja łebków nie dawałem. Procesy przed Żydowskim Sądem Społecznym" (Czarne, 2022). W OKO.press pisze o gospodarce i polityce społecznej.

Komentarze