0:00
0:00

0:00

Prawa autorskie: Adam Stepien / Agencja GazetaAdam Stepien / Agenc...

Campus Polska – spotkanie około tysiąca młodych ludzi z politykami – to obiecana przez Rafała Trzaskowskiego od miesięcy obywatelska aktywizacja młodego pokolenia, w jakimś sensie kontynuacja spotkań z tymi, którzy wiosną i latem ubiegłego roku popierali go w wyborach prezydenckich.

Było wiadomo, że przyjadą do Olsztyna różne znane osoby, także Donald Tusk. Wielu (głodnych cudzej krwi) komentatorów oczekiwało, że to będzie ostre starcie dwóch rywalizujących o przywództwo ambitnych polityków i wreszcie będzie wiadomo, kto zostaje autentycznym liderem opozycji.

Tymczasem organizatorzy wybrali inną formułę. Aby pokazać własne poglądy, istotne podobieństwa i różnice, obaj politycy stanęli przed tysiącem uczestników Campusu, by rozmawiać o współczesnym świecie i polityce, odpowiadając na pytania młodych ludzi. Wybrali rozmowę, a nie wykład; nie bitwę na słowa, ale wymianę lub wsparcie usłyszanych argumentów.

Oglądałam bezpośrednią transmisję tego dwugodzinnego spotkania i cieszyłam się jego treścią i formą. Ze zdziwieniem słuchałam, oglądałam i czytałam później kolejne komentarze. Dominowało w nich rozczarowanie i krytyka, że za gładko, że nie wiadomo kto wygrał (chyba uznali, że to miał być mecz bokserski lub rodeo), albo że Tusk zdominował Trzaskowskiego. Jednym słowem – nic ważnego. Nie było w komentarzach zwrócenia uwagi na to, co i jak mówiono tam o polityce, jakie zadania mają politycy, czego chcą młodzi ludzie i jak doświadczeni politycy im odpowiadają.

Przeczytaj także:

Trzaskowski: polityka to wspólna troska o przyszłość

Spotkanie rozpoczął Trzaskowski: „Władza niszczy obywatelstwo i wolność. Koncentrujemy się na bieżączce, a tu jest Campus Polska – mamy wybierać przyszłość i poważnie porozmawiać o ważnych sprawach”. Wymienił kryzys klimatyczny, pomaganie słabszym i mniejszościom (tu rola samorządu), prawa kobiet, edukację. Jego polityczne credo: „Nie przeszkadzać tym, co dobrze sobie radzą, a pomagać słabszym, mniejszościom, osobom dyskryminowanym – to jest fundament nowoczesnej polityki” zostało przyjęte brawami.

Jasno też określił cel Campusu: „Musimy razem troszczyć się o przyszłość, projektować naszą przyszłość, byśmy byli szczęśliwymi, dumnymi obywatelami Polski”. „Razem” jest kluczowe. Młodzi czują się bowiem wykluczeni z dyskursu o przyszłości albo – co jeszcze bardziej bolesne – pionkami w cynicznej politycznej grze, „urabiani” ideologicznie przez aktualną władzę.

Dystansują się od polityki, bo jeszcze silniej niż starsi Polacy widzą ją jako egoistyczną grę szczególnej grupy ludzi, którym dziś chodzi wyłącznie o utrzymanie władzy.

Obserwacja poczynań aktualnie rządzących skłania do wniosku, że dla nich demokracja jest – zwłaszcza dzisiaj - tylko zalegalizowanym wyborczo sposobem uzyskiwania i utrzymywania przewagi. A celem – realizacja indywidualnych interesów, nic więcej.

W naukach społecznych określa się taką demokrację jako adwersaryjną (Mansbridge, 1990). Inni badacze uznają tę formę sprawowania władzy za „demokrację rynkową” lub „ekonomiczną” (np. Downs, 1957; Sunstein, 1990).

Analizując przyczyny rozczarowania demokracją prof. Janusz Reykowski stwierdza, że w takiej wersji demokracji „polityka partii służy jedynie zwiększeniu liczby głosów. Społeczne korzyści są produktem ubocznym działań we własnym (indywidualnym lub grupowym) interesie” (Reykowski, 2019).

Badania wskazują, że ten typ pozornie demokratycznych rządów zniechęca obywateli do demokracji „w ogóle”, wiąże się z akceptacją ogólniejszego zestawu negatywistycznych przekonań o świecie społecznym oraz sprzyja przyzwoleniu na słowną i fizyczną agresję wobec polityków i między politykami (raport Skarżyńska i Radkiewicz, 2015).

Tusk: Chcę miejsca w polityce dla was, uczynicie politykę bardziej moralną

Oglądając spotkanie polityków z uczestnikami Campusu Polska widziałam i słyszałam wyraźnie inne rozumienie polityki. Tusk mówił o tym, czym powinna być polityka, nawiązując do sytuacji uchodźców na naszej wschodniej granicy.

„Tam doszło do przekroczenia granicy podłości, władza przekroczyła granicę elementarnej moralności. Zło które tam się dzieje, jest wynikiem spotkania się intencji dwóch złych polityków: Łukaszenki i Kaczyńskiego”.

Dalej mówił o braku skuteczności władzy w obronie granicy naszego państwa (tysiące osób przekroczyło ostatnio nielegalnie wschodnią granicę) i podkreślał cyniczne wykorzystywanie nieszczęścia grupki osób zatrzymanych przez służbę graniczną.

„Napatrzyłem się polityków cynicznych, choć skutecznych, widziałem etycznych, ale nie zawsze skutecznych. Są i tacy, i tacy. Z nimi da się jakoś żyć. Ale spotkać i niekompetencję polityczną i nieetyczność – to tragedia”.

Zgadzam się z tym całkowicie. Także i z tym, że polityka polega na rozstrzyganiu różnych dylematów, także moralnych. „W przypadku uchodźców nie mamy do czynienia z dylematem »albo bezpieczeństwo, albo moralność i człowieczeństwo«. Można realizować i to, i to… Chcę być i skuteczny i moralny. Ta władza chce nas odciąć od człowieczeństwa, bo sama go nie ma. A jednocześnie jest nieskuteczna”.

To mocne słowa Tuska i jednocześnie wyłożone wprost uzasadnienie, dlaczego należy odsunąć PiS od władzy. „Mam w sobie żal i pasję, że rząd PiS wystawia nas na moralny hazard… Jestem gotów wziąć na siebie ten ciężar (odsunięcia PiS od władzy), bo wiem, jak ich pogonić. Chcę miejsca w polityce dla was, nie dla siebie, bo uczynicie politykę bardziej moralną”.

Czy ktoś z komentatorów zauważył tę argumentację? Mam nadzieję, że ten fragment wyraźnie usłyszeli uczestnicy Campusu Polska, ale to trzeba powtarzać.

Polacy pytani przed ostatnimi wyborami prezydenckimi o to, jakie cechy powinien mieć ich kandydat na prezydenta, nieco mocniej stawiali na sprawczość, kompetencję, wytrwałość, siłę woli. Ale – zwłaszcza elektorat młodszy i lewicowy – chciał też widzieć u swojego kandydata troskę o ludzi, empatię, serdeczność ( badania Skarżyńska, 2020).

Donald Tusk ma rację: młoda generacja Polaków może nie mówi wiele o moralności, ale odczuwa i wyraża potrzeby wspólnotowe. Z rozmaitych powodów wybiera różne społeczne identyfikacje, jedni idą do Ogólnopolskiego Strajku Kobiet, inni do antyfaszystów, jeszcze inni – do narodowców. Raczej nie znosi obłudy, udawania kogoś innego i kłamstwa. Jednocześnie ceni kompetencje i chce być doceniana poprzez to, co potrafi. Chcą być i skuteczni i po prostu dobrzy, dla siebie – czemu nie? – ale i dla innych.

Tusk i Trzaskowski: my się nie skłócimy, mamy wspólne zadanie

Drugi istotny aspekt tego spotkania to relacje Tusk - Trzaskowski. W „pierwszym wejściu” Trzaskowski wydawał się trochę spięty, trochę aktorski w gestach. Tuska przywitano owacyjnie, co z uśmiechem skonstatował: „Podniosła się średnia wieku na sali; mam nadzieje, że podniesie się też temperatura”.

Moim zdaniem była optymalnie wysoka przez całe dwie godziny. Między politykami nie było sporu. W kilku miejscach – podczas odpowiadania na pytania publiczności – Trzaskowski zaznaczał swój bardziej progresywny niż Tuska punkt widzenia, ale to nie były zasadnicze różnice.

Ich relacje były jak równy z równym, żaden nie dominował. Choć to Trzaskowski był gospodarzem. Gdy z sali padło pytanie o to, co ich w polityce różni, a co jest wspólne, odpowiedź Tuska brzmiała: „Nawet jeżeli się różnimy, to jesteśmy z tej samej rodziny politycznej. Czasami ambicje powodują spory lub różnice zdań, ale my się nie skłócimy, na 100 procent obiecuję”. Trzaskowski dodał: „Mamy to samo zadanie do wykonania. Rozwijamy się i uzupełniamy w pracy i w rozmowach…Musimy umieć współpracować. Wyzwania są tak istotne, że nikt by nam konfliktu nie wybaczył”.

Rozmowa bez ściemniania, nikt nikogo nie kokietował

Trzeci aspekt – właściwa rozmowa, czyli pytania młodych i odpowiedzi polityków. Poważne i ważne. Istotne też było ustalenie i przestrzeganie demokratycznej procedury: naprzemienność stron sali, z których dopuszczano do głosu zgłaszające się osoby, raz pytała dziewczyna, raz chłopak oraz naprzemienność polityków udzielających odpowiedzi (z wyjątkiem odpowiedzi na pytania kierowane wprost do jednego z polityków), z możliwością komentarza, czy uzupełnienia przez drugiego.

Nikt nikogo nie kokietował, nie traktował z góry, nie krytykował. To była poważna rozmowa, dająca słuchaczom szanse na zorientowanie się w problemów młodych ludzi i w sposobie myślenia obu polityków o ich rozwiązywaniu. Bez ściemniania.

Pytania dotyczyły spraw tak ogólnych, np.:

- czy i jak dyskutować z radykalnymi poglądami; co robić, żeby młodzi ludzie po studiach wracali do swoich miast;

- jak Tusk i Trzaskowski widzą rolę młodych ludzi w polityce; co sądzą o rządowej reformie edukacji;

- jak należy postępować wobec uchodźców i imigrantów; jak postępować z anty-szczepionkowcami;

ale i konkretnych, np.:

- kiedy osoby z niepełnosprawnością dostaną prawo do osobistego asystenta;

- co robić, by język śląski został oficjalnie uznany za regionalny;

- kiedy w Polsce będzie legalna, dostępna i bezpieczna aborcja;

- kiedy będzie można a Polsce wziąć ślub z osobą tej samej płci;

- jak na Podkarpaciu przekonywać ludzi do PO.

Takie pytania stawiają nie tylko młodzi, ale i starsi Polacy.

Żadna z odpowiedzi nie była zdawkowa, prawdopodobnie nie zawsze była zgodna ze sposobem myślenia pytających. Cenne jest jednak to, że te odpowiedzi wyraźnie pokazały sposób myślenia o polityce, inny niż adwersaryjny, oparty na walce o władzę i jej utrzymanie.

Trzaskowski i Tusk – w odpowiedzi na pytanie o to, kiedy będzie większe wsparcie dla osób z niepełnosprawnością – powiedzieli to, czego dawno od polskich liberalnych polityków nie słyszałam: „Bez empatii nie ma polityki, kto jej nie ma powinien zarabiać poza polityką… Po to wygramy wybory, by wspierać słabszych” (tak mówił Trzaskowski). Tusk dodał: „Niepełnosprawni mają się czuć pełnoprawni – wtedy jest społeczeństwo obywatelskie. Hojność wobec swoich, najsilniejszych, a powściągliwość wobec (prawa do) opiekunów niepełnosprawnych jest nie do wybaczenia. To jeden z tych powodów, by było warto bić się o zmianę władzy”. Też tak sądzę.

Można powiedzieć, że to tylko słowa. Ale te słowa mogą dawać aktywną nadzieję, podobną do tej, jaką wzbudził Rafał Trzaskowski wiosną ubiegłego roku. „Nie podoba się wam polityka, to ją zmieniajcie… Nie macie kompleksów, to wasza siła”.

Tym razem – w duecie z Tuskiem - zrobili coś jeszcze. Zaproponowali młodym ludziom poważne polityczne zadanie: włączenie się w obronę wyborów przed możliwym ich fałszowaniem. „Potrzebujemy 50 tysięcy mężów zaufania, rzetelnych, poważnych, odważnych. Zbudujmy machinę szybkiego, uczciwego liczenia wyników, tak szybko, jak komisje wyborcze. Uratujemy wolne, uczciwe wybory, uratujemy Polskę”.

Mocniej nie można.

*Prof. Krystyna Skarżyńska – psycholożka, profesorka zwyczajna Uniwersytetu Humanistycznospołecznego SWPS, specjalistka w zakresie psychologii polityki i psychologii społecznej. Ostatnio wydała książkę: „My. Portret psychologiczno-społeczny Polaków z polityką w tle” (Wydawnictwo Naukowe Scholar, 2019)

;
Na zdjęciu Krystyna Skarżyńska
Krystyna Skarżyńska

Psycholog, profesor nauk humanistycznych, profesor zwyczajny SWPS -Uniwersytet Humanistycznospołeczny, Rada Programowa Instytutu Spraw Publicznych i Międzynarodowego Instytutu Społeczeństwa Obywatelskiego (MISO)

Komentarze