0:00
0:00

0:00

Prawa autorskie: Fot. Patryk Ogorzałek / Agencja Wyborcza.plFot. Patryk Ogorzałe...

Na zdjęciu: prezydent Rzeszowa Konrad Fijołek podczas konferencji prasowej poświęconej epidemii legionellozy w Rzeszowie, 24 sierpnia 2023 roku. Fot. Patryk Ogorzałek / Agencja Wyborcza.pl

W województwie podkarpackim trwa lokalna epidemia zakażeń bakterią o nazwie Legionella pneumophila.

Pierwsze zgłoszenie do Sanepidu miało miejsce 17 sierpnia 2023. 25 sierpnia Państwowy Powiatowy Inspektor Sanitarny w Rzeszowie informował o 113 hospitalizowanych pacjentach, u których potwierdzono zakażenie legionellą. Tylko między czwartkiem i piątkiem przybyło aż 37 zakażonych.

Gros pacjentów szpitali stanowili mieszkańcy Rzeszowa (78) i powiatu rzeszowskiego (23). Pojedyncze przypadki zakażeń wykryto też u osób mieszkających w okolicznych powiatach – ropczycko-sędziszowskim, dębickim, łańcuckim, przeworskim, niżańskim, przemyskim i stalowowolskim.

Przeczytaj także:

W sobotę, 26 sierpnia w kolejnym komunikacie Państwowego Powiatowego Inspektora Sanitarnego w Rzeszowie czytamy, iż do godz. 08:00 rano liczba zakażeń doszła do 127 (w ciągu doby zwiększyła się o 14 przypadków).

Z powodu zakażenia legionellą zmarło do tej pory 8 osób – 5 mężczyzn i 3 kobiety w wieku 64-95 lat. Wszyscy byli obciążeni chorobami współistniejącymi.

Choroba legionistów

Legionella to bakteria gram-ujemna [bakterie te nie wiążą fioletowego barwnika, w efekcie w tzw. barwieniu Grama przybierają różowy lub czerwony kolor] wywołująca 2 główne choroby: legionellozę, inaczej legionelozę lub chorobę legionistów oraz mniej groźną tzw. gorączkę Pontiac.

Bakteria ta została po raz pierwszy wyizolowana podczas epidemii zachorowań, która miała miejsce w roku 1976 w Filadelfii.

Członkowie amerykańskiej organizacji kombatanckiej American Legion zjechali się tłumnie do hotelu Bellevue Stratford. Legioniści świętowali 200. rocznicę Deklaracji Niepodległości Stanów Zjednoczonych.

Już 3 dnia pobytu jeden z uczestników trafił do szpitala z ciężkim zapaleniem płuc i wkrótce zmarł. W szpitalach łącznie wylądowało 130 osób.

Zmarło 25 (według innych źródeł ofiar było 34 – 29 uczestników zjazdu i 5 osób z obsługi hotelu).

W tym czasie nie bardzo wiadomo było jak leczyć tę chorobę. Dziś lekarze wiedzą, że pewne rodzaje antybiotyków są bezsilne wobec legionelli.

Dochodzenie przeprowadzone przez Centrum Kontroli i Prewencji Chorób z Atlanty ostatecznie dowiodło, że odpowiedzialna za zachorowania była wspomniana Legionella pneumophila. Mikroby namnożyły się w hotelowym systemie klimatyzacyjnym.

Tam, gdzie jest woda, jest legionella

Od tego czasu na świecie, także w Polsce, wykryto wiele ognisk epidemicznych legionelli. Nagromadziliśmy też sporo informacji na jej temat.

Wiadomo, że bakteria ta wywołuje od 2 do 9 proc. pozaszpitalnych zapaleń płuc.

Co ważne, nie przenosi się ona z człowieka na człowieka, a zatem chorych nie trzeba specjalnie izolować.

Jeśli znajdzie się źródło zakażeń (co nie jest takie proste), oznacza to koniec epidemii.

Legionella jest normalnym składnikiem naszego środowiska, a konkretnie wody słodkiej. Lubi ciepło. Optymalna temperatura, w jakiej najszybciej się mnoży, to 35 stopni C.

Wszędzie tam, gdzie jest słodka woda, jest legionella. Chodzi o to, by nie było jej za dużo. W instalacjach wodnych trzyma się ją pod kontrolą za pomocą ozonowania, chlorowania, a także przegrzewania wody.

Groźne mogą być instalacje, w których woda zalega, zwłaszcza w wyższej temperaturze. Dlatego do zakażeń najczęściej dochodzi latem.

Co niezwykle istotne, do zakażenia dochodzi wyłącznie wtedy, gdy bakteria dostanie się do naszego układu oddechowego poprzez wciągnięcie do płuc wodnego aerozolu [pary/mgły wodnej], w którym zawieszone są chorobotwórcze bakterie.

Legionellą nie można się więc zarazić drogą pokarmową, np. poprzez wypicie skażonej wody!

Teoretycznie można się taką wodą zachłysnąć (nabrać przez przypadek do płuc), ale to bardzo mało prawdopodobne.

Źródła groźnego aerozolu

Skąd się bierze taki zakaźny aerozol?

Okazuje się, że potencjalnych miejsc jest bardzo dużo. Źródłem aerozolu skażonej wody może być hydraulika domowa, a więc instalacje ciepłej i zimnej wody (systemy dystrybucyjne, zbiorniki magazynujące wodę, głowice pryszniców, krany z sitkami).

Na liście podejrzanych są też m.in.

  • umywalki (np. fryzjerskie),
  • dozowniki wody pitnej,
  • studzienki,
  • myjnie samochodowe,
  • nawilżacze,
  • mieszanki doniczkowe i kompost,
  • nawilżacze do żywności,
  • urządzenia klimatyzacyjne,
  • baseny z hydromasażem,
  • baseny spa,
  • baseny termalne,
  • systemy nawadniania,
  • ozdobne fontanny,
  • oczyszczalnie biologiczne,
  • wieże chłodnicze,
  • wreszcie zakłady przemysłowe produkujące aerozol.

Jak widać, lista ta jest długa (podajemy tylko część urządzeń). Zdaniem dr. Pawła Grzesiowskiego, epidemiologa, specjalisty zakażeń, jednym z ważnych podejrzanych urządzeń jest prysznic.

W rurach może zebrać się porcja ciepłej wody, w której legionella ma szanse się namnożyć. Dlatego przejeżdżając np. do hotelu, dobrze jest spuścić trochę ciepłej wody zanim się wejdzie pod prysznic i zacznie się oddychać unoszącą się wokół parą wodną.

Co ciekawe, legionellą można zakazić się będąc nawet kilkaset metrów od źródła. Wodny aerozol może przemieszczać się bowiem na spore odległości.

Do szpitali trafia 10-15 proc. chorych

Okres wylęgania zapalenia płuc wywołanego legionellą wynosi od 2 do 10 dni.

Objawy choroby są typowe, aczkolwiek wywołuje je nietypowy zarazek (większość bakteryjnych przypadków zapalenia płuc to sprawka pneumokoków).

Czasem do objawów zapalenia płuc – wysokiej gorączki, duszności, kaszlu, osłabienia, dołącza biegunka i/lub wymioty. Nie znaczy to jednak, że bakterie dostały się do przewodu pokarmowego i tam wydzielają toksyny. Aczkolwiek dodatkowe objawy jelitowo-żołądkowe mogą wskazywać właśnie na zakażenie legionellą.

Chorobę wykrywa się wykonując szybki test antygenowy w próbce moczu (wykrywa się w ten sposób przeciwciała przeciw legionelli).

Inna możliwość to droższy, wymagający oprzyrządowania, test PCR.

Na zdjęciu rentgenowskim płuc nie widać niestety co jest przyczyną zapalenia.

Zakażenie legionellą można przejść – i większość z nas przechodzi je – stosunkowo łagodnie. Takie osoby nie zgłaszają się do szpitala. Do placówek medycznych trafia ok. 10-15 proc. chorych, a zatem to, co widzimy obecnie w województwie podkarpackim, to zaledwie wierzchołek góry lodowej.

Statystyki obejmują bowiem wyłącznie osoby, które trafiły do szpitali w cięższym stanie i u których wykonano testy w kierunku legionelli. Tymczasem zakażenie najprawdopodobniej objęło kilka razy więcej mieszkańców Rzeszowa i okolic.

W Polsce niewiele zachorowań

Do czynników ryzyka ciężkiego przebiegu legionellozy należy wiek i choroby współistniejące, zwłaszcza choroby układu oddechowego z POChP na czele, ale także np. astmą.

Śmiertelność wynosi od 1 do 17 proc. (najbardziej narażone są starsze, schorowane osoby).

W Polsce od 2002 roku istnieje obowiązek rejestracji przypadków legionellozy.

Na ogół ich liczba była niewielka. Przykładowo w roku 2019 odnotowano 35 zachorowań.

W roku 2007 miały miejsce zakażenia w oddziale okulistycznym jednego ze śląskich szpitali. Doszło do powikłań śmiertelnych. Okazało się, że winna była wadliwa instalacja hydrauliczna w szpitalu.

Zgodnie z przepisami wszystkie polskie szpitale mają obowiązek okresowo badać wodę ze swoich ujęć pod kątem legionelli.

W przypadku obecnych zakażeń na Podkarpaciu wiadomo, że źródłem zakażenia na pewno nie jest żaden szpital. Wszystkie dotychczasowe przypadki zachorowań wystąpiły bowiem poza placówkami ochrony zdrowia. Chorzy z zapaleniem płuc wywołanym legionellą dopiero potem trafiali do szpitali.

Brak informacji i zaleceń

Podczas kolejnego 183. już cotygodniowego webinarium Stowarzyszenia Higieny Lecznictwa, które miało miejsce 25 sierpnia, dyskutowano na temat obecnej sytuacji epidemiologicznej na Podkarpaciu.

Dr Paweł Grzesiowski zwrócił uwagę, że epidemia ma charakter regionalny, że nie rozszerza się na inne tereny Polski. Że zakażenia ciągną się już ponad 2 tygodnie, tymczasem nadal nie znane jest ich źródło.

Chorzy pochodzą w różnych miejsc. Zdaniem lekarza krzywa epidemiczna najprawdopodobniej wciąż się wznosi, co oznacza, że źródło nadal nie wygasło.

Z pewnością nie jest nim np. jedna impreza czy jeden festyn.

Uczestnicy webinarium zwracali uwagę na brak informacji i zaleceń ze strony władz zarówno lokalnych jak i centralnych. Wiadomo, że powołano sztab kryzysowy, że w jednym posiedzeniu wzięła udział nowo mianowana minister zdrowia, ale do tej pory wiemy tylko, że źródło zakażeń jest nieznane.

„To budzi niepokój i rodzi różne domysły” – podkreślano.

Władze miasta nakazały jakiś czas temu wyłączenie fontann, kurtyn wodnych i poidełek. Aczkolwiek zakażenie się tą drogą tylu ludzi w różnych miejscach wydaje się mało prawdopodobne.

Również klimatyzacja jest raczej poza podejrzeniem. Większość chorych stanowią bowiem starsi pacjenci, którzy nie są zbyt mobilni i nie posiadają klimatyzacji w domu. Żadna z osób zakażonych nie przebywała także w pobliżu miejskich fontann.

Ludzie jednak boją się klimatyzacji np. w centrum handlowym, więc zastanawiają się, czy bezpiecznie można w nich robić zakupy.

Czekamy na wyniki próbek wody

W sobotę, 26 sierpnia rozpoczęła się prewencyjna dezynfekcja całej sieci rzeszowskich wodociągów, liczącej ponad tysiąc km.

Do sieci wodociągowej został wprowadzony chlor w dawkach 20 razy wyższych niż te, które obowiązują normalnie.

Chlor zostanie wypłukany w niedzielę, dlatego mieszkańcy Rzeszowa nie powinni spożywać wody prosto z kranu przez ten weekend.

Rzeszowski Sanepid pobrał kilka dni temu 56 próbek wody z miejskiego wodociągu oraz domów osób, u których wykryto zakażenie. Wyniki tych badań poznamy w poniedziałek, 28 sierpnia.

Uczestnicy webinarium wskazywali, że na rezultaty posiewu bakteryjnego trzeba niestety długo czekać (równo 10 dni). Szkoda, że w ramach dochodzenia epidemiologicznego nie zrobiono znacznie szybszych prób PCR – mówili specjaliści.

Jak podaje Wirtualna Polska, Główny Inspektor Sanitarny wydał ostrzeżenie dla całego kraju, w którym przypomniał, że utrzymujące się wysokie temperatury powietrza sprzyjają namnażaniu bakterii w instalacjach wodnych.

„W związku z zakażeniami legionellą, Główny Inspektor Sanitarny polecił wszystkim jednostkom Państwowej Inspekcji Sanitarnej w kraju wzmocnienie nadzoru nad przestrzeganiem zasad bezpieczeństwa zdrowotnego wody przez zarządzających wodociągami i instalacjami wodnymi” – cytuje WP.

W Rzeszowie działają aktualnie funkcjonariusze ABW. Sprawdzają, czy obecne zakażenia to dzieło przypadku. Minister koordynator służb specjalnych Stanisław Żaryn w rozmowie z PAP zaznaczył, że to rutynowe czynności, które mają wykluczyć ewentualną celową działalność.

„Aktualnie wszystko wskazuje na to, że źródłem zakażenia są miejskie wodociągi” – mówił w piątek 25 sierpnia w rozmowie z WP Szymon Cienki, rzecznik Głównego Inspektoratu Sanitarnego. „Przemawia za tym m.in. rozsianie zakażeń po całym mieście” – dodał.

„Jeżeli dochodzenie epidemiologiczne nie znalazłoby źródła obecnych zakażeń byłaby to gigantyczna porażka epidemiologii w tym kraju” – zauważył prowadzący webinarium SHL dr Paweł Grzesiowski.

;

Udostępnij:

Sławomir Zagórski

Biolog, dziennikarz. Zrobił doktorat na UW, uczył biologii studentów w Algierii. 20 lat spędził w „Gazecie Wyborczej”. Współzakładał tam dział nauki i wypromował wielu dziennikarzy naukowych. Pracował też m.in. w Ambasadzie RP w Waszyngtonie, zajmując się współpracą naukową i kulturalną między Stanami a Polską. W OKO.press pisze głównie o systemie ochrony zdrowia.

Komentarze