Rusztowanie wokół gmachu państwa policyjnego można zacząć rozbierać. Gmach już stoi - pisze prof. Ewa Łętowska o najnowszym pomyśle PiS zmian w kodeksie postępowania w sprawach wykroczeń
„Państwo policyjne to takie, gdzie uznaniowość policji określi, co i kiedy będzie uznane za wykroczenie. Przedstawiony projekt nowelizacji prawa wykroczeniowego jest tu dużym krokiem naprzód” - pisze dla OKO.press prof. Ewa Łętowska, profesor w Instytucie Nauk Prawnych PAN, pierwszy rzecznik praw obywatelskich (1988–1992), sędzia NSA (1999–2002) i TK(2002-2011).
Prof. Łętowska komentuje projekt ustawy zmieniającej kodeks postępowania w sprawach wykroczeń, który w piątek wieczorem opublikowano na sejmowych stronach. Złożyła go grupa 32 posłów koalicji rządzącej (ich przedstawicielem jest poseł Solidarnej Polski Jan Kanthak). PiS kolejny raz korzysta z szybszej ścieżki legislacyjnej, omijając przy tym obowiązek konsultacji.
Najważniejsza zmiana dotyczy zaskarżenia mandatów za wykroczenia. Jeśli ustawa wejdzie w życie, nie będzie już można odmówić ich przyjęcia. Przepis, który dziś to reguluje, po prostu zostanie z kodeksu wykreślony.
„Proponuje się przyjęcie założenia, że grzywna staje się wykonalna, a ukarany nie może odmówić przyjęcia mandatu” – czytamy w uzasadnieniu projektu.
„Odmowa przyjęcia mandatu niejednokrotnie ma charakter impulsywny i nieprzemyślany, a w konsekwencji powoduje konieczność podjęcia szeregu czynności związanych z wytoczeniem oskarżenia” - uzasadnia zmianę PiS.
Poniżej cały artykuł prof. Ewy Łętowskiej.
Dowód „na nie” bywa nazywany dowodem diabelskim. To mnie, obywatelce/obywatelowi, należy udowodnić – czyn, udział w przestępstwie, winę, odpowiedzialność, brak dobrej wiary. Tak jest w państwie prawa.
Dotychczas w sprawach wykroczeniowych istniała możliwość nieprzyjęcia mandatu wystawionego przez policję – co powodowało konieczność skierowania odpowiednio zredagowanego przez policję wniosku o ukaranie do sądu karnego.
Sąd karny oceniał czy w świetle dokumentacji policyjnej doszło do wykroczenia i czy można winnego ukarać. Bo co innego oskarżenie (to należy do policji), a co innego wymierzenie kary (to jest konstytucyjna domena sądu).
Inaczej w państwie policyjnym. Tam ma rację władza.
Policja nie musi się liczyć z jakimiś niemądrymi domniemaniami niewinności. Ani z tym, że sama nie jest sądem. Wystawia mandat – i tym samym orzeka o czynie, wyznacza karę. Opisuje czyn tak, jak go sama ocenia. Mandat obywatel musi przyjąć.
„Odmowa przyjęcia mandatu przez sprawcę niejednokrotnie ma charakter impulsywny i nieprzemyślany, a w konsekwencji powoduje konieczność podjęcia szeregu czynności związanych z wytoczeniem oskarżenia w sprawie o wykroczenie (to z uzasadnienia projektu zmian kodeksu wykroczeń, projekt poselski, druk nr 866).
Taki impulsywny i nieogarnięty obywatel nie powinien decydować. Za niego decyduje jego policjant. Dlatego ukarany musi mandat przyjąć. A jak nie – to będzie kara za nieprzyjęcie mandatu.
Niewinny nie musi się bać. Do sądu będzie można iść - jak komuś zależy, wolnemu wola. Tylko musi pamiętać, że „odwołanie powinno wskazywać wszystkie znane skarżącemu dowody na poparcie swoich twierdzeń” i że „nie może w postępowaniu sądowym powoływać innych dowodów, niż wskazane ……, chyba że dowód nie był mu znany w chwili wniesienia odwołania".
Czyli wprowadza się prekluzję dowodową w postępowaniu przed sądem karnym, i na ukaranego nakłada obowiązek bezbłędnego zakomunikowania sądowi dowodów swojej niewinności. Bo jeżeli zorientuje się później, że zrobił błąd oceniając przydatność znanych mu okoliczności – to przepadło.
Nie wiem, czy projektodawcy tej cennej nowelizacji zamierzają także ułatwić sądom pracę upraszczając obowiązki sądu w dojściu do prawdy materialnej poprzez związanie i ich tą prekluzją dowodową. No, ale skoro cały projekt jest przesycony troską o „usprawnienie postępowania w sprawach o wykroczenia oraz odciążenie sędziów sądów powszechnych od obowiązków związanych z rozpoznawaniem spraw o wykroczenia”, to może i tej optymalizacji należy oczekiwać.
Albo przynajmniej liczyć na to, że referendarze (zwłaszcza ci słabsi duchem) sami będą się orientowali, co władzy miłe. W końcu doświadczenia z prekluzją dowodową z postępowania w sprawach cywilnych, wskazują, co sprzyja sędziowskiemu oportunizmowi i pasywnej postawie.
W postępowaniu sądowym rezygnujemy także z zakazu reformationis in peius [czyli zakaz pogarszania sytuacji oskarżonego w procesie, gdy wyrok zaskarżono wyłącznie na jego korzyść - red.] – „z uwagi na to, że prawo do wniesienia odwołania służyłoby wyłącznie ukaranemu, z wyłączeniem strony przeciwnej. O możliwości orzeczenia na niekorzyść odwołującego się funkcjonariusz nakładający grzywnę mandatem karnym jest obowiązany pouczyć ukaranego” (z uzasadnienia).
W latach 2017- 2018 r. Karol Modzelewski, w kilku ostatnich wywiadach - komentował obserwowane zmiany ustrojowe, polegające na postępującym wygaszaniu państwa prawa jako tworzenie „pewnego ustawowego rusztowania dla budowy państwa, które nieraz już określałem jako policyjne”.
Zapytany dlaczego wraca do klasycznego i nieco niemodnego określenia, wyjaśnił, że różne złożone pojęcia prawne i politologiczne mają tę cechę, że niewiele mówią publiczności, które nie widzi związku między własną kondycją a niezawisłością sędziowską, sporem o praworządność, o pozycję Trybunału Konstytucyjnego.
Natomiast jak się powie „państwo policyjne” – to to lepiej dociera i bardziej działa na wyobraźnię: policja sama decyduje, karze i ma rację.
Wedle policji ktoś, komu złamano rękę przy nadmiernej interwencji policyjnej, jest sam sobie winien, dając powód do interwencji. Wedle sądu jest inaczej – za eksces przy interwencji odpowiada państwo. I wiedziano to już w PRL:
„W razie nagannego zachowania się obywatela, które wymaga interwencji organów Milicji Obywatelskiej, musi się on liczyć z normalnymi skutkami zgodnego z prawem działania, natomiast nie ma obowiązku liczyć się z przekroczeniem uprawnień tego organu.” (SN z 11.11.1966 r., I CR 379/66, skład sądu Przewodniczący: sędzia Z. Masłowski Sędziowie: H. Dąbrowski, J. Krajewski (sprawozdawca).
W tegorocznego Sylwestra nie było wiadomo, czy wolno chodzić nocą, czy nie. Co innego mówił premier, co innego niejasny przepis rozporządzenia. Policja ujęła po swojemu:
„Policjanci każdorazowo, w przypadku podejmowania przez siebie interwencji wobec sprawców wykroczeń, w sposób indywidualny podchodzą do tego typu sytuacji i sami podejmują decyzję o sposobie ich zakończenia” - przekazał na udostępnionym nagraniu sierż. szt. Mariusz Kurczyk z Komendy Głównej Policji.
Wypowiedź wręcz symboliczna: państwo policyjne to takie, gdzie uznaniowość policji określi, co i kiedy będzie uznane za wykroczenie.
Przedstawiony projekt nowelizacji prawa wykroczeniowego jest tu dużym krokiem naprzód.
W uzasadnieniu sporo miejsca poświęcono cytatom z różnych orzeczeń ETPCz co ma przekonać, że wszystko się dzieje „z zachowaniem konstytucyjnej i konwencyjnej gwarancji prawa do sądu w sprawach o wykroczenia”.
Argumentacja jest prowadzona w doskonale znany sposób – porównujemy trabanta i mercedesa i uznajemy, że to to samo, skoro oba samochody mają i kierownicę, i gaźnik, i hamulce, opony z deklami, a nawet tapicerowane siedzenia. Tylko że każdy złożony ze swoich elementów – pozostają samochodami różnych klas, osiągów technicznych i komfortu eksploatacji.
Przedstawiony projekt w wielu aspektach pogarsza sytuację ukaranego i utrudnia mu realizację prawa do sądu w porównaniu do dotychczasowego stanu prawnego w Polsce.
Zaś takie arbitralne pogorszenie dotychczasowego standardu już samo w sobie jest naruszeniem art. 6 Europejskiej Konwencji Praw Człowieka. Wielosłowny impet uzasadnienia nie przechodzi w jakość argumentacji.
Na FB istnieje policyjna rubryka „Psy Dają Głos”. Wystawiono tam projektowi entuzjastyczną ocenę. A także praktycznie a zapobiegliwie zauważono: „I te zmiany to jest ostatnia rzecz jaką powinni krytykować prawnicy. Przecież to im tylko klientów nagoni.”
Zatem: policję się odciąży, obywatela - dociąży, sądom się będzie żyło lepiej, a prawnikom dostatniej.
Rusztowanie wokół gmachu państwa policyjnego można rozbierać. Gmach już stoi.
Ewa Łętowska - prof. dr hab., profesor w Instytucie Nauk Prawnych Polskiej Akademii Nauk, członek rzeczywisty Polskiej Akademii Nauk, członek czynny Polskiej Akademii Umiejętności. Pierwszy rzecznik praw obywatelskich w Polsce (1988–1992), sędzia Naczelnego Sądu Administracyjnego (1999–2002) i Trybunału Konstytucyjnego (2002-2011).
Ewa Łętowska - prof. dr hab., profesor w Instytucie Nauk Prawnych Polskiej Akademii Nauk, członek rzeczywisty Polskiej Akademii Nauk, członek czynny Polskiej Akademii Umiejętności. Pierwszy rzecznik praw obywatelskich w Polsce (1988–1992), sędzia Naczelnego Sądu Administracyjnego (1999–2002) i Trybunału Konstytucyjnego (2002-2011).
Komentarze