0:000:00

0:00

"Zostaje tylko możliwość wyczekania na upływ kadencji lub wprowadzenie stanu nadzwyczajnego, bo on przedłuża kadencję. Jeżeli z tego korzystać się nie chce, to każda próba zorganizowania wyborów obecnie narusza konstytucję" - mówi OKO.press Ewa Łętowska, profesor w Instytucie Nauk Prawnych PAN, członek rzeczywisty Polskiej Akademii Nauk, członek korespondent Polskiej Akademii Umiejętności, pierwsza Rzecznik Praw Obywatelskich w Polsce (1988-1992), sędzia NSA (1999-2002) i Trybunału Konstytucyjnego (2002-2011).

Piotr Pacewicz, Dominika Sitnicka, OKO.press: Media donoszą, że Pani Profesor wraz z grupą prawników zwróciła się do partii opozycyjnych z listem w sprawie terminu wyborów. Treści listu jednak nie ujawniono. Co się w nim znalazło?

Prof. Ewa Łętowska: Z mojej przynajmniej strony żadnego listu, zwłaszcza „do partii opozycyjnych” nie było. Nie koresponduję ani z partiami, ani z ich działaczami. Pisuję natomiast na FB krótkie notki, gdzie umieszczam rozmaite uwagi o prawie, w tym także o prawie wyborczym. Jedna z moich znajomych - profesor prawa - zainteresowała się następującym wpisem:

”Po 10 maja (wybory odwołane mocą woli politycznej dwóch szefów partii, a nie na podstawie prawa) żadna nowa ustawa dotycząca wyborów nie będzie zgodna z konstytucją. Żadna.

W konsekwencji zwycięstwo każdego (czy to obecny prezydent, czy którykolwiek z jego konkurentów) - jest naznaczone tym błędem i daje bardzo słaby mandat.

Prawidłowe z punktu widzenia konstytucyjnego byłoby tylko wyczekanie na zwolnienie urzędu (rezygnacja - stan nadzwyczajny - upływ kadencji). Raczej mało realne. W tej sytuacji udział w głosowaniu miałby charakter nie tyle konstytucyjnych wyborów, co plebiscytu. I od tego każdy musi uzależniać własną decyzję”.

Znajoma poprosiła mnie o zebranie tych moich notatek; było ich jeszcze kilka, m. in. o interpretacji 131 ust. 2 i 3 Konstytucji.

Art. 131.

Jeżeli Prezydent Rzeczypospolitej nie może przejściowo sprawować urzędu, zawiadamia o tym Marszałka Sejmu, który tymczasowo przejmuje obowiązki Prezydenta Rzeczypospolitej. Gdy Prezydent Rzeczypospolitej nie jest w stanie zawiadomić Marszałka Sejmu o niemożności sprawowania urzędu, wówczas o stwierdzeniu przeszkody w sprawowaniu urzędu przez Prezydenta Rzeczypospolitej rozstrzyga Trybunał Konstytucyjny na wniosek Marszałka Sejmu. W razie uznania przejściowej niemożności sprawowania urzędu przez Prezydenta Rzeczypospolitej Trybunał Konstytucyjny powierza Marszałkowi Sejmu tymczasowe wykonywanie obowiązków Prezydenta Rzeczypospolitej.

Marszałek Sejmu tymczasowo, do czasu wyboru nowego Prezydenta Rzeczypospolitej, wykonuje obowiązki Prezydenta Rzeczypospolitej w razie:

1) śmierci Prezydenta Rzeczypospolitej,

2) zrzeczenia się urzędu przez Prezydenta Rzeczypospolitej,

3) stwierdzenia nieważności wyboru Prezydenta Rzeczypospolitej lub innych przyczyn nieobjęcia urzędu po wyborze,

4) uznania przez Zgromadzenie Narodowe trwałej niezdolności Prezydenta Rzeczypospolitej do sprawowania urzędu ze względu na stan zdrowia, uchwałą podjętą większością co najmniej 2/3 głosów ustawowej liczby członków Zgromadzenia Narodowego,

5) złożenia Prezydenta Rzeczypospolitej z urzędu orzeczeniem Trybunału Stanu.

Jeżeli Marszałek Sejmu nie może wykonywać obowiązków Prezydenta Rzeczypospolitej, obowiązki te przejmuje Marszałek Senatu.

Osoba wykonująca obowiązki Prezydenta Rzeczypospolitej nie może postanowić o skróceniu kadencji Sejmu.

Ten przepis mówi o tym, jakie są kompetencje marszałków Sejmu i Senatu na wypadek wakatu na stanowisku prezydenta. Otóż te kompetencje są podzielone. W sytuacjach wyliczonych w ust. 2 działa Marszałek Sejmu. Ale te sytuacje nie obejmują wszystkich przyczyn wakatu. Wtedy zgodnie z systematyką art. 131 Konstytucji, na mocy zasady generalnej z ust. 3, działać ma Marszałek Senatu.

Zatem zebrałam te notatki i dałam mojej znajomej. Zresztą nie jestem tu tak bardzo oryginalna. O kwestiach związanych z art. 131 Konstytucji wypowiadał się też dawny Prezes Trybunału Konstytucyjnego Jerzy Stępień.

Co oznacza używane przez Panią hasło “kto nabrudził, ten niech sprząta”?

W maju 2020 wkroczyliśmy w nowe stadium procesu pogarszania standardów praworządności.

To erozja wolnych wyborów, fundamentu demokracji. Nie jestem skłonna do używania wielkich słów, ale to jest naprawdę skandal.

Doprowadziły do tego wielokrotne, chaotyczne i pospieszne zmiany w prawie wyborczym, naruszające zasady konstytucyjne. Głosowanie w wyborach prezydenta, wyznaczone na 10 maja, odwołano na trzy dni przed wyznaczonym terminem. Odbyło się to z pominięciem jakiejkolwiek prawnej procedury. Zadecydowała deklaracja dwóch partyjnych liderów rządzącej koalicji. Liderzy partyjni oczywiście mogą uzgodnić działania swoich formacji.

Ale nie wolno z samej deklaracji politycznej czynić aktu prawnego. A tak się stało. Miały to wszystko ulegitymizować PKW i SN, przekształcając polityczną deklarację i niekonstytucyjną decyzję polityczną - w „zwykłe wybory”. Tyle, że byłyby one nieważne, wadliwe.

Mimo politycznego oczekiwania PKW nie ulegitymizowała sytuacji, poprzez kwalifikowanie jej jako „nieważnych wyborów”.

PKW nie uznało wyborów za nieważne, a jedynie stwierdziła, że "nie było możliwości głosowania na kandydatów".

Całe szczęście PKW nie dała się wciągnąć w tę polityczną, legitymizacyjną grę. I tym samym oszczędzono też Sądowi Najwyższemu konieczności oceniania tego pasztetu politycznego.

Teraz za legitymizację tego, co się stało wzięła się legislatywa. Sejm uchwalił ustawę (teraz jest ona w Senacie). Przecież ona ma przykryć tę żenująca kuchnię wyborczą. Chyba jest tu

jakaś niezdrowa namiętność do „legitymizacyjnego ubabrania” całego otoczenia.

Konstytucja daje możliwość organizacji wyborów niejako „vivente rege”, w czasie kadencji prezydenta. Ale to już minęło, bo terminy przeszły bezpowrotnie.

Dlatego zostaje tylko możliwość wyczekania na upływ kadencji lub - ewentualnie - wprowadzenie stanu nadzwyczajnego, bo on przedłuża kadencję. Jeżeli z tego korzystać się nie chce, to każda próba zorganizowania wyborów obecnie narusza konstytucję.

Patrząc na to z perspektywy politycznej:

rządząca większość ma oczywiście interes w legitymizacji skandalu wyborczego. Ale opozycja? Ale obywatele nastawieni praworządnie? Wpakowano nas w diabelską alternatywę, zrobili to politycy. Nam się wmawia, że „nie ma wyjścia”. Jest - niech oni to sprzątają, niech oni biorą odpowiedzialność za ten bałagan. Niech oni świecą oczami.

Jeżeli oponenci polityczni chcą za to brać odpowiedzialność, to ich problem, ale dlaczego dawać temu jeszcze legitymizację? Rozumiem że ci, którzy nabroili chcą legitymizacji, bo im potrzebna. Ale ja bym zostawiła szwindel w pełnej krasie jego paskudnej nagości.

Część prawników akceptuje analogię zastosowaną przez PKW i związane z nią wybory w terminie czerwcowym lub lipcowym, argumentując, że w obecnej sytuacji nie ma już dobrego i zgodnego z prawem wyjścia. Co Pani Profesor sądzi o takim “pragmatycznym podejściu”?

To pragmatyzm z góry zakładający, że w Konstytucji jest luka. A jej nie ma: albo wybory vivente rege, albo stan nadzwyczajny, albo sytuacja z art. 131 ust. 2 i ust 3 Konstytucji. Ja czytałam jeszcze o pomysłach zmiany Konstytucji. Bo niektórzy cierpiąc na dysonans poznawczy chcą tłuc termometr pokazujący gorączkę…..

Dla mnie to wszystko nie tyle wyraz pragmatyzmu tylko nihilizmu konstytucyjnego. Albo niewiarygodnej naiwności.

Czy Izba Kontroli Nadzwyczajnej i Spraw Publicznych Sądu Najwyższego, rozpatrując protesty wyborcze, może uznać wybory w czerwcu i lipcu za nieważne? Jakie byłyby kluczowe argumenty w takich protestach?

Dla mnie to oczywiste. Raczej bym się zdziwiła, gdyby tego nie uczyniono. W końcu w tej Izbie SN są prawnicy, którym nie ośmielę się zarzucić nieznajomości konstytucji. No, ale może ja jestem naiwnie staromodna.

Przy czym podkreślam: ta wadliwość działa w obie strony, niezależnie od tego, kto wygra wybory. A argumenty? Proszę, wymieniam:

  • Niedochowany kalendarz wyborczy z art. 128 ust. 2 (wybory w czasie kadencji powinny się odbyć najpóźniej 75. dnia przed jej końcem);
  • Naruszenie zasady równości wyborów (kandydaci „nowi” i „ze starego kalendarza”; nierówność możliwości prowadzenia kampanii kandydatów w porównaniu z ustępującym prezydentem; nierówność dotycząca wyborów krajowych i zagranicznych w obecnych warunkach);
  • brak możliwości prowadzenia akcji wyborczej z powodu ograniczeń wynikających ze stanu epidemii;
  • chaotyczne i wielokrotne zmiany prawa wyborczego w ostatnim półroczu;
  • ograniczenie kompetencji PKW,
  • niedopracowane i niegwarantujące zachowania tajemnicy wybory korespondencyjne . To tylko najważniejsze kwestie.

Politycy PiS (w tym prezydent) straszą, że po 6 sierpnia czeka nas chaos i bezkrólewie, jeśli do tego czasu nie wybierzemy prezydenta. Czy rzeczywiście opróżnienie urzędu wiązałoby się z jakimiś trudnościami konstytucyjnymi, szczególnie uciążliwymi w czasie pandemii?

Ta pandemia to u nas już służy jako straszak do przepychania w kolejnych tarczach różnych pomysłów legislacyjnych, które normalnie by nie przeszły: że przypomnę zezwolenie na użycie paralizatorów w więzieniach (jakby sprawy Stachowiaka mało było), wspomniane już ograniczenia kompetencji PKW (co to miało wspólnego z pandemią?), wprowadzania nieproporcjonalnych ograniczeń wolności (zwracał na to trafnie uwagę RPO Adam Bodnar).

A co do kwestii głównej: Stan „bezprezydencia” niczym szczególnym w czasach pandemii nie grozi. I tak operatywnie rządzi Minister Zdrowia ze swoimi rozporządzeniami, policja i sanepid, a działanie za prezydenta na wypadek "bezprezydencia" jest kompetencyjnie wyczerpująco określone w art. 131 ust. 2 i 3. Wiadomo, kto ma przejąć jego obowiązki.

Przeczytaj także:

;

Udostępnij:

Dominika Sitnicka

Absolwentka Prawa i Filozofii Uniwersytetu Warszawskiego. Publikowała m.in. w Dwutygodniku, Res Publice Nowej i Magazynie Kulturalnym. Pisze o praworządności, polityce i mediach.

Piotr Pacewicz

Naczelny OKO.press. Redaktor podziemnego „Tygodnika Mazowsze” (1982–1989), przy Okrągłym Stole sekretarz Bronisława Geremka. Współzakładał „Wyborczą”, jej wicenaczelny (1995–2010). Współtworzył akcje: „Rodzić po ludzku”, „Szkoła z klasą”, „Polska biega”. Autor książek "Psychologiczna analiza rewolucji społecznej", "Zakazane miłości. Seksualność i inne tabu" (z Martą Konarzewską); "Pociąg osobowy".

Komentarze