0:000:00

0:00

Prawa autorskie: Fot Wahyudi / AFPFot Wahyudi / AFP

Rocznie na świecie wytwarza się ok. 3 milionów ton oliwy z oliwek, ale oleju palmowego – ponad 75 milionów ton.

Składnik ten, uznawany za najbardziej wszechstronny olej roślinny na świecie, jest wszechobecny. Jak podaje analityczny portal Vox, można go odnaleźć w aż 50 proc. pakowanych produktów w supermarketach i 70 proc. kosmetyków.

To m.in. margaryna, czekolada, batoniki, chipsy, lody, mydło, szampon do włosów, kremy i podkłady do twarzy.

W latach 1995-2005 globalnie wytwarzana ilość oleju palmowego podwoiła się, by do 2015 roku podwoić się ponownie. Za tak gigantycznym zainteresowaniem stoi nie tylko jego uniwersalność, lecz także bardzo niskie koszty produkcji oraz szybki wzrost palm, które zaczynają owocować po niecałych trzech latach od posadzenia. Do tego – w przełożeniu na jednostkę uprawianej ziemi – drzewa te wytwarzają od czterech do dziesięciu razy więcej oleju niż inne rośliny.

Ale wszystko ma swoje konsekwencje – zwłaszcza w świecie przyrody.

Przeczytaj także:

Cykl „SOBOTA PRAWDĘ CI POWIE” to propozycja OKO.press na pierwszy dzień weekendu. Znajdziecie tu fact-checkingi (z OKO-wym fałszometrem) zarówno z polityki polskiej, jak i ze świata, bo nie tylko u nas politycy i polityczki kłamią, kręcą, konfabulują. Cofniemy się też w przeszłość, bo kłamstwo towarzyszyło całym dziejom. Rozbrajamy mity i popularne złudzenia krążące po sieci i ludzkich umysłach. I piszemy o błędach poznawczych, które sprawiają, że jesteśmy bezbronni wobec kłamstw. Tylko czy naprawdę jesteśmy? Nad tym też się zastanowimy.

Olej palmowy już nie tak straszny

Za ok. 90 proc. produkcji oleju palmowego odpowiadają dwa kraje: Indonezja (ok. 60 proc.) i Malezja (ok. 30 proc.). Co ciekawe, palma olejowa nie rosła tam oryginalnie – została sprowadzona przez Europejczyków w XIX w. z Afryki Zachodniej. Okazało się jednak, że w tropikalnym regionie Azji Południowo-Wschodniej ma idealne warunki do wzrostu. Współcześnie, przy otwartej polityce rządów Indonezji i Malezji oraz rozpędzonej globalizacji, międzynarodowy rynek stanął otworem.

Efekt? Gigantyczne wylesianie niezwykle cennych lasów tropikalnych, które usuwano na potrzeby plantacji.

Według analizy organizacji Global Forest Watch Indonezja straciła w tym wieku 18 proc. powierzchni lasów. Z kolei z opracowania organizacji TheTreeMap wynika, że od 2001 do 2019 roku utracono 11 proc. powierzchni indonezyjskich lasów, z czego jedną trzecią właśnie na potrzeby produkcji oleju palmowego. To ponad 30 tys. km2, a więc obszar nieco większy od województwa wielkopolskiego – drugiego co do wielkości w Polsce. Z kolei w Malezji powierzchnia pierwotnych lasów zmniejszyła się w XXI wieku o blisko 20 proc.

Wszystko wskazuje jednak na to, że pozbywanie się jednych z najważniejszych obszarów dzikiej przyrody zostało poważnie ograniczone. I to na dobre.

Jak wynika z badania TheTreeMap, jeszcze dekadę temu w Indonezji powstawało grubo ponad 500 tys. hektarów nowych plantacji oleju palmowego, a w niektórych latach nawet ok. 750 tys. Od 2012 roku każdy kolejny rok przynosi jednak znaczące spadki. Choć nie wszystkie plantacje powstają w miejscu dawnych lasów pierwotnych (wyjaśnienie w grafice poniżej), to jednak dzięki ich ograniczonej ekspansji wylesianie w Indonezji spadło w ostatnich latach do najniższych poziomów od dekad. Obecnie wynosi ono mniej niż 5 proc. historycznych rekordów.

Podobne trendy zaobserwowano też w sąsiedniej Malezji, drugim na świecie największym producencie oleju palmowego.

Trzy wykresy słupkowe pokazujące spadek zapotrzebowania na olej palmowy
Z lewej strony widać ogólną ilość powstałych plantacji oleju palmowego, na które składają się plantacje przemysłowe (widoczne w środku) i plantacje drobnych rolników (widoczne z prawej strony). Dane dotyczą lat 2001-2019 i są pokazane w tysiącach hektarów. Białym kolorem pokazano obszary lasów, które wycięto i przemieniono w plantacje w ciągu jednego roku. Czarnym kolorem pokazano obszary, których przemiana zajęła więcej niż rok. W 2000 roku 4 proc. z nich było typowymi lasami, a 96 proc. pełniło wówczas inne funkcje (lasy odradzające się, mieszane ogrody, tereny agroleśne, uprawy kauczuku). Źródło: Analiza TheTreeMap., źródło

„Branża ma bez wątpienia przerażającą spuściznę i nadal niszczy niektóre lasy w Azji Południowo-Wschodniej i innych miejscach. Jednak nie jest już tym złoczyńcą, jakim była kiedyś” – komentuje Benji Jones, dziennikarz środowiskowy Vox, który wcześniej pracował jako badacz dzikiej przyrody.

Wykres słupkowy
Ilość wyłącznie przemysłowych plantacji oleju palmowego, które powstały w latach 2001-2022. Dane wyrażone w tysiącach hektarów. Kolory oznaczają to samo, co na wykresie wyżej. Źródło: Analiza TheTreeMap., źródło

Skąd zmiany w Indonezji?

Jak to możliwe, że poziom wylesiania spadł aż tak znacząco?

Jak podaje TheTreeMap, za produkcję oleju palmowego w większości (64 proc.) odpowiadają duże plantacje. Tymczasem w 2013 roku Wilmar, jeden ze światowych liderów na rynku, został przekonany do ograniczenia wylesiania w swoim łańcuchu dostaw. Firma nie musiała wycinać lasów, aby uprawiać palmy, ponieważ w Indonezji było już mnóstwo zdegradowanych terenów. „Rok później większość innych dużych firm produkujących olej palmowy poszła w jej ślady” – relacjonuje Vox. W rezultacie w dziesiątce firm najbardziej odpowiedzialnych za aktualne wylesianie w Indonezji nie ma ani jednej, która przyjęłaby oficjalne zobowiązania w tej sprawie (tzw. NDPE).

Kolejny ważny krok to moratorium na wydawanie nowych zezwoleń na uprawę oleju palmowego w lasach pierwotnych (z pewnymi wyjątkami). Rząd Indonezji wprowadził je w 2011 roku na kilka lat, potem przedłużył, a ostatnio przedłużył ponownie – tym razem na czas nieokreślony.

Do tego w ciągu ostatniej dekady technologie monitorowania wylesiania, takie jak zdjęcia satelitarne, uległy znacznej poprawie.

Wypalanie lasów można teraz śledzić niemal w czasie rzeczywistym. W ten sposób organom nadzorującym łatwiej kontrolować i rozliczać firmy produkujące olej palmowy.

W dużej mierze za sukces ten odpowiadają jednak sami konsumenci. Wielu ludzi i różne organizacje przez lata prowadziło kampanie w sprawie negatywnego wpływu produkcji oleju palmowego zarówno na lasy tropikalne, jak i klimat. Na tyle skutecznie, że problemy środowiskowe z tym związane stały się powszechnie znane. Świadomość konsumentów wzrosła, a wraz z nią ich oczekiwania – rządy oraz korporacje poczuły więc wystarczającą presję, by działać.

Zapewne w jakimś stopniu także i z tego powodu ważny krok wykonała też… Unia Europejska.

W kwietniu europosłowie przegłosowali zakaz importu kilku produktów z obszarów, które zostały wylesione po grudniu 2020 roku. Zakaz obejmie nie tylko olej palmowy, lecz także m.in. wołowinę, kakao, kawę, drewno i soję. Przepisy wejdą w życie niedługo, ale firmy dostaną czas, by się do nich dostosować – te duże 18 miesięcy, te mniejsze 24. To o tyle ważne, że według wyliczeń brukselskich urzędników konsumpcja w UE odpowiada za 19 proc. wycinki lasów tropikalnych powiązanych z importem sześciu wspomnianych produktów. Daje jej to niechlubne pierwsze miejsce w zestawieniu, ramię w ramię z Chinami.

Sukces, ale nie pełen

Nie oznacza to jednak, że zmiany w podejściu do oleju palmowego oznaczają 100 proc. sukcesu.

Trzeba mieć na uwadze, że wiele złego wyrządzono już w poprzednim wieku. W latach 60. ponad 80 proc. Indonezji było pokryte naturalnymi lasami, dziś – według analizy TheTreeMap – jest to 46 proc. Ponad dwie trzecie tego ubytku miało miejsce właśnie przed 2000 rokiem. Wyraźną zmianę tendencji można dostrzec na grafice załączonej do badania opublikowanego w 2016 roku. Obszar wypełniony zielonym kolorem, reprezentujący lasy, zaczął maleć wyraźnie wolniej dopiero tuż przed nowym tysiącleciem. Gdyby badanie pokazywało ostatnie lata, zielony kolor byłby jeszcze bardziej wypłaszczony.

Wykres warstwowy
Podział Indonezji ze względu na różne klasyfikacje lądu w latach 1950-2015. Zielony kolor to obszary leśne, żółty i czerwony – ziemie uprawne, szary – pozostałe obszary, niebieski – woda na lądzie (rzeki i jeziora). Źródło: History of forest loss and degradation in Indonesia., źródło

Kolejna rzecz: obszary wylesione w poprzednich latach w zdecydowanej większości nie zostały przywrócone do poprzedniego stanu naturalnego.

„Przemysł oleju palmowego ma ogromne dziedzictwo zniszczenia, którym jeszcze się nie zajął. Odnieśliśmy wielki sukces w powstrzymywaniu wylesiania, ale nie tak duży sukces w przekonaniu dużych firm produkujących olej palmowy, aby naprawiły szkody” – komentuje na łamach Vox Glenn Hurowitz, prezes organizacji Mighty Earth, która zaangażowana jest w ochronę lasów tropikalnych.

Poza tym utrata lasów w Indonezji powiązana jest nie tylko z olejem palmowym. Skoro jedna trzecia zalesionej powierzchni znikła właśnie z tego powodu, to oznacza, że za dwie trzecie odpowiadają inne czynniki. To w dużej mierze produkcja papieru, małe gospodarstwa rolne produkujące inną żywność oraz pożary.

Te ostatnie mogą być naprawdę wielkim zagrożeniem. Jak podaje Global Forest Watch, średnio w dwóch pierwszych dekadach XXI w. pożary indonezyjskich lasów odpowiadały za emisje 300 mln CO2 rocznie – to niemal tyle samo, ile wynoszą roczne emisje Polski. Zdarzają się jednak lata znacznie gorsze. Na przykład pożary z 2019 roku doprowadziły do wypuszczenia w atmosferę ponad 700 mln ton dwutlenku węgla, co odpowiada ponad dwuletnim emisjom CO2 Polski.

Co prawda w ostatnich latach pożarów było o wiele mniej, ale naukowcy przewidują, że w tym roku powrócić może zjawisko zwane El Niño. Jeśli tak się stanie, nadejdzie okres znacznie cieplejszy, a globalne ocieplenie osiągnie zapewne rekordowy poziom. W kontekście Azji Południowo-Wschodniej oznacza to zaś, że ryzyko poważnych pożarów będzie znacznie większe. Bo choć w większości odpowiada za nie człowiek, to jednak ich skala rośnie tym bardziej, im lepsze są warunki dla rozprzestrzeniania ognia.

Lasy tropikalne: cud natury i ochrona klimatu

Dlaczego zadbanie o tropikalną przyrodę jest tak istotne?

  • Po pierwsze: bo w ten sposób dbamy o jedne z najbardziej różnorodnych biologicznie cudów naszej planety. Choć indonezyjskie lasy tropikalne zajmują 1 proc. powierzchni Ziemi, są domem dla 10 proc. znanych gatunków roślin, 12 proc. gatunków ssaków, 16 proc. gadów i 17 proc. gatunków ptaków. W żadnym innym kraju ludzie nie odkryli tylu gatunków ssaków. Spośród ponad 500 z nich aż 135 jest jednak zagrożonych lub krytycznie zagrożonych wyginięciem. To m.in. orangutany, tygrysy sumatrzańskie, słonie i nosorożce. Niektóre gatunki już wymarły – jak np. tygrys jawajski, który zamieszkiwał wyspę Jawa do lat 80. (wymarł nie tylko z powodu utraty siedlisk, ale i przez polowania).
  • Po drugie: bo szykując tereny pod uprawę palm olejowych, przyczyniamy się do wspomnianej emisji gazów cieplarnianych i w efekcie dalszego napędzania zmiany klimatu. Wiele plantacji powstaje nie tylko w miejscu dawnego lasu tropikalnego, ale i torfowisk. Obszary te, pozostawione same sobie, są naturalnymi magazynami dwutlenku węgla, który akumulowały przez setki (lasy) lub tysiące (torfowiska) lat. Wypalanie, wycinanie oraz osuszanie tak ważnych obszarów oznacza, że nie będą już w stanie zmagazynować CO2. Oznacza to też, że dwutlenek węgla, który się w nich znajdował, jest w większości uwalniany z powrotem do atmosfery. Dwie przegrane za jednym zamachem.

To o tyle ważne, że w Indonezji znajduje się 10 proc. wszystkich lasów tropikalnych na Ziemi i 36 proc. wszystkich torfowisk występujących w tropikach. Te ostatnie gromadzą nawet 20 razy więcej CO2 niż inne rodzaje gleby. W Indonezji zawierają w sobie tyle dwutlenku węgla, ile ludzkość emituje przez spalanie paliw kopalnych (węgiel, ropa, gaz) w ciągu niemal trzech lat.

Przy tym wszystkim warto też pamiętać, że

lasy w Indonezji są trzecimi pod względem wielkości lasami tropikalnymi na świecie, a globalnie głównym powodem ich wycinania jest produkcja wołowiny.

W latach 2001-2015 odpowiadała ona za ok. cztery razy większe wylesianie niż olej palmowy na całym świecie. „Zmiana w branży oleju palmowego to ogromny sukces, a tragedia polega na tym, że nie został on wystarczająco powtórzony w innych branżach” – ocenia Hurowitz.

;

Udostępnij:

Szymon Bujalski

Redaktor serwisu Naukaoklimacie.pl, dziennikarz, prowadzi w mediach społecznościowych profile „Dziennikarz dla klimatu”, autor tekstów m.in. dla „Wyborczej” i portalu „Ziemia na rozdrożu”

Komentarze